Moraliści ery konsumpcji

Krzysztof Sidorek i Mariusz Libel ogłosili pod koniec lutego, że ich duet artystyczny, znany pod nazwą "Twożywo", kończy działalność. Zrobiło się smutno. I nie łagodzi tego fakt, że zostawiają swoiste "memento" - własną interpretację tekstów Ciorana.

15.03.2011

Czyta się kilka minut

Wystawa Grupy Twożywo w łódzkim Atlasie Sztuki / fot. Dominik Szwemberg / Atlas Sztuki /
Wystawa Grupy Twożywo w łódzkim Atlasie Sztuki / fot. Dominik Szwemberg / Atlas Sztuki /

Jak to, w gazetach, na billboardach i vlepkach umieszczanych w autobusach czy tramwajach nie zobaczymy już charakterystycznych, syntetycznych prac "Twożywa", w których słowo, poddane obróbce plastycznej, ujawnia swoją dwuznaczność? Ileż to razy jakiś tekst w "Wyborczej" czy "Przekroju" okazywał się mniej ważny niż umieszczony obok rysunek - jakże inny od najlepszej nawet klasycznej ilustracji w stylu Mleczki albo Raczkowskiego! Gazetowe rysunki "Twożywa" wydawały się zaprzeczać wszelkim teoriom prasoznawców. Autorzy nie silili się na aktualność, nie chcieli, by ich prace dało się ogarnąć w mgnieniu oka, stawiali odbiorcy wymagania.

Celem jest komunikacja

I okazali się skuteczni. Ileż zdań - aforyzmów, a nie haseł - wprowadził do powszechnego obiegu duet Sidorek-Libel (wcześniej działali w trójkę, tworząc wraz z Robertem Czajką undergroundową grupę "Pinokio")? To oni są autorami takich sformułowań jak "Dziewczyny, potrzebne są czyny", "Baw się i pracuj", "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w hipermarkecie" czy "Antychryst będzie artyst". Nawet kiedy weszli do establishmentu (w 2006 r. otrzymali Paszport "Polityki"), nie przestali oddziaływać na przeciętnego czytelnika/widza. Jednak ich siła nie brała się z (niewątpliwej) spektakularności gier słownych. Bo też nie o intelektualną zabawę tu chodziło. Stach Szabłowski pisze w "parakatalogu" trwającej właśnie w łódzkim Atlasie Sztuki wystawy: "Na moich oczach »Twożywo« zmieniało się z kontrkulturowej »niewidzialnej ręki« w niezależną instytucję kultury, a może raczej w instytucję dyskursu publicznego".

Sami unikają nazywania się artystami. Nie tylko dlatego, że - co lubią podkreślać - żaden nie wybrał studiów artystycznych (pierwszy studiował pedagogikę, drugi geografię). Mówili w wywiadach: "Nie czujemy się artystami, bo nie współdzielimy celów sztuki, czyli poszukiwania piękna albo jak turpiści przeciwieństwa piękna, czyli brzydoty. My nie wchodzimy w ten dyskurs. Naszym celem jest komunikacja". Albo: "Sztuka jest tylko elementem, składową naszych działań, i to nie najważniejszą". Jednocześnie w ich działaniu, które ma w sobie coś z fenomenu "poezji konkretnej", w którym tekst poprzez formę wizualną objawia swe "podświadome" treści, odnaleźć można ślady ważnych XX-wiecznych tradycji. Choćby tylko kubizmu, futuryzmu, konstruktywizmu, surrealizmu czy pop-artu. Gdy myślimy o "Twożywie", przychodzi na myśl dziedzictwo Strzemińskiego, ale i Malewicza.

Poza doraźnością

W wydanym w 2006 r. "Telementarzu typograficznym" stwierdzili, że "trudnią się tworzeniem tablic, transparentów i typografii. Teksty Twożywa tryskają tandetą, trywialnością i transcendencją". Ta dowcipna definicja nie jest jedynie prowokacją. Bowiem kiedy przyjrzymy się tej twórczości uważniej, okaże się, że Sidorek i Libel nie tylko są aktywnymi uczestnikami debaty publicznej, ale że potrafią w niej wyjść poza to, co doraźne. Poza bieżącą politykę, kwestie społeczne czy przemiany obyczajowe współczesnej Polski. W najmniejszym nawet stopniu nie są propagandystami ani ideologami. Gdyby szukać jakiegoś określenia, najbliższe prawdy byłoby chyba nazwanie ich "moralistami ery konsumpcji". Wystarczy spojrzeć na zaprojektowane przez nich billboardy. Choćby na "Istnienie": tytułowe słowo, pocięte, poszatkowane, poskładane w łańcuchy, staje się ambiwalentne, zaczyna przypominać o nieistnieniu. Albo zawieszone na odrapanym murze pytanie: "Boga czy bogaczy?", brzmiące niczym egzystencjalistyczne "Być albo mieć".

Wszechobecne w dzisiejszej przestrzeni miejskiej billboardy kojarzą się z reklamą, zazwyczaj produktu handlowego, ale czasem także akcji społecznej. Tymczasem billboardy "Twożywa" niczego nie promują, do niczego nie zachęcają, z niczym nie walczą. I właśnie dlatego działają trochę jak koń trojański: choć mogłoby się wydawać, że stanowią integralną część przestrzeni współczesnego miasta, w gruncie rzeczy rozsadzają ją, zaburzają, wytrącają z kontekstu. Stawiają pytania metafizyczne (co nie musi przecież mieć konotacji religijnych).

Dlatego pożegnalny projekt "Twożywa", zrealizowany w łódzkiej galerii Atlas Sztuki, nie powinien zaskakiwać. Dwaj twórcy zaproponowali cykl prac inspirowanych twórczością Emila Ciorana, jednego z największych pesymistów XX wieku (tak bezpośrednie odniesienie do konkretnego autora pojawiło się w ich twórczości już wcześniej, gdy zajęli się opowiadaniem Sartre’a "Herostrates"). Czerwono-czarno-białe grafiki zebrane zostały w kolekcjonerskiej książce, wydanej w limitowanym nakładzie 300 egzemplarzy (można je kupić w galerii za 50 złotych). Dopełnieniem jest "Nihil negativum", o którym artyści mówią, że wcześniej nie udało się go zrealizować ze względu na obawy zachodnioeuropejskich kuratorów. Cykl prac utrzymanych w ciemnej tonacji, odwołujących się do łacińskich sentencji, to jakby "podprowadzenie" do samego Ciorana.

Trzecia droga

Skąd Cioran? Teksty rumuńsko-francuskiego intelektualisty - "teoretyka samobójstwa", który twierdził, że tylko świadomość, iż zawsze może je popełnić, trzyma go przy życiu - nie cieszą się już takim wzięciem jak przed laty. Zarzuca się im często pustą spektakularność, naiwność, nieodpowiedzialność... Na to nakłada się jeszcze pamięć o powiązaniach autora z rumuńskim ruchem faszystowskim. Autorzy łódzkiego projektu "WYbór - obRAZ" tłumaczą: "Cioran jest na marginesie wszelkich klasyfikacji, nie jest poetą, filozofem, nie jest w żadnym cechu, żaden cech o niego nie dba, nie ma go w kursie filozofii. Może on stanowić zaplecze dla ludzi, którzy nie godzą się na redukcję materialistyczną. W świecie umierającego chrześcijaństwa, a z drugiej strony intensywnie oświeconych ateistów, są ludzie, którzy nie godzą się ani na jedną, ani na drugą postawę. Nie chcą rezygnować z myślenia o kwestiach meta". I dalej: "Redukcja dokonywana przez tzw. ateizm - »absolutu nie ma i koniec« - to błąd. Ta konkretna religia może nie istnieć, ale ignoruje się jej emanacje, korzenie, z których wyrasta. Cioran konsekwentnie, choć w sposób nieposkładany, niesystematycznie, bo nie lubił systemów, wypowiada się na tematy zaniedbane. (...) Do Boga możemy kierować się tylko na kolanach albo wcale. Cioran uczynił z niego pełnoprawnego partnera w rozmowie. Robił mu wyrzuty, rozmawiał z nim. Nie jest tak, że do Boga albo się modlisz, albo go nie ma. To nie wyczerpuje całego spektrum możliwości".

Artyści wybierają fragmenty tekstów Ciorana i czynią z nich materiał swoich grafik. Czasem ich kompozycje wydają się wojownicze, gwałtowne, emocjonalne - stanowiąc graficzny odpowiednik stylu pisarskiego autora "Zmierzchu myśli". Przypominają wtedy rewolucyjne plakaty sprzed stu lat. Oto czerwony młot, rozbijający w drobne kawałki czerń, spod której wyłaniają się białe, zygzakowate płaszczyzny. I cytat: "Tylko duch pełen spękań może przez nie mieć wgląd w inne światy". Kiedy indziej rysunek jest precyzyjny - jakby wprost z atlasu anatomicznego albo projektu skomplikowanej maszyny. Patrzymy na postać brzemiennej kobiety: jej głowa, piersi, brzuch to rączki kajdanek. W jej ciało wpisane zostały słowa: "Narodziny i łańcuch to synonimy. Ujrzeć światło dnia to ujrzeć kajdanki". Zdarzają się wanitatywne "martwe natury" - tarcza zegara, w której kolejne godziny symbolizowane są sprzętami "codziennego użytku" (od wózka dziecięcego po wózek inwalidzki i szpitalne łóżko), przypomina, że "Życie powstaje w uniesieniu i niszczeje w nudzie". Albo prace przywołujące na myśl wczesną twórczość Maksa Ernsta, oto dwa koła rowerowe, na które nałożono żołnierskie hełmy: "Postęp to współczesny odpowiednik Upadku, świecka wersja potępienia". Wreszcie, niektóre prace zdają się pomagać kontemplacji. Często zbudowane są na prostym zabiegu odkrywania ambiwalencji kryjącej się w budowie słów. Oto "Nicoś": co stanie się, jeśli spróbujemy wydrapać pierwsze dwie litery pojęcia i zapomnimy dodać końcowe "ć"? Pod spodem tekst zapisany drobnym, jakby pasek wiadomości na ekranie telewizora: "Chroń mnie, Panie, przed tą wielką nienawiścią, tą nienawiścią, z której tryskają światy...". Albo praca przypominająca transparent wzywający do czynu: "UMRŻYJ".

To wezwanie skierowane jest do pokraki. Litery składające się na słowo "Człowiek" mogą ułożyć się w taki sposób, że powstanie istota żałosna, śmieszna, chybotliwa. W końcu musi on "Na dwóch nogach taszczyć tyle materii i tyle obrzydzenia".

***

Łódzka prezentacja pozwala zobaczyć "Twożywo", jedną z najbardziej rozpoznawalnych formacji artystycznych, w nowym świetle. Znakomity projekt cioranowski jest oczywiście konsekwencją myślenia, które objawiało się u Libla i Sidorka od początku ich wspólnej działalności. Jednocześnie pokazuje, że nierzadko odczytywaliśmy ich prace niezbyt wnikliwie, skupiając się na ich wartościach intelektualnych i nie zauważając dramatu ukrytego w wizualnych "rebusach". A przecież - tak mocno obecni w obiegu publicznym - są nie tylko krytykami epoki konsumentów, ale także obrońcami współczesnych samotników-poszukiwaczy prywatnej metafizyki, przerażonych świadomością schyłku i przeczuciem nicości. Wykluczonych, a przynajmniej zmarginalizowanych w medialnym dyskursie zdominowanym przez kategorie zero-jedynkowe.

TWOŻYWO "WYbór obRAZ + Nihil Negativum", Łódź, Atlas Sztuki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2011