Nagła śmierć prezydenta

Prezydent Burundi Pierre Nkurunziza jest pierwszym na świecie przywódcą, który umarł z powodu epidemii COVID-19. Należał do całkiem licznego grona polityków twierdzących, że wirus nam nie zagraża.
w cyklu STRONA ŚWIATA

12.06.2020

Czyta się kilka minut

AFP / EAST NEWS

Oficjalnie przyczyną śmierci 55-letniego prezydenta był rozległy zawał serca. Były nauczyciel gimnastyki znany z fanatycznego uwielbienia sprawności fizycznej (odkąd w 2005 r. został prezydentem mocno przytył i zaniedbał kondycję) i wszelkich sportów, a zwłaszcza piłki nożnej (trenował wojskową drużynę Alleluja), wybrał się na mecz siatkówki do rodzinnego Ngozi. Po nieudanej próbie wojskowego zamachu stanu w 2015 r. przeniósł się tam ze stolicy kraju, Bużumbury. To właśnie w Ngozi Nkurunziza zamierzał osiąść już w sierpniu, po przejściu na prezydencką emeryturę.

Czwarta kadencja najwyższego

W sobotę stan prezydenta określano jako bardzo ciężki. Lekarzom udało się jednak Nkurunzizę odratować. W niedzielę poinformowano nawet, że wraca do zdrowia. W poniedziałek Nkurunziza doznał jednak ponownego zawału i tym razem medycy byli bezradni.

Tak brzmi oficjalna wersja wyjaśniająca przyczenę śmierci prezydenta. Według nieoficjalnej do niewydolności serca doprowadziły nie tylko nadwaga i nadciśnienie, ale także wirus SARS-CoV-2, którego istnieniu Nkurunziza najpierw zaprzeczał (znany z pobożności przekonywał rodaków, że modlitwami wybłagał dla nich u Opatrzności łaskawość i jako lud wybrany zostaną ocaleni od zarazy), a potem lekceważył zagrożenie, które ze sobą niesie.

W maju, mimo sprzeciwu lekarzy – zagranicznych, bo z krajowych żaden nie ośmieliłby się mu przeciwstawić – Nkurunziza kazał nawet przeprowadzić planowane od dawna wybory parlamentarne i prezydenckie. Pół roku wcześniej sam jeszcze zamierzał w nich stratować i przedłużyć swoje panowanie na czwartą kadencję, choć konstytucja zezwala tylko na dwie. Na początku roku jego generałowie, obawiając się, że dyktatorskimi rządami Nkurunziza pogłębi tylko międzynarodową izolację zależnego od zagranicznej pomocy Burundi, zmusili go, by zrezygnował w zamian za pół miliona dolarów odprawy, rządową willę i tytuł Najwyższego Po Wsze Czasy Patrioty, Przewodnika i Przywódcy.


Czytaj także: Nie zważając na przestrogi, że wybory w czasie epidemii doprowadzą do nieszczęścia, nie słuchając połajanek, że głosowanie nie spełnia obywatelskich i demokratycznych kanonów, władze Burundi przeprowadziły elekcję nowego prezydenta.


 

Majowe wybory – według opozycji sfałszowane – wygrał kandydat rządzącej partii, gen. Evariste Ndayishimiye, który w sierpniu miał przejąć prezydencką godność od Nkurunzizy. Niemal jednocześnie z ogłoszeniem zwycięstwa generała z Burundi napłynęły wieści o tym, że żona Nkurunzizy, Denise Bucumi, zaraziła się wirusem i wyjechała na leczenie do Kenii. Po tygodniu ogłoszono, że Nkurunziza umarł na serce.

Burundyjska opozycja twierdzi, że poza chorym sercem prezydenta uśmierciła niewydolność układu oddechowego wywołana przez COVID-19. Minister zdrowia Thadée Ndikumana, który osobiście zajmował się opieką nad prezydentem, zażądał, by z Bużumbury przywieziono jeden z niewielu respiratorów, jakimi dysponuje burundyjskie państwo. Zanim jednak rządowy śmigłowiec wylądował z ratunkiem, prezydent już nie żył.

Sobowtór z Sudanu

Jeśli informacje opozycji znajdą potwierdzenie, Nkurunziza okazałby się pierwszym przywódcą państwa, który padł ofiarą epidemii. Na choroby wywołane wirusem zapadli premierzy Wielkiej Brytanii Boris Johnson i Nikol Paszinian z kaukaskiej Armenii, przewodniczący parlamentów oraz ministrowie, z ministrami zdrowia włącznie. To, że pierwszą śmiertelną ofiarą wirusa okazał się prezydent z Afryki, wpisuje w fatalną historię regionu – na żadnym innym kontynencie urzędujący prezydenci i premierzy nie umierają tak często.

W Zambii umarło w ostatnich latach dwóch prezydentów – Levy Mwanawasa (2002-2008) doznał wylewu, a Michael Sata (2011-14) umarł do długiej chorobie. Dwóch prezydentów straciła też Gwinea Bissau – Malam Bacai Sanhá (2009-2012) ciężko chorował m.in. na cukrzycę, a jego poprzednik, wojskowy dyktator João Bernardo Vieira (1980-94 i 2005-9), został zabity w zamachu stanu.

Prawdziwie tragicznym dla afrykańskich przywódców okazał się rok 2012, kiedy poza Sanhą umarli także prezydent Ghany John Atta-Mills, premier Etiopii Meles Zenawi i prezydent Malawi Bingu wa Mutharika. Rok wcześniej na wojnie został zabity libijski przywódca Muammar Kadafi, a w dwóch poprzednich latach poumierali prezydenci Gwinei, Gabonu i Nigerii.

Powodem takiego stanu rzeczy nie jest wyjątkowo niezdrowy tryb życia afrykańskich przywódców ani kiepska opieka medyczna w rządzonych przez nich krajach (wszyscy bez wyjątku leczą się zagranicą, na Zachodzie albo w Chinach, Indiach, Singapurze czy Malezji), lecz podeszły wiek władców i towarzyszące mu nieuniknione dolegliwości oraz najściślejsza tajemnica, jaką oni sami, a także wyrosłe przy nich koterie, otaczają stan zdrowia przywódcy w obawie przed politycznymi rywalami.


STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. Wszystkie teksty są dostępne bezpłatnie.


 

Śmierć i ciężką chorobę nigeryjskiego prezydenta Umaru Yar’Adua (2007-10) ukrywano tak skrzętnie, że stała się klątwą dla obecnego przywódcy Muhammadu Buhariego. Panujący od 2015 r. dobiegający osiemdziesiątki Buhari w zeszłym roku wygrał reelekcję, ale już podczas pierwszej kadencji wystarczyło, by wyjechał zagranicę na lekarskie badania, by w Nigerii pojawiły się plotki, że umarł. Pod koniec 2018 r., przed reelekcją, podczas spotkania w Krakowie z mieszkającymi w Polsce Nigeryjczykami, Buhari przysięgał, że „żyje i się rusza”, a przede wszystkim, że on to on, a nie przywieziony z Sudanu sobowtór.

Plotki o śmierci prezydentów wybuchały w ich stolicach, ilekroć na zagraniczne kuracje wyjeżdżali zmarły w zeszłym roku Robert Mugabe z Zimbabwe (kiedy jesienią 2017 r., po prawie 40 latach rządów został pozbawiony władzy w wojskowym zamachu stanu, liczył 93 lata i wcale nie wybierał się na emeryturę) czy José Eduardo Dos Santos z Angoli (dobiegał osiemdziesiątki, gdy w 2017 r. ustąpił z urzędu po prawie czterech dekadach rządów).

W przebogatym w ropę naftową Gabonie dziesiąty rok panuje prezydent Ali Bongo, który przejął władzę po ojcu, Omarze, rządzącym przed nim przez 42 lata. Ali liczy dopiero 61 lat, co jak na afrykańskich przywódców jest wiekiem średnim. Dwa lata temu doznał jednak wylewu. Pojawił się publicznie dopiero po roku i do dziś Gabończycy nie są przekonani, kto tak naprawdę nimi rządzi – prezydent czy jego dworzanie?

W Algierii dworzanie z prezydenckiego otoczenia, a przede wszystkim brat przywódcy, rządzili w zastępstwie Abdelaziza Boutefliki, odkąd ten w 2013 r. doznał rozległego wylewu. Samowolę dworu przerwała dopiero uliczna rewolucja, która zmusiła ponad 80-letniego, panującego od 1999 r. prezydenta do ustąpienia.

Epidemia wirusa, niebezpieczna zwłaszcza dla ludzi w starszym wieku, sprawiła, że od wielu tygodni przestali pojawiać się publicznie prezydenci Kamerunu Paul Biya, dobiegający dziewięćdziesiątki i rządzący już piąte dziesięciolecie (siedem lat jako premier i 38 lat jako prezydent), Teodoro Obiang Nguema Mbasogo z Gwinei Równikowej (prawie 80 lat, 41 lat rządów), Yoweri Museveni (75 lat, 34 lata rządów) czy Denis Sassou Nguesso z Konga-Brazzaville (76 lat, 36 lat rządów).


Czytaj także: Ani protesty opozycji, ani lamenty zagranicy, ani nawet epidemia COVID-19 nie powstrzymały prezydenta Alphy Condé przed przeprowadzeniem konstytucyjnego plebiscytu, który w przypadku wygranej zapewni mu dożywotnie rządy.


 

W Gwinei, niegdysiejszy opozycjonista Alpha Condé (82 lata), łamiąc konstytucję rozpisał wybory, w których z powodzeniem ubiegał się o trzecią prezydencką kadencję. Dziś, mając zapewnione panowanie do dziewięćdziesiątki, zajmuje się głównie zaprzeczaniem pogłoskom, że jest chory, bo dopadł go wirus, którego istnienie tak długo negował.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej