Bóg, honor i inni

Czy istnieje nowa sztuka narodowa? Czy prawicowa sztuka jest dziś w ogóle możliwa? Dlaczego została zepchnięta na margines artystycznego życia? – pytają kuratorzy wystawy.

02.07.2012

Czyta się kilka minut

Grupa „Nieznani Sprawcy” i Ultras Legia Warszawa: oprawa meczu Legii z ADO Den Haag, dokumentacja: Adam Polak, Piotr Pytel, 2010 r. / fot. ze zbiorów Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie
Grupa „Nieznani Sprawcy” i Ultras Legia Warszawa: oprawa meczu Legii z ADO Den Haag, dokumentacja: Adam Polak, Piotr Pytel, 2010 r. / fot. ze zbiorów Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie

"Nowa Sztuka Narodowa” w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej to jedna z najciekawszych ekspozycji ostatnich lat.

Odpowiedzi na pytania o twórczość narodowo-patriotyczną XXI wieku jej kuratorzy nie poszukują w miejscach dziś kojarzonych ze sztuką: w galeriach i muzeach. Wyruszyli na ulice, do kościołów, na stadiony. Sięgnęli po czasopisma, komiksy, filmy dokumentalne.

POZA ŚWIATEM GALERII

Wschodzących do muzeum wita wielki mural wykonany przez związaną z fanami Legia grupę Warsaw FanaticS, (przygotowują graffiti, vlepki, szablony): młodzi powstańcy uzbrojeni w butelki z benzyną zaciekle atakują niemiecki czołg. Nieopodal na wielkim ekranie możemy zobaczyć zapis „oprawy” meczu Legii z holenderską drużyną Den Haag (październik 2010 r.). Na trybunie znalazł się gigantyczny wizerunek twarzy Chrystusa, któremu towarzyszył napis „Boże, chroń fanatyków”. Mijamy kopie dłoni świebodzińskiego Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata wykonane przez Mirosława Pateckiego, autora projektu oryginalnej figury.

W muzealnych salach możemy zobaczyć „Smoleńsk” Zbigniewa M. Dowgiałły, jednego z czołowych przedstawicieli „nowych dzikich” lat 80. Płótno upamiętniające katastrofę z 10 kwietnia 2010 r., które dotąd udało się pokazać artyście tylko w kościele na warszawskich Bielanach. Są okładki pism „Fronda” i „Pressje” czy film „Krzyż” Ewy Stankiewicz. Na jednym z ekranów jest wyświetlany teledysk do utworu „Zapomniani Bohaterowie” grupy Hemp Gru. Hip-hopowcy wykrzykują:


I jeśli jak my na prawdę masz apetyt wilczy
Jeśli kochasz kraj, z którego pochodzisz
Nie jest ci obojętne gdzie twe dziecko się urodzi
Jesteś dumny z języka, w którym będzie mówić
Złóż z nami hołd dla tych wszystkich ludzi
Prosta zasada: Bóg, Honor, Ojczyzna.


Twórców wystawy zainteresowały działania, które odwołują się do wspólnoty narodowej oraz do poczucia patriotyzmu.

Autorzy większości prac są związani ze środowiskami definiującymi siebie jako prawicowe lub konserwatywne. W muzeum znalazła się twórczość, która rzadko bywa obecna w galeriach sztuki współczesnej. „Nowa Sztuka Narodowa” jest bowiem propozycją dialogu – tak brakującego – z „drugą Polską”, jak niektórzy ją określają. Ze środowiskami broniącymi tzw. wartości tradycyjnych.

Nie był to zapewne łatwy dialog. Jak mówi Łukasz Ronduda w rozmowie z Bogną Świątkowską dla „Bęc zmiana”: przygotowania do wystawy to były „antropologiczne wyprawy na teren obcych ludów”. Tłumaczy: „Sama praca nad wystawą związana była z koniecznością porzucenia naszych własnych uprzedzeń, z koniecznością uświadomienia sobie ram, w jakich percypujemy i definiujemy fakty artystyczne w polu sztuki współczesnej”. Druga strona także musiała zaufać, że nie padnie ofiarą manipulacji, a jej działania nie zostaną wystawione na pośmiewisko.

Trzeba przyznać, że twórcy wystawy starają się uniknąć paternalizmu, spojrzenia „z góry”. Unikają własnych komentarzy. Stawiają też ważne pytania o obecność w przestrzeni publicznej poglądów słabiej obecnych lub marginalizowanych. O to, czy osoby o przekonaniach tradycjonalistycznych i prawicowych mają możliwość zabierania głosu na równych prawach. Przy czym, inaczej niż w przypadku głośnej ubiegłorocznej wystawy „Thymós. Sztuka gniewu 1900–2011” w toruńskim Centrum Sztuki Współczesnej, w Muzeum Sztuki Nowoczesnej niemalże nie ma prac profesjonalnych artystów.

DWIE POLSKI

Wystawa dotyka jeszcze jednej ważnej kwestii: relacji między tradycją a procesami modernizacyjnymi. Nieprzypadkowo jej twórcy odwołują się do uwagi Przemysława Czaplińskiego, który – nie pierwszy i nie jedyny przecież – zasadnie zauważył, że dziś dziedzictwo „nie jest już pojmowane jako to, co stawia opór nowoczesności, lecz jako to, co może wchodzić z modernizacją we współpracę. Przeszłość staje się tu siłą korygującą, a nie kontrującą późną nowoczesność”. Wyrazisty podział prawica–lewica dawno już został zamazany.

