Mnóstwo srok za ogon

Choć wykonywanie kilku zadań naraz to stały element współczesnego życia, nasze mózgi za tym nie nadążają. Multitasking to w dużym stopniu fikcja.

03.09.2018

Czyta się kilka minut

 / BILL HINTON / GETTY IMAGES
/ BILL HINTON / GETTY IMAGES

W filmie „Watchmen: Strażnicy” główna bohaterka zauważa w pewnym momencie z irytacją, że jej partner, Dr Manhattan, w trakcie uprawiania z nią seksu zajmuje się jednocześnie przeprowadzaniem eksperymentu naukowego. Oburzenie kobiety wydaje się zrozumiałe, mimo że ten akurat superbohater wśród swych zdolności posiada umiejętność przebywania w kilku miejscach naraz. Z dzisiejszej perspektywy można by jednak powiedzieć, że Dr Manhattan to po prostu nikt inny jak wytrawny wielozadaniowiec.

W dobie nieustannego korzystania z urządzeń mobilnych umiejętność wykonywania różnych czynności w tym samym czasie – określana mianem multitaskingu – wydaje się dostępna każdemu. Co więcej, jest wręcz wymogiem, którego niespełnianie wypycha poza margines życia towarzyskiego i zawodowego. Gdzie nie spojrzeć, ktoś telefonuje podczas prowadzenia samochodu, pisze esemesy w trakcie randki albo słucha muzyki podczas czytania książki lub oglądania serialu. Korzystanie z komunikatorów internetowych czy gier mobilnych to chleb powszedni w klasach szkolnych i salach wykładowych, gdzie wypiera ono „stare, dobre” rozwiązywanie krzyżówek lub sudoku.

A co z przeglądaniem Facebooka czy YouTube’a w trakcie pracy? Pracodawcy spostrzegają je zapewne raczej w kategoriach obniżającego efekty pracy „cyberdryfowania”, zdaniem zaś przekonanych o swych wielozadaniowych zdolnościach pracowników to po prostu przyjemny dodatek, niemający wpływu na czynności zawodowe.

Trudno się im zresztą dziwić, skoro podczas rozmów kwalifikacyjnych wielozadaniowość uznawana jest za przejaw inteligencji i wysokich kompetencji osobistych, tuż obok umiejętności pracy „w stresie” i „pod presją czasu”. O wielozadaniowości krąży jednak wiele mitów, w których przejawia się myślenie życzeniowe i nierealistyczne opinie o posiadanych przez ludzi kompetencjach poznawczych.

Iluzja równoległości

Badania nad efektywnością jednoczesnego wykonywania kilku czynności prowadzone są od bardzo dawna. Już w latach 50. XX wieku Donald Broadbent wykazał, że równoległe słuchanie dwóch różnych informacji wiąże się z niskim poziomem przyswajania tych danych, którym nie udaje się przejść przez „wąskie gardło” (ang. bottleneck) uwagi. Dwie dekady później pojawiły się zaś modele opisujące multitasking w kategoriach modułów i zasobów. Zgodnie z podejściem modułowym radzimy sobie równocześnie z kilkoma czynnościami tylko wtedy, gdy obciążają one odrębne systemy przetwarzania (np. słuchanie muzyki i gra w tenisa). W ujęciu zasobowym ludzkie możliwości przypominają moc obliczeniową urządzeń elektronicznych – jeżeli jest jej dość, wykonywane równolegle działania powinny przebiegać efektywnie.

IL. LECH MAZURCZYK

Laboratoryjne studia nad wielozadaniowością często jednak miały niewiele wspólnego z codziennym życiem. Prawdziwy rozkwit możliwości oddawania się multitaskingowi nastąpił w ostatnich dekadach za sprawą urządzeń takich jak tablety czy smartfony. Technologiczni entuzjaści na określenie człowieka wzrastającego i dobrze orientującego się w nowym środowisku informacyjnym opracowali nawet termin homo zappiens (ang. zap – skakać z kanału na kanał). Sceptycy uważają jednak, że efektywna wielozadaniowość to współczesny mit, wyrastający raczej z marketingowych zabiegów mających zachęcać nas do kupna nowych gadżetów niż z badań psychologicznych. Te bowiem sugerują, że autentyczny, skuteczny multitasking to fikcja.

Wielu z nas uważa się za osoby zdolne do jednoczesnego zajmowania się kilkoma rzeczami naraz. Przyłapani na używaniu telefonu komórkowego podczas oglądania filmu lub czyjegoś wystąpienia mówimy, że mamy podzielną uwagę, co ma uzasadniać niepełne zaangażowanie w jedną tylko czynność. Prawdziwie równoległe wykonywanie działań jest możliwe jednak wyłącznie wtedy, gdy są one w pełni rutynowe lub automatyczne.

A co w pozostałych przypadkach? Choć możemy być przekonani o tym, że równolegle piszemy artykuł i rozmawiamy z żoną czy dziećmi, w rzeczywistości nasza aktywność składa się raczej z sekwencji pojedynczych czynności, pomiędzy którymi zachodzą przeskoki podobne do przekręceń gałką piekarnika. Każde takie przełączenie pomiędzy czynnościami wymaga jednak chwili czasu, przeskakiwaniu pomiędzy czynnościami nie towarzyszy pełny zaś „reset” procesów poznawczych – ślad pozostawiony przez poprzednie działanie może przeszkadzać realizacji aktualnego (tzw. proaktywna interferencja). Zdaniem psychologa poznawczego Alana Allporta wykonywaniu zadań towarzyszy zjawisko porównywalne z występującą w fizyce siłą bezwładności. Aby zmienić ich trajektorie, potrzeba energii, co określa się mianem kosztów przełączenia (switch costs). Pomyślmy o mimowolnym „yyy” wydawanym przez nas w sytuacji, gdy musimy szybko odpowiedzieć na znienacka zadane nam pytanie tuż po tym, gdy odczytaliśmy pod stołem przesłaną nam esemesem listę zakupów. To właśnie wtedy nasz mózg przełącza się pomiędzy zadaniami.

Z przymusu czy z własnej woli

Sytuacji wymuszających wielozadaniowość dostarcza samo życie. Stale lub okresowo wymagają jej niektóre zawody (kelner, sekretarka), a na co dzień towarzyszy ona choćby łączeniu obowiązków domowych z opieką nad kilkuletnim, ruchliwym brzdącem. W wielu przypadkach, jak na przykład wtedy, gdy decydujemy się na grę w Candy Crush podczas szkolenia BHP, multitasking to jednak nie obiektywna konieczność, ale efekt podjętej w danej chwili decyzji.

Zdaniem psycholog Laury Broecker lepiej zrozumiemy, dlaczego ludzie piszą esemesy podczas prowadzenia samochodu lub szperają po internecie w czasie pracy, jeżeli rozważymy poszczególne czynności ze względu na stopień subiektywnie przypisywanej im ważności. Według tzw. modelu STOM (strategic task overload management, strategiczne zarządzanie przeładowaniem zadaniami – zob. infografika) kryteriami dokonywania wyborów są: wyrazistość, priorytet czasowy, zainteresowanie, waga atrybutów i poziom trudności. Badacze uważają przy tym, że na co dzień do podjęcia decyzji o przerwaniu jednej czynności na rzecz innej lub podzieleniu uwagi pomiędzy kilkoma czynnościami może wystarczać już jeden powód.

Może zabrzmi to prowokująco, ale zgodnie z przedstawionym stanowiskiem odebranie telefonu w trakcie jazdy autem to nie po prostu wyraz lekkomyślności, ale decyzja oparta na mniej lub bardziej trafnych przesłankach i kalkulacji. Rzecz w tym, że w tej kalkulacji zwykle nieprawidłowo oszacowujemy jeden fundamentalny czynnik: rzeczywisty stopień podzielności własnej uwagi.

Mózg wielozadaniowca

Stosując metodę neuroobrazowania określaną skrótem VBM, wykryto, że osoby o wysokiej tendencji do korzystania z multi­mediów w sposób wielozadaniowy charakteryzują się obniżoną gęstością istoty szarej w przednim zakręcie kory obręczy. Jest to obszar mózgu odpowiadający m.in. za planowanie i kontrolę działań, więc multitasking może być częściej domeną osób mających problemy z efektywną realizacją zamierzonych celów. Sami autorzy badania przyznają, że na podstawie przedstawionych rezultatów nie można stwierdzić, czy to wielozadaniowość pociąga za sobą zmiany neurologiczne, czy też określona budowa mózgu jest przyczyną jednoczesnego wykonywania kilku zadań. Tak czy inaczej związane z multitaskingiem cechy mózgu wydają się świadczyć nie tyle o supermocy, co o pewnego rodzaju niedoborze.

Nie weselej przedstawiają się wyniki prac zespołu pod kierownictwem Marcela A. Justa. Stosując funkcjonalny rezonans magnetyczny (fMRI), obserwowano poziom aktywacji obszarów płata ciemieniowego – odpowiedzialnych za orientację przestrzenną – podczas symulacji prowadzenia pojazdu. Okazało się, że aktywność wymienionych struktur jest wyraźnie zmniejszona u kierujących, których jednocześnie poproszono o ocenę prawdziwości słyszanych zdań. Okazuje się więc, że już nawet samo słuchanie przekazów może przyczyniać się do pogorszenia jakości sterowania pojazdami. Wyniki te są też sprzeczne z poglądem, że kanał werbalny i wzrokowy są od siebie niezależne i obciążenie jednego z nich nie ma wpływu na działanie drugiego.

Czy jednak są bardziej bezpośrednie powody, aby zmieniać swoje codzienne przyzwyczajenia związane z angażowaniem się w wiele czynności jednocześnie? Przemawiają za tym co najmniej względy pragmatyczne. Badania przeprowadzone przez Lee Hadlingtona i Karen Murphy wykazały, że im częściej osoby funkcjonowały wielozadaniowo, tym więcej odnotowywały w codziennym życiu drobnych potknięć, takich jak np. upuszczanie przedmiotów czy zapominanie przydatnych informacji. Co więcej, badani o skrajnie wysokiej tendencji do multitaskingu cechowali się również najwyższą częstotliwością ryzykownych zachowań internetowych, jak dzielenie się hasłami albo używanie tych samych loginów i haseł na różnych stronach WWW. Autorzy badania przypuszczają, że specyfika środowiska cyfrowego sprawia, iż namysł wymagany podczas podejmowania decyzji jest traktowany jak nieprzyjemne opóźnienie, które należy szybko przezwyciężyć i pozostawić w tyle.

A może orędownicy ery homo zappiens mają rację, dotychczasowe raporty na temat nieefektywności multitaskingu wynikają zaś z tego, że badani po prostu nie byli w wielozadaniowości odpowiednio wytrenowani? Tak przypuszczali Kerwin J.F. Olfers i Guido P.H. Band, których badania opublikowano niedawno w specjalnym, w całości poświęconym zagadnieniu wielozadaniowości wydaniu czasopisma „Psychological Research”. Badacze postanowili sprawdzić, czy systematyczny trening oparty na specjalnie dobranych grach elektronicznych, wspierających elastyczność poznawczą, będzie poprawiał działania realizowane w wielozadaniowy sposób. Okazuje się, że u osób grających po 45 minut dziennie przez 20 dni czas potrzebny na wykonanie zadania – w sytuacji, gdy potrzebna była zdolność multi­taskingu – faktycznie uległ skróceniu, jednak nie poprawiła się dokładność, z jaką to zadanie wykonywano. Mimo ćwiczeń badani wciąż ponosili więc takie same koszty związane z przełączaniem się pomiędzy zadaniami.

Nowe szaty hedonizmu

Na koniec wypada zastanowić się nad pewną nieco niewygodną kwestią: do czego zwykle potrzebna jest nam wielo­zadaniowość? Rachunek sumienia w wielu przypadkach wykaże zapewne, że nie chodzi tu o jednoczesną realizację kilku ważnych obowiązków, ale łączenie obowiązków z przyjemnościami, a nawet przeżywanie przyjemności płynącej z kilku źródeł jednocześnie. Według Damiana Grabowskiego, specjalisty z zakresu psychologii pracy i organizacji, współcześnie miejsce etyki pracy zastąpiła estetyka pracy, której podstawowymi kategoriami nie są już pożyteczność i opłacalność, ale ciekawość i dostęp do pasjonujących przeżyć. Innymi słowy – w pracy ma być fajnie! I tu z pomocą przychodzi multitasking.

 

A jak to jest na co dzień? Czytanie i wysyłanie wiadomości, monitorowanie Facebooka czy oglądanie filmów na YouTubie to zwykle nie konieczność, ale krok w kierunku redukcji doświadczanego dyskomfortu lub poprawy samopoczucia. Pod koniec ubiegłego wieku Neil Postman przedstawił telewizję jako medium po mistrzowsku umożliwiające utrzymywanie odbiorców w stanie ciągłego zabawienia. Wydaje się, że parę dekad później ludzkość osiągnęła w tej dyscyplinie poziom arcymistrzowski: coraz częściej jesteśmy zajęci w więcej niż stu procentach, wykonując kilka czynności naraz. Żadnej z nich porządnie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2018