Między Wieluniem i Warszawą

Wielkie emocjonalne zadośćuczynienie dla Polski i jej obywateli różnych narodowości, ofiar II wojny światowej: tak jednym zdaniem można podsumować obchody 1 września. Ale było tu też przesłanie polityczne.

01.09.2019

Czyta się kilka minut

Centralne obchody 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Warszawa, 1 września 2019 r. / /  FOT. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER
Centralne obchody 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Warszawa, 1 września 2019 r. / / FOT. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Piotr Konieczka: tak nazywała się prawdopodobnie pierwsza ofiara. A w każdym razie – pierwszy polski żołnierz poległy w 1939 r. 38-letni kapral Konieczka – wielkopolski rolnik, rezerwista – zginął 1 września o godzinie 1.40, gdy ogniem swego karabinu maszynowego osłaniał odwrót kolegów. Jego pluton, chroniący placówkę graniczną w Jeziorkach koło (niemieckiej wtedy) Piły, został zaatakowany tuż po północy; była to jedna z prowokacji granicznych, mających dać Hitlerowi pretekst do ataku na Polskę. Postać Konieczki, którą czytelnikom szwajcarskiej gazety „Neue Zürcher Zeitung” przypomniał teraz w rocznicowym tekście dziennikarz Paul Flückiger, nie jest dziś znana ani w Polsce (poza tamtym regionem), ani w świecie. Kiedyś może się to zmieni – obchody 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej – najpierw w Wieluniu, a potem w Warszawie – potwierdzają konstatację, że zbiorowa pamięć historyczna jest zjawiskiem dynamicznym. Oraz że od nas samych zależy, jak będzie kształtowana. 

Bo przecież jeszcze dziesięć lat temu prawie nikt nie słyszał – w Polsce ani w świecie – o tym, co rankiem tamtego 1 września zdarzyło się w Wieluniu: o nalocie sztukasów, prowadzonym niemal równolegle z atakiem na Westerplatte, który zniszczył 70 proc. tego nadgranicznego wówczas miasta, pozbawionego znaczenia wojskowego. Dziś Wieluń jest, obok Westerplatte, symbolem: nie tylko początku wojny, ale też sposobu, w jaki Niemcy prowadzili ją od pierwszego dnia. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że „Tygodnik” i jego ówczesny niemiecki korespondent Joachim Trenkner mieli znaczący udział we wprowadzaniu Wielunia do zbiorowej pamięci – w Polsce i w Niemczech. Słyszymy teraz, że gdy prezydent Andrzej Duda zapytał swego kolegę (są na „ty”) Franka-Waltera Steinmeiera, gdzie chciałby rankiem 1 września wspólnie upamiętnić wybuch wojny, prezydent Niemiec wybrał Wieluń. Jego wystąpienie w Wieluniu, poruszające i w głównym momencie wygłoszone po polsku, zapewne wejdzie do historii polsko-niemieckiego pojednania, obok innych podobnych momentów.

Podobnie jak do historii przejdzie wystąpienie wiceprezydenta USA Mike’a Pence’a na placu Piłsudskiego w Warszawie. Chyba nigdy żaden zagraniczny polityk przemawiający w Polsce przy okazji historycznych rocznic nie dobrał słów tak bardzo wychodzących naprzeciw temu, co Polacy – a przynajmniej większość z nas – chciałaby usłyszeć na temat roli Polski w XX-wiecznej historii, o tym, jak wciśnięta między totalitaryzmy nazistowski i sowiecki nie dała się złamać. Nie, 1 września w południe plac Piłsudskiego zdecydