Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dlaczego tak postąpił? Przecież Wszechwidzący i Wszechwiedzący nie potrzebuje takich prób; wie, jak człowiek zareaguje na wyzwania wiary. Zresztą, nawet gdyby Bóg nie wiedział, czy Abraham spełni jego żądanie, i tak nie zmienia to faktu, że było ono ponad ludzkie siły. Być może właśnie o to chodzi w opowiadaniu o Abrahamie i Izaaku.
Możliwe, że owo opowiadanie powstało, aby położyć kres ofiarom z ludzi, które w niejednej religii były czymś oczywistym. Kropkę nad „i” postawił w tej sprawie Jezus. Złożył On krwawą ofiarę – ale z siebie, a nie z kogoś innego, nawet jeśli ten ktoś był dla Niego wrogiem. Tak tę sprawę widzi autor Listu do Hebrajczyków: „Ofiar krwawych i bezkrwawych ani całopalnych i składanych za grzech nie chciałeś, bo nie podobały Ci się” – a takie składa się zgodnie z Prawem. Następnie powiada: „Oto przychodzę, aby spełniać Twoją wolę” – znosi więc owo pierwsze, aby zaprowadzić to drugie. Dzięki tej woli zostaliśmy uświęceni przez ofiarę z ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze złożoną.
Bóg nie oczekuje od nas prezentów. Czytamy u Jana Kochanowskiego: „Czego chcesz od nas Panie, / Za Twe hojne dary, (...) Złota też wiem nie pragniesz, / Bo to wszystko Twoje, / Cokolwiek na tym świecie, / Człowiek mieni swoje”.
Bóg pragnie człowieka. Pragnie do tego stopnia, że sam jest człowiekiem. Więcej: Bóg pragnie wszelkiego ciała, to znaczy tego, co my nazywamy materią, gdyż sam jest materialny. O tym mówi Jezus, to poświadcza na krzyżu. Przecież nas, którzy przybiliśmy Go do krzyża, nie odrzuca. Przeciwnie – tym, co nazywamy zmartwychwstaniem, potwierdza, że Jego nastawienie do nas jest niezmienne. Niezależne od tego, czy Boga kochamy, czy nienawidzimy – lub „tylko” lekceważymy.
Liturgia mszalna łączy opowiadanie o Abrahamie i Izaaku z opowieścią o przemienieniu Jezusa na górze – i taki zestaw poleca na Wielki Post. Jest to zaproszenie do przemiany wewnętrznej, mentalnej, a nie do poprzestawania jedynie na zachowaniu takiej czy innej diety, a więc ofiary. W tym kontekście warto zastanowić się nad takim pytaniem, sformułowanym przez biskupa Rzymu Franciszka: „Czy mamy odwagę, by z czułością przyjąć sytuacje trudne i problemy ludzi stojących wokół nas, czy raczej wolimy rozwiązania bezosobowe, być może skuteczne, ale pozbawione ciepła Ewangelii? Jak bardzo dzisiejszy świat potrzebuje czułości!”. Świat bardzo potrzebuje czułości, ale my mamy pod ręką inne powiedzenie: „Serce nie sługa”. Co ma znaczyć, że wobec uczuć jesteśmy bezradni. Albo się kocha, albo nienawidzi, a na obojętność też nie ma lekarstwa. Papież twierdzi wprost przeciwnie. Wobec uczuć nie jesteśmy bezradni, czułości można się nauczyć. Znamy opowiadanie o Dobrym Łotrze… ©