Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dopiero co przeżywaliśmy smutek wyjątkowo gorzki: śmierć żołnierzy zabitych w zamachu terrorystycznym, na wojnie, której czarne perspektywy są coraz bardziej bezlitosne. Komunikaty i komentarze skupiały się na pytaniach, na które nie ma pocieszającej odpowiedzi, i na pewnikach, że trzeba spodziewać się tylko gorszego. W takich godzinach przekazy medialne uparcie skupiające się np. na plotkach i wpadkach z nieustannej wojny podjazdowej między najwyższymi urzędami, na powracaniu do scen mogących budzić tylko zażenowanie, odczuwało się jako trudne do zniesienia. Wybawieniem był pilot: bo po co raz jeszcze oglądać, raz jeszcze słuchać, raz jeszcze odczuwać wstyd i bezradność? Nie muszę i nie będę - mówiło się wtedy ufając, że nie my jedni tak właśnie reagujemy. I niewiele to miało wspólnego z konfrontacją poglądów politycznych...
Dwa zainteresowania medialne, wyjątkowo uparcie lansowane, chciałoby się choć trochę zredukować. Jedno wyraża się w nieustannych sondażach, analizie spadku i wzrostu procentów poparcia, zmiany pierwszych miejsc przyznawanych politykom itd., itd., itd. Przestaje mieć znaczenie, czy w ogóle sondaże te są reprezentatywne i ile dni (a może tylko godzin) trwa ich aktualność. Druga sfera tematyczna to uparte wprowadzanie perspektywy wyborczej - zupełnie niezależnie od tego, czy rzeczywiście wybory to jest to, co nas czeka za najbliższym zakrętem. Mamy połowę kadencji prezydenckiej, ale każe się nam już rozważać szanse przyszłych kandydatów, a nie owoce aktywności dzisiejszej, ważne dla Polski tu i teraz. Jesteśmy niecały rok po wyborach do parlamentu, ale przynajmniej raz na parę miesięcy wraca kwestia przyszłego układu sił w Sejmie, którego nie ma. Zupełnie tak, jakby to cokolwiek znaczyło dla wyników głosowań tu i teraz.
Dobrze byłoby, gdyby choć w tych dwóch tematach zapanował rodzaj sprzeciwu właścicieli pilotów. Nie muszę, więc nie będę - słuchać, oglądać, dać się zapraszać do jałowych dialogów i pozornie ważkich konfrontacji. Jest tyle spraw leżących nam na sercu, bliskich, ważnych, wartych uwagi. I ludzi, którzy mogą powiedzieć nam na ten temat coś, czemu nasz czas i uwagę poświęcimy z przekonaniem, że warto.