Nie przyjeżdżajcie

Biden zaczął prezydenturę od odkręcania polityki migracyjnej Trumpa. Ale wobec kryzysu na granicy z Meksykiem działa podobnie jak poprzednia administracja.

03.05.2021

Czyta się kilka minut

Migranci z Ameryki Środkowej przekraczają rzekę Rio Grande na granicy Meksyku i USA, 15 kwietnia 2021 r. /  / ANDREW LICHTENSTEIN / GETTY IMAGES
Migranci z Ameryki Środkowej przekraczają rzekę Rio Grande na granicy Meksyku i USA, 15 kwietnia 2021 r. / / ANDREW LICHTENSTEIN / GETTY IMAGES

Mimi, migrantka z Hondurasu, nie może wybaczyć sobie tego błędu. Zapytana przez amerykańską straż graniczną o wiek córki odparła, że ma siedem lat. Potem, w rozmowie z dziennikarzem „Guardiana”, tłumaczyła, że wiek dziecka zaokrągliła, bo ta w maju obchodzi siódme urodziny. Na prostowanie informacji było już jednak za późno: funkcjonariusze wydali decyzję o zawróceniu kobiety i jej córki do Meksyku.

Wytyczne obowiązujące straż graniczną są jednoznaczne: z powodu epidemii do USA wpuszczane są jedynie rodziny z dziećmi poniżej siódmego roku życia i dzieci podróżujące bez opieki dorosłych. Reszta migrantów, przekraczających nielegalnie granicę, jest zawracana do Meksyku – zwykle bez wnikania, czy mają podstawy do ubiegania się o azyl.

Zderzenie z rzeczywistością

Restrykcje, krytykowane przez działaczy praw człowieka, są schedą po administracji Donalda Trumpa, która w czasie pandemii chciała w ten sposób uszczelnić południową granicę Stanów. Z analizy CBS News wynika, że od wprowadzenia nowych zasad w marcu 2020 r. wniosek o azyl złożyło jedynie 0,3 proc. zatrzymanych migrantów (mowa o osobach, które przekraczają granicę poza przejściem granicznym).

Jednak Joe Biden, wcześniej znany z krytyki polityki migracyjnej Trumpa, nie pali się do zniesienia restrykcji. I nie chodzi zapewne tylko o względy epidemiczne, lecz także o to, że początek jego urzędowania zbiegł się z rekordową falą migrantów. Tylko w marcu po amerykańskiej stronie rzeki Rio Grande zatrzymano 172 tys. osób. To najwięcej w ciągu jednego miesiąca od niemal 20 lat.

Niepokój Amerykanów budzi też fakt, że w ciągu zaledwie miesiąca na granicy tej zjawiło się 19 tys. samotnie podróżujących dzieci. To aż 60-procentowy wzrost w porównaniu z majem 2019 r., gdy za rządów Trumpa doszło do podobnego „szturmu” na południową granicę. Tak samo jak poprzednia administracja, rząd Bidena szybko został skrytykowany za kiepskie warunki w przygranicznych ośrodkach, gdzie migranci byli trzymani dłużej niż przewidziane w przepisach 72 godziny.

Pod koniec kwietnia sytuacja uległa poprawie. Nieletnich migrantów zakwaterowano w centrach konferencyjnych i hotelach robotniczych, lepiej dostosowanych do potrzeb dzieci. Według danych z końca kwietnia, w ośrodkach tych przebywa 21 tys. dzieci. Wolne miejsca zapełniają kolejni – codziennie na granicę dociera ok. 550 nieletnich bez opieki.

Próbują też dorośli. Ze wstępnych danych straży granicznej za kwiecień wynika, że liczba osób usiłujących nielegalnie przekroczyć granicę utrzymuje się na zbliżonym poziomie co w marcu.

Wyślijcie wojska

Aby powstrzymać falę migracji z Ameryki Środkowej, w połowie kwietnia administracja Bidena podpisała z Meksykiem, Gwatemalą i Hondurasem porozumienie w sprawie uszczelnienia granic. Przywódcy tych państw zgodzili się wysłać dodatkowe oddziały wojska na granice z sąsiadami. Gwatemala otworzyła też kilkanaście punktów kontrolnych w tych częściach kraju, przez które biegną główne trasy migracyjne ku granicy z Meksykiem. Porozumienie łudząco przypomina działania administracji Trumpa, która latem 2019 r. porzuciła groźbę wojny handlowej z Meksykiem, gdy ten zgodził się uszczelnić granicę z Gwatemalą.

W dobie obecnego kryzysu migracyjnego administracja Bidena sięgnęła też po dyplomację szczepionkową. „Washington Post” donosi, że niedługo po tym, jak Amerykanie ogłosili, iż wyślą Meksykanom 2,5 mln dawek preparatu AstraZeneca, tamtejsze władze wprowadziły pandemiczne obostrzenia dla migrantów przybywających z Gwatemali. Dodatkowo na punkty kontrolne na autostradach wysłano oddziały policji i wojska. Zapytana o ten „zbieg okoliczności”, rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki zapewniała dziennikarzy, że dostawy szczepionek nie były uzależnione od działań mających powstrzymać falę migrantów.

Innego zdania są jednak eksperci. „Guardian” przytacza wypowiedź Javiera Urbano z Uniwersytetu Iberoamerykańskiego w Mexico City, który uważa, że Biden stosuje taką samą strategię co poprzednik. „Czy nam się to podoba, czy nie, Donaldowi Trumpowi udało się uzyskać swego rodzaju kontrolę nad meksykańską polityką migracyjną wobec krajów Ameryki Środkowej. Skoro taka strategia pomaga w ograniczeniu napływu migrantów, to czemu dalej z niej nie korzystać?” – przekonywał w rozmowie z dziennikiem.

Ty pojedź, mama zostanie

Działacze praw człowieka burzą się, że uszczelnianie granic z krajami regionu zmusi migrantów do wyruszania w jeszcze dłuższą i bardziej ryzykowną podróż.

To, jak zdeterminowani są mieszkańcy Ameryki Środkowej, którzy szukają lepszego życia w USA, pokazują ich próby obejścia pandemicznych restrykcji na granicy. Agencja Reuters opisuje historię Alicii Cruz z Hondurasu, która próbowała przedostać się do Teksasu wraz z 17-letnim synem. Gdy okazało się, że w przeciwieństwie do rodzin z małymi dziećmi nie mają szans na wjazd, Alicia podjęła trudną decyzję. Opłaciła przemytnika, by pomógł synowi przeprawić się przez Río Grande (na granicy chłopak poprosił o azyl w Stanach), a sama ruszyła w podróż powrotną do Hondurasu. „Ta rozłąka mnie zdruzgotała. Syn powiedział mi na pożegnanie, żebym pozwoliła mu jechać. Zapewnił, że w Stanach przynajmniej znajdzie pracę i będzie mógł mi pomagać” – mówiła w rozmowie z Reutersem.

Na rozłąkę zdecydowała się też cytowana przez „Guardiana” María del Carmen Fuentes, która na granicę USA dotarła razem z 14-letnią córką i 16-letnim synem. Gdy dowiedziała się, że Amerykanie wpuszczają nastolatków bez opieki, wysłała syna w samotną podróż. María, pochodząca też z Hondurasu, postanowiła natomiast, że 14-letnia córka zostanie z nią w Meksyku. „Ona jest kobietą. To dla niej zbyt ryzykowne” – tłumaczyła, zdając sobie najwyraźniej sprawę, że kobiety-migrantki są szczególnie narażone na przemoc seksualną ze strony przemytników.

Wolność za pięć tysięcy

Ci, którzy zostają w Meksyku, nie mogą czuć się bezpiecznie. Migranci przebywający w przygranicznych miastach, jak Tijuana czy Reynosa, są łatwym łupem dla porywaczy i handlarzy ludźmi. Na początku kwietnia media z USA rozpisywały się o historii Meylin Obregón, 30-latki z Nikaragui, która wraz z 10-letnim synem Wiltonem została zawrócona do Meksyku przez amerykańską straż graniczną.

Według jej brata, niedługo potem Meylin i jej syn trafili w ręce porywaczy, którzy zażądali 10 tys. dolarów okupu. Gdy przestępcy dostali połowę kwoty, uwolnili chłopca i porzucili go na teksańsko-meksykańskim pograniczu. Zapłakanego Wiltona zatrzymali amerykańscy funkcjonariusze, którzy skierowali go do ośrodka dla migrantów w USA. Dziennik „El País” podaje, że Meylin została niedawno uwolniona przez porywaczy.

Polityka coraz ostrzejsza

Światowe media pełne są takich dramatycznych historii z pogranicza USA i Meksyku za każdym razem, gdy dochodzi do kolejnego kryzysu migracyjnego.

Do pierwszego „szturmu” doszło w 2014 r., gdy na tę granicę dotarło 68 tys. dzieci podróżujących bez opieki. Jednym z rozwiązań, które rozważała wówczas administracja Baracka Obamy (Biden był wtedy wiceprezydentem), było zniesienie prawa chroniącego dzieci z Ameryki Środkowej przed przyspieszoną deportacją. Władze USA nie zdecydowały się na ten krok, wprowadziły jednak – wątpliwą z prawnego punktu widzenia – politykę długoterminowego przetrzymywania rodzin z dziećmi w ośrodkach dla migrantów.


UCHODŹCY I MIGRANCI – CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>


Po objęciu władzy przez Trumpa polityka migracyjna uległa zaostrzeniu. Najpierw Republikanin wprowadził tymczasowo zasadę rozdzielania rodziców od dzieci, a potem uruchomił program „Pozostać w Meksyku”, według którego osoby ubiegające się o azyl w USA miały oczekiwać na decyzję po drugiej stronie granicy. Restrykcje nie odstraszyły jednak nawet rodzin z dziećmi, które zaczęły decydować się na nielegalne przekroczenie granicy.

Oszukani przez przemytników

Z biegiem lat migranci z Ameryki Środkowej stali się najliczniejszą grupą wśród tych, którzy usiłują przejść południową granicę USA. Z ojczyzny wypycha ich głód, bieda i strach przed gangami, które do swych szeregów rekrutują chłopców i wymuszają haracze od właścicieli nawet niewielkich biznesów. Niestabilną sytuację w Nikaragui i Hondurasie pogorszyła dodatkowo pandemia i seria huraganów jesienią 2020 r.

W tym roku zachętą dla mieszkańców Ameryki Środkowej mogło być początkowe złagodzenie przez Bidena polityki migracyjnej. Już w pierwszym dniu urzędowania cofnął zakaz wjazdu dla obywateli siedmiu państw muzułmańskich, zatrzymał budowę muru na południowej granicy i zniósł wspomniany program „Pozostać w Meksyku”.

Nadzieje związane z nową administracją przede wszystkim jednak podsycają przemytnicy, którzy kolportują nieprawdziwe informacje, jakoby Biden „otworzył granice” i spełnienie amerykańskiego snu jest w zasięgu ręki. Grupy przestępcze od lat dostosowują swój przekaz do tego, kto rządzi w USA. Gdy był to Trump, w lokalnych stacjach radiowych roiło się od reklam, których przekaz był prosty: „Trump może jeszcze bardziej zaostrzyć politykę migracyjną. Jeśli planowałeś wyjazd do USA, zrób to teraz!”.

Walcząc z dezinformacją szerzoną przez przemytniczy biznes, administracja Bidena postanowiła sięgnąć po podobne środki. Serwis telewizji CNN donosi, że w krajach Ameryki Łacińskiej wyemitowano już 28 tys. spotów radiowych namawiających migrantów do rezygnacji z podróży. Ambasada USA w Gwatemali zamieściła na Twitterze film z wypowiedzią kobiety, która za przeprawę do Stanów zapłaciła przemytnikom, a teraz ostrzegała naśladowców: „Szliśmy przez pięć dni i nocy. Dawali nam tylko jedzenie z puszki, szybko skończyła nam się woda. Będziecie bardzo cierpieć”.

Pomoc dla Ameryki Środkowej

Pytanie, jak walczyć z przemytem ludzi, pojawia się też w rozmowach z państwami regionu. Wiceprezydentka Kamala Harris, odpowiedzialna za negocjacje ws. ograniczenia przepływu migrantów, uzgodniła z prezydentem Meksyku Andrésem Manuelem Lópezem Obradorem, że oba kraje muszą „położyć kres handlowi i szmuglowaniu ludzi” przez granicę. Podobne słowa usłyszał od niej kilkanaście dni temu prezydent Gwatemali Alejandro Giammattei. Przy okazji tych rozmów Harris obiecała zwiększyć pomoc humanitarną dla Ameryki Środkowej o 310 mln dolarów. Administracja Bidena deklarowała wcześniej, że na pomoc gospodarczą i walkę z przemocą w tych krajach przeznaczy w ciągu roku 861 mln dolarów.

Wypłata pieniędzy będzie jednak zależeć od tego, jak skutecznie kraje te będą zwalczać bezprawie i korupcję. Biden nie chce powtórzyć błędu Obamy i Trumpa, gdy środki pomocowe służyły w dużej mierze wzbogaceniu skorumpowanych rządów. Administracja Bidena wdraża nową strategię: tuż przed spotkaniem Harris z prezydentem Gwatemali nałożono sankcje na dwóch tamtejszych polityków oskarżanych o korupcję. Roberta Jacobson, była rządowa koordynatorka ds. sytuacji na południowej granicy, przekonywała, że „Biden jest pierwszym prezydentem, który przyznaje, że potrafi uczyć się na błędach”.

Sprzeczne sygnały

Ostatnie tygodnie pokazały też, że Biden jest kolejnym prezydentem, który w obliczu kryzysu migracyjnego podejmuje kontrowersyjne decyzje. Ostatnio znalazł się w ogniu krytyki, gdy ogłosił, że Stany przyjmą 15 tys. uchodźców rocznie – czyli tyle, ile deklarowała wcześniej administracja Trumpa. Biden mocno swoją decyzją zaskoczył. Wielokrotnie krytykował poprzednika za, jak twierdził, rasistowską politykę dotyczącą programu przesiedleń i sygnalizował, że zwiększy limit do 62,5 tys. osób rocznie.

Zmiany decyzji w sprawie uchodźców trudno nie łączyć z napiętą sytuacją na południowej granicy USA. Jeden z pracowników administracji spekulował w rozmowie z Reutersem, że Biden wycofał się z wcześniejszych ustaleń, bo w dobie kryzysu migracyjnego nie chce być postrzegany jako „zbyt otwarty” i „łagodny”.

Ostatecznie jednak prezydent ugiął się pod presją organizacji pozarządowych i zapowiedział, że do 15 maja ustali nowy limit uchodźców. Rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki oświadczyła, że powrót do wcześniejszych obietnic jest jednak „mało prawdopodobny”.

Mur w zawieszeniu

Biały Dom wysyła też sprzeczne sygnały w sprawie muru na granicy z Meksykiem. Choć tuż po objęciu urzędu Biden tymczasowo wstrzymał jego budowę, w jego administracji pojawiają się propozycje, by skupić się na „uszczelnianiu” istniejących odcinków. Oficjalnego komunikatu w tej sprawie jednak nie ma, choć minął już 60-dniowy nakaz wstrzymujący budowę muru. Oliwy do ognia dolewają Republikanie. Na podstawie rozmów z funkcjonariuszami straży granicznej przekonują, że migranci wykorzystują „luki” w ogrodzeniu i dalsza budowa jest potrzebna.

Tymczasem eksperci ostrzegają, że największej fali przybyszów z Ameryki Środkowej należy spodziewać się w maju i czerwcu. To, jakie przesłanie ma dla nich prezydent USA, pokazuje jego marcowy wywiad dla telewizji ABC News. Nawiązując do kryzysu na południowej granicy, mówił: „Nie przyjeżdżajcie. Nie opuszczajcie swoich wiosek, miast i społeczności. Odsyłamy ludzi z powrotem do Meksyku”. Gdy w grę wchodzi ochrona granic USA, Biden jest tak samo zdeterminowany jak poprzednia administracja. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce amerykańskiej, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. W latach 2018-2020 była korespondentką w USA, skąd m.in. relacjonowała wybory prezydenckie. Publikowała w magazynie „Press”, Weekend Gazeta.pl, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 19/2021