Apetyt na Larkina

Rysem zasadniczym tej krytyki jest wnikliwa lektura tekstu. Autor najpierw czyta wiersz, dopiero potem otwiera go na możliwe konteksty - nigdy odwrotnie.

18.10.2006

Czyta się kilka minut

Philip Larkin /
Philip Larkin /

Książka "Larkin. Odsłuchiwanie wierszy" poprzedzona jest linijką z wiersza Seamusa Heaneya: "Duch Larkina zaskoczył mnie". Czytając kolejne rozdziały tej niezwykle interesującej monografii myślałem, że zdanie to Jerzy Jarniewicz mógłby odnieść nie tylko do siebie, ale i do innych poetów polskich, a chyba także do polskiego czytelnika, który w wierszach Larkina łacno odnajdzie nowe, nieznane wcześniej tony.

Podkreślenie momentu zaskoczenia jest jak najbardziej na miejscu. Co prawda autor "Wysokich okien" wybierał sobie na tematy wierszy sprawy banalne, nudne i przyziemne, ale zarówno wybór tych tematów, jak sposób ich potraktowania nawet dziś może zaintrygować. Trafnie wyraził to (cytowany w książce) Tomasz Majeran, i jest to głos nader charakterystyczny: "Lubiłem i lubię w Larkinie idee, że skrajnie pesymistyczne, wręcz wywrotowo pesymistyczne obserwacje można zapisać w spokojnym rytmie klasycznego wiersza. Że taki nieomal akademicki rygor powoduje, że brzmią one znacznie mocniej niż krzyki Ginsberga". Zdania te niekoniecznie muszą przekonać polskiego czytelnika, który mógł zetknąć się z angielskim poetą poprzez przekłady Stanisława Barańczaka, tonującego pesymizm Larkina, i komentarze Miłosza, widzącego w Larkinie niebezpiecznego nihilistę. Miejmy nadzieję, że książka Jerzego Jarniewicza - niezwykle wnikliwa i kompetentna - w dużej mierze zmieni tę sytuację.

"Siatka zabezpieczająca"

Co mówi nam Jarniewicz o Larkinie? Przede wszystkim to, że w przypadku tego wycofanego, małomównego poety mamy do czynienia z projektem świadomie wieloznacznym - nie tylko na poziomie frazy czy wiersza, ale również w perspektywie światopoglądowej, epistemologicznej i metafizycznej. Larkin otwierał się na różne opcje estetyczne i etyczne, ale czynił to z elegancją angielskiego sceptyka, który traktuje inność - literę i ducha inności - z dystansem, ironią, pobłażaniem... ale i wielką tolerancją. Jarniewicz nie godzi się - słusznie, moim zdaniem - na przyszywaną poecie łatkę z napisem "poezja rozpaczy". W sformułowaniu tym jest coś na rzeczy, ale, jak przekonująco pokazuje łódzki krytyk, trudno je nazwać ostatecznym określeniem projektu. Komentarz polskiego krytyka zmierza w inną stronę - ku ukazaniu poety jako apologety postawy sceptycznej, opartej na dystansie do "nastrojów" i egzystencjalnych przełożeń.

Taka formuła - formuła ostrożnego sceptycyzmu, sprawdzona i potwierdzona przez Jarniewicza w doprawdy olśniewających interpretacjach konkretnych tekstów - pozwala krytykowi polemizować z tymi, którzy oskarżali i oskarżają Larkina o szerzenie nastrojów nihilistycznych: "To, że o kwestiach uznawanych za domenę metafizyki Larkin nigdzie nie mówi wprost, nie znaczy, że ich w jego horyzoncie nie ma. Bo Larkin nie jest poetą antymetafizycznym; gdyby tak było, musiałby z całym przekonaniem wygłaszać antymetafizyczne sądy. Larkin natomiast jest poetą sceptycyzmu".

Co ciekawe, żarliwym obrońcą Larkina jest także Heaney, który podczas głośnej dyskusji w Collegium Novum UJ (w listopadzie 2000 r.) polemizował ze stanowiskiem Miłosza. Przyznam, że i mnie słowa irlandzkiego noblisty zapadły głęboko w pamięć: "Tworzenie dzieła artystycznego jest dążeniem skierowanym ku górze, oznaką, że dusza pragnie przeżyć i przeciwstawić się ciążeniu w dół. U Larkina dostrzegam ten ruch... Fakt kształtowania i tworzenia, radość ze znalezienia wyrazu dla rozpaczy jest może nie tyle zanegowaniem rozpaczy, co siatką zabezpieczającą - bardzo trudno jest runąć w nicość, kiedy w dole rozciągnięty jest wiersz". Być może sam Larkin - właśnie z racji swojego sceptycyzmu - nie zgodziłby się na ton i patos tej wypowiedzi. Jestem jednak przekonany, że zaakceptowałby metaforę "siatki zabezpieczającej". Rytm jego wierszy - nierzadko kolokwialny, ale w gruncie rzeczy osadzony w tradycji poezji angielskiej i klasycznej angielszczyźnie - nie tylko nie ma w sobie nic rozpaczliwego, ale jest wręcz zaprzeczeniem rozpaczy. Zdumiewające, że Miłosz, też poeta, pominął bądź też przeoczył ten tak ważny wymiar wiersza: osobną muzykę słów, harmonię współbrzmień, melodię frazy.

Larkin był też, chyba wbrew sobie, poetą nostalgii. Ale nostalgia ta nie miała w sobie nic romantycznego. Jarniewicz przytacza anegdotę, która wiele mówi o tej (zakrytej) stronie Larkinowskiej wrażliwości. Kiedy ktoś zaproponował poecie odsłuchanie dawno nie słyszanej płyty z muzyką jazzową, ten odmówił: wspomnienie ukochanej muzyki było cenniejsze od niej samej. Ten rodzaj nostalgii przewijał się stale w poezji Larkina - nie jako temat, lecz pogłos wypowiadanych słów, które zdawały się mówić więcej, niż chciał poeta. Są też wiersze mówiące o nostalgii wprost (choć zarazem sceptycznie), jak choćby "Smutne kroki", jeden z późniejszych utworów poety. Oto opis tarczy księżyca:

Ta twardość, jasność, prosta i dalekowzroczna

Otwartość intensywnie w nas zapatrzonego

Oka budzi wspomnienie, jak dotkliwa, mocna

Jest młodość - niepowrotna dziś

i niewidoczna,

Lecz wciąż nie mniej potężna w innych, gdzieś

daleko.

(przeł. S. Barańczak)

Istnieją zresztą i inne oblicza Larkina. W ciekawym eseju "Anglie z wyobraźni" (poświęconym również wierszom Teda Hughesa i Geoffreya Hilla) Seamus Heaney mówi o Larkinie "dworskim" i Larkinie "augustiańskim". Trzeba też pamiętać o satyrycznym zacięciu poety, jego niewątpliwych talentach do parodii i prześmiewczej imitacji.

Blisko wiersza

Przeprowadzone przez Jarniewicza interpretacje konkretnych wierszy mają charakter doprawdy wzorcowy. Rysem zasadniczym tej krytyki jest wnikliwa i detaliczna lektura tekstu (dodajmy, że książka zawiera także wiele informacji dotyczących powieści i tekstów krytycznych Larkina). Komentatorowi nie umyka żaden szczegół. Jarniewicz najpierw czyta wiersz, a dopiero potem otwiera go na możliwe i sygnalizowane konteksty - nigdy odwrotnie.

Metoda ta, tylko na pozór oczywista, nie jest wcale częsta. Krytycy piszący o wierszach nierzadko sprowadzają je do kilku wspólnych mianowników, które najczęściej rozbrajają i neutralizują wiersz, a następnie bezlitośnie wpisują go w szersze pole semantyczne (takim zapędom uległ także Czesław Miłosz). Nietrafność strategii uogólniania i syntetyzowania jest dobrze widoczna właśnie w przypadku Larkina, sceptycznie nastawionego wobec jakichkolwiek sądów i tez natury ogólniejszej. Oczywiście takie tezy można u Larkina odnaleźć, wydaje mi się wszakże, że mają one charakter wtórny - konsekwentny sceptycyzm poety nie pozwala na wyciąganie wniosków czy wyszukiwanie wspólnych mianowników. Pozostają pojedyncze wiersze, które można zaakceptować lub nie, trzeba jednak przyjąć na prawach wiersza, a nie projektu, który miałby być tego wiersza dopełnieniem, wyjaśnieniem czy wskazówką.

Oczywiście interpretacje nieuchronnie wychodzą poza wiersze, ale czynią to raczej dyskretnie. Podstawowym rysem zastosowanej metody jest trzymanie się litery dzieła i odsłanianie ukrytych znaczeń bądź miejsc, gdzie znaczenie ulega rozproszeniu, implozji, spłyceniu (a takich miejsc jest w poezji sporo). Paradoksalnie, taka "koronkowa robota" - destylowanie i obracanie pod światło kolejnych słów i obrazów - mówi nam o poecie bardzo wiele, może nawet więcej, niż on sam byłby gotów powiedzieć; a na pewno więcej niż znajdziemy u biografów. Chyba że w literaturze szukamy głównie anegdot czy potwierdzenia własnych przekonań.

"Larkin. Odsłuchiwanie wierszy" składa się z dziesięciu szkiców, które chętnie nazwałbym "aforyzmami na długim oddechu" - poszczególne teksty można czytać samodzielnie, ale można je też zestawiać odnajdując pewne powtarzające się motywy bądź obrazy. Ciekawym motywem omawianym w książce jest metafora szyby - wyraz Larkinowskiego dystansu (jak zauważa w pewnym momencie krytyk, szyba "nie dopuszcza zaangażowania, uniemożliwia uczestnictwo, symuluje obecność"; sformułowania te celnie opisują stosunek Larkina do poezji i czytelników). To zresztą kolejny przykład interpretacji, gdzie wychodzi się od wiersza, aby powiedzieć coś o poecie - Jarniewicz najpierw czyta wiersz, a dopiero potem szuka potwierdzenia krytycznej intuicji w źródłach biograficznych.

Inny ważny wątek to stosunek Larkina do Eliota (Jarniewicz pominął analizę wpływu, jaki na Larkina mieli najpierw Yeats, a następnie Thomas Hardy, dwaj najważniejsi mistrzowie autora "Wysokich okien"). Zwykło się czytać Larkina jako poetę antymodernistycznego, piszącego na przekór takim poetyckim prawodawcom jak Pound czy właśnie Eliot. Kwestia nie jest jednak taka oczywista. Jak słusznie zauważa i przekonująco dowodzi Jarniewicz, łatwo odnaleźć u Larkina tropy Eliotowskie. I chodzi tu nie tylko o dystans czy ironię charakteryzujące obu poetów. Wspólna jest też fragmentaryczność wywodu i użycie kolokwializmów, a wreszcie swego rodzaju ton apokaliptyczny - przekonanie o schyłkowości czasów, w których żyjemy.

Bardzo interesujące są w książce nawiązania do wiersza Eliota "Pieśń miłosna J. Alfreda Prufrocka", którego językowa maniera przypomina późniejsze dokonania Larkina. W rozdziale zatytułowanym "Larkin i łyżeczki do kawy" czytamy: "Warto czytać Larkina z Eliotowskim Prufrockiem w pamięci. Ten szczególny, przetykany ironią splot krytycznej samoświadomości, metodycznych zwątpień, poczucia odpływającego czasu, poczucia jałowości towarzyskiego życia zbliża wiersze Larkina do wczesnych utworów Eliota, a Larkinowskich bohaterów bez bohaterskości do równie pozbawionych heroizmu podmiotów z poezji Eliota - Prufrocka czy Gerontiona".

Larkin i Polacy

Osobnym tematem poruszanym przez Jarniewicza jest intrygująca kwestia wpływu Larkina na polskich poetów. Zresztą historia recepcji jest krótka i na dobrą sprawę dotyczy ostatnich piętnastu lat. Bodaj najciekawsza jest analiza Larkinowskich pogłosów u poetów urodzonych po 1960 roku. Co ciekawe, autor "Wysokich okien" był rzadkim punktem odniesienia dla poetów "bruLionu", którzy zwróceni byli raczej ku idiomom O'Hary i Ginsberga, natomiast można zauważyć jego popularność u poetów debiutujących w 1994 roku i kojarzonych z pismem "Nowy Nurt": Darka Foksa, Tomasza Majerana i Dariusza Sośnickiego (o którym Jarniewicz w książce nie wspomina, choć tropy Larkinowskie wydają mi się w wierszach Sośnickiego łatwo zauważalne).

Nawiasem mówiąc, może to być ciekawy komentarz do przemian wrażliwości poetyckiej w najnowszej poezji polskiej - jeśli poeci "bruLionu" optowali za poetyką bezpośredniej, żywiołowej notatki lirycznej, to ich młodsi koledzy wybrali strategię wiersza ironicznego, zdystansowanego i świadomie wykoncypowanego. Philip Larkin jako rozdział w historii dwudziestowiecznej poezji polskiej? Chyba nie jest to propozycja zupełnie absurdalna.

Pisząc na marginesie "High Windows", najlepszej chyba książki poetyckiej Larkina (ukazała się w 1974 roku), Jarniewicz zauważa w pewnym momencie: "Tekst wiersza nie daje nam dość argumentów, byśmy mogli zdecydowanie opowiedzieć się za jedną czy drugą interpretacją. To dobrze. Odczytanie metafizyczne byłoby tak samo błędne jak interpretacja nihilistyczna. Siłą »Wysokich okien« jest ta dwubiegunowość, nieusuwalna dwoistość, oznaczająca zwycięstwo wiersza nad wszelką dyskursywnością... Bez względu na to, jak bardzo będziemy starali się bronić jednej interpretacji, druga będzie zawsze na horyzoncie, świadcząc o permanentnej cząstkowości naszych sądów i prawd".

Zdania te dość dokładnie oddają podstawową jakość krytyki uprawianej przez Jarniewicza. Myślę, że Larkin byłby zadowolony z tej książki - wystarczająco dyskretnej, ale i oszałamiająco wnikliwej. Takiej, do której chce się powracać, choćby po to, aby konfrontować ją z własnymi kolejnymi odczytaniami Larkinowskich tekstów. A w miarę lektury książki Jarniewicza apetyt na Larkina niepomiernie wzrasta.

Jerzy Jarniewicz, "Larkin. Odsłuchiwanie wierszy", Kraków 2006, Wydawnictwo Znak.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (43/2006)