Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zaraz po zwycięstwie PiS i mianowaniu ministra sprawiedliwości zabrały się do pracy powołane przezeń zespoły: trzeba zaostrzyć kodeks karny i pozostałe kodeksy. Wszystkim tym dążeniom przyświeca filozofia niewzruszonego przekonania, że w taki właśnie sposób skutecznie i na trwałe podniesie się morale społeczeństwa: kary wyższe to na pewno kary skuteczniejsze, bo ich funkcja to przede wszystkim odstraszanie. Do najbardziej zaś niepopularnych założeń polityki społecznej, traktowanych jak godny politowania przesąd, przeszły takie pojęcia jak resocjalizacja, wydrwiwana jako “współczucie dla zbrodniarzy". Onegdajszy szef więziennictwa, Paweł Moczydłowski, przypominający nieustannie, że zamykany za kratami człowiek dalej żyje i nie można pytań o niego skreślić jako nieważnych, już pewnie nie byłby nawet zrozumiany, skoro dziś jako jedną z wynoszonych wysoko cech kandydata na rzecznika praw obywatelskich wymienia się właśnie jego pogląd o zbawiennej surowości wyroków i wątpliwej czasem wartości praw człowieka.
Można się zastanowić i może nawet zaniepokoić, czytając np. o projektach obniżenia wieku nieletnich, którzy stawaliby odtąd przed sądami dla dorosłych i jak dorośli byliby skazywani za pierwsze przestępstwo. Można by się pytać, co dobrego ma stąd wyniknąć dla czternastolatków, którzy w więzieniu odbiorą jeszcze dłuższą, a więc i skuteczniejszą lekcję deprawacji - a jeśli z góry pytanie o ich dobro w ogóle nie ma wchodzić w rachubę, jaka jest nasza chrześcijańska nauka o człowieku i gdzie lokujemy tych wszystkich, którymi w imię dobra powszechności przestaniemy się przejmować. Można tak pytać, tylko kogo i po co?
Prasa doniosła właśnie, że Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego przy ministrze sprawiedliwości opublikowała wyniki ankiety przeprowadzonej wśród kilku tysięcy sędziów i prokuratorów. Pytania dotyczyły oceny projektowanych zaostrzeń prawa karnego. Wyniki wstrząsają. Zacytujmy: “Okazało się, że tylko 0,3 proc. sędziów i prokuratorów - czyli 13 osób spośród 3924, które odpowiedziały na ankietę - widzi potrzebę generalnego zaostrzenia prawa. W tym ośmiu zawęża ją tylko do ciężkich przestępstw i recydywistów. Takie postulaty jak kara śmierci, ostrzejsze postępowanie z nieletnimi, konfiskata mienia [w całości, bez konieczności udowodnienia, że pochodzi z przestępstwa - J.H.] znajdują zupełnie śladowe poparcie wśród tych, którzy przestępców ścigają, oskarżają i skazują" (“Gazeta Wyborcza" z 8 grudnia 2005 r.).
Ale Komisja Kodyfikacyjna nie została włączona do zespołów przygotowujących projekty zmian. A z kolei podczas posiedzenia ogłaszającego wyniki ankiety nie było nikogo z szefostwa resortu. Słusznie: po co? Przecież w naszym chrześcijańskim narodzie idea jak najwyższych kar i “sprawiedliwej pomsty" podoba się powszechnie i od dawna.
Patrzę z powątpiewaniem na pozycje ze swojej własnej biblioteczki. Studia z zakresu więziennictwa wydawane przez Instytut Spraw Publicznych. W tym malutka książeczka z serii “Jak karać skutecznie", pod tytułem: “Jak skutecznie pomagać skazanym w powrocie do społeczeństwa?". Patrzę na wydawaną od paru lat Bibliotekę Kapelana Więziennego (tom pierwszy, pod red. ks. Jerzego Woźniaka CM, “Duszpasterstwo w areszcie śledczym Kraków-Montelupich"). Czy przyda się już tylko na makulaturę?