Nagła metamorfoza banity

Lider zbuntowanych betanek został usunięty z zakonu. I nagle dowiadujemy się, że przeżył metamorfozę: jest księdzem diecezji łomżyńskiej. To nie pierwszy przypadek podobnego "transferu w historii Kościoła. / Pisze ks. Jacek Prusak

09.09.2008

Czyta się kilka minut

Zarówno osoba, jak i duszpasterskie "dokonania" ks. Romana Komaryczki, wywołują wiele skrajnych emocji. Jednak ani bp Stanisław Stefanek, ani sam ks. Komaryczko nie cieszą się w Polsce takim autorytetem i nie mają takiej władzy, aby ich poczynania mogły mieć katastrofalne skutki dla polskiego Kościoła - choć niektórzy publicyści już snują takie prognozy.

Mimo że kuria milczy, nie podejrzewam, aby biskup Stefanek, reaktywując duszpastersko ks. Komaryczkę, zamiast wytycznymi prawa kościelnego kierował się "solidarnością sutann". Wierzę, że jego decyzja wynika z przekonania, że były franciszkanin odbył już pokutę; widzi swoje błędy i chce w zgodzie z duszpasterzem diecezji prowadzić misję Kościoła. Udzielenie pomocy byłym betankom również postrzegam jako wyraz troski o to, aby pomóc im powrócić do normalności zarówno w wymiarze osobistym, jak i eklezjalnym.

Nie oznacza to jednak, że nie podzielam wątpliwości związanych ze sposobem, w jaki kuria łomżyńska podeszła do całej sprawy, i z sensownością mianowania ks. Komaryczki równocześnie wikarym i katechetą szkolnym. Biorąc pod uwagę skomplikowaną przeszłość lidera betanek oraz fakt, że wydarzenia z nim związane miały charakter publiczny, trudno oczekiwać, aby decyzja o inkardynacji ks. Komaryczki nie zainteresowała mediów i nie wzbudziła pytań wiernych oraz osób postronnych pamiętających wydarzenia sprzed roku. Nie chodzi tu o czystą ciekawość, tylko o sposób myślenia o Kościele i przezwyciężania pojawiających się w nim kryzysów. Chodzi także o sensowne pokazanie, że Kościół stoi za człowiekiem, nawet upadłym czy pogubionym, i daje mu szansę na nawrócenie.

Milczenie kurii łomżyńskiej zamiast rozładować powstałe napięcie, jedynie je eskaluje. Nie chodzi tu o "spowiadanie" się mediom i tłumaczenie się biskupa ze swoich decyzji, ale o publiczny głos duszpasterza diecezji, wyrażającego troskę zarówno o swego nowego pomocnika, który nie jest przecież osobą incognito, jak i wiernych, którzy mają prawo wiedzieć, na czym oparta jest decyzja biskupa. Bez względu bowiem na osobisty stosunek bp. Stefanka do ks. Komaryczki, jego inkardynacja i przyznana mu desygnata do pracy duszpasterskiej wpisuje się we wcześniejsze dramatyczne wydarzenia w Kościele lubelskim.

Jeśli mamy do czynienia z historią nawróconego, to dlaczego mielibyśmy się jej wstydzić? Inna sprawa, czy ks. Komaryczko jest już gotowy do tego, aby objąć funkcję katechety. Wcześniejsze zachowania byłego franciszkanina, który dał się zwieść osobistemu urokowi przełożonej betanek i jej prywatnym "objawieniom", czując się wezwanym przez Boga do prowadzenia jej "misji", nie wynikały jedynie z duchowego zagubienia. Zasadnie można twierdzić, że wynikały one z pewnych problemowych cech jego charakteru i braku emocjonalnego zrównoważenia, które osiągnęły poziom psychopatologiczny.

Franciszkanin Komaryczko nie zachowywał się w sposób normalny. Jego poziom neurotyzmu, widoczna automatyzacja zachowań i zmniejszona kontrola poznawcza były czynnikiem zwiększającym u niego podatność na rzekome doświadczenia nadprzyrodzone Ligockiej. Takie wzory procesowania informacji mogą u osób bardzo neurotycznych zniszczyć bądź znacznie zahamować zdolność do racjonalnego myślenia i analizowania wydarzeń ze świata społecznego. Czynią te osoby bardziej otwartymi na przyjmowanie sprzecznych informacji branych za nadprzyrodzone natchnienia. I wpływają u nich samych na pojawianie się różnych anomalnych doświadczeń interpretowanych religijnie.

Metody duszpasterskiego oddziaływania Komaryczki do dziś są problematyczne i nie można tego lekceważyć. Chciałbym wierzyć, że on sam chodzi już po ziemi i że Ewangelia, a nie prywatne "objawienia", będzie inspiracją dla jego duszpasterskiej posługi.

Zastanawiam się jednak, czy ks. Komaryczko oraz biskup łomżyński zdają sobie sprawę, że sama pokuta nie chroni przed starymi nawykami i że niejednoznacznie wygląda sytuacja, w której były franciszkanin i byłe betanki znajdują schronienie w tej samej diecezji. Mam nadzieję, że nie będziemy świadkami kolejnych prywatnych "objawień".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, psychoterapeuta, publicysta, doktor psychologii. Dyrektor Instytutu Psychologii Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie. Członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Autor wielu książek, m.in. „Wiara, która więzi i wyzwala” (2023). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2008