Ładowanie...
Miłość i śmierć
Miłość i śmierć
Jarosław Mikołajewski wyrósł w ostatnim piętnastoleciu na jedną z centralnych postaci polskiej poezji. Autor siedmiu tomów debiutował w 1991 roku, kiedy jego rówieśnicy, wywodzący się z podziemnego "bruLionu", szykowali się dopiero do skoku na literacki Parnas.
Publikując "A świadkiem śnieg", Mikołajewski przywitał nową Polskę zupełnie innym projektem poetyckim niż "bruLionowcy". Jego wyważone, spokojne i wyciszone wiersze proponowały namysł nad dotychczasowym życiem, powrót do przeszłości i metafizyczną optykę, a nie buntowniczą poetykę negacji i protest przeciwko powszechnemu zakłamaniu. Ta inność wynikała między innymi z odmiennego startu. Wprawdzie także on debiutował książką stosunkowo późno, mając trzydzieści jeden lat, ale w latach 80. ani nie uczestniczył w pokoleniowych sporach, ani nie drukował wierszy. Od tego czasu jego poezja przemierzyła długą drogę.
"Któraś rano" zawiera wiersze z jednej strony kontynuujące dotychczasową poetykę i zakres tematyczny, z drugiej jednak przynoszące pewne zmiany i nowe wątki. Poeta wierny jest opisowi kręgu rodzinnego (córeczki, żona, rodzice, a zwłaszcza zmarły ojciec) stanowiącego podstawę jego myślenia o świecie, ale wiersze o śmierci, których nie brakowało i wcześniej, ulegają przeobrażeniom.
Żeby lepiej zrozumieć tę przemianę, przypomnę pokrótce klimat trzech ostatnich książek Mikołajewskiego. Zbiór "Mój dom przestały nawiedzać duchy" (1998), w którym obok wierszy wybranych z trzech poprzednich tomów znalazł się tytułowy cykl, śmierć i cmentarz traktuje jak przestrzeń spotkania. W istocie są to epitafia i xenie zaprzyjaźnione z wiecznością, próba opisu życia pośmiertnego z wieloma odniesieniami religijnymi. W "Nie dochodząc Pięknej" (2001) poeta szuka dowodów na swoje istnienie, przyglądając się nie tylko sekretom miłości, ale i tym, którzy niespodziewanie odchodzą. Wiele tu mszy żałobnych, modlitw za dusze zmarłych, testamentowych zapisów. W tomie "Którzy mnie mają" (2003) śmierć dalej gości (wystarczy wymienić tytuły: "Krople wody na cmentarzu", "Zakład pogrzebowy", "Stara para"). Ale w jaki sposób? Refleksja poety idzie w stronę językowej odpowiedzialności za słowo określające śmierć. Stąd opisy zagrożenia, połączone z analizą niesprawnego, bo wieloznacznego języka.
We wszystkich tych książkach konfrontacja miłości i śmierci cechuje się powagą i refleksyjnym skupieniem. Zawsze też ważnym polem odniesień jest literatura włoska, którą Mikołajewski świetnie zna jako italianista, były naukowiec, a obecnie tłumacz i dziennikarz. Jego dykcja poetycka, bardzo już rozpoznawalna, opiera się właśnie na przeżyciu poezji włoskiej, od Dantego, poprzez Montalego, do Penny i Luziego.
Teraz do poezji Mikołajewskiego wkracza ironia, znacznie silniej niż w tomie poprzednim. Przygotowaniem do tego jest pierwszy utwór: "Ars moriendi". Wprowadza on poetykę oswajania śmierci za pomocą gry językowej i zwartego opisu obrazka z życia (załatwianie terminu pogrzebu przez telefon). Następne wiersze uciekają od tragicznej nuty i metafizycznej podniosłości, choć kontekst religijny jest w nich stale obecny. Tak jest w herbertowskim z ducha wierszu "Pomiędzy ziemią a niebem", w którym ziemia prosi, by poeta zszedł z piętra nieba. Pogrzeb ojca w "Trumnie z papieru" przedstawiono w konwencji snu, dzięki której Mikołajewskiemu udaje się poruszyć osobisty temat "po raz pierwszy w życiu (...) bez wyrzutów sumienia". O kruchości życia mówi piękny wiersz "W gorączce zabawy", będący niemal lingwistyczną zabawą z "trzema lalkami" córki. Ten sam manewr zastosował poeta w "skądś dokądś" czy w wierszu "Wysłowione", opartym na grze słów "słowo" i "wysłowić", zakończonym błyskotliwą pointą: "lecz nikt tu cię nie pyta o zdanie". Podobne ironiczne podejście dominuje w wierszu-aforyzmie "Ofiara".
W ogóle w świecie poetyckim Mikołajewskiego pojawia się, w niespotykanym dotąd wymiarze, kategoria "słowa" jako symbolu niewystarczalności wypowiedzenia istoty egzystencji zawieszonej między życiem a śmiercią. Słowa są śmieciami, głuchym telefonem, oderwanymi wyrazami, bazgrołami, ustawicznymi pytajnikami. Dlatego trzeba wyrazić ból egzystencji inaczej: nie za pomocą "wypchanych" słów (retoryką, cierpieniem), lecz języka chwili wykorzystującego niepewne znaczenia, pusty śmiech, niedokończone równoważniki.
Zatem w wielu wierszach poruszających trudne i ważne problemy - kontaktu dorosłych z dziećmi, myślenia o własnej śmierci, miłości do żony i dzieci - sytuacja liryczna wzmagana jest takimi wyrażeniami, jak "szast prast", "pa pa", "tak owszem i że bardzo proszę", "mamo gdzie jesteś?", "dudni jak w studni", "cel pal pal secam". Ta językowa zmiana świadczy o poszukiwaniu nowych ram dla dawnych, ale ciągle istotnych dla Mikołajewskiego tematów. Poeta konstruuje rzeczywistość "po drugiej stronie", starając się nie myśleć o emocjach związanych z "kołysanką dla ojca".
Powstają zupełnie nowe wyobrażenia śmierci polegające na ironicznym odwróceniu sytuacji zagrożenia, choć jego sedno nie zostaje zlikwidowane. Tak jest w "Śmiertelnym końcu", w wierszu "Kot żyje dwa razy lub wcale" o przenoszeniu śmierci na kogoś innego czy w trudnym do przecenienia "Miłosnym wyznaniu do żony", gdzie poeta z niebywałą odwagą stawia kwestię, kogo najpierw opłakiwałby po katastrofie samolotu: żonę czy dzieci.
Ironię widać także w tych wierszach, które bezpośrednio nie dotyczą tematu odchodzenia. Mam na myśli zwłaszcza portrety "starych poetów", wątki biblijne, a przede wszystkim poemat "Matrioszka", gorzką opowieść o tym, że jesteśmy mikrobami jednego organizmu, który dla nas jest nieogarnionym kolosem. Ironia w nowym tomie Mikołajewskiego niczego nie stępia, odwrotnie - wzbogaca "myśli o strachu" (tak było w "Nie dochodząc Pięknej").
Jarosław Mikołajewski, "Któraś rano", Izabelin 2005, Świat Literacki
Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
Podobne teksty
Newsletter
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]