Na dworze Starego Króla

Na okładkowej fotografii autorstwa Joanny Helander Miłosz i stojąca za nim jego sekretarka są roześmiani, Miłosz wygląda jak ktoś, komu właśnie udał się świetny żart.

01.06.2015

Czyta się kilka minut

Takie chwile też zostały w tej książce zapisane, choć opowiada ona o ostatnich latach poety i jego odchodzeniu.

Agnieszka Kosińska pojawiła się w krakowskim mieszkaniu Miłoszów w sierpniu 1996 r., polecona przez Teresę Walas. Powitanie nie było nazbyt serdeczne: „Carol, I don’t need any secretary” – oświadczył Miłosz żonie, pomysłodawczyni zatrudnienia sekretarki. Szybko okazało się, że ktoś taki jest nie tylko potrzebny, ale i niezbędny. Dla młodej absolwentki krakowskiej polonistyki była to chwila, która miała zmienić trajektorię jej życia na wiele lat. Czy była sekretarką? Tak lubił nazywać ją Miłosz i tak ona sama określa swoją funkcję, choć przecież stała się raczej współpracowniczką, kimś, kto nie tylko panuje nad korespondencją, odbiera telefony i pilnuje kalendarza spotkań, ale także zapisuje i redaguje teksty dyktowane przez coraz gorzej widzącego pisarza, zbiera dla niego materiały, wyszukuje potrzebne informacje. No i wspiera Carol w zarządzaniu całym polsko-amerykańskim gospodarstwem, od podatków po kuchnię.

Podstawą książki (nie rozumiem, czemu nie ma ona solidnej, twardej oprawy!) jest dziennik, który Agnieszka Kosińska prowadziła przez cały czas pracy u Miłosza, a także później, po jego śmierci – bo do dzisiaj zajmuje się jego spuścizną i sprawami wydawniczymi. Stąd rodzące się podczas lektury poczucie bliskości: jakbyśmy uczestniczyli w wydarzeniach kolejnych dni na Bogusławskiego, jakbyśmy sami składali wizytę poecie i poznawali rozmaite jego wcielenia. „Bywał Miłosz – pisze Kosińska – jowialnym raptusem Cześnikiem i surowym milczkiem Rejentem; mędrcem, którym targa święty gniew, i chytrym mędrkiem... Łaknął kompanii i odpychał ludzi, bywał względem nich sprawiedliwy i nie”. Był też człowiekiem z natury religijnym, do końca szukającym wyższego sensu, nadzwyczaj serio traktującym pisarskie powołanie, obdarzonym poczuciem obowiązku, którego źródła są gdzieś poza nami.

„Miłosz w Krakowie” to również opowieść o starości, surowa w swej rzeczowości relacja z ostatnich miesięcy życia słabnącego, oślepłego poety, który walczy o resztki samodzielności i próbuje jeszcze nadać pisarską formę doświadczeniu umierania. Także – piękny portret jego przedwcześnie zmarłej żony Carol, pokazujący jej inną, smutniejszą twarz, różniącą się od tej roześmianej i zawsze optymistycznej, którą zapamiętaliśmy. Także – portret tych, którzy pomagali Miłoszowi po śmierci Carol i tworzyli jakby dwór Starego Króla. Zapis nieuchronnych między nimi napięć, ale też oddania i poświęcenia. Zresztą – cóż tu wyliczać. Czytajcie. Poruszająca, świetna książka. ©℗


Agnieszka Kosińska, MIŁOSZ W KRAKOWIE, Znak, Kraków 2015, ss. 766

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2015