Kongo „B”

Z dwóch kongijskich państw, rozdzielonych korytem największej po Nilu afrykańskiej rzeki, mniejsze, leżące na prawym, północnym jej brzegu, uchodzi za słabszego brata olbrzyma z lewobrzeża.
w cyklu STRONA ŚWIATA

26.03.2021

Czyta się kilka minut

Denis Sassou Nguesso oddaje głos w lokalu wyborczym w Brazzaville, 21 marca 2021 r. / FOT. ALEXIS HUGUET/AFP/East News /
Denis Sassou Nguesso oddaje głos w lokalu wyborczym w Brazzaville, 21 marca 2021 r. / FOT. ALEXIS HUGUET/AFP/East News /

Oba Konga mienią się republikami, a olbrzym z południa nazwał się nawet republiką demokratyczną, choć w istocie rzeczy, od pierwszych dni po odzyskaniu niepodległości, bardziej przypominają dawne królestwa Bakongów. Ponad trzydzieści lat, połowę niepodległego (od 1960 roku) istnienia Konga-olbrzyma, zeszło na panowaniu tyrana-kleptokraty Mobutu Sese Seko, a kolejnych dwadzieścia na rządach jego pogromców i zwycięzców wojny domowej z przełomu stuleci, Laurenta-Desire Kabili (1997-2001) i jego syna, Josepha (2001-2019). Dopiero obecny prezydent, panujący drugi rok Felix Tshisekedi, objął urząd wygrywając wolne wybory.

Północne Kongo jest w porównaniu z sąsiadem z południa niemal mikrusem: około 5 mln ludności, żyjącej na obszarze nieco większym od Polski; Kongo-olbrzym jest siedmiokrotnie większe i żyje w nim ponad 100 mln ludzi. Tam czwarte już dziesięciolecie rządzi Denis Sassou-Nguesso, który właśnie po raz kolejny wygrał wybory i znów zapewnił sobie pięciolatkę u sterów państwa. Styl rządów i sposób rozumienia polityki, a także przywódczy staż sprawiają, że rodacy i koledzy po fachu, prezydenci z sąsiedztwa, przezywają go „cesarzem”.

Wybory, by zwyciężać

Ogłoszono, że w sobotnich wyborach zebrał prawie 90 proc. głosów (przegrał tylko w dwóch okręgach, w bastionie opozycji w regionie Pool i w stołecznej dzielnicy Makelekele, której mieszkańcy od lat wszczynają uliczne bunty) i że głosować poszło aż dwie trzecie wyborców. Wygranej spodziewali się wszyscy, a w niedzielę, nazajutrz po wyborach, najpoważniejszy z konkurentów Sassou-Nguesso, 61-letni Guy-Brice Parfait Kolelas umarł z powodu niewydolności oddechowej spowodowanej COVID-19. Umarł w samolocie, którym miał dotrzeć  do paryskiego szpitala, po ratunek. Gdyby zmarł dzień wcześniej, w dniu wyborów, elekcję trzeba byłoby unieważnić i urządzić nową.

W mniejszym Kongu od lat mało kto wierzy już w podawane przez władze statystyki, dotyczące zarówno wyników głosowania, jak i frekwencji. Odkąd Sassou-Nguesso umocnił się u władzy, wybory, które regularnie organizuje, są tylko formalnością. Największa partia opozycyjna w ogóle zrezygnowała z wystawiania własnego kandydata. Pięć lat temu dwaj pokonani przez „Imperatora” opozycyjni kandydaci zaskarżyli wybory do sądu. Obaj siedzą dziś w więzieniu, skazani na 20-letnie wyroki za działalność wywrotową. Trzeci siedzi za podburzanie do buntu. „Wybory u nas to teatrzyk, przedstawienie – powiedział zagranicznym dziennikarzom Emmanuel Dongala, kongijski pisarz mieszkający w USA. – Wybory urządza się u nas tylko po to, by panujący prezydent mógł w nich zwyciężyć i przedłużyć rządy, zachowując pozory prawowitości”.  

Zmiany imion

Oba Konga są niemal rówieśnikami. Olbrzym, kolonialna posiadłość kilkadziesiąt razy mniejszej od niej Belgii i jej chciwego króla Leopolda, ogłosił niepodległość 30 czerwca 1960 roku. Kongo mniejsze, kolonia francuska, uczyniło to półtora miesiąca później.

