Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jej rozumowanie było proste: szef MON jest niezbędny na swoim stanowisku, bo jako jedyny dziś bierze odpowiedzialność za Europę, tę samą, której nie są w stanie unieść „brukselskie elity zaślepione poprawnością polityczną”. „Powstań Europo, obudź się z letargu”, „idzie zagrożenie”, „broń wymierzona przeciwko nam”... tyle eufemizmów, a sprawa jest wszak gardłowa, powiedzmy więc wprost: idealnym ucieleśnieniem „polityka silnego”, którego potrzebuje Polska i Europa, jest Macierewicz, zatem owa „odpowiedzialność”, tuzin razy wspomniana, nie oznacza nic innego jak twardą, konwencjonalną wojnę z najeźdźcą. Co prawda niezbyt jasno zdefiniowanym, jeśli nie liczyć insynuacji odwołujących się do niedawnego zamachu w Manchesterze.
Przy słowach „nie dopuścimy, żeby polskie dzieci nie mogły pójść do klubu czy na plac zabaw” rząd i klub PiS urządził owację na stojąco. I to w sumie jest bardziej zatrważające od krętych słów i pustych deklaracji. Z braku bowiem Tatarów podpalających wioski wzdłuż naszych granic zagrożeniem zaraz okażą się ci, którzy gotowi są już dziś, na zapas się poddać hipotetycznej inwazji, wedle instrukcji z zaślepionej Brukseli. I jak pani premier z panem ministrem, prowadząc dzieci na huśtawkę, wezmą odpowiedzialność za tych zaprzańców, to aż zatrzeszczą kości. ©℗