Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czy to mi się opłaca? Czy nie nazbyt wiele ryzykuję, podejmując taką czy inną decyzję? Dobrze, podejmę się tego zadania, obiorę taki, a nie inny zawód, ożenię się albo wstąpię do zakonu, ale, ale… i tu następuje cały szereg zastrzeżeń. Kaznodzieje, katecheci i inni pobożni ludzie radzą w takiej sytuacji wielkoduszność, która miałaby polegać na odrzuceniu wszystkiego, co ziemskie, materialne, i zajęcie się tym, co niebieskie, czyli duchowe. Łatwo powiedzieć, ale jak wykonać, skoro jakoś nasza dusza nijak nie chce się od ciała odłączyć. Mało, marzy się jej ciało wiecznotrwałe, niezniszczalne. Nawet jak się nie wierzy w żadne niebo i żadne zmartwychwstanie, to przecież miło jest pomyśleć, że przynajmniej we wspomnieniach bliskich jakoś się troszkę jeszcze poistnieje. Nie tylko marzymy, gdyż nie tylko serce, ale rozum również w tej sprawie ma coś do powiedzenia. Znany jest nam przecież zakład Pascala.
Pójście za Jezusem, obranie Jego sposobu myślenia i postępowania, nie może polegać na rezygnacji. Nie można przecież pogardliwie spoglądać na wszystko, co nas otacza, na siebie samych, na Boskie przecież stworzenia i jednocześnie Boga Stwórcę prosić: "Wspieraj pracę rąk naszych, dzieło rąk naszych wspieraj, (...) abyśmy przez wszystkie dni nasze mogli się radować i cieszyć".
Skoro mamy razem z Jezusem zabrać się do budowania, do tworzenia, a nie burzenia i konserwowania tego, co jest i co odchodzi do przeszłości. Rzecz nie w pogardzie, ale w zachwycie. Jezus szuka i zaprasza do wielkiego wysiłku budowania nowej ziemi i nowego nieba. Budowania nie pod przymusem, ale z dobrej woli. Ta Boża budowla, aby trwać na wieki, potrzebuje budulca najprzedniejszej jakości. Nie wystarczy więc odrzucić zlasowane kamienie, ale trzeba jeszcze i te dobre przebrać i wybrać najlepsze z najlepszych. I w tym momencie zaczyna się to najtrudniejsze. Znacznie łatwiej jest odrzucać zło, o wiele trudniej odrzucać dobro. Wybierać między dobrem mniejszym a większym.
Co wybrać, gdy ma się możliwość, gdy jedno i drugie dobro leży w zasięgu ręki. Małżeństwo czy celibat; uprawianie nauki czy lukratywna prezesura i podjęcie koniecznych reform, na przykład gospodarczych - choć nic szczególnie złego się nie stanie, jeśli się odłoży robienie kariery w sztabie czy wyjazd na misję zagraniczną - praca w kurii, lub na tak zwanej dobrej parafii, czy jednak w szpitalu? Trudno powiedzieć, co wybrać, z czym, z kim się rozstać, a z czym, z kim pozostać? Rozstania bolą. Wiedzą o tym najlepiej ci, którzy rzeczywiście opuścili wszystko - Paweł Apostoł i jego uczeń Onezym.