Miłe / Małe

Co to jest mikrologia? Wiedza o wszystkim, co zdaje się małe, odpowiada Nawarecki, ale przede wszystkim sztuka uważnego i powolnego czytania... Czytając Mickiewicza idzie w ślady najlepszych, ale, jak na prawdziwego ucznia przystało, nie naśladuje ich niewolniczo.

31.10.2004

Czyta się kilka minut

W Epilogu “Pana Tadeusza" czytamy o “kraju lat dziecinnych":

Te kraje rad bym myślami powitał,

Kraje dzieciństwa, gdzie człowiek po świecie

Biegł jak po łące, a znał tylko kwiecie

Miłe i piękne, jadowite rzucił,

Ku pożytecznym oka nie odwrócił.

Czytamy tak przynajmniej w niektórych wersjach, albowiem tylko wydania skrupulatnie porównane z oryginałem podają w przedostatniej linijce zamiast “miłe" - “małe". Fraza “miłe i piękne" jest tautologiczna i zbędna, fraza “małe i piękne" - dla poety charakterystyczna. U Mickiewicza kwiecie “małe i piękne" przeciwstawione jest temu, co “jadowite", ale też temu, co “pożyteczne". Małe zarówno chroni przed złem, jak wyzwala od zbędnej w porównaniu z bezinteresownym pięknem użyteczności. Dlatego małe musi być też miłe, a “co miłe, to i dobre", jak przepisał z Potockiego w swoim “Słowniku" Linde.

O ile filozofia średniowieczna widziała w istnieniu pojednanie prawdy, dobra i piękna (ens et verum, ens et bonum, ens et pulchrum convertuntur), Mickiewicz zastępuje miłe (pulchrum) małym (parvum) i powiada: ens et parvum convertuntur, byt i to, co małe, idą w parze, czy też krócej: byt jest maleńki. Czy to dziwne? Pamiętamy jak Miłosz w “Ziemi Ulro" czytał “Pana Tadeusza" jako poemat metafizyczny, czyli taki, którego “przedmiotem jest rzadko dostrzegalny w codziennie nas otaczającej rzeczywistości ład istnienia jako obraz (...) czystego Bytu" i powoływał się przy tym na ogórki i arbuzy soplicowskiego sadu. A czy pamiętamy równie dobrze, jaki był ogródek Zosi w tym sadzie, ogródek (nie ogród), który i w Tadeuszu wzbudzał podziw, i w Hrabim? Maleńki. Właśnie maleńki:

W sadzie, na brzegu niegdyś zarosłym pokrzywą,

Był maleńki ogródek, ścieżkami porżnięty,

Pełen bukietów trawy angielskiej i mięty.

Drewniany, drobny, w cyfrę powiązany płotek

Połyskał się wstążkami jaskrawych stokrotek.

Tak właśnie jest u Mickiewicza: małe oznacza i piękne, i dobre, nic więc dziwnego, że wiąże się przede wszystkim z domem. Jak w słynnym dwuwierszu - arcydziełku - lozańskim:

Uciec z duszą na listek i jak motyl szukać

tam domku i gniazdeczka -

Nie świat, ale domek, nie sad, ale ogródek, nie tekst cały, ale strzępek: tak myśli Mickiewicz i tak myśli też jego wnikliwy czytelnik, Aleksander Nawarecki, żarliwy zwolennik mikrologii.

Domek i światek

Co to jest mikrologia? “Wiedza o wszystkim, co zdaje się małe", odpowiada Nawarecki, ale przede wszystkim sztuka uważnego i powolnego czytania, do jakiej nakłaniał przed laty Nietzsche, sam filolog. Nawarecki czytając Mickiewicza idzie w ślady najlepszych - Zgorzelskiego, Stefanowskiej, Ważyka, Kotta, Rymkiewicza - ale, jak na prawdziwego ucznia przystało, nie naśladuje ich niewolniczo. Powtarza jedynie ten sam gest powolnego podglądania tekstów, niespiesznego odwijania zagmatwanej plecionki, rozplatania - jakby powiedział Rymkiewicz - żmutu. U Mickiewicza pociągają go drobiazgi, albowiem “idzie o małość" przeciwstawioną monumentalnym syntezom. A więc - niecały dystych lozański, wpis do imionnika Ludwiki Mackiewiczówny (Nawareckiego interesują z niego tylko cztery wyrazy), kilkustronicowe prozatorskie kawałki Mickiewicza (czy ktoś o nich w ogóle pamięta?), a nawet utwór, którego nie ma, może nawet w ogóle nie było, a z którego pozostał jedynie tytuł (“Poemat o zwierzętach").

Nawarecki obojętnie przechodzi obok prądów, dzieł zebranych i epok (choć doskonale je znać musi, by cokolwiek o drobiazgach powiedzieć) i przestaje z rozmaitymi kawałkami, nawet nie próbując ich połączyć historycznoliteracką fastrygą. Tak robił we wcześniejszej “Pokrzywie", zbiorze kapitalnych esejów mikrologicznych (wydanych, jak przystało na mikrologa, w mikroskopijnym nakładzie w roku 1996), tak robi i teraz z Mickiewiczem.

We wszystkich tych wypadkach Nawarecki czyta skrupulatnie, słowo po słowie, nie udaje, że ma w garści jakąkolwiek metodę, lecz krąży czujnie wokół tekstu, pyta sam siebie, czy ma rację, zagląda do rękopisów (kiedy ma okazję), idzie po radę do mistrzów, dyskretnie się z nimi nie zgadza lub zgadza. Pokazuje, jak sam czyta i się tego odsłaniania własnej pracy nie wstydzi, nie kryje fascynacji pod zakrzepłą maską obiektywności. Wręcz przeciwnie: żwawość pisarska to jego właściwość najwyrazistsza, żwawość połączona z uważnością. W tym sensie filologia jest mikrologią, albowiem nie przeskakuje pochopnie ponad tekstem, zmierzając ku ogólnym konkluzjom, ale na dobre zadomawia się w tekście i daje się uwieść jego tajemnicom.

Te dwa słowa: dom i tajemnica pojawiają się zresztą u Nawareckiego bardzo często i dookreślają zamysł mikrologiczny. Pisząc o mickiewiczowskim ogródku (w kontekście stosunku poety do zwierząt), Nawarecki twierdzi, że “to, co tajemnicze (...) wcale nie musi być straszne, ciemne, dziwne, transcendentne". Wręcz przeciwnie: “skoro istota tajemnicy wiąże się ze schronieniem, to jej atrybutem nie jest groza, lecz (...) bezpieczeństwo". Tym w gruncie rzeczy jest mikrologia Nawareckiego: jako hermeneutyka, sztuka rozumienia jest obłaskawianiem tajemnicy, jako filologia - zadomawianiem się w tekstach kultury, które poznane, nie obcością tchną, lecz bezpieczeństwem. Nawarecki chce się znaleźć w literaturze jak w domu i dlatego droga jest mu retoryka (on sam mówi: obsesja) namacalności, bliska “potrzeba dotyku", którą znajduje u różnych mickiewiczologów: u Wyki, u Ważyka, u Rymkiewicza. On sam, jak się zdaje, uważa, że teksty o nieobecności raczej mówią świata niż odwrotnie i dlatego wierzy w mikrologię jako sztukę ocalania tego, co minione, sztukę czytania z popiołów. Wierzy w filologię.

Nowa Meluzyna

No dobrze, Nawarecki zajmuje się drobiazgami, jak jego Mistrzowie, ale przecież umiłowanie filologii nie tłumaczy wszystkiego. Uważny komentator współczesnego mikrologa musi pamiętać, że w dwudziestym wieku pierwszym i najważniejszym mikrologiem był Walter Benjamin, zaś jego następcą i egzegetą - Theodor Adorno. Muszę przyznać, że czytając Nawareckiego nie widziałem bliskiego powinowactwa między nim a Benjaminem, kiedy jednak pisząc ten szkic przeglądałem “Dialektykę negatywną" (w indeksie mikrologia występuje parę razy), znalazłem tam intrygujący fragment.

Adorno odwołuje się do Oświecenia i powiada, że “z metafizycznej zawartości prawdy" nie pozostawia ono “niemal nic" I w tym właśnie kontekście mówi o mikrologii, że jest ona “miejscem schronienia metafizyki przed totalnością". To - jak na Adorna - ładne określenie: mikrologia jest dla metafizyki ocaleniem przed zakusami myśli łapczywej, która chciałaby wszystko podporządkować wszystkożernemu pojęciu. Ale w tym samym miejscu Adorno powołuje się na Goethego, na jego “parabolę skarbczyka" z “Nowej Meluzyny", która miałaby ilustrować to wycofanie się prawdy w skrajną małość. Tu potrzebne jest wyjaśnienie, którego jako wykształcony i dobrze wychowany Niemiec Adorno oczywiście nie podaje.

“Nowa Meluzyna" to nowelka wtrącona do drugiej części “Wilhelma Meistra", do “Lat wędrówki". Opowiada ona historię pewnego młodzieńca, który zakochany w młodej kobiecie i spodziewający się wzajemności, spełnia jej dziwny kaprys, jakim jest przewożenie od miasta do miasta tajemniczej szkatuły, która każdego wieczoru musi być zamykana na klucz w pustym pokoju. Bohater, który musi to robić sam, popada w rozmaite tarapaty, wybranka ratuje go nieustannie z finansowych i erotycznych kłopotów, ale w końcu, zmęczona natarczywością kochanka, objawia mu sekret. Pochodzi ona z rodu karzełków, najstarszego rodzaju na ziemi i przybrała ludzką postać tylko po to, żeby - jako księżniczka - znaleźć męża i zapewnić miniaturowemu plemieniu następcę tronu. W szkatule zaś ukrywa się całe lilipucie uniwersum: zarówno wszyscy członkowie rodu, jak i ich naturalne i kulturalne otoczenie. Ostatecznie bohater godzi się udać z księżniczką do tamtejszego świata, czarodziejskim sposobem zmniejsza się, ale gdy uświadamia sobie, że utraci tym samym wolność stanu kawalerskiego, rezygnuje z miłości i życia w miniaturze i ucieka do świata rzeczywistego, tam, skąd przybył, do gospody, z której wyruszył.

Zamknięta szkatułka

Parabola o skarbczyku (czy szkatule) ma dla Adorna (ale też dla Benjamina, który chciał o niej napisać esej, i dla Nawareckiego, jeśli o niej pamięta) kapitalne znaczenie. Świat bohatera to świat odczarowany, ale jednocześnie świat, w którym dominuje zachłanność i niezaspokojenie (bohater rzuca się od jednej hucznej biesiady do drugiej, od jednej kochanki do drugiej). Bohater pożąda (nie kocha) księżniczkę, kiedy jednak miałby zrezygnować ze swojego szaleńczego życia, które Kierkegaard pewnie określiłby jako kwintesencję estetyczności, i wycofać się w małość (w życie etyczne), ucieka i wraca do zażywania dobrego wywczasu. Sprzedaje szkatułę, z której oczywiście znikł ród karzełków, choć pewnie znikł tylko dla niego, albowiem na trwałe zniweczył on szansę pojednania z prawdą.

Czym więc jest mikrologia w świetle Goetheańskiej przypowieści? Powiedzmy tak: oświeceniowy bohater Goethego nie jest mikrologiem, albowiem nie godzi się żyć wśród tego, co małe i za wszelką cenę stara się wymienić prawdę na przyjemność. Romantyczny mikrolog postępuje odwrotnie: ucieka w “ocalającą miniaturę świata" (jak powiada Nawarecki), bo wierzy, że tam właśnie - w miłych życiu drobiazgach - tkwi prawda. Nie w teoriach i nie w przekrojach, nie we “wszechwiedzącej monografii" i nie w pomnikowych edycjach, ale w “cząstkach, kawałkach i szczątkach". W urwanych zdaniach i zarzuconych opowieściach. W tekstach nienapisanych. W niepełnych katalogach. W zamkniętej szkatułce, o której przywoływany przez Nawareckiego Bachelard napisał, że “mieści się [w niej] zawsze coś więcej niż w otwartej".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teoretyk literatury, eseista, krytyk literacki, publicysta, tłumacz, filozof. Dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada w Krakowie. Stefan and Lucy Hejna Family Chair in Polish Language and Literature na University of… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2004