Nowi Turcy

Zbawca, święty człowiek, nasz ojciec, jedyny w Europie: tak syryjscy uchodźcy, którzy w Turcji znaleźli dom i obywatelstwo, mówią o jej prezydencie. Ale gdy Erdoğan cieszy się z nowych wyborców, zwykli Turcy są już nimi zmęczeni.

08.07.2019

Czyta się kilka minut

Warsztaty sztuki cyrkowej dla dzieci uciekinierów z Syrii w mieście Mardin  na pograniczu z Syrią; na horyzoncie widać już Syrię. Czerwiec 2018 r. / CHRIS MCGRATH / GETTY IMAGES
Warsztaty sztuki cyrkowej dla dzieci uciekinierów z Syrii w mieście Mardin na pograniczu z Syrią; na horyzoncie widać już Syrię. Czerwiec 2018 r. / CHRIS MCGRATH / GETTY IMAGES

Scena pierwsza: syryjski chłopiec pokazuje rysunek, który wykonał na zajęciach plastycznych w szkole w Izmirze. W tej trzymilionowej metropolii nad Morzem Śródziemnym mały Syryjczyk uczy się od kilku miesięcy. Na rysunku widzimy turecką flagę, postać męską i opis: „To szanowny prezydent Erdoğan, którego bardzo kocham. Moje marzenie to go spotkać”.

Scena druga: rodzina syryjskich uchodźców w szpitalu w Mersin – milionowym mieście w południowej Turcji, także nad Morzem Śródziemnym. Ojciec trojaczków, które właśnie przyszły na świat, prezentuje akty urodzenia dzieci. Syn będzie nosić imiona Recep Tayyip Erdoğan, a córki Emine (to po pierwszej damie Turcji) oraz Sümeyye (po córce prezydenta). „Najbardziej podoba mi się imię syna” – podkreśla ojciec.

Scena trzecia: wysoki chłopak w granatowej wiatrówce obejmuje zakłopotanego prezydenta Turcji i składa na jego czole pocałunek. Nastolatek jest wzruszony, a mina Erdoğana wyraża to, o czym ten polityk wielokrotnie wspomina w przemówieniach: „Ja tylko robię swoje. Robię to, co trzeba, dla naszych syryjskich braci”.

Jedyny sprawiedliwy

– A co w tym dziwnego, że Syryjczycy kochają Erdoğana? – odpowiada pytaniem na pytanie Hael Srour, syryjski dziennikarz, który w 2013 r. uciekł z Aleppo i trafił do Izmiru. – Tylko pomyśl! On nas przyjął! Uratował wiele ludzkich istnień, podczas gdy turecka opozycja i inne kraje nic dla nas nie robiły. Dzięki niemu możemy normalnie żyć. Właściwie dzięki niemu wielu z nas w ogóle żyje. To bohater!

Haela znam od ponad czterech lat. Zawsze był nieco patetyczny, ale podczas rozmów o polityce wykazywał się zdrowym rozsądkiem. Krytykował autokratów. Dlatego zdziwiłam się, gdy na Facebooku udostępnił filmik z prezydentem Turcji podczas świątecznej kolacji, jaką Erdoğan wydał dla ubogich na zakończenie ramadanu, islamskiego miesiąca postu i modlitwy. „Święty, wspaniały człowiek” – napisał. Komentarze jego syryjskich znajomych były w podobnym tonie.

Halel Srour, poeta i dziennikarz z Aleppo, z 105-letnią Aishą Berakat, która także uciekła z Syrii do Turcji. / Zbiory Halela Sroura

Mówię, że znam Turków, dla których Erdoğan niewiele się różni od syryjskiego prezydenta Baszara al-Asada. – Jak w ogóle można porównywać kogoś, kto dba o ludzi, ze zdrajcą i mordercą?! – Hael prawie krzyczy.

– Asad zepchnął nas w przepaść, a Erdoğan zrobił wszystko, by jego państwo dołączyło do krajów rozwiniętych – tłumaczy już nieco spokojniej. – Jestem dziennikarzem, analizuję wszystko, co się dzieje. Widzę, że niektóre partie opozycyjne popierają Asada. No cóż, ci, których domy zbombardowano, a dzieci zabito, nie mogliby na nich głosować – ironizuje.

Dopiero po chwili dociera do mnie, że Hael mówi o opozycji tureckiej, a nie syryjskiej. I o tutejszych wyborach.

Jak głosują nowi obywatele

Gdy na początku wojny w Syrii część dziennikarzy i politologów wieszczyła, że przybywający do Turcji syryjscy uchodźcy to przyszli tureccy obywatele i zarazem przyszli wyborcy Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), rządzącej już od 17 lat, Erdoğan uspokajał rodaków, że tak się nie stanie.

W styczniu tego roku minister spraw wewnętrznych Süleyman Soylu poinformował, że niemal dwie trzecie z prawie 80 tys. Syryjczyków, którzy otrzymali dotąd tureckie obywatelstwo, będzie mogło głosować w marcowych wyborach lokalnych. Dziennikarze portalu Voice of America zapytali ich wtedy, jak zagłosują. Większość zadeklarowała poparcie dla kandydatów AKP.

To samo nowi tureccy obywatele mówili niedawno dziennikarzom Al-Monitor: że będą głosować na tych, którzy ich wspierają. Że jeśli nawet AKP nie jest idealna, to zasługuje na szansę od Syryjczyków, bo sama dała im szansę na nowe życie.

Waffa Jad pochodzi z Damaszku, w Izmirze mieszka już od dziewięciu lat. Przed rokiem poślubiła Turka. Kobieta nie jest zdziwiona takimi deklaracjami swoich rodaków. – Kiedy Syryjczycy umierali z głodu i od bomb, tylko Erdoğan otworzył granicę. Wdzięczność zostanie na zawsze – tłumaczy. Jednak ona sama, choć może brać w nich udział, zbojkotowała wybory prezydenckie i lokalne. – Nie mam na kogo głosować. AKP nas wykorzystuje, by zdobyć głosy, a turecka opozycja nas nienawidzi – tłumaczy Waffa.

Może mieć rację. Po niedawnym zwycięstwie opozycyjnego kandydata w powtórzonych wyborach na burmistrza Stambułu ci Turcy, którzy nie chcą u siebie Syryjczyków, poczuli się znacznie pewniej. Taki szczegół: w mediach społecznościowych kilkanaście tysięcy razy użyty został hasztag #SuryelilerDefoluyor (dosłownie: „Syryjczycy wypierdalajcie”). Niemało, zważywszy, że tureckie służby monitorują aktywność obywateli w sieci.

Wdzięczność i korzyści

Tymczasem społeczność, z której kiedyś mogą wyłonić się kolejni nowi obywatele – i nowi wyborcy AKP – jest ogromna: szacuje się, że w 80-milionowej Turcji żyje dziś około czterech milionów uciekinierów z Syrii. Znacząca ich część zapewne nigdy nie wróci do kraju, którego prezydent-dyktator jest dziś bliski wygrania wojny (trwająca od 2011 r., pochłonęła około pół miliona zabitych – z czego większość uśmierciła armia Asada).

Wkrótce może być ich zresztą jeszcze więcej. Jeśli Asad i jego rosyjscy oraz irańscy sojusznicy opanują prowincje Idlib i Hama – ostatnie regiony kraju, które są jeszcze pod kontrolą rebeliantów (część z nich otrzymuje polityczne i militarne wsparcie tureckich władz) – wówczas jest prawdopodobne, że do Turcji ucieknie kolejnych kilkaset tysięcy ludzi, obawiających się zemsty Asada.

– Może i nas wykorzystują, ale przynajmniej nie chcą stąd wyrzucić – mówi Sawsan, studentka, która do Izmiru uciekła z rodzinnej Latakii. Przed rokiem otrzymała stypendium, uczy się na Uniwersytecie Egejskim. Dziewczyna przypomina hasła, z którymi do ostatnich wyborów szli niektórzy przedstawiciele tureckiej opozycji: „Dość uchodźców!”, „Syryjczycy do domu!”.

Sawsan mówi, że dopiero będzie się starała o tureckie obywatelstwo. Ale już od dawna chodzi na wszystkie wiece poparcia dla Erdoğana. Na swoim profilu na Facebooku ma zdjęcie, które zrobiono kilka dni po nieudanym puczu przeciw prezydentowi w lipcu 2016 r. Dziewczyna trzyma na nim turecką flagę i transparent: „Syryjczycy są z Tobą, prezydencie Erdoğanie”. Obok na fotografii widzimy kilkunastu innych uchodźców, z podobnymi hasłami na tekturowych kartkach.

– Tak, jesteśmy wdzięczni – mówi Hael Srour, który chodzi na te same wiece. – Ale faktem jest też, że Erdoğan i AKP skorzystali na naszej obecności w Turcji. Pomyśl choćby o pieniądzach, które płyną tutaj od organizacji charytatywnych oraz od Unii Europejskiej. Zyskują więc na tym wszyscy.

Męczący goście

– Nie, nie zyskują wszyscy. Zyskują oni. My tylko tracimy! Naszych żołnierzy, którzy giną w Syrii, nasze pieniądze, nasze miejsca pracy. Spokój straciliśmy już dawno! – wylicza gniewnie Derya, gospodyni domowa z turystycznej miejscowości Didyma (znanej ze słynnej wyroczni Apollina).

Przyszłość Turcji i relacji turecko-syryjskich Derya widzi raczej w ciemnych barwach. Na swoim profilu na Facebooku zamieściła ostatnio takie zestawienie zdjęć: brudny barak gdzieś na syryjsko-tureckim pograniczu. Między wojskowymi plecakami ciało zabitego żołnierza przykryte turecką flagą. Obok fotografia syryjskich nastolatków tańczących w kąpielówkach na tureckiej plaży. „Gdy nasze dzieci giną u nich, ich dzieci bawią się u nas” – napisała z goryczą.

Pytam, czy nie przesadza. – Ja? To oni przesadzają! – rzuca zdenerwowana i sięga po smartfon. Po chwili zarzuca mnie informacjami z ostatnich kilku dni: w Şanliurfie od kuli zginął policjant, który próbował rozdzielić kłócące się grupy syryjskich uchodźców. W stambulskiej dzielnicy Beylikdüzü doszło do całonocnych walk między Romami i uzbrojonymi w noże Syryjczykami. W Sakaryi grupa Syryjczyków zaatakowała chłopaka, bo – jak donoszą media – miało zirytować ich to, że patrzył w ich stronę. I tak dalej...

– Oni nie mają dość odwagi, by walczyć za swój kraj. Ale żeby walczyć z nami, na to starcza im energii – złości się Derya.

Podaję jej przykład projektu aktywizacji zawodowej, który Turcja będzie realizować wspólnie z Unią Europejską i Bankiem Światowym. Skorzysta z niego prawie 15 tys. ludzi: siedem i pół tysiąca Syryjczyków i tyle samo Turków. – I z czego tu się cieszyć? Bezrobocie w kraju sięga 13 proc., Turcy nie mają co jeść, a oni aktywizują Syryjczyków! – słyszę w odpowiedzi.

Turkom rośnie ciśnienie

O ile politycy z AKP wciąż mówią o Syryjczykach „nasi goście” lub „nasi bracia”, o tyle ludzie bywają coraz mniej wyrozumiali. Nawet ci, którzy kiedyś im pomagali, są już zwyczajnie zmęczeni.

– Skoro jest wojna, dlaczego na święta oni jadą do Syrii? – pyta Selmin, która organizuje bezpłatne lekcje muzyki dla małych uchodźców w Izmirze. – Widziałam zdjęcia spod granicy, tam były tłumy!

– To, co dotąd nazywaliśmy akceptacją, powinniśmy chyba byli nazywać tolerancją – mówił dziennikarzom prof. Murat Erdoğan, autor badań „Syryjski Barometr”, pokazujących nastawienie Turków do Syryjczyków. Badacz (zbieżność nazwiska z prezydentem przypadkowa) podkreśla, że gotowość Turków do pomocy uchodźcom jest coraz bardziej „krucha”. Pytani o to, gdzie powinni mieszkać uchodźcy, w 80 proc. badani Turcy odpowiedzieli, że w obozach, strefach buforowych lub specjalnych osiedlach. Tyle samo uznało, że Turcy kulturowo różnią się od Syryjczyków. W prowincjach przygranicznych – Şanlıurfa, Mardin, Hatay i Gaziantep – ten odsetek był jeszcze wyższy.

