Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Minęło jednak dwa i pół miesiąca i widać, że Komisja Europejska nie dała się nabrać na piruety, które wykonywał premier w towarzystwie ministra Konrada Szymańskiego, usiłując wmówić Europie, że cokolwiek naprawiają w ustawach sądowych.
Gambit nie wyszedł i teraz ktoś musi za to zapłacić. Tak głośno dzielono już te miliardy, obiecując wielkie projekty cywilizacyjne, że teraz trudno będzie wmówić społeczeństwu, iż fundusze z KPO są bez znaczenia – zwłaszcza u progu kryzysu.
Pojawiły się plotki, że stanowisko może stracić premier. To jednak bardziej myślenie życzeniowe niż fakty. Dymisja byłaby klęską wizerunkową dla PiS-u, na dodatek bez żadnej gwarancji, że następca poradzi sobie lepiej. Szuflady z pomysłami mogącymi porwać elektorat są puste, a wymieniany w kontekście następcy Mariusz Błaszczak nie ma charyzmy, by oczarować Polaków. Bardziej prawdopodobne jest w tej chwili odwołanie Szymańskiego i podległych mu negocjatorów oraz zupełna zmiana strategii. Ośrodkiem decyzyjnym w sprawach UE nie będzie już kancelaria premiera, ale siedziba PiS. Kurs też się zmieni: słowem najczęściej wymienianym ma być weto, bo Jarosław Kaczyński uważa, że już tylko szantażem możemy wyrwać fundusze z KPO. To będzie jednak balans na linie – na taką politykę nie odważyły się nawet Węgry. ©℗