Między Wschodem a Zachodem

Litwin, który większość życia spędził w USA, i Rosjanin, który od 20 lat mieszka na Litwie - czyli Valdas Adamkus i Wiktor Uspaskich - to dwie postacie, które wyznaczają dziś nastawienie do litewskiej rzeczywistości.

13.09.2006

Czyta się kilka minut

Z Adamkusem utożsamiają się ci, którzy opowiadają się za integracją z Zachodem, a z Uspaskichem ci, którzy tęsknią za siermiężną przeszłością sowiecką. Adamkus to dżentelmen z przedwojennej rodziny inteligenckiej; Uspaskich to spawacz, który dzięki znajomościom dorobił się na pośrednictwie w handlu rosyjskim gazem.

***

U zarania niepodległości Litwy społeczeństwo swój stosunek do zmian określało wobec innych autorytetów - takich jak Vytautas Landsbergis, przywódca ruchu "Sajudis", który Litwę widział jako kraj demokratyczny, niezależny od Rosji i prozachodni, z gospodarką kapitalistyczną. Z drugiej strony stał Algirdas Brazauskas, ostatni lider Litewskiej Partii Komunistycznej, którą przekształcił w socjaldemokrację. Nie miał on nic przeciw niepodległości, chciał jednak takiej Litwy, gdzie państwo reguluje życie obywateli.

W 1990 r. Litwini poparli "Sajudis". Landsbergis obiecywał, że zbuduje państwo zamożne. Gdy okazało się, że niepodległość wymaga wyrzeczeń, Litwini zatęsknili do socjalizmu i w 1992 r. zagłosowali na postkomunistów Brazauskasa. Ci, zamiast tworzyć "państwo socjalne", zadbali o interesy tworzącej się kasty oligarchów. W polityce zagranicznej Brazauskas próbował ustrzelić dwa zające: wprowadzić Litwę do UE i NATO oraz zachować przyjaźń z Rosją. Rosjanie odpowiadali: "albo - albo".

Z państwa opiekuńczego nic nie wychodzi i Litwini znowu obdarowują zaufaniem prawicę Landsbergisa. Ta robi wszystko, by zerwać powiązania polityczne z Rosją i, twierdząc, że jedyną orientacją Litwy jest Zachód, wpycha jedyną w krajach bałtyckich rafinerię w Możejkach w ręce średniej wielkości amerykańskiego koncernu "Williams". Rosjanie się obrażają, wstrzymują dostawy ropy, Amerykanie nie mają pojęcia, jak przełamać blokadę - i odsprzedają rafinerię rosyjskiemu koncernowi "Jukos".

Litewscy wyborcy mają dość konserwatystów, ale nie chcą już Brazauskasa. Na horyzoncie pojawia się Arturas Paulauskas: człowiek, który stworzył prokuraturę niepodległej Litwy, zapewnia, że chce uzdrowić państwo i zwalczyć korupcję. Wielu mu wierzy. Paulauskas usadawia się w centrum sceny politycznej. To on pierwszy przedstawia społeczeństwu Wiktora Uspaskicha, biznesmena rosyjskiego pochodzenia z litewskim paszportem, który twierdzi, że nie będzie brał łapówek, bo jest bogaty. Szybko okazuje się, że Paulauskas w zastanym układzie czuje się jak ryba w wodzie.

Tymczasem pojawia się nowy zbawiciel: Rolandas Paksas. Z pomocą, a raczej za pieniądze innego Rosjanina (robiącego interesy na Litwie Jurija Borisowa) uwodzi społeczeństwo obietnicami szybkiego dobrobytu i walki z korupcją. W 2002 r. zostaje prezydentem. Paksas, który ma powiązania z wątpliwej reputacji biznesem rosyjsko-litewskim, a przez niego może nawet z rosyjskimi tajnymi służbami, sam dostarcza amunicji oponentom. Już pół roku później świętują zwycięstwo: Paksas musi odejść. Prawica z lewicą cieszą się, że po raz kolejny obronili litewską niepodległość przed zakusami Kremla.

Po opadnięciu emocji okazuje się, że następnym zbawicielem Litwy chce być sam Uspaskich - tym razem nie za pieniądze rosyjskie, ale swoje i kumpli z biznesu, którym, jak się teraz okazuje, obiecał kilkukrotny zwrot włożonego kapitału po dojściu do władzy. Wyborcom mówi, że Litwini u władzy się nie sprawdzili i nadszedł czas, by on, Rosjanin, pokazał, jak trzeba rządzić. Obiecuje, że w ciągu 1111 dni zamieni Litwę w kraj miodem i mlekiem płynący. Skąd ta liczba? Ktoś policzy, że tyle mniej więcej wynosi kadencja parlamentu. Czyżby już wtedy Uspaskich czuł, że jego kariera jako lidera partii ograniczy się do jednej kadencji sejmu?