Ostatnio głośno było o włodarzach kilku tureckich miast, którzy zakazali Syryjczykom wstępu na plaże. Tak stało się w Gazipaşie, miejscowości sąsiadującej z turystyczną mekką, jaką jest Alanya. „Oczywiście szanujemy prawa człowieka” – odpierał zarzuty o rasizm Mehmet Ali Yılmaz, burmistrz miasta. Stwierdził jednak, że nie może być tak, że przybysze, nieważne czy z Syrii, czy jakiegokolwiek innego kraju, sprawiają, że miejscowi czują się niekomfortowo.

Niekomfortowo, czyli jak? To pytanie zadaję Suphiemu, wujowi mojej przyjaciółki, który w Gazipaşie ma yazlik, czyli dom letni. – A tak, że strach było córkę puścić na plażę! – ucina mężczyzna.

Tureckie media donosiły o podobnym zakazie w miejscowości Mudanya (okolice Bursy). Tamtejszy burmistrz wyjaśnił jednak, że policja usunęła z plaży tylko tych Syryjczyków, którzy nielegalnie tam koczowali.

Coraz dłuższa „chwila”

– A ty nie chciałabyś wiedzieć, czy twój dom jeszcze stoi, a twoi bliscy jeszcze żyją? – pyta Abdulhak, pracownik jednej z fundacji pomagających Syryjczykom, w odpowiedzi na zarzuty, że uchodźcy jadą na święta do domu.

– Ci, którzy wracają do Syrii, to nie są prawdziwi uchodźcy – przekonuje z kolei Hael Srour. Twierdzi, że tylko zwolennicy reżimu Asada mają odwagę i powody, by święta spędzać w Syrii. I że robią oni pozostałym uchodźcom „zły PR”.

– Tureccy żołnierze nie giną, walcząc o Syrię. Oni giną w obronie własnych granic. Tak zdecydował ich rząd – rzuca Abdulhak, gdy mówię o tym, co boli moich tureckich znajomych.

– Wiem, że mnie tu nie chcą – mówi Waffa Jad. – W pokoju nauczycielskim koleżanki zapytały mnie ostatnio, kiedy zamierzam wracać do Syrii.

Także jej 21-letni pasierb zapytał ją o to. – Gdybym mogła, natychmiast spakowałabym manatki i stąd wyjechała. Nie mogę już słuchać tych bzdur: że Syryjczycy się uczą za darmo, że dostają domy, że państwo im płaci – wylicza Waffa. Zgadza się tylko z jednym powtarzanym w tureckich mediach „zarzutem”: – Tak, syryjskich dzieci rodzi się w Turcji bardzo dużo. Zupełnie tego nie rozumiem. Jakie one będą miały życie? Czy ich rodzice w ogóle nie myślą!?

– Myślą czy nie, jakoś musimy razem żyć – mówi Berk, wolontariusz w wydziale spraw społecznych izmirskiego magistratu. Ostatnio Berk czytał raport „Napięcia między Turkami i Syryjczykami: przyczyny, skutki i rozwiązania”, przygotowany przez organizację INSAMER (Humanitarian and Social Reaserch Center). Wynika z niego, że „wina” za pogarszające się relacje leży po obu stronach. Berk: – My myśleliśmy, że oni są tu tylko na chwilę, oni myśleli, że my zawsze będziemy mili, grzeczni i cierpliwi, a życie u nas to bajka. I tak obie strony są teraz rozczarowane.

Zaglądam do raportu. Opisane tam problemy to wypisz wymaluj historie opowiedziane mi i przez Syryjczyków, i przez Turków: kryzys, bezrobocie, uprzedzenia rasowe, poczucie bycia niechcianym, poczucie, że nie jest tak różowo (to Syryjczycy), i że „oni coś nam zabierają” (to Turcy). Proponowane rozwiązania: odpowiednia polityka informacyjna, dostosowanie przepisów do realiów życia Turków i Syryjczyków, wspólne projekty. Wśród nich takie, które będą pokazywać dobre strony Syryjczyków, np. poprzez umieszczanie ich postaci w popularnych tureckich serialach.

Derya: – Proszę bardzo, niech pokazują. Ja wyłączę wtedy telewizor. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, korespondentka „Tygodnika Powszechnego” z Turcji, stały współpracownik Działu Zagranicznego Gazety Wyborczej, laureatka nagrody Media Pro za cykl artykułów o problemach polskich studentów. Autorka książki „Wróżąc z fusów” – zbioru reportaży z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2019