Niech otworzą się ich oczy

Jak traktować antysemitę i jego poglądy? Pytanie doniosłe w rocznicę 20-lecia naszej wolności, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę odradzanie się ideologii endeckiej pod koniec 20-lecia międzywojennego.

25.08.2009

Czyta się kilka minut

Na łamy "Tygodnika" powrócił temat antysemityzmu i stosunków polsko-żydowskich - temat wciąż aktualny, zwłaszcza w kontekście polskiego Kościoła. W numerze 30. ukazał się tekst Michała Bilewicza, będący krytyczną reakcją na rozmowę z Jeanem-Yves’em Potelem ("TP" nr 27), który zdawał się bagatelizować powszechność antysemickich oraz nadmiernie akcentować znaczenie anty-antysemickich poglądów i działań. Przytoczone przez Bilewicza badania wskazują na zjawisko, o którym pisałem już w latach 90., przeciwstawiając się interpretacji antysemityzmu wśród Polaków jako "tradycyjnie religijnego". Antysemityzm oparty na religijnych przesądach zanika i będzie zanikał: dane Bilewicza pokazują, że wiara w porywanie dzieci na macę to co najwyżej regionalny folklor, a nie podstawa realnych postaw i możliwych zachowań istotnych kręgów społecznych.

Co innego jednak z antysemityzmem nowoczesnym, jak go nazwaliśmy z Heleną Datner. Właśnie o tym typie pisał Bilewicz, referując odpowiedzi na pytania dotyczące np. uporządkowania praw własności i roszczeń dawnych właścicieli. Są to zagadnienia, które aktualizują dawne antyżydowskie postawy. Antysemityzm nowoczesny opiera się na ideologicznych przekonaniach, które budują coś więcej niż stereotypowy obraz "narodu żydowskiego" czy symbolicznego Żyda - stereotypy wynikają tu raczej z całego obrazu świata, jaki projektuje i upowszechnia ideologia. W Polsce jej reprezentacją jest tradycja endecka, polityczna tradycja Narodowej Demokracji, a więc narodowo-katolicka.

Nie jest to ideologia osobliwa na terenie przedwojennej Europy. Jeśli Potel tyle uwagi poświęcił francuskiej debacie nad antysemityzmem - to tym samym ukazał kontekst polskiego, narodowego antysemityzmu ideologicznego, który należy do całej "rodziny" ideologii europejskiej. O powstaniu tej formy antysemityzmu, zawsze politycznie zaangażowanego i nieodmiennie związanego z nacjonalizmem, przenikliwie pisała Hannah Arendt. Właśnie ta ideologia stworzyła obraz żydowskiego lobby, podstępnego, tworzącego nieuchwytne, tajemnicze i spiskujące przeciw innym stowarzyszenie Żydów. Stąd "spiskowa teoria dziejów" i stąd nieodmiennie żywe powiązanie Żydów z masonami i z komunistami, należącymi przecież długi czas do antypaństwowych spiskowców.

Antysemityzm bez Żydów

Wiele ze stereotypów, które wytworzyła tradycja endecka, przeniknęło do potocznych przekonań i wciąż wpływa na poglądy ludzi, których niekoniecznie nazwalibyśmy antysemitami. "Antysemityzm bez Żydów", jak to nazywają amerykańscy Żydzi, oparty jest na takim obrazie tożsamości polskiej, która opisuje siebie w opozycji do innych, nade wszystko jako szlachetnego Polaka wobec chytrego i podstępnego Żyda. Stąd ważna hipoteza o nieustannej konkurencji polsko-żydowskiej: która grupa jest moralnie i religijnie "lepsza", bardziej wierna deklarowanym wartościom.

Z drugiej strony badacz skupiony na swym zasadniczym przedmiocie często umniejsza różne konteksty, np. w kwestii przytaczanej przez Bilewicza niechęci do sprzedania ziemi żydowskiemu właścicielowi czy też - analogicznie - stosunku do Żyda jako właściciela przedsiębiorstwa. Badania pokazują, że chociaż niechęć do ewentualnych żydowskich właścicieli wzrosła, to dotyczy ona w ogóle niechęci do obcokrajowców - właścicieli i kierowników, nawet tak do niedawna lubianych przez Polaków Amerykanów.

Problem anty-antysemityzmu jest bardziej złożony i trudno go uchwycić w sondażach. Przypominam sobie rozmowę z Jeanem-Yves’em Potelem, wówczas radcą kulturalnym w ambasadzie Francji, z pasją mówiącym o spotkaniach z ludźmi, którzy w swych lokalnych społecznościach starają się przywrócić pamięć o dawnych współmieszkańcach i współobywatelach. Istotnie, mamy w kraju coraz więcej grup i stowarzyszeń, które starają się nie tylko przywrócić pamięć, ale również - przeciwdziałać antysemickim stereotypom. Od dawna głoszę tezę o rosnącej polaryzacji polskich postaw wobec Żydów na tych, którzy stają się otwarcie antysemitami (lub przynajmniej zgadzają się z większością antyżydowskich przekonań), i na tych, którzy są im zdecydowanie przeciwni.

Ta polaryzacja ma swoje konsekwencje w myśleniu Polaków o samych sobie i swojej historii. Ideologiczne, narodowe przekonania antysemickie skłaniają do tego, by nie tylko wykluczać Żydów jako pełnoprawnych obywateli dawnej Polski, w dodatku - obywateli współtworzących nasze dzieje i mających swój wkład w naszą kulturę, ale traktować ich jako odpowiedzialnych za zło, które nam się przytrafiało. W tej perspektywie Żydzi obwiniani są - niemal analogicznie jak Niemcy czy Rosjanie - o polskie cierpienia. Ten właśnie element, tak istotny w ideologii endeckiej, ulega nieustannej aktualizacji. Dziś to głównie Żydzi winni są temu, że Polacy są postrzegani jako antysemici, i w dodatku to Żydzi zawłaszczają pamięć o tragicznej przeszłości XX w., na czele z II wojną i okupacją niemiecką, aby nikt nie pamiętał o cierpieniach Polaków i ich walce, zarówno z hitlerowskim najeźdźcą, jak i z sowiecką niewolą. Pamięć Holokaustu wypiera pamięć o polskich cierpieniach.

Takie oskarżenia, jak pokazał Michał Bilewicz, wciąż wypełniają potoczną wyobraźnię i stanowią, według mnie, zaktualizowaną wersję endeckich oskarżeń o szkodzących Polsce "ze swej natury" Żydach. Żyd jako wróg Polaka - to zasadnicza, czasem niejawna treść antysemickich przekonań narodowych.

Stereotyp duszy grupowej

Niektóre tezy Jana Hartmana, autora kolejnego artykułu w "Tygodnikowej" debacie ("TP" nr 31), są osobliwe, żeby nie powiedzieć: dziwaczne. Przede wszystkim - sprawa antysemickich stereotypów. Badacze od dawna wyodrębniają je z ogółu stereotypów etnicznych czy narodowych. Nawet najczarniejszy, najbardziej nieżyczliwy innej grupie stereotyp etniczno-narodowy zawsze wskazuje jakieś pozytywne cechy osobników negatywnie ocenianej grupy. W przypadku stereotypu antysemickiego jest inaczej. Już w książce Aliny Całej "Wizerunek Żyda w polskiej kulturze ludowej", której pierwsze wydanie ukazało się jeszcze w drugim obiegu, jest mowa o tej różnicy; próbował ją też opisać prof. Mirosław Kofta, który wyodrębnił specjalny rodzaj stereotypów "duszy grupowej". Różnią się one od "zwykłych" stereotypów tym, że przypisują każdej jednostce z danej grupy, a więc w tym przypadku każdemu Żydowi, pewne cechy jako z definicji mu przysługujące. Według mojej koncepcji, cechy przypisywane Żydom i symbolicznemu Żydowi przez antysemickie przesądy zawsze mają wyłącznie czarny kolor. Antysemita nie może widzieć nic pozytywnego w Żydzie.

Hartman nie tylko zdaje się stawiać na równi stereotypy narodowe z antysemickimi, ale na poważnie traktuje kategorię "antypolonizmu". A przecież to ostatnie pojęcie powstało stosunkowo niedawno i zostało wykreowane raczej przez tych, których należałoby uznać za antysemitów, a w każdym razie - bliskich takiemu obrazowi stosunków polsko-żydowskich, jaki charakteryzuje narodowo-katolickich, antyżydowskich ideologów.

Nie ulega przy tym wątpliwości, że postawy antypolskie i niechętne Polakom stereotypy istnieją nie tylko w środowisku amerykańskich Żydów czy też w Izraelu: są rozpowszechnione w całym świecie. Tylko czy można mówić o nich jako o antypolonizmie, traktując go jako równoważnik antysemityzmu? Wydaje mi się to wątpliwe.

Antypolonizm środowisk żydowskich przypomina raczej proste konstrukcje stereotypu narodowego. O ile mogłem poznać jego reprezentantów w USA, to muszę przyznać, że ogromną rolę odgrywa w ich przypadku konkretne doświadczenie historyczne. Jak zauważa sam Hartman, "antypolskie" przekonania są niepoprawnym uogólnieniem złego doświadczenia z Polakami, niepomagającymi w latach Zagłady czy zgoła Żydom szkodzącymi (nie mówiąc o zabójstwach i mordach!). Do tego trzeba dodać doświadczenie powojenne, kulminujące w pogromie kieleckim.