Bo litewski homo sovieticus po raz kolejny traci swego lidera. Z Uspaskichem, który wygrał wybory parlamentarne w 2004 r., nikt nie chce wchodzić w sojusz, poza socjaldemokratami Brazauskasa: zostaje on premierem przy wsparciu Partii Pracy Uspaskicha. Wkrótce wybucha seria skandali związanych z podziałem unijnych pieniędzy: Uspaskich jako minister gospodarki dzielił je wśród znajomych. Brazauskas toleruje to jednak, byle zostać u władzy, aż wybucha kolejny skandal. Uspaskich postanowił bowiem zostać doktorem ekonomii. Dyplom magistra załatwił w Moskwie na prestiżowej uczelni. Przy jego wypisywaniu sekretarka nie zauważyła, że w roku, w którym niby rozpoczął studia, studiowanego kierunku już nie było. W podobny sposób skończył studia na uniwersytecie w Kownie.

Tego było za wiele także dla Brazauskasa, Uspaskich odszedł z rządu, ale pałał chęcią zemsty. Taka okazja nadarzyła się latem 2006 r. Pod formalnym pretekstem (krytyka prezydenta pod adresem jego ministrów) Uspaskich wycofał swoich ministrów z rządu. Brazauskas musiał podać się do dymisji i zły na cały układ, którego przez tyle lat był podporą, wycofał się z polityki. Tego Uspaskichowi socjaldemokraci darować nie mogli. Raptem okazało się, że Partia Pracy Uspaskicha od początku robiła przekręty. Nerwy Rosjanina nie wytrzymały i uciekł przed prokuratorami do Rosji.

Jednak po fiasku z "Williamsem" także Landsbergis dla wielu przestał być punktem orientacyjnym. Konserwatyści rozpoczęli poszukiwanie nowego lidera, co im słabo wychodziło. Jedynym, który mógł się stać autorytetem dla centroprawicowo i prawicowo nastawionych wyborców, był emigrant, który powtarzał, że w polityce najważniejsza jest moralność: Valdas Adamkus.

Nigdy nie miał on jasno sprecyzowanego programu, chciał ogólnie, by Litwa była samodzielna, nowoczesna i liberalna. Dlaczego aż dwa razy wygrał wybory prezydenckie? Za pierwszym razem nieznaczna większość uznała, że prezydent na poziomie, znający języki i obyty w świecie, jest potrzebny Litwie na drodze do Unii i NATO. Dlaczego wygrał po raz drugi (już po przerwie na prezydenturę Paksasa)? Bo nieznaczna większość wystraszyła się, że po całkowicie prorosyjskim Paksasie nie mniej prorosyjska Kazimiera Prunskiene - kontrkandydatka Adamkusa w 2004 r. - rzuci Litwę w objęcia rosyjskiego niedźwiedzia. Zresztą niedobitki rosyjskiej arystokracji za tę jej prorosyjskość uhonorowały ją tytułem księżnej rosyjskiej. Wybuchł skandal z oskarżeniami ocierającymi się o zdradę państwa, ale Prunskiene nie zrezygnowała z tytułu, choć zaznaczyła, że go nie używa.

To właśnie jej kariera wiele mówi o kondycji części społeczeństwa. W 1990 r. była ona pierwszą premier Litwy, jeszcze na wpół podległej Moskwie. Jej nieprzygotowana decyzja o uwolnieniu cen uznana została przez "Sajudis" za prowokację, mającą skompromitować ideę niepodległości. Poza tym w archiwach znaleziono dokumenty, że Prunskiene była agentem KGB. Sąd uznał ich zasadność, ale części wyborców to nie przeszkadzało i za każdym razem wybierali ją do parlamentu. Zresztą i teraz jest w parlamencie, na dodatek jest ministrem rolnictwa w rządzie lewicowej koalicji.

***

Zdaniem Rimvydasa Valatki, komentatora dziennika "Lietuvos rytas", perypetie 15 lat niepodległości są świadectwem tego, że litewskie społeczeństwo jest rozdarte między Wschodem i Zachodem. Część ciąży ku Rosji, część ku Zachodowi. Ale z wszystkich zawirowań politycznych i gospodarczych, za którymi stoi chęć podporządkowania Litwy Kremlowi, Litwinom udaje się wywinąć i coraz bardziej zbliżać się do modelu państwa zachodniej cywilizacji. Dlaczego? Bo, zdaniem Valatki, część prorosyjska jest słabo wykształcona i bierna, a prozachodnia to ludzie wykształceni, inteligentni i aktywni.

Landsbergis, ojciec niepodległości, w jednym z wywiadów powiedział: "Litwa od początku aż do dziś musi walczyć o swą niepodległość z imperialnymi zakusami Rosji. I nie zmieniło tego nasze członkostwo w NATO i Unii Europejskiej".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Europa Środka - Litwa (38/2006)