Muzyczna Wielkanoc

30 marca w Krakowie zacznie się tydzień wypełniony gwiazdami muzyki dawnej: dwunasta odsłona festiwalu Misteria Paschalia.

23.03.2015

Czyta się kilka minut

Jordi Savall wystąpi na Festiwalu w Wielką Środę / Fot. Josep Molina, MOLINAVISUALS
Jordi Savall wystąpi na Festiwalu w Wielką Środę / Fot. Josep Molina, MOLINAVISUALS

Żeby całość miała sens, trzeba z gwiazd stworzyć konstelację: wymyślić program. Wówczas ich blask nie tylko olśni, ale coś nam opowie. I nawet jeśli któraś okaże się zaskakująco wyblakła, jej obecność i tak będzie miała sens. Tym bardziej że słuchanie gwiazd pouczające jest nawet wtedy, gdy zawodzą. Pozwala nie tylko nabrać dystansu do zabiegów artystycznego marketingu, ale i znaleźć kolejny punkt odniesienia w skali, na której umieszczać można i własnych, lokalnych artystów. Niekoniecznie niżej.

Misteria Paschalia posługują się najprostszą, gwiazdorską regułą, ale posługują się nią z wirtuozerią, kształtując program według własnych potrzeb, wyznaczanych przez profil festiwalu: wokalno-instrumentalna muzyka dawna i wszystko, co kryje się w samej nazwie imprezy. Nie przekonują mnie zarzuty, słyszane od dawna, że nie wyszukuje się nowych artystów, nie daje szansy nieznanym. Muszą istnieć imprezy, na których mają okazję pojawić się młodzi, ale też takie, do udziału w których ci młodzi będą dążyć, gdy już obrosną w piórka. Cóż złego w restauracji, która gotuje dania wyłącznie ze sprawdzonych składników?

Jeżeli Misteria Paschalia – sądząc po powtarzalnej klasie programu – stają się takim festiwalem w świecie muzykidawnej, po prostu cieszmy się i korzystajmy. A jest z czego, bo zawsze czekają nas repertuarowe niespodzianki (muzyka dawna jest w tej chwili lepszym źródłem świeżych kompozycji niż muzyka nowa), zawsze czeka nas też nowe oświetlenie tematu festiwalu. Trudno zresztą znaleźć w historii temat bardziej inspirujący. Przez stulecia różne jego aspekty były szczególnie eksponowane, a choć podczas festiwalu bezsprzecznie króluje muzyka barokowa, to przecież pojawi się i renesans, i średniowiecze – a nawet wczesny klasycyzm. Muzyka elit, jak „Ciemne jutrznie” Charpentiera i Couperina, i muzyka tłumów, jak pieśni pielgrzymów z katalońskiego klasztoru („El libre vermell”).

Bóg konający

Święta Wielkanocne kulminują oczywiście w Zmartwychwstaniu, ale w sztuce momentem skupiającym największą uwagę są wydarzenia Wielkiego Piątku. W muzyce, dzięki tradycji śpiewania „Pasji”, temat ten jest dominujący. W czasie festiwalu wracać będzie trzykrotnie: usłyszymy dwie „Pasje” wg św. Jana oraz poświęcone Męce oratorium. Wcześniej wybrzmi oratorium mówiące o Izaaku jako prefiguracji Chrystusa („Isacco, figura del Redentore” w Wielki Poniedziałek). Autorem tekstu, w którym na historię ofiary Abrahama spoglądamy oczyma Sary, przerażonej matki Izaaka, jest Metastasio. Autorem muzyki – jeden z najsłynniejszych niegdyś kompozytorów, dziś wreszcie wydobyty z niebytu: Niccolò Jommelli. Zapomniany twórca podwalin pod muzyczny klasycyzm, z pokolenia synów Bacha. Wykonawcy – noszeni na rękach I Barocchisti, prowadzeni przez Diega Fasolisa. A gdzie w tym dramacie tytułowe „przedstawienie Zbawiciela”? Nie będzie wątpliwości, jeżeli zestawimy ten koncert z utworem wykonywanym w Wielki Piątek. A nawet z kończącym festiwal „Jephte” Händla.

Przedtem jednak obie wspomniane „Pasje”. Pierwsza już w Wielki Wtorek – to zwrot festiwalu w kierunku muzyki renesansu. Wielogłosową „Pasję” skomponował jeden z późnych mistrzów polifonii franko-flamandzkiej, Cipriano de Rore. Jeżeli komuś ten styl kojarzy się z dźwiękowym hermetyzmem, niech się przesadnie nie lęka: „Pasja” Cipriana pisana jest prostszym językiem niż jego słynne madrygały, a ponadto wykonujący ją Huelgas Ensemble – mistrzowie w tego typu muzyce – zdecydowali się wzbogacić czysto wokalne z założenia brzmienie instrumentami. Jest to być może zabieg kontrowersyjny historycznie, ale pasujące tu doskonale głosy puzonów czy cynków świetnie urozmaicają brzmienie.

Druga „Pasja” to najsłynniejszy utwór napisany do słów Ewangelisty – „Pasja wg św. Jana” Johanna Sebastiana Bacha. Dzieła – jednego z kluczowych dla dziejów kultury – nie trzeba przedstawiać, ale warto powiedzieć dwa słowa o wykonaniu, gdyż być może krakowska publiczność odzwyczaiła się już od tradycyjnego kształtu tej muzyki: z solistami, orkiestrą i chórem. W ostatnich latach „Pasje” prezentowane były według nowej koncepcji, opartej na badaniach (które jednak nie wszystkich przekonują) dowodzących, że Bach – podobnie jak inni niemieccy kompozytorzy tamtych czasów – nie dysponował chórem w naszym rozumieniu tego słowa (wieloosobowy zespół śpiewaków), lecz wyłącznie solistami. Wykonywali oni swoje partie, a wspólnymi siłami partie znane nam jako chóralne. Ta technika, zwana One Voice Per Part, jest nie tylko umotywowana historycznie, ale ma także atuty ekspresyjne: okazuje się, że siła kilku głosów wystarcza do odmalowania tłumu, a jednocześnie mamy osobisty kontakt z jego członkami – to tłum jednostek, nie bezosobowa masa.

Jednak stosowanie chóru także ma swoje zalety: powstają fantastyczne kontrasty między głosami solowymi i chórem, a w chorałach, będących de facto śpiewem wspólnoty, można się zatopić w grupie. Na pewno cechy te będzie potrafił wykorzystać dyrygujący w tym roku „Pasją” René Jacobs, niegdyś śpiewak, a od dawna dyrygent, urodzony do prowadzenia dramatów. Jacobs powraca na Misteria Paschalia po ubiegłorocznym sukcesie, po raz pierwszy za to pojawi się jedna z najbardziej znanych barokowych orkiestr, berlińska Akamus – Akademie für Alte Musik. Jako chór wystąpi, również debiutujący na festiwalu, znakomity RIAS Kammerchor.

W Wielki Piątek natomiast nie usłyszymy już tradycyjnej „Pasji”, lecz dramatyczny komentarz do wydarzenia: rzymskie oratorium Bernarda Pasquiniego „La sete di Cristo”, co przetłumaczyć można jako „Chrystus spragniony”. To dzieło z późnego XVII wieku, kiedy to w Rzymie gatunek oratorium nie tyle stanowił artystyczny element ćwiczeń duchowych, lecz zastępował operę – poruszane więc w utworze emocje i użyte techniki są rodem i skalą raczej ze sceny niż spod ołtarza. Oto w kierunku Golgoty, śladem Jezusa, zmierzają dwie pary bohaterów – Maria ze św. Janem oraz Józef z Arymatei z Nikodemem; rozpoznają się dopiero pod krzyżem. Wówczas, na początku drugiej części, po przejmującym orkiestrowym wstępie, odzywa się sam Jezus – jednym i jedynym w tym włoskim tekście słowem, które pada po łacinie: „Sitio... sitio” – „Chcę pić”. Zaskakujący zabieg zarysowuje przepaść między ludźmi i ich dramatami splecionymi ze słów a konającym Bogiem. Wśród wykonawców uwielbiana Josè Maria Lo Monaco (Maria) i równie podziwiana Academia Montis Regalis pod dyrekcją Alessandra De Marchi.

Na Misteriach nigdy nie brak miejsca dla Jordiego Savalla. Tym razem, po latach synkretycznych projektów, łączących różne kultury wokół nośnych haseł, Savall wraca do źródeł: pieśni z kodeksu „El libre vermell”. Muzyka pielgrzymów odwiedzających klasztor Montserrat to jedna z klasycznych pozycji w jego dorobku (usłyszymy ją w Wielką Środę).

Nie tylko Włochy

Przez lata festiwal pozwalał nam delektować się przede wszystkim muzyką włoską. Tym razem mamy znacznie większą różnorodność: koncerty włoskie są w zasadzie dwa. Jednak francuskie „Leçons de ténèbres” – „Ciemne jutrznie” – też nie są na Misteriach nowością. Przeciwnie, gromadziły już dawniej sporą publiczność, dla wielu stając się najbardziej wstrząsającym przeżyciem. Skąd taka siła w tej bardzo skromnej, medytacyjnej muzyce, której teksty pochodzą w większości z Lamentacji Jeremiasza? Zapewne – z właściwej dla muzyki francuskiej wrażliwości na słowo. Na jego znaczenie, ale też walor, brzmienie, melodię. Hipnotyczny ciąg medytacji tym razem wykona ze swoim zespołem kolejny już na festiwalu mistrz tego repertuaru, Christophe Rousset (Wielka Sobota, koncert w Kaplicy św. Kingi w kopalni w Wieliczce).

I wreszcie Niedziela – dzień Zmartwychwstania. Jednak nie o nim będzie, a o ofierze i nadziei; o tym też, że niezależnie od wszystkiego, „whatever is, is right” – „cokolwiek jest, jest dobre”, jak powtarza Jefte, bohater ostatniego oratorium Händla. „Jephte”, pisane przez ślepnącego kompozytora, przedstawiające historię chełpliwego wodza Izraela, który dzięki boskiej pomocy triumfuje nad Ammonitami, ale następnie musi złożyć w ofierze swoją córkę, to nie tylko swoiste podsumowanie dorobku kompozytora. To pewna lekcja, którą możemy zapamiętać z festiwalu: „whatever is, is right”. Zwłaszcza gdy gra Accademia Bizantina pod dyrekcją Ottavia Dantone, z udziałem – a jakże – Chóru Capelli Cracoviensis. Korzystajmy! ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1973. Jest krytykiem i publicystą muzycznym, historykiem kultury, współpracownikiem „Tygodnika Powszechnego” oraz Polskiego Radia Chopin, członkiem jury International Classical Music Awards. Wykłada przedmioty związane z historią i recepcją muzyki i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2015