Jednak nie są to postawy, które przypominają zachowania antysemitów. Po pierwsze, niechęć i nieufność do Polaków nie wypełnia całości stereotypowego obrazu - jest w niej miejsce również na pozytywne cechy narodu polskiego. Gdy w Polsce rozgorzała dyskusja nad "Sąsiadami", środowiska żydowskie w USA śledziły ją z wielką uwagą i miała ona wpływ na kształt stereotypowych postaw: niezmiernie doceniono otwartość sporu i choćby częściowe uznanie prawdy o niechlubnych zachowaniach Polaków wobec Żydów.

Po drugie, "antypolonizm" nie jest światopoglądem, nie wynika ani nie uzasadnia jakiegoś szczególnego obrazu świata, w którym Polacy odgrywają uniwersalnie złowrogą rolę. A w tym tkwi przecież kwintesencja antysemityzmu: bez względu na to, czy jest to ideologia bardziej kulturowa, czy biologiczno-rasowa, zawsze wskazuje na Żydów jako nieustające zagrożenie. Stąd - tak czy inaczej - trzeba Żyda odseparować albo się go pozbyć...

Nawet w przypadku skrajnej niechęci do Polaków - Żydzi w ten sposób nie myślą. Ich postawa wobec Polaków przypomina raczej nasze negatywne stereotypy Ukraińców i Romów, a nawet Niemców (nota bene, wszystkie niemal stereotypy polskie na temat innych grup etniczno-narodowych ulegają olbrzymiej zmianie "na plus").

Spalona ziemia

Jakby czując, że coś jest nie w porządku, Jan Hartman wymyślił, co prawda, nową wersję "antypolonizmu", którą nazwał "antylechityzmem". Rozważania swoje ubarwił scenkami z Izraela, ilustrującymi nieprzychylną treść przekonań o Polakach. Ba, postawę "antylechicką" uznał za groźniejszą od polskich przejawów antysemityzmu, co doprawdy nie wygląda przekonująco.

Mam całkiem inne obserwacje i doświadczenia z Izraelczykami. Gdy zjawiłem się na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie, studenci skłonili mnie, by poświęcić seminarium rozważaniom na temat tego, jak zmienić przekazywanie młodym Izraelczykom wiedzy o polskiej przeszłości. Istotnie, jak pisze Hartman, kolejne roczniki młodych Żydów przyjeżdżają do naszego kraju, który jawi im się jako straszliwe miejsce zagłady, dokonującej się wśród niechętnych i niedostatecznie wspomagających Polaków. O takim miejscu, przypominającym spaloną ziemię, nie warto myśleć inaczej niż negatywnie.

Ale to negatywność jakby obojętna. Moje studentki z pasją krytykowały i swoje państwo, i polski rząd za to, że wciąż taki obraz młodym Izraelczykom przekazują. Z drugiej strony mogłem zauważyć, jak zaskakująco duże było zainteresowanie obfitym programem zorganizowanych w Tel Awiwie obchodów 800-lecia gminy żydowskiej w Krakowie, i dla jak wielu Żydów, także z młodszego pokolenia, żywe było doświadczenie Polski jako kraju i państwa, w którym żyło się przez wieki. Problem w tym, że przejawy współczesnego polskiego antysemityzmu, jakie pojawiają się czy to w mediach, czy to w spotkaniu z Polakami, nie sprzyjają temu, aby nostalgia za dawną ojczyzną mogła przejść w propolską postawę.

Mimo to stosunki polsko-izraelskie są w fazie intensywnego rozwoju. Wbrew tezom Hartmana, zwłaszcza od 1998 r. dynamika stosunków gospodarczych i wymiany handlowej rośnie z roku na rok. Być może, gdyby codzienna atmosfera była mniej podszyta różnymi przejawami antysemityzmu, ten rozwój byłby jeszcze szybszy.

Rozmowa z nienawistnikiem

Hartman stawia jednak ważne pytanie: jak traktować antysemitę i jego poglądy? Pytanie doniosłe w rocznicę dwudziestolecia naszej wolności, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę odradzanie się ponurej ideologii endeckiej tamtego, pierwszego dwudziestolecia Polski niepodległej. Czy jednak można zgodzić się z poglądem krakowskiego filozofa, że najlepiej będzie, jak antysemita zostanie antysemitą, Żyd Żydem, Polak Polakiem?... ("Jeśli zaś zdobędziemy się na uszanowanie prawa każdego człowieka do tego, by nie lubił Żydów i judaizmu, bądź też nie lubił Polaków i katolicyzmu, znajdziemy się na ścieżce, która wyprowadzi nas z labiryntu powikłanych i wciąż niedobrych stosunków między obiema nacjami"). Pogląd to dziwaczny i drastycznie nierealistyczny. W społecznej praktyce fakt nielubienia Polaków, nie tylko przez Żydów, ale przez kogokolwiek, uruchamia ostre emocje i prowadzi do tego, że tych, którzy nas nie lubią, nie lubimy jeszcze bardziej i o różne rzeczy oskarżamy.

Grupowe emocje, wspierane stereotypowymi obrazami, podlegają niespodziewanym i niekontrolowanym wybuchom, o czym mogliśmy się przekonać także w wolnej Polsce (przypomnijmy choćby antyromskie zajścia w Mławie na początku lat 90.). To dlatego Bilewicz zastanawiał się, jaki efekt mogłyby dać poglądy ujawniające się w badaniach, gdyby nagle we współczesnej Polsce odżyła wielomilionowa społeczność Żydów współobywateli. Sądzę, że jego obawy są znacznie bardziej realistyczne niż utopijne przekonanie Hartmana.

Jednak nie sposób zlekceważyć innego jego pytania: jak traktować nienawistne poglądy i postawy? Czy powinny one aktywnie obchodzić obywateli i polityków? Nie chodzi o to, by zabraniać głoszenia poglądów, bo wolność słowa, jak dowiódł XX wiek, jest zasadniczą obroną przed zamachami na demokrację. Nie sposób nienawistnych poglądów nie potępić moralnie, ale z drugiej strony widać, że samo potępianie nie eliminuje wrogich postaw, a czasem odwrotnie: wzmacnia je, wiążąc ze sobą silniej ich wyznawców.

W Polsce dotąd nie stawiano zagadnienia, co zrobić, by wciągnąć nienawistnika w rozmowę, która naruszy albo choćby rozmyje czarno--biały obraz świata. Ale jak w ogóle toczyć dyskusję, w której od początku wiadomo, że pogląd jednej ze stron będzie uniemożliwiał wymianę argumentów?

Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Jestem jednak przekonany, że zmiany można osiągnąć nie tyle walcząc ze starymi, ile propagując nowe przekonania i postawy. Na razie mamy do czynienia z działaniem odwrotnym: politycy żerują na tradycyjnych, nasyconych wrogością do innych postawach narodowych.

Zagadnienie to otwiera pytanie o oddziaływanie polskiego Kościoła. Twierdzę stanowczo, że pomimo całego zróżnicowania nie przeciwstawia się on jednoznacznie poglądom i stereotypom pełnym wrogości i nienawiści do innych. Nawet nie wspominając o ośrodkach reaktywujących myśl endecką, jak Radio Maryja czy Liga Polskich Rodzin, stereotypy antysemickie, głęboko zatopione w obraz narodowej religijności, są obecne w codziennym i coniedzielnym przekazie Kościoła.

***

W jednym z mazowieckich kościołów, w którym dawno temu zostałem ochrzczony, znajduje się odrestaurowany ołtarz. Piękna, barokowa świątynia, pokazująca się zawsze, gdy w internetowej wyszukiwarce wystukać nazwę miejscowości, była przez lata nieodnawiana: obraz na ołtarzu pokrywała warstwa kurzu, przez co niewiele było na nim widać. Gdy go odrestaurowano, ukazał się alegoryczny wizerunek Kościoła, wyrastającego z krwi i wody wypływających z boku Chrystusa, a obok postać z zasłoniętymi oczami, przyozdobiona napisem: "synagoga". Ślepa synagoga, która, rzecz jasna, nie rozpoznała Zbawiciela i jak trafi na Boży Sąd - wiadomo, gdzie się znajdzie. Obecna na obrazie waga nie zostawia wątpliwości.

Obraz ten nie daje mi spokoju. Czy rzeczywiście w imię wierności należy w ołtarzu odtworzyć treść religijną, która została, jak mi się zdaje, odmieniona przez teologiczne przesłanie Soboru Watykańskiego II? Gdy widzę to malarsko-religijne przesłanie, nie mam wątpliwości, że podtrzymuje ono stare antyżydowskie przekonania. I sięgam pamięcią do pobytu w Stanach i doświadczeń z parafialnego kościoła w małej miejscowości w New Jersey. Gdy zbliżała się Wielkanoc, proboszcz wygłosił homilię, w której mówił, że nasze święta zbiegają się z Paschą, obchodzoną przez naszych braci Żydów, i że kolacja sederowa była najprawdopodobniej Jezusową Ostatnią Wieczerzą. Ilekroć patrzę na ślepą synagogę, zastanawiam się, kiedy usłyszę coś podobnego w polskim Kościele.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2009