Wszystko, co możemy

Najszybciej w świecie chorych na covid przybywa dziś w Słowacji. Właśnie wprowadzono tu twardy lockdown, który dotyczy również osób zaszczepionych.
z Bardejowa

29.11.2021

Czyta się kilka minut

Pusty rynek w Bardejowie, 25 listopada 2021 r. / MARCIN ŻYŁA
Pusty rynek w Bardejowie, 25 listopada 2021 r. / MARCIN ŻYŁA

Czerwony napis „STOP” oraz krótki nieprzyjemny dźwięk – podobny do tego, który w filmach wojennych towarzyszy alarmom na pokładach okrętów podwodnych – witają klientów supermarketu w Bardejowie, 35-tysięcznym mieście powiatowym w północno-wschodniej Słowacji. Dźwięk wydaje specjalne urządzenie, przypominające bankomat: mierzy każdemu temperaturę i dozuje płyn do dezynfekcji. Dopiero później ekran zmienia kolor na zielony i rozlega się komunikat: „Dziękujemy, zapraszamy do środka”.

A może urządzenie da się zignorować? „STOP, PROSZĘ WRÓCIĆ!!!” – wrzeszczy automat i od razu pokornieję. Kasjerki odwracają głowy, wstyd na pół sklepu.

Do zamknięcia supermarketu pozostało jeszcze kilka godzin, lecz światła już przygaszono, a kupujących jest niewielu. Na zewnątrz, na ulicy, niemal połowa przechodniów nosi maseczki. Na drzwiach wielu sklepów wiszą pisane ręcznie karteczki: „Nieczynne z powodu lockdownu. Przepraszamy”.

Do szkoły tak, na mszę nie

Tak właśnie od czwartku 25 listopada wygląda nowa słowacka rzeczywistość. Tego dnia rozpoczął się tutaj kolejny – klasyczny, można już powiedzieć – lockdown dla wszystkich. Rząd w Bratysławie podjął taką decyzję w trybie nagłym poprzedniego wieczoru.

Powodem jest fatalna sytuacja epidemiczna: dwa dni wcześniej w pięcioipółmilionowej Słowacji odnotowano aż 10 315 nowych przypadków covidu. To najwięcej od początku epidemii i niemal dwukrotnie więcej niż podczas szczytu drugiej fali w grudniu 2020 r. Gdyby przyłożyć te proporcje do populacji Polski, oznaczałoby to u nas ponad 71 tys. zachorowań dziennie. W ostatnich dniach codziennie umierało ok. 55 osób (pod tym akurat względem sytuacja jest więc podobnie zła jak w Polsce).

Lockdown ma potrwać dwa tygodnie. Ewentualna – oraz, jak twierdzi wielu ekspertów, bardzo prawdopodobna – decyzja o jego przedłużeniu zostanie podjęta 5 grudnia. Ograniczenia dotyczą wszystkich, także osób zaszczepionych. Choć premier Eduard Heger zapowiedział, że jeżeli restrykcje będą znoszone, to stopniowo i najpierw dla tych, którzy przyjęli co najmniej dwie dawki szczepionki lub jednodawkowy preparat firmy Johnson&Johnson. W takiej sytuacji jest 48 proc. populacji kraju.

Na razie jednak wszystkim Słowakom wolno wychodzić z domu wyłącznie do szkoły lub pracy, a także na zakupy lub do punktu szczepień. Otwarte są sklepy spożywcze i odzieżowe, drogerie oraz apteki, działają też poczty i warsztaty samochodowe. Restauracje wydają posiłki tylko na wynos, kina i teatry zawiesiły działalność. Zabroniono odprawiania nabożeństw w kościołach i cerkwiach, choć samych świątyń nie zamknięto – już pierwszego dnia lockdownu biskupi katoliccy namawiali do uczestnictwa w mszach online. W pogrzebach i chrztach wolno brać udział wyłącznie najbliższym krewnym.

Czego więcej trzeba

To nie koniec zakazów. Podobnie jak podczas poprzedniego lockdownu, ograniczona jest możliwość przemieszczania się między powiatami – nie wolno nawet odwiedzać rodziny, która mieszka w innym powiecie. Wypoczywać na świeżym powietrzu można tylko w najbliższej okolicy. Psa wolno wyprowadzać na spacer nie dalej niż pół kilometra od domu.

Maseczki chirurgiczne albo materiałowe, wykonane własnoręcznie, już nie wystarczają. Profesjonalne maseczki FFP2 są obowiązkowe we wszystkich pomieszczeniach oraz wszędzie tam na zewnątrz, gdzie nie da się utrzymać dystansu dwóch metrów od innych osób.

Na razie nie zmieniono zasad dla osób wjeżdżających do Słowacji z państw strefy Schengen. Już od lipca obowiązkowe jest posiadanie certyfikatu szczepienia lub negatywnego wyniku testu, a także wcześniejsze zarejestrowanie się przez internet (rejestracja jest ważna przez pół roku). Policja zapowiada teraz wzmożone kontrole na granicach. Tym bardziej że sytuacja epidemiczna pogarsza się w całej Europie Środkowej – na tydzień przed Słowacją 20-dniowy lockdown dla wszystkich wprowadziła Austria, a śladem swoich wschodnich sąsiadów poszły z kolei Czechy, gdzie od minionego piątku przywrócono stan wyjątkowy.

Co ciekawe, w porównaniu z sąsiednimi krajami w kwestii nowych ograniczeń w Słowacji nadal de facto obowiązuje polityczne porozumienie ponad podziałami – w czasie ostatnich debat spierano się raczej o kwestie drugorzędne, np. o to, czy używać w komunikatach źle kojarzącego się słowa „lockdown”.

Do jego adwokatek należy słowacka prezydent Zuzana Čaputová, która po niedawnej wizycie na oddziale covidowym bratysławskiego szpitala zaapelowała: „Musimy przestać rozpowszechniać teorie spiskowe dotyczące COVID-19 i zacząć słuchać ekspertów. Oni mówią wyraźnie, że aby ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa, potrzebujemy twardej blokady. Czy naprawdę nie wystarcza nam, że już widzimy wyczerpany personel medyczny albo ludzi umierających z powodu innych chorób, których w tej sytuacji nie możemy leczyć?”.

Obawy potęguje fakt, że od początku tego roku w całej Słowacji odeszło z pracy 850 pielęgniarek, a kolejnych 700 przebywa na zwolnieniach. W kraju jest obecnie dostępnych mniej respiratorów niż w szczycie drugiej fali.

„Nie chcemy dzielić ludzi”

Štefan Hij prowadzi mnie do swojego biura schodami równie krętymi, jak te na wieżę mariacką w Krakowie. Jest wysoki, musi się mocno schylać. To utrapienie bardejowskich urzędników – ich najważniejsze biura mieszczą się przy rynku, w starych i ciasnych średniowiecznych kamienicach (w wiekach średnich Bardejów był miastem bogatym i znaczącym – leżał na trasie handlowej z Węgier do Polski, wiodącej przez łatwo przejezdne przełęcze Beskidu Niskiego; po tamtych czasach pozostało tu sporo zabytków).

W urzędzie miasta Štefan Hij odpowiada m.in. za koordynację działań związanych z ograniczeniem epidemii. – Naszym zadaniem jest dostosowanie zarządzeń ogólnokrajowych do warunków, jakie mamy w mieście – mówi, kiedy już rozsiądzie się na sofie pod olbrzymim sklepieniem krzyżowym. – Najważniejszą rzeczą, za którą odpowiadamy, są szkoły. Nasz regionalny urząd zdrowia regularnie monitoruje sytuację, rozmawiamy z nauczycielami i dyrektorami placówek, żeby nie umknęło nam nowe ognisko epidemii. Na razie szkoły są otwarte, ale to się może szybko zmienić.

Hij twierdzi, że urząd miasta powinien dawać dobry przykład: – Nie zamkniemy go, ale każdy wydział mianuje osobę, której jedynym zadaniem będzie opieka nad petentami. Namawiamy ludzi, żeby przez te dwa tygodnie lockdownu sprawy niecierpiące zwłoki załatwiali przez internet lub telefonicznie. Do minimum ograniczymy kontakty.

Urzędnik właśnie wrócił z zebrania sztabu kryzysowego – jednego z wielu podobnych, które dziś, w czwartek 25 listopada, odbywały się w słowackich miasteczkach. Choć o zaostrzeniu restrykcji mówiło się w kraju od kilku dni, to decyzja rządu, podjęta poprzedniego dnia wieczorem, wymusiła natychmiastowe działania.

– Wybraliśmy miejsce i czas testowania niezaszczepionych mieszkańców miasta, zabezpieczyliśmy testy. Część ograniczeń działa już od dziś, część, jak testowanie pracowników w zakładach pracy, zacznie się dopiero za kilka dni – mówi Štefan Hij.

Inaczej niż wiele innych słowackich samorządów, Bardejów nie prowadził akcji promocyjnej szczepień. – Sądzę, że to by i tak niewiele zmieniło, i bez tego mamy dość pracy. Decyzję pozostawiamy każdemu mieszkańcowi – mówi Štefan Hij. – Nie chcemy dzielić ludzi, ale niezaszczepieni muszą sobie zdać sprawę z tego, że ich codzienne funkcjonowanie jeszcze długo będzie utrudnione.

Nieprzyjemne déjà vu

Położony kilkadziesiąt kilometrów od polskich Gorlic, Bardejów to perła północno-wschodniej Słowacji. Tutejsze stare miasto jest wpisane na listę UNESCO. Choć, podobnie jak cały region, przez całe dekady miasteczko było niedofinansowane, to w ostatnich latach, w dużej mierze dzięki unijnym dotacjom, wyszło na prostą. I miało być tylko lepiej: nowy festiwal muzyczny, imprezy plenerowe na średniowiecznych murach… Miało być, gdyby nie pandemia.

Pytam Štefana Hija, czym obecna sytuacja różni się od tej z jesieni ubiegłego roku.

– Myślę, że ludzie w Bardejowie są wyczerpani, mają tego wszystkiego dość – nie ukrywa Hij. – O odczuciach właścicieli małych biznesów wolę nawet nie wspominać. Owszem, myślę, że dziś jesteśmy lepiej przygotowani do walki z koronawirusem, ale to chyba słabe pocieszenie. Wariant Delta jest znacznie bardziej agresywny, widzimy to po tempie, w jakim zamykają się szkolne klasy. I wciąż za mało jest osób zaszczepionych.

Na koniec rozmowy Hij uderza w bardziej filozoficzny ton: – Można się zastanawiać nad tym, jak ten lockdown miałby wyglądać, ile trwać, możemy rozmawiać o szczegółach. Ale trudno rozmawiać o tym, co trzeba było lepiej zrobić. Pierwszy raz mamy do czynienia z taką sytuacją i ona wciąż się zmienia – mówi.

Zmienia się – choć jest też poczucie nieprzyjemnego déjà vu. Wiosną 2020 r. Słowacja była jednym z pierwszych państw świata, które wprowadziły lockdown, co znacznie spowolniło rozprzestrzenianie się wirusa. Rok temu w ciągu kilku tygodni przetestowała niemal wszystkich swoich obywateli. Teraz w obliczu czwartej fali – gdy w przeliczeniu na jednego mieszkańca w Słowacji przybywało najwięcej nowych zakażeń na świecie – ponownie zamknięto kraj. „Wracamy do podobnej sytuacji, jaką mieliśmy podczas drugiej fali koronawirusa” – powiedział Ján Miklas, szef słowackich służb sanitarnych. I dodał, że jedyną możliwością zakończenia pandemii jest zwiększenie odsetka zaszczepionych Słowaków o 30 procent.

– Ja, moja żona i dzieci jesteśmy dwukrotnie zaszczepieni – mówi Štefan Hij. – Nie powiem, miałem wątpliwości, czy się szczepić. Ale to przecież najlepsza dostępna dziś forma ochrony. Pomyślałem o swoich dzieciach, o najbliższych. Teraz jestem spokojny. Zrobiłem wszystko, co mogłem. Robimy wszystko, co możemy. ©℗

Tekst ukończono 26 listopada.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2021