Noc, która pozwala zrozumieć

To się nie przydarzyło tylko naszym ojcom, apostołom, lecz przydarza się nam - wierzącym, że grób jest pusty. Można ułożyć tamtą opowieść we własną.

19.04.2011

Czyta się kilka minut

Malarz nieznany "Ostatnia Wieczerza"; farby olejne, szkło; Podhale, warsztat wschodniosłowacki, XIX w. / rep. Muzeum Etnograficzne w Krakowie /
Malarz nieznany "Ostatnia Wieczerza"; farby olejne, szkło; Podhale, warsztat wschodniosłowacki, XIX w. / rep. Muzeum Etnograficzne w Krakowie /

Tłoczno było w Jerozolimie w czasie Paschy. Moc pielgrzymów, kiepsko z noclegiem, tłum w świętych miejscach. W I wieku do świątyni przybywało ponoć 100 tys. pielgrzymów. Jak w Jerozolimie w tym roku, gdy zbiegną się żydowska Pascha i Wielki Tydzień wszystkich chrześcijańskich wyznań. Święte miejsca i uliczki pełne ciekawskich, rozmodlonych, kupujących i medytujących. Święty rozgardiasz.

Wieczerza

W kaplicy hebrajskojęzycznych katolików symbolika żydowskiej Paschy mądrze łączy się z katolicką tradycją. Długi stół ustawiony centralnie, przystrojony tak, jak ozdabia się świąteczne stoły w domu rodzinnym. Wokół niego usiądą prezbiterzy. Mycie nóg dwunastu, również kobietom (!). Jednocześnie zgromadzeni w skupieniu myją ręce swoim sąsiadom. Wszyscy zajęci są posługiwaniem sobie nawzajem, o co chyba chodziło.

Ten, który stworzył jeziora, źródła i morza, pragnąc nauczyć nas wzniosłości pokory, przepasał się prześcieradłem i umył nogi uczniom, uniżył się z obfitości miłosierdzia i podnosi nas z otchłani zła, Jedyny Przyjaciel Człowieka

Bizantyjska liturgia Wielkiego i Świętego Czwartku

Trudno powiedzieć, gdzie odbyła się tamta uczta, choć dość wczesna tradycja wiąże ją z dzisiejszym chrześcijańskim Syjonem. Egeria, pielgrzymująca do Ziemi Świętej w końcu IV w., nie wspomina w swoim "Itinerarium" wieczernika, może dlatego, że na Syjonie mieścił się wtedy kościół judeochrześcijan. Odwołuje się do innej tradycji: o Eleonie, kościele na Górze Oliwnej jako miejscu, w którym Pan nauczał na dzień przed męką.

Znany nam dziś wieczernik to kaplica zbudowana przez krzyżowców. Zamiast jej wnętrza, zamienionego w meczet, wolę dach. Można tam usiąść w cieniu kopuły, słuchając śpiewów kolejnych chrześcijańskich grup, które w Wielki Czwartek będą chciały tu być.

Pobożny śpiew z wielu stron świata, widok doliny Cedronu uciekającej w stronę pustyni i morza. Właśnie Cedronu, którego wody symbolizowały u Ezechiela Bożą łaskę...

Getsemani

Przez Cedron trzeba przejść, idąc z miasta do Getsemani na wieczorne czuwania.

Czas czuwać, czas być trzeźwym: niechaj wzdycha serce, niech nasz śpiew trwa całą noc, niechaj oczy toczą łzy, niech będzie śpiewany psalm, wielka jest bowiem moc krzyża.

Bizantyjska liturgia Wielkiego i Świętego Czwartku

Z położonej w centrum miasta kaplicy dyskretna procesja rusza do Getsemani. Zgodnie z logiką świąt, w bazylice przy Ogrodzie Oliwnym panuje nieznośny tłok. Mamy klucz, więc uciekamy na tarasy franciszkańskiego ogrodu tuż obok. Cisza? Procesja z patriarchą właśnie wyruszyła, stojące w dolinie w korku samochody uporczywie trąbią. Góra Oliwna, ciemność i wieczorny chłód oliwnego gaju.

Słychać coraz bardziej oddaloną arabską nutę śpiewu procesji. Idą przez dolinę ze śpiewem i lampionami. Wydaje się, że przyszła tu cała katolicka, arabskojęzyczna Jerozolima. Odświętne stroje, poczucie dostojeństwa, ale też atmosfery piknikowej. Wzdłuż muru miasta ludzie idą do kościoła w Galikantu.

W czasach Egerii tłum udawał się najpierw do groty przy kościele Eleona (na Górze Oliwnej). W tej grocie Pan miał przebywać z uczniami i właśnie tam odmawiano hymny i czytano lekcje. Potem udawano się na miejsce Wniebowstąpienia, by czuwać do piątkowego poranka. Rano, zmęczeni nocnym czuwaniem i zdrożeni, schodzili z powrotem do Eleony, a stamtąd wszyscy, nawet małe dzieci, szli, śpiewając hymny do Getsemani.

W Getsemani czytany był fragment Ewangelii o pojmaniu Pana. Egeria tak to opisuje:

Podczas jego odczytywania podnosi się taki jęk, takie biadanie i płacz całego ludu, że słyszą go chyba wszyscy w samym mieście. Począwszy od tej godziny, idą pieszo do miasta z hymnami i przybywają do bram o tej godzinie, gdy człowiek może już rozpoznać człowieka. Stąd idą przez całe miasto, wszyscy co do jednego, wielcy i mniejsi, bogaci i biedacy, wszyscy są tam obecni. Tego zaś dnia szczególnie nikt nie uchyla się od czuwania aż do rana. Tak doprowadzają biskupa od Getsemani aż do bramy, a potem przez całe miasto, aż do Krzyża.

Tymczasem w Galikantu rozstawiono na starożytnych schodach znicze. Być może tu był dom Kajfasza. W willi z epoki znaleziono w podziemiach łaźnię, co wskazywałoby, że mieszkał tu kapłan. Czy to jednak aż tak ważne, czy to było tu? Atmosfera obezwładnia...

Położony na uboczu kościół otwarty jest do północy. Piwniczne więzienie, łaźnia, w podwórku rzeźba przypominająca scenę wyparcia się Piotra. O czym myślą ci, którzy przycupnęli na rzymskich schodach i okolicznych ruinach w blasku świec? Czy o tym, że jak Piotr zapewniali o wierności, a potem się Go zapierali? O samotności? O więzieniu? O znoszeniu oszczerstw? Nieważne, czy to było tutaj - istotne, że pośród świątecznej tłoczności, tuż przed północą można tu znaleźć ciszę.

Via Crucis

Idąc drogą krzyżową w nocy lub o świcie, unikniesz tłumu. W dzień Via Dolorosa jest niemożliwie zatłoczona. Pątnicy, ich wielojęzyczne pieśni, między nimi kuszący zakupami sprzedawcy. Mówią, że ten targowy bałagan sprzyja medytowaniu o męce. Czyż Jezus nie przechodził na Golgotę przez gwarne miasto, pełne uwijających się przed świętem pielgrzymów i kupców?

Wielkopiątkowe popołudnie ma w sobie jakiś ciężar. Po raz kolejny w tym tygodniu czytamy Mękę Pańską. Usłyszymy o Kajfaszu, usłyszymy pytania Piłata. Usłyszymy też żydowski tłum, jego stanowcze i przerażające: "Ukrzyżuj!". Trudny to dzień, chciałoby się dać porwać nastrojowi czytań, wejść w niego bez wahania, ale świadomość drzemiących w rubrykach reliktów zaciętego chrześcijańsko-żydowskiego sporu nie pozwala.

Będziemy też adorować krzyż. Tradycja takiej adoracji sięga pewnie momentu odnalezienia go. Egeria opowiada, że biskup zasiadał na tronie, a przed nim na stole, nakrytym lnianą tkaniną, stawiano relikwie krzyża. Wierni podchodzą i całują święte drzewo.

Wszyscy jeden po drugim pochylają się i najpierw czołem, potem oczyma dotykają krzyża oraz tabliczki, a pocałowawszy Krzyż, odchodzą, nikt nie dotyka go rękoma.

Według Egerii, między godziną ukrzyżowania i śmierci Jezusa czytano nieprzerwanie fragmenty Świętych Pism, odmawiano modlitwy i śpiewano hymny.

Słyszeć się dają westchnienia, że aż podziw bierze. Nie ma nikogo, kto by, wielki czy mały, owego dnia, w owe trzy godziny tak gorzkie nie zapłakał.

Nie powtórzę za starożytną pątniczką, że nie ma nikogo, kto by nie płakał. Jest poruszenie, czasem łzy, ale jest też upalna wiosna, pielgrzymujący są przecież również na urlopach. Zwyczajnie. Nabożeństwa konkurują ze stawianiem drożdży na wielkanocne baby, czasem ustępują konieczności pieczenia mazurków.

Wieczorem w bazylice nastąpi pogrzeb Jezusa. Po siedmiu stacjach (tyle ma ta szczególna liturgia) kustosz zdejmie figurę Jezusa z krzyża i złoży ją w grobie, namaszczoną olejkami i owiniętą w płótno.

Grób

Cisza Wielkiej Soboty. Jak Bóg odpoczął po stworzeniu, tak spoczął, odnawiając i stworzenie zbawiając. Dzień w otchłani, kiedy "zgorzkniało piekło (...) Przyjęło ciało, a natknęło się na Boga". Już nie smutek piątku, jeszcze nie radość soboty. Lekkość radosnego czekania.

O wigilii paschalnej Egeria notuje niewiele, ponieważ, jak stwierdza, jest taka sama jak w jej rodzimym kościele. To znaczy, że chrześcijańska Pascha rozwinęła się i ustabilizowała do jej czasów. Paschalna noc czuwania, liturgiczne serce roku, jest jednak najczęściej odprawiana niestarannie. W Bazylice Grobu ze względu na status quo (ustalony niegdyś podział: kto, kiedy i co może w niej robić) zachowano godziny sprzed reformy. Stąd Chrystus zmartwychwstaje tu w sobotę rano, gdy łacinnikom wolno odprawić paschalną liturgię.

A przecież to taka niezwykła w liturgii noc, tak wiele pozwala zrozumieć. Wysłuchać historii zbawienia, chrześcijańskiej opowieści o tym, jak rozumiemy historię o Bogu, który stwarza i zbawia, i że w Chrystusie to wszystko ostatecznie się dokonuje. Ważne jest więc, by w spokoju wysłuchać biblijnych czytań. Ważne, by był już zmrok, żeby ogień, który zapalamy naprawdę, rozjaśniał ciemność. Żeby przy słowach hymnu "Radosna Światłości" poczuć świąteczną radość, gdy we wnętrzu rozpalą się wszystkie światła...

Kiedyś budowano kalwarie, odtwarzano w naszych miastach, miasteczkach i wsiach urbanistyczny układ jerozolimskich świętych miejsc. Zresztą w ostatnich latach misteria paschalne, oparte na podobnej zasadzie, są zaskakująco popularne. Żeby było jak w Jerozolimie, jak wtedy...

Ale jedyne, co wiemy o tym, jak było, to liturgia właśnie: bo czyż nie do czytania przed zgromadzeniem powstawały ewangelie? Przez liturgię nam zatem do tych wydarzeń najbliżej. Najwięcej Jerozolimy, jej topografii wpisane jest w kolejne dni Triduum, w jego procesje, czytania.

***

Jest taka związana ze świętem Paschy micwa, siprut jecijat Micrajim - dobry czyn polegający na opowiadaniu o wyjściu z Egiptu. O wyzwoleniu, o zbawieniu.

Ty Jesteś, Pan, Bóg mój, który mnie wywiódł z ziemi egipskiej...

Mogłoby się wydawać, że reklamy w izraelskiej prasie i na portalach sugerujące spisanie osobistej haggady (liturgii paschalnej wieczerzy), są współczesną ekstrawagancją. Okazuje się jednak, że tradycja wręcz wymaga sprywatyzowania opowieści o wyjściu. Starożytna haggada zaleca:

W każdym pokoleniu człowiek powinien widzieć siebie samego, jakby to on sam wyszedł z Egiptu. Bo jest napisane: "Oznajmisz swojemu synowi owego dnia: Ze względu na to, co uczynił mi Bóg, gdy wychodziłem z Egiptu".

To nie przydarzyło się tylko naszym ojcom, lecz przydarza się nam. Można więc ułożyć w opowieść wydarzenia, wobec których jak Mojżesz mówiliśmy: "Pan jest moją mocą i źródłem męstwa! Jemu zawdzięczam moje ocalenie!". To nie przydarzyło się tylko apostołom, przydarzyło się też nam, wierzącym, że grób był/jest pusty.

Z brudnej uliczki jerozolimskiej starówki wypada chłopak i biegnąc na oślep, niesie do domu pęk świec, zapalonych od świętego ognia w dzień zmartwychwstania.

Prawdziwie zmartwychwstał! - zdają się krzyczeć jego przejęte oczy.

A grób jest pusty.

Zuzanna Radzik jest teolożką, stale współpracuje z "Tygodnikiem".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2011