Ekipa Makucha

Poznajcie piątkę gojów, którzy tworzą festiwal kultury żydowskiej. Jeden z najlepszych na świecie.

22.06.2015

Czyta się kilka minut

Od lewej: Paweł Kowalewski, Katarzyna Wydra, Janusz Makuch, Kornelia Binicewicz, Robert Gądek / Fot. Michał Ramus
Od lewej: Paweł Kowalewski, Katarzyna Wydra, Janusz Makuch, Kornelia Binicewicz, Robert Gądek / Fot. Michał Ramus

Kiedy Kornelia Binicewicz mówi ze sceny, wędrują ku niej wszystkie spojrzenia. W telawiwskim klubie przy Bulwarze Rotszylda opowiada o nadchodzącym Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie: dziesięciu dniach koncertów, wykładów, warsztatów, wystaw i spacerów. Młoda publiczność zastyga w skupieniu. Będzie jej słuchać do świtu; Kornelia wróci później za konsolę i – jako didżejka – poprowadzi imprezę do końca.

W festiwalowym zespole pracuje od siedmiu lat. Odpowiada za koncepcję programu i jego nowe elementy. Po godzinach gra w didżejskim duecie Easy Cheesy, zbiera winylowe płyty i prowadzi audycję Sam Szał w Off Radiu Kraków.

Kornelia: – Z wykształcenia jestem antropologiem kultury. Wychowałam się na szkołach hermeneutyki i fenomenologii, które kazały mi szukać połączeń, wspólnych kontekstów. Na Festiwalu mówimy o temacie, który uległ przerwaniu – moją misją jest łączenie rozerwanych wątków. Żydowską kulturę dostrzegam tam, gdzie nie zauważają jej inni.

Gdy dyrektor Janusz Makuch ciągnie program Festiwalu w klasyczną stronę klezmeru, ona staje na straży izraelskiego offu.

Makuch: – Ja jestem z Jeruszalajim, oni są z Tel Awiwu. Pilnuję równowagi między przeszłością i przyszłością. Jeśli czuję, że w tym, co przynosi mi Kornelia i reszta ekipy, jest prawda, przyjmuję to.

Na czele Festiwalu Janusz Makuch stoi od 1988 r. W Krakowie to chodząca legenda. Jeden z inicjatorów odrodzenia debaty wokół tematów polsko-żydowskich, laureat licznych nagród, erudyta, charyzmatyczny mówca. W festiwalowym biurze wspiera go, łącznie z Kornelią, czwórka młodych osób. Są też dwie księgowe, współpracownicy na czas imprezy i liczni wolontariusze.

Festiwalową piatkę łączy specyficzna perspektywa: żadne z nich nie ma żydowskich korzeni. Zgodnie podkreślają, że jednym z największych życiowych zaskoczeń jest dla nich miejsce, w którym się dzisiaj znajdują.

Spółdzielnia „Przyszłość”

Rodzina Katarzyny Wydry, zastępczyni dyrektora Makucha, z siedemnastoletnim stażem pracy, żyje rytmem Festiwalu. „Festiwalowe dzieci” – mówi mama o Franku i Zosi. To nowe pokolenie, które słowa „Żyd” nie wypowiada ściszonym głosem i nie podaruje nikomu w prezencie figurki Żyda z pieniążkiem.

Katarzyna: – Dla nich kultura żydowska jest częścią życia rodzinnego, ale też polskiego dziedzictwa. Ja w ich wieku takiej świadomości nie miałam.

Nie pamięta, żeby w liceum – jednym z lepszych w Krakowie – opowiadano jej szczegółowo o żydowskiej przeszłości miasta. Nie pamięta też, by ten temat poruszano na studiach – turystyce. A nawet, żeby zgłębiano go podczas kursu na przewodnika miejskiego.

Podobnie było u Roberta Gądka, drugiego z zastępców Makucha: – W rodzinnej Kamiennej Górze w latach 70. o Żydach się nie mówiło. Synagoga straszyła fundamentem, kirkut zarastał trawą. Dziwi mnie, jak wtedy niewiele wiedziałem.

Teraz wie już bardzo dużo. Na przykład to, że po wojnie w dolnośląskim miasteczku schronienie znajdowali zdziesiątkowani Żydzi. Założyli tam Komitet Żydowski, Kongregację Wyznania Mojżeszowego. Spółdzielnię szewsko-kamaszniczą nazwali „Nowe Życie”, krawiecką – „Przyszłość”. Zaklinanie rzeczywistości na niewiele się zdało. W latach 50. zlikwidowano część żydowskich organizacji. Kolejni Żydzi wyjeżdżali z miasteczka. Minęli się z rodziną Roberta, która do Kamiennej Góry przyjechała z Galicji.

Pod koniec lat 80. Robert rozpoczął studia w Krakowie. Pokochał Kazimierz, na polonistyce usłyszał o jidysz. Zanim skończył studia, pracował już dla Centrum Kultury Żydowskiej przy ul. Meiselsa.

– Zaczynałem pracę, kiedy w Polsce o Żydach mówiono albo w kategorii faktów dokonanych, albo w kategorii problemu antysemityzmu – opowiada. – Były lata 90., festiwal Makucha właśnie się rozkręcał. Dopiero wtedy zaczęła we mnie pączkować myśl, że to, co brałem za umarłe, żyje, jest twórcze.

W 2005 r. dołączył do festiwalowego zespołu. FKŻ przechodził właśnie zmianę profilu – z klasycznego, klezmerskiego, w stronę awangardy. Angażowały się kolejne młode osoby. Robert: – Goście Festiwalu czują, że dobrze nam się razem pracuje. Program wynika z naszych gustów i doświadczeń, z kompromisów w obrębie naszej piątki. Jest absolutnie autorski.

Macherzy i artyści

Paweł Kowalewski: – W Izraelu często zadają mi pytanie, jak to możliwe, że goj zajmuje się kulturą żydowską. A ja myślę, że nasz Festiwal jest taki, jaki jest, także dlatego, że nie będąc Żydami, potrafimy spojrzeć na tę kulturę z dystansem.

Wychował się w dawnym sztetlu. We wsi Sokoły na Podlasiu Żydzi stanowili przed wojną 70 procent ludności. Po wojnie nie zostało po nich ani śladu. Matka Pawła – z wykształcenia historyczka – interesowała się żydowskimi losami, spisywała wspomnienia świadków. Paweł chłonął jej opowieści, a w telewizji oglądał relacje z koncertów Szalom na Szerokiej. Potem skończył studia z edukacji muzycznej i wyjechał do Izraela. Cztery lata temu dołączył do festiwalowej ekipy.

Zajmuje się głównie koordynacją wolontariuszy. W festiwalowym slangu wolontariusze to The Machers – macherzy, fachowcy. Paweł: – Przyjeżdżają do nas z całej Polski, ale też z Niemiec, Francji, USA, Węgier, Izraela. Od kilku lat prowadzimy wolontariat całoroczny. Festiwal przekroczył swoje ramy, wyszedł daleko poza letnią muzyczną imprezę.

Gdy Paweł jeździ do Izraela, okazuje się, że o lokalnej muzyce wie więcej niż Izraelczycy: – Potem przyjeżdżają do Krakowa i dziwią się naszym programem. Chwalą, że nadążamy za trendami i jeszcze potrafimy je połączyć z klasyką.

Młodzi izraelscy artyści odwiedzają Kraków coraz liczniej. Kornelia Binicewicz opowiada o tym, jak w zeszłym roku na Festiwalu gościła producentka muzyczna Lior Bosak, wnuczka ocalonego z Holokaustu kazimierskiego Żyda: – Chodziłyśmy po Kazimierzu, a ona zakochiwała się w dzielnicy coraz bardziej. Na koniec przyznała, że strach wobec Polski, który przywiozła ze szkolnej delegacji, niemal odebrał jej coś bardzo ważnego – ojczyznę dziadka. A Festiwal to zmienił. To było poruszające dla nas wszystkich. Za każdym razem, gdy jestem w Tel Awiwie, odwiedzam Józefa Bosaka. Cudowny człowiek, który Kazimierz i Polskę kocha wciąż całym sercem. Rok temu na jednej z kazimierskich kamienic rodziny Bosaków kolektyw graffiti z Hajfy Broken Fingaz wymalował pamiątkowy mural. W tym roku mieszkanie Józefa Bosaka stanie się tłem jubileuszowej wystawy „Widok na kwartał” z fotografiami Susanne Guzei-Taschner i Eugeniusza Wilczyka.

Kadisz na Szerokiej

Czy z ekipą gojów można zrobić porządny żydowski festiwal? Janusz Makuch: – Powiedziałbym, że nawet trzeba. Nie sposób żyć tu i teraz, i zapomnieć o tym, co tu się stało.

On jest gojem niepełnym: modli się w synagodze, obchodzi żydowskie święta.

– Boga szukam w Jeruszalajim. Judaizm jest moją drogą, choć nigdy nie przeszedłem konwersji – tłumaczy. Mówi osobie: Żydowski Polak. W życiu młodych członków ekipy pojawił się trochę tak, jak kilkadziesiąt lat wcześniej pojawił się w jego własnym profesor Michał Strzemski. Ten wybitny gleboznawca zajmował się po godzinach historią Puław, rodzinnego miasta Makucha; zgłębiał świat prawosławia i judaizmu.

– Byłem nastolatkiem o wielkim ego, wydawało mi się, że o Puławach wiem wszystko – opowiada Makuch. – Profesor stanął przypadkiem na mojej drodze i zapytał: „Czy ty wiesz, że przed wojną niemal połowę mieszkańców miasta stanowili Żydzi?”. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem słowo „Żyd” i odtąd towarzyszy mi ono nieustannie.

Pewnie wtedy nie uwierzyłby, jak rozrośnie się jego idea. Dziś przewraca kartki tegorocznego programu i czuje dumę z młodej ekipy. Makuch: – Chasydzi mają piękny zwyczaj: tańczą na grobach. Przypominam sobie o tym, gdy podczas Szalom na Szerokiej patrzę na wirujący radosny tłum. Myślę wtedy, że Festiwal to też jest taki taniec. I że jest naszym osobistym kadiszem – modlitwą za zmarłych, w której nie ma słowa o śmierci. ©

FESTIWAL KULTURY ŻYDOWSKIEJ potrwa od 25 czerwca do 5 lipca 2015 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. w 1987 r. w Krakowie. Dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” z Izraela, redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”. Autorka książki „Polanim. Z Polski do Izraela”, współautorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2015