Stolice obu, nawet w czas niepodległy, zachowały nazwy nadane im ku czci dawnych, europejskich pogromców i ciemiężców. Stolica Konga belgijskiego, Leopoldville, już w 1966 roku zmieniła imię na Kinszasę, rozrosła się i dziś jest trzecim po Lagos i Kairze największym miastem Afryki. Stolica Konga mniejszego do dziś nosi imię Brazzaville, od nazwiska tamtejszego francuskiego podróżnika, badacza i konkwistadora Pierre’a Savorgnana de Brazza. Od imion swoich stolic nazywane były także oba kongijskie państwa – Kongo-Brazzaville (stąd przezwisko „Kongo B”) i Kongo-Leopoldville, przemianowane potem na Kongo-Kinszasę. Mobutu, który nim wtedy rządził, przechrzcił je na Zair, ale następny tyran, Kabila-starszy, wrócił do imienia Kongo, które postanowił upiększyć dodatkami „republika” i „demokratyczna”.

Sassou-Nguesso, który rządził przez większość niepodległego bytu drugiego z Kong, nazwę stolicy pozostawił bez zmian, ale z nazwą państwa też eksperymentował. W latach 70. i 80., gdy zauroczył się komunizmem i zaprzyjaźnił ze Związkiem Radzieckim (Mobutu, który doszedł do władzy jako współpracownik amerykańskiej CIA, do końca swoich dni pozostawał wiernym klientem Amerykanów), nazywał Kongo „ludową republiką”. Kiedy w ostatnich latach XX wieku, po upadku komunizmu, nawrócił się za namową Francuzów na demokrację, kazał „ludową” z nazwy wykreślić. Może nawet dopisałby „demokratyczna”, ale ubiegł go Kabila, tyran z drugiego brzegu Konga.

Mundury i garnitury

Sassou-Nguesso też się zmieniał. Przejął władzę jako młody spadochroniarz (zaczął służbę jeszcze we francuskiej armii kolonialnej), 34-letni pułkownik w 1979 roku, gdy urzędujący prezydent został odsunięty od władzy z powodu oskarżeń o korupcję. Już wcześniej jednak miał ogromny wpływ na politykę kraju jako minister wojny w rządzie wojskowego dyktatora Mariena Ngouabiego, który w 1968 roku, przy pomocy Sassou-Nguesso dokonał zamachu stanu, przejął władzę w Brazzaville i zaczął zaprowadzać tam komunistyczne porządki. 

Jako prezydent kraju, Sassou-Nguesso zamienił wojskowy mundur spadochroniarza na eleganckie garnitury, a nie wyrzekając się komunizmu, dbał także o przyjaźń z dawną metropolią kolonialną, Francją (już wtedy znany był z wyrafinowanego smaku i zamiłowania do luksusu i wolał jeździć na zakupy do Paryża niż do Moskwy), a nawet Waszyngtonem, który rozstrzygał o pożyczkach przyznawanych przez Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, a także o terminach i warunkach spłaty długów.


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. CZYTAJ TUTAJ →


W 1991 roku upadł komunizm i rozpadł się Związek Radziecki. Osierocony i tonący w długach Sassou-Nguesso zgodził się przyjąć wolnorynkowe i demokratyczne lekarstwa, zalecane przez Francuzów i Amerykanów. W 1992 roku rozpisał wolne wybory, które z kretesem przegrał. Dotarł na metę dopiero jako trzeci. Mimo upokorzenia oddał jednak władzę Pascalowi Lissoubie, a sam spakował walizki i wyjechał do Paryża.

Paryż tropików

W porównaniu z przypominającą ludzkie mrowisko Kinszasą, półtoramilionowe Brazaville sprawia wrażenia cichej, sennej mieściny i – mimo ulicznych wojen z lat 90. – cieszy się opinią jednej z najbezpieczniejszych stolic Afryki. 

Francuzi wyznaczyli ją na stolicę swojej kolonii Francuskiej Afryki Równikowej, w skład której, poza dzisiejszym Kongiem-Brazzaville, wchodziły także  Gabon, Czad i Republika Środkowoafrykańska (poza nimi Francja posiadała w Afryce kolonie w Maghrebie – Algierię, Maroko i Tunezją oraz Francuską Afrykę Zachodnią, składającą się z dzisiejszych Kamerunu, Nigru, Mali, Burkina Faso, Mauretanii, Senegalu, Wybrzeża Kości Słoniowej, Gwinei i Beninu). Istniejąca przez pół wieku afrykańska federacja rozpadła się w 1958 roku, ale stołecznemu statusowi Brazzaville zawdzięcza dzisiejszy wielkomiejski szyk, nadrzeczne bulwary i pofrancuską, kolonialną architekturę. Podczas II wojny światowej Brazzaville było wygnańczą stolicą Wolnych Francuzów i generała Charles’a de Gaulle’a. Wszystko to sprawia, że mieszkańcy Brazzaville twierdzą, iż ze wszystkich afrykańskich miast właśnie ich miasto najbardziej zasługuje na tytuł „Paryża tropików”, czemu z oburzeniem sprzeciwiają się gabońskie Libreville, a przede wszystkim Abidżan z Wybrzeża Kości Słoniowej.

Zresztą Francja, nawet pożegnawszy się ze swoimi koloniami w Afryce, dbała o przyjaźń z nimi, także z tymi najbardziej nieprzyjaznymi i szukającymi kurateli w Moskwie. Paryż starał się utrzymywać wspólnotę frankofońską, a Afrykę, przynajmniej tę jej część, którą władał, uważał za swoją wyłączną strefę wpływów.

Francuzi nie wyrzekli się Sassou-Nguesso, nawet gdy pozostawał wyznawcą komunizmu i przyjacielem towarzyszy z Kremla. Witali go z otwartymi ramionami, gdy przyjeżdżał do Paryża kupować szyte na miarę koszule i garnitury, a także hurtowo nieruchomości. Słabość Francuzów do byłego spadochroniarza z ich kolonialnej armii brała się nie tylko z ich sentymentalnego przywiązania do kolonialnej świetności. Głównym jej powodem były przebogate złoża ropy naftowej, jakie odkryto w Kongu-Brazzaville. Wraz z ostatnio znalezionymi czynią one „Kongo B” największym obok Nigerii i Angoli wydobywcą ropy naftowej w subsaharyjskiej Afryce. Ponieważ Sassou-Nguesso oddał złoża francuskim nafciarzom z Elfa i Totalu, w Pałacu Elizejskim wybaczono mu fascynację komunizmem, tak jak przywódcom zawsze wiernych Zachodowi roponośnych Gabonu i Gwinei Równikowej wybaczano korupcję i pogardę dla praw człowieka i demokratycznych reguł.

Kiedy po pięcioletnim, politycznym poście, z paryskiego wygnania Sassou-Nguesso szykował się do powrotu do Brazzaville, by w nowych wyborach wziąć rewanż i odzyskać władzę, urzędujący prezydent Lissouba oskarżał francuskich nafciarzy, że przerobili w Paryżu Sassou-Nguesso w swoją marionetkę, którą chcą usadzić na kongijskim tronie.

Państwo to ja

Zanim jednak doszło do wyborów, Sassou-Nguesso odzyskał władzę wskutek wojny, jaką stoczył w Brazzaville z Lissoubą. Lissoubie nie udało się posprzątać bałaganu, jaki odziedziczył po dyktatorskich rządach Sassou-Nguesso, ani przestawić gospodarki z socjalistycznych na liberalne tory, a Kongijczycy, ośmieleni wolnością, przestali się bać rządzących i wzniecali rozruchy, ilekroć wprowadzał którąś z niepopularnych reform. Kraj, jak zwykle, gdy dochodziło w nim do politycznych kryzysów i rozgrywek o władzę, podzielił się na dwoje – północ wspierała swojego ziomka, Sassou-Nguesso, południe – Lissoubę. Zwolennicy Sassou-Nguesso skrzyknęli się w zbrojne milicje „Kobry”. Zwolennicy Lissouby swoje milicje nazwali „Nindżami”. Dwuipółletnią wojnę, w której zginęło ok. 20 tys. ludzi, wygrały ostatecznie „Kobry”, głównie dzięki wojskowemu wsparciu z Angoli, dawnej komunistycznej towarzyszki, która podobnie jak Francja dochowała wierności Sassou-Nguesso. 

Spadochroniarz wrócił na prezydencki fotel w Brazzaville, a usadowiwszy się w nim, przeprowadził prezydenckie wybory, które wygrał. Zwyciężył potem we wszystkich elekcjach, jakie urządzał. Kiedy zbliżał się koniec drugiej i ostatniej, wyznaczonej przez konstytucję kadencji, kazał poprawiać konstytucję i liczyć kadencje od nowa. Po raz pierwszy „poprawił” ją jeszcze przed wyborami, by zapewnić prezydentowi więcej władzy i dłuższą, bo siedmioletnią kadencję. Kiedy wykorzystał obie, polecił, by prezydencką kadencję skrócono do lat pięciu, a przy okazji wykreślono z niej zapis, że przywódcą państwa nie może być ktoś liczący więcej niż 70 lat. Wywołało to w kraju rozruchy, podział na życzliwą „Imperatorowi” rodzinną północ i nieprzyjazne południe oraz małą wojnę, w której tym razem zginęły setki, a nie tysiące, ale 200 tys. straciło dach nad głową.

Dzięki konstytucyjnym retuszom i kadencjom liczonym od nowa, jako 77-latek mógł znów stanąć w wyborcze szranki, a po wygranej mieć zapewnione prawo do reelekcji w 2026 roku i panowanie do 2031 roku. Gdyby do tego czasu dotrwał na tronie, z 46-letnim prezydenckim stażem stałby się prawdziwym matuzalemem. 

Imperator z doświadczeniem

Już dziś jest trzecim, najdłużej panującym władcą w Afryce. Ustępuje jedynie sąsiadom, Paulowi Biyi z Kamerunu, który jako prezydent rządzi od 1982 roku, a wcześniej, przez siedem lat był też premierem, i prezydentowi Gwinei Równikowej Teodoro Mbasogo Obiangowi Nguemie, panującemu od 1979 roku. Kamerun, Gwinea Równikowa, „Kongo B” oraz sąsiadujący z nimi Gabon, którym przez 42 lata rządził Omar Bongo, składają się na afrykański Park Jurajski, obdarowany przez naturę nieprzebranymi złożami „czarnego złota” i rządzony przez politycznych dinozaurów, przekazujących władzę jak ojcowiznę.

W Gabonie po Omarze Bongo (jedną z jego żon – był muzułmaninem – była młodsza od niego o 30 lat jedna z córek Sassou-Nguesso) w 2009 roku nastał jego najstarszy syn, Ali. W Gwinei Równikowej Teodoro Mbasogo Obiang Nguema od lat sposobi pierworodnego Teodorina do przejęcia tronu i rodzinnego interesu. O Sassou-Nguesso też mówi się, że na następcę upatrzył sobie najstarszego syna Denisa Christela, któremu na początek oddał państwowy koncern naftowy. Tylko Paul Biya w Kamerunie zdaje się nie przejmować kwestią sukcesji.

Namaszczeni na dziedziców synowie oddają się bez reszty urokom życia i nie przykładają do lekcji z polityki. Rekordy rozrzutności bije Teodorin z Gwinei Równikowej, ale delfin z Brazzaville niewiele mu ustępuje. Francuska prokuratura od kilku lat prowadzi śledztwa, by wyjaśnić, czy milionowe zakupy afrykańskich szejków i ich dzieci oraz kupowane przez nich hurtowo nieruchomości we Francji nie pochodzą aby z kradzieży państwowych petrodolarów. Poza Teodorinem głównym podejrzanym jest Denis Christel Sassou-Nguesso. Śledczy podejrzewają, że od lat przelewa państwowe petrodolary na prywatne konta Familii w zagranicznych bankach, a ekonomiści i działacze praw człowieka uważają „Kongo B” za jedno z najbardziej skorumpowanych państw świata. Ekonomiści biją na alarm, że pandemia i spadek cen ropy naftowej w połączeniu z korupcją i konsumpcyjnym rozpasaniem Familii i jej urzędników sprawiły, iż „Kongo B” znów tonie w długach.

„Imperator” zdaje się tym jednak nie przejmować ani komukolwiek przekazywać władzy. Czterokrotnie starszy od statystycznego, kilkunastoletniego – i klepiącego biedę – poddanego, zapewnia, że wszystko będzie dobrze. „W tych niepewnych czasach ludzie potrzebują przywódców z doświadczeniem – zapowiadał w kampanii przed wygranymi wyborami. – Ja je mam i będę nim służył, zwłaszcza młodzieży”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej