Mistrzostwa świata w edukacji

Ogłoszone właśnie wyniki badań PISA dają powody do radości. Ale nie przesadzajmy z optymizmem.

09.12.2013

Czyta się kilka minut

W ocenach stanu polskiej edukacji miotamy się od ściany do ściany. Klimat jest od lat wisielczy: nauczyciele wypaleni, z głodowymi pensjami, uczniowie skupieni na wyścigu do rekordowych wyników testowych przestali myśleć. W dodatku reformy, które nie wiadomo komu służą, na czele z tą ostatnią (obniżenie wieku szkolnego), która – powiadają krytycy – trafia na kompletnie nieprzygotowany grunt. Z drugiej strony – za sprawą podanych w ubiegłym tygodniu do publicznej wiadomości wyników nowej edycji Programu Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów (PISA) – ogłaszamy „oszałamiający sukces” i „triumf polskiej szkoły”.


Powody do satysfakcji dawały już poprzednie edycje PISA – koordynowanego przez OECD i przeprowadzanego co trzy lata badania umiejętności uczniów, którzy ukończyli 15. rok życia (w trzech dziedzinach: matematyce, czytaniu ze zrozumieniem i rozumowaniu w naukach przyrodniczych). O ile 13 lat temu byliśmy poniżej średniej krajów OECD, trzy lata później do tej średniej dobrnęliśmy, by w kolejnych edycjach badania potwierdzać dobry kurs. Po ogłoszeniu wyników PISA 2009 nadal jednak narzekaliśmy. Choćby na to, że polskiemu uczniowi (na co wskazywały również inne badania) znacznie gorzej idą zadania wymagające rozumowania, lepiej zaś te, do których potrzebny był pewien automatyzm. Ale już zachodni obserwatorzy tego sceptycyzmu nie podzielali.

Amerykanka Amanda Ripley w głośnej książce „Najbystrzejsze dzieci na świecie: jak to osiągnęły” postawiła polski system edukacyjny za wzór; chwalili nas też dziennikarze opiniotwórczych tytułów, takich jak choćby „The Economist”. „Gwałtownie i bez kompleksów wchodzimy do elitarnego klubu krajów, które kształcą swoje dzieci najlepiej na świecie” – pisał na tych łamach, analizując wyniki poprzednich edycji PISA, a także przytaczając komplementy zagranicznych obserwatorów, Robert Siewiorek („Wspaniały oldskul”, „TP” 37/2013). Mogący wówczas wyglądać na pewnego rodzaju prowokację tekst – który notabene, jak to z tematami poważnymi, nie wywołał w polskich mediach większego odzewu – dzisiaj można uznać za proroczy.


Według wyników PISA 2012 Polska znalazła się na 14. miejscu wśród krajów OECD! Wyprzedziliśmy m.in. Niemców, Francuzów czy Brytyjczyków (brytyjscy dziennikarze ogłaszają ze zdziwieniem, że polska edukacja, z nauczycielem zarabiającym znacznie mniej niż ten brytyjski, ma się lepiej). Wyniki polskich gimnazjalistów poprawiły się w każdej z badanych dziedzin: matematyce, naukach przyrodniczych i czytaniu.

Szczególnych powodów do radości jest kilka. Po pierwsze, po raz kolejny polscy uczniowie zrobili ogromny postęp. Po drugie, zmalał odsetek uczniów z najniższymi wynikami. Po trzecie, zajęliśmy pierwsze miejsce w UE w matematyce, choć trzy lata temu byliśmy na 11. miejscu! Ale największe zaskoczenie musi budzić inny wniosek: po raz pierwszy polska szkoła jawi się jako ucząca myślenia, rozwiązywania zadań problemowych. „Polski uczeń potrafi rozwiązać zadania wymagające automatyzmu, rachunkowej sprawności” – taką tezę, opartą przecież nie tylko na wcześniejszych edycjach PISA, powtarzaliśmy jak mantrę. Teraz okazało się, że przeciętnego 15-latka z krajów OECD polski 15-latek przewyższa również w rozumowaniu i wyciąganiu wniosków.

Tegoroczne wyniki PISA muszą dać do myślenia krytykom polskich reform edukacyjnych. Tym, którzy powtarzają, że wprowadzenie gimnazjów było nonsensem, warto zacytować opinie ekspertów, że skok umiejętności polskich 15-latków to głównie efekt tej właśnie zmiany.

Tych, którzy narzekali na zmianę podstawy programowej (kiedyś przeładowanej niepotrzebnymi informacjami, później zreformowanej przez Katarzynę Hall) – warto zapytać, czy nie zmienili zdania. Dodajmy do tego wprowadzenie obowiązkowego egzaminu maturalnego z matematyki, które – wszystko na to wskazuje – podniosło rangę przedmiotu, a w konsekwencji zmobilizowało uczniów i nauczycieli do pracy. Trudno rzecz jasna ocenić, na ile zawdzięczamy ten wynik samemu systemowi edukacyjnemu. Kto obliczy, jaki jest wkład w ten sukces armii korepetytorów łatających dziury polskiej edukacji, a jaki – na ten aspekt zwracał w ubiegłym tygodniu uwagę choćby prof. Janusz Czapiński – coraz lepiej wykształconych rodziców?


Z pewnością jedna edycja PISA to jeszcze nie powód do huraoptymizmu. Nie tylko dlatego, że nie wymyślono jeszcze na świecie algorytmu, który w sposób w pełni miarodajny i obiektywny oceniłby tak skomplikowaną materię jak system edukacyjny. Całe szczęście, że go nie wymyślono: oznaczałoby to, że edukacja pogrążyła się ostatecznie w schematyzmie.

Pamiętajmy, że PISA bada gimnazjalistów – nie odpowiada więc na pytanie o poziom wszystkich etapów kształcenia. Nie odpowiada – bo nie może – na wiele innych pytań, które składają się na zbiorowy obraz polskich uczniów. Choćby o tzw. miękkie kompetencje uczniów, takie jak zdolności komunikacyjne czy umiejętność pracy w zespole.

Choć polski uczeń okazał się nie być – wbrew dotychczasowym przekonaniom – automatem do rozwiązywania testów, jest to dopiero pierwszy tego rodzaju sygnał. Z wnioskami na temat „polskiej szkoły myślenia” poczekajmy więc do kolejnych edycji PISA – dopiero wtedy zobaczymy wyniki uczniów kształconych od początku wedle nowej (mającej sprzyjać myśleniu właśnie) podstawy programowej, która zaczęła obowiązywać w 2009 r.

Pamiętajmy wreszcie, że żaden ranking nie unieważni summy tysięcy doświadczeń – pośrednich i bezpośrednich – uczestników polskiej edukacji. Nie unieważni dość powszechnego przekonania profesorów, że z roku na rok dostają „produkt” coraz gorzej wykształcony; nie przekona pracodawców, którzy narzekają, że przeciętnego polskiego 25-latka trzeba wielu rzeczy uczyć od nowa; nie zamknie ust nauczycielom, którzy mają poczucie uczestnictwa w beznamiętnym pościgu za punktami i wynikami w testach.

Bądźmy też konsekwentni. Jeśli złorzeczymy co roku z tego powodu, że nasze uczelnie wyższe – w dodatku maksymalnie dwie – znajdują się w światowych rankingach dopiero w piątej setce, cieszmy się z analogicznych rankingów dotyczących edukacji.

Ale z ogłaszaniem mistrzostwa świata zaczekajmy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2013