Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Michał Frost co poniedziałek z powodu pandemii roni kilka łez. Na szczęście obok jest zawsze pracownik apteki z chusteczką w ręku. Aby prawidłowo przeprowadzić tzw. szybki test na obecność koronawirusa, pałeczka musi zostać włożona do każdej z dziurek nosa na głębokość ok. 2 cm. Frost, Polak mieszkający i pracujący od lat w Lipsku, nie ukrywa, że pobieranie wymazu to nic przyjemnego. – Podczas testu ściskam rękoma mocno czapkę – zdradza w rozmowie z „Tygodnikiem”.
Po otarciu łez idzie do biura. Po wpisaniu otrzymanego kodu, na ekranie komputera widzi wynik swojego testu. Jak dotąd zawsze negatywny. Do stałego testowania zachęcił go właściciel studia architektonicznego, w którym pracuje. Szef również co tydzień poddaje się testowi. W ramach obowiązków wizytuje place budowy, na których przewija się dużo osób. Michał Frost termin testu ustala wcześniej online, tym samym unika kolejek. Po miesiącach przepracowanych w domu, cieszy się z powrotu do biura.
PREWENCYJNE TESTY to niemiecki plan B na walkę z epidemią. Plan A, czyli akcja szczepień, idzie bowiem jak po grudzie. Negocjacje i zamówienia szczepionek prowadzi Bruksela. Jak na gust niemiecki (i nie tylko niemiecki), za wolno. Dopóki zatem producenci nie zapewnią wystarczającej ilości preparatów, Niemcy chcą powiązać znoszenie niektórych obostrzeń z obowiązkiem wykonania testu.
Jak może wyglądać taka nowa normalność, doświadczają mieszkańcy Tybingi, miasta w Badenii-Wirtembergii. Od połowy marca każdy mieszkaniec może bezpłatnie przetestować się w jednym z dziewięciu punktów ulokowanych w centrum. Po odczekaniu kilkunastu minut i uzyskaniu negatywnego wyniku, pracownik punktu wręcza szczęśliwcowi „dzienny bilet”. To nie lada gratka, bo daje dostęp na 24 godziny do większości atrakcji miejskich znanych sprzed pandemii. Można zrobić zakupy, usiąść w restauracji (choć tylko w ogródkach), a wieczorem zasiąść w fotelu w kinie, teatrze lub sali koncertowej.
Bilet nie zwalnia z reguł takich jak noszenie maski. Ale wieść o dostępie do tak wielu usług po zrobieniu bezpłatnego testu stała się momentalnie hitem w kraju, który od listopada 2020 r. jest pogrążony w lockdownie. Jak wyliczyli dziennikarze publicznej telewizji ARD, ponad 120 miast i powiatów już poszło w ślady Tybingi lub to planuje. A od wtorku 6 kwietnia podobne regulacje miały zacząć obejmować Kraj Saary, jeden z landów.
ZAINTERESOWANIE TESTAMI znacznie wzrosło przed Wielkanocą. Gatien Luginsland, 30-latek z Lipska, nabył je w supermarkecie. O tym, że partia testów do własnego użytku będzie dostępna rano tego dnia, dowiedział się od koleżanki. Tej z kolei informację podszepnęła kasjerka. Luginsland stanął przed wejściem jeszcze przed siódmą rano, dzięki czemu udało mu się kupić pięć zestawów po 4,95 euro za sztukę. Testy w supermarketach i drogeriach pojawiają się wciąż nieregularnie i są od razu wykupywane.
Pierwsze dwa zestawy mężczyzna wykorzystał, aby przetestować siebie i 3-letnią córkę. Miała katar, a chciał być pewien, że podczas Wielkanocy mogą odwiedzić rodzinę. – Oczywiście, że płakała – mówi w rozmowie z „Tygodnikiem”. Ale negatywny wynik pojawił się już po paru minutach. Kolejne trzy zestawy Luginsland zostawił dla siebie, żony i dziecka na czas świąteczny. Przydadzą się, by znów przetestować się między odwiedzinami. – Dla wielu znajomych to już rutyna. Przed odwiedzinami idą się przetestować – podkreśla. W Lipsku jest już ok. 60 punktów, które oferują taką usługę, większość z nich bezpłatnie. Bogata sieć takich miejsc to już standard w każdym większym niemieckim mieście.
W KWIETNIU TESTOWANIE upowszechni się jeszcze bardziej. Wdrożenie własnych procedur testowych planuje 20 z 30 największych koncernów. Część landów wprowadza obowiązek regularnego badania pracowników szkół i przedszkoli. W okresie świątecznym możliwość przetestowania się na godzinę przed udziałem w nabożeństwie wprowadziły pierwsze parafie ewangelickie. Jeszcze w tym miesiącu setki nowych bezpłatnych punktów powstaną przy sieciach supermarketów i drogeriach.
Starania te nie uchronią kraju przed trzecią falą – wciąż odnotowuje się tu przeciętnie kilkanaście tysięcy nowych infekcji na dobę. Ale pomagają łagodzić jej skutki i jako półśrodek koją nastroje, nadszarpnięte przez dłużące się oczekiwanie na szczepionki. ©