Dziś w ponowoczesnym, globalizującym się świecie, jedną z podstawowych kwestii stał się problem tożsamości. Jednak – co może budzić sprzeciw – na wystawie widzimy jedynie to, w jaki sposób jest on definiowany przez środowiska prawicowo-konserwatywne. Jakby problem tożsamości był nieobecny w tradycji lewicowej czy liberalnej. Jakby nie było tekstów Jacka Kuronia i Jana Józefa Lipskiego, by odwołać się tylko do tych przykładów. Jakby nie było prowadzonych w ostatnich latach sporów o kształt nowoczesnego patriotyzmu, np. o patriotyzm obywatelski. Jakby nie powstawały spektakle Krzysztofa Warlikowskiego, proza Doroty Masłowskiej czy obrazy Wilhelma Sasnala – stawiające ważne pytania o polskość.

Oczywiście, można przyjąć założenie, że dzisiaj ważne rzeczy na temat patriotyzmu i wspólnoty narodowej mówi wyłącznie prawica. Tylko dlaczego w muzeum znalazły się projekty zgłoszone do niedawnego konkursu na pomnik w Smoleńsku? Owszem, niektóre z nich odwołują się do dość tradycyjnej stylistyki, ale na pewno nie należy do nich projekt Andrzeja Sołygi, Dariusza Śmiechowskiego i Dariusza Komorka, który wygrał. Jego autorzy operują wyważoną, minimalistyczną symboliką i sięgają do rozwiązań zaproponowanych w słynnym, niezrealizowanym projekcie pomnika oświęcimskiego Oskara Hansena i jego zespołu z 1957 r. Rozumiem, że dramat smoleński dla części polskiej prawicy jest centralnym wydarzeniem, ale pamięć o nim przekracza ramy jednej opcji ideowej. Na wystawie pokazano fragment biało-czerwonej kratownicy ze Stadionu Narodowego (projekt Konsorcjum JSK). Jest też paradokumentalny komiks „Westerplatte: Załoga śmierci” według scenariusza Mariusza Wójtowicza-Podhorskiego i z rysunkami Krzysztofa Wyrzykowskiego, który przedstawia niekanoniczną i niezgodną z tradycyjnymi wyobrażeniami wersję wydarzeń z września 1939 r. Wreszcie zwiedzających wita dywan kwiatowy usypany przez mieszkańców Spycimierza, którzy już od dwóch stuleci z okazji tego święta wspólnymi siłami przygotowują niezwykłą oprawę procesji Bożego Ciała.

Mamy tu przykłady działań państwa, oficjalnej narracji, a równocześnie przejawy kultu religijnego. Czy wszystkie te realizacje można zamknąć w formule „prawicowa sztuka”? Podejrzewam, że automatycznie utożsamiono to, co tradycyjne czy religijne, z prawicowością. Może warto dokonywać bardziej subtelnych rozróżnień, niż popadać w klisze.

TO WSZYSTKO SZTUKĄ NIE JEST

Szczęśliwie autorzy wystawy nie utożsamiają zgromadzonych tu dzieł wyłącznie z twórczością artystyczną. Co ciekawe, zarzut o nieartystyczności obiektów pokazywanych na wystawie połączył krytyków z różnych stron. To nie jest sztuka, tylko propaganda, zżyma się Marek Horodniczy, redaktor naczelny kwartalnika „44/Czterdzieści i Cztery”, w tekście opublikowanym na łamach „Rzeczpospolitej”. Tu nieomal nie ma sztuki, przestrzega widzów Stach Szabłowski na łamach „Przekroju”. To prawda, tylko że jest to siła, a nie słabość tej wystawy. Możemy zobaczyć to, co przez odbiorców tej twórczości jest ważne i angażuje ich emocje.

Jednak pytanie: czy istnieje nowa sztuka narodowa, pozostaje bez odpowiedzi. W muzeum oglądamy rozmaite przejawy ekspresji określonej grupy światopoglądowej. I może w ogóle nie ma potrzeby deklarowania powstania nowego stylu narodowego. Ciekawsze jest przyjrzenie się sposobowi obrazowania, zaskakującym związkom czy zapożyczeniom, fascynacjom wspólnym dla reprezentantów różnych opcji ideowych i politycznych. Wystawa ujawnia wspólnotę wizualnego imaginarium reprezentantów „różnych Polsk”. Dla niektórych zapewne będzie odkryciem, że np. po prowokację jako narzędzie wypowiedzi od dawna sięga nie tylko lewica, a zwolennicy prawicy nie ograniczają się do czytania książek Sienkiewicza i kontemplowania dzieł Matejki.

Na wystawie pokazano działalność zaangażowaną. Co nie oznacza, że mamy tu do czynienia z prawicowym wcieleniem sztuki politycznie zaangażowanej. To nie jest twórczość à la „Krytyka Polityczna”. Skłania jednak do zastanowienia się, czy współczesna sztuka może być społecznie istotna. Wreszcie: ekspozycja jest próbą namysłu nad rolą Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Czym ono ma być i komu służyć? Czy może stać się miejscem łączącym różne środowiska, wrażliwości i postawy?  


Nowa Sztuka Narodowa. Realizm narodowo-patriotyczny w Polsce XXI wieku, Warszawa, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, wystawa czynna do 19 sierpnia 2012 r. Kuratorzy: Sebastian Cichocki, Łukasz Ronduda.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2012