Nowoczesne czy zacofane

Maria Rogaczewska, socjolog: Do ludzi przemawia katolicyzm rozumiany jako oferta porządkowania osoby, samodyscypliny, formowania charakteru. Takie ujęcie jest atrakcyjne dla rodziców, którzy myślą o karierze swoich pociech. Rozmawiał Jarosław Makowski

01.12.2009

Czyta się kilka minut

Jarosław Makowski: Ciekawe, że w katolickim kraju przymiotnik "katolicki" źle się kojarzy. Jeśli ktoś mówi, że jest katolickim przedsiębiorcą czy politykiem, budzi nieufność. Czy podobnie jest z katolicką szkołą?

Maria Rogaczewska, socjolog: "Szkoła katolicka" to raczej neutralny termin. Funkcjonuje podobnie jak terminy "szkoła amerykańska" albo "szkoła międzynarodowa". Być może dzięki tej neutralności, którą pokazują nasze badania, szkoła katolicka kojarzy się zwykle dobrze.

Magdalena Smak-Wójcicka, socjolog: Upadł też mit, że szkoła katolicka to klasztor z ostrym rygorem. Przeważają opinie, że takie szkoły są solidne, bezpieczne, z wysokim poziomem nauczania. Dodatkowo, wyposażają młodego człowieka w system wartości, który jest ceniony nawet przez rodziców nie-katolików.

Jakie są motywacje rodziców, którzy posyłają dziecko do katolickiej szkoły?

MSW: Są przekonani, że jest wolna od tzw. "ryzykownych zachowań". wiedzą, że w takiej szkole dzieci znajdują się pod stałą opieką. Istnieje też mniejsze prawdopodobieństwo, że dziecko zacznie pić, palić czy wąchać klej, brać narkotyki.

MR: Szkoła bezpieczna ma kojarzyć się z "ochronnym baldachimem" dla dziecka. Paradoks polega na tym, że rodzice do końca nie wiedzą, na czym ma polegać ta ochrona ich dzieci przed złem tego świata.

Czy poziom nauczania jest mniej ważny niż bezpieczeństwo?

MSW: Badania pokazują, że jedno i drugie jest dla rodziców tak samo istotne. Część rodziców wskazuje na bezpieczeństwo, a potem na poziom nauczania.

MR: Rodzic oczekuje, że w takiej niepublicznej, katolickiej szkole będą "porządne" dzieci, że nie będzie uczniów z marginesu społecznego. Co więcej, rodzice są też przekonani, że inni rodzice także reprezentują wysoki status społeczny. To wszystko sprawia, że szkoła katolicka staje się elitarna.

Czy rodzice niewierzący nie obawiają się, że ich dziecko będzie indoktrynowane?

MSW: Właśnie nie! Mówią wprost, że są niewierzący. Ale wielu z nich nie przeszkadza, że ich małe jeszcze dziecko zostanie wyposażone w chrześcijański bagaż wartości. Sądzą, że w domu "naprostują" dziecku to, co im się nie podoba w ramach szkolnej edukacji, ale zasadniczo żywią przekonanie, że chrześcijański system wartości nie jest zły. Nie mają też nic przeciwko, żeby ich dziecko poznawało historię czy treści chrześcijańskiej wiary. Mówią: "Nie chodzimy do kościoła, nie obchodzimy tradycyjnych świąt religijnych, więc to jest jedyna szansa, by dziecko poznało dominującą w tym kraju religię". Zatem godzą się na to, że ich dziecko będzie uczestniczyć w modlitwie czy w rekolekcjach.

Przeprowadziłam wywiad z matką, która jest ateistką. Nie przeszkadzało jej, że dziecko jest w szkole katolickiej, dopóki widziała, że ksiądz, który jest dyrektorem, to dobrze wykształcony i inteligentny człowiek. Prowadził szkołę profesjonalnie. Windował poziom intelektualny. Kiedy nowym dyrektorem został nowy ksiądz, który najpierw zajął się indoktrynacją dzieci "beretowym katolicyzmem" - jak ona to określiła - zaczęła myśleć o zabraniu dziecka ze szkoły.

MR: Ten przykład pokazuje, że do ludzi przemawia katolicyzm rozumiany jako pewna oferta porządkowania osoby, samodyscypliny, formowania charakteru. Takie ujęcie jest atrakcyjne dla rodziców, którzy myślą o przyszłości swoich pociech. W wielu szkołach katolickich kładzie się ponadto nacisk na kształtowanie umiejętności współpracy z innymi. Tego brakuje w szkołach publicznych. Gdyby szkoły katolickie podkreślały ten wymiar swojej oferty, to miałyby jeszcze większe powodzenie.

Poza tym niepubliczne szkoły katolickie, nawet jeśli nie dążą do wielkich zysków, muszą się utrzymać. Dlatego nie mogą stawiać zbyt wielu barier. Wydaje się, że obie strony, zarówno prowadzący szkołę, jak i rodzice zakładają, iż rodzina nie jest już dziś w stanie spełniać pewnych funkcji wychowawczych. W związku z tym szkoły koncentrują się na integralnym wychowywaniu dzieci w sytuacji, gdy rodzice są zagonieni. Taki niepisany układ. Ale są też wyjątki - np. szkoły prowadzone przez ruchy katolickie, jak Opus Dei. Tam wymaga się od rodziców bardzo dużego zaangażowania religijnego.

Jak to wygląda od strony dziecka? Na jednym z forów znalazłem wyznanie uczennicy szkoły katolickiej, że jej rówieśnicy patrzą na nią jak na odmieńca.

MSW: A dzieci - naśladując rodziców - odgryzają się rówieśnikom, że chodzą do dobrej szkoły. Respektują obowiązujące w szkole zasady, np. mundurki. Ale w czasie weekendu często się stroją i mówią: "Teraz nikt mi nie powie, że jestem z Szymanowa [szkoły sióstr niepokalanek]".

MR: Dzięki takim inicjatywom jak szkoły katolickie, pojawia się możliwość autonomicznego budowania własnej tożsamości. Pada zarzut: "Bo ty jesteś ze szkoły katolickiej". I odpowiedź: "Tak, ale to jest inny katolicyzm". W podtekście: lepszy, nowoczesny. Widać zatem, że najlepsze z tych szkół mogą tworzyć pole do negocjowania, czym katolicyzm jest albo czym być powinien. I to jest intrygujące.

Z drugiej strony, wciąż pokutują stereotypy na temat katolickiego wychowania. Dlatego uczniowie dodatkowo muszą się zmagać z demitologizowaniem np. przekonań, że w szkole katolickiej dzieciom nie pozwala się swobodnie myśleć.

MWS: Są to tym bardziej niesprawiedliwe opinie, że w wielu szkołach promuje się podejście personalistyczne. Dzieci mogą mówić, co myślą, co je interesuje, pod tym kątem kieruje się ich rozwojem.

Katolickie podstawówki czy gimnazja cieszą się dużą popularnością. Jednak potem dzieci wolą już publiczne licea. Dlaczego?

MSW: Bo te licea są po prostu lepsze - łatwiej dostać się po nich na studia. Poza tym jest to moment, kiedy dzieci po raz pierwszy mogą skutecznie sprzeciwić się woli rodziców.

MR: To prawda, ale istnieją także szkoły, których celem jest kształcenie integralnego katolika. Prowadzą je najczęściej wspomniane już ruchy religijne. To próba budowania alternatywnego środowiska edukacyjnego, w którym człowiek jest zanurzony i kształtowany w pełni - od kołyski aż po grób. I najczęściej nie potrafi sobie wyobrazić, że można funkcjonować w innym systemie wartości czy przekonań.

A jaki jest poziom wychowania seksualnego w szkole katolickiej?

MSW: Z rozmów wynika, że rodzice są zadowoleni ze szkół niekoedukacyjnych. Mówią, że ich dzieciom służy to, iż najpierw mogą poznać same siebie, by potem wejść w relacje z innymi młodymi ludźmi płci przeciwnej. Nie ma sytuacji, że dwunastolatka mówi: "To jest mój chłopak". Bo co to właściwie znaczy? Zarazem nie oznacza to, że dzieci te są oddzielone od świata grubym murem. Mają internet, korzystają z mediów. Są przygotowywane do życia także w tych aspektach, które dotyczą ludzkiej seksualności.

Ale w takiej szkole nikt nie powie nastolatce, że środki antykoncepcyjne chronią ją przed zajściem w niechcianą ciążę?

MR: Badania socjologiczne pokazują, że tym, co najbardziej zapobiega tzw. "zachowaniom ryzykownym" młodych ludzi, są dobre, ciepłe relacje z rodzicami i opiekunami. Ważne jest, by dziecko czuło się docenione, kochane i potrzebne oraz było poważnie traktowane, co oznacza też, że nie ukrywa się przed nim wiedzy z zakresu jego seksualności.

Ale problem publicznej edukacji seksualnej i otwartego mówienie na jej temat nie dotyczy tylko szkół katolickich. To wciąż niestety temat tabu. Nie znaleźliśmy w Polsce do tej pory solidnego rozwiązania instytucjonalnego w tej kwestii.

MSW: Szkoła w Szymanowie np. próbuje radzić sobie z edukacją seksualną, zapraszając do współpracy małżonków, którzy mówią o swoim życiu. Chodzi o to, by ukazać katolickie podejście przez przykład życia, a nie przez zakazy.

MR: Pokazując, że seks jest ważną częścią życia i naturalnym ogniwem głębokich relacji między ludźmi, unikamy pułapek, w które często wpada katolickie wychowanie: lękowego i nieufnego podejścia do seksu.

A jak wygląda dobór kadry nauczycielskiej?

MSW: Nauczycielami są osoby głęboko wierzące. Często z polecenia, a nie z konkursu. To - z punktu widzenia tych szkół - sposób na zachowanie ich katolickości. Na Zachodzie szkolnictwo katolickie pod tym względem jest dużo bardziej liberalne. Ponadto w szkołach katolickich uczniom stawiane są wymagania. I rodzice tego właśnie oczekują, gdyż posyłają swoje dzieci do takich szkół z myślą o ich przyszłej karierze. Nie ma czegoś takiego jak nieodrobione lekcje. Badania pokazują, że ten, kto się w takiej szkole nie uczy jak należy, jest traktowany jako ktoś dziwny.

MR: Tu znów ujawnia się ciekawy aspekt motywowanej religijnie samodyscypliny - cnoty bardzo cenionej przez współczesny kapitalizm. Zauważmy, że tego, czego uczy się pracowników korporacji na drogich szkoleniach - panowania nad sobą, skoncentrowania na rezultatach, efektywności i pracowitości - uczą właśnie najlepsze szkoły katolickie.

Czy można powiedzieć, że szkoła katolicka to już rozpoznawalna marka?

MSW: Świadczą o tym choćby zapisy dokonywane przez wielu rodziców z kilkuletnim wyprzedzeniem.

Maria Rogaczewska jest doktorantką w Zakładzie Psychologii Społecznej Instytutu Socjologii UW. Publikowała m.in w "Więzi" i "Tygodniku Powszechnym". Członkini Zespołu Laboratorium "Więzi".

Magdalena Smak-Wójcicka jest doktorantką w Instytucie Socjologii UW, jej praca doktorska dotyczy historii szkolnictwa katolickiego w Polsce oraz jego roli w formowaniu tożsamości religijnej społeczeństwa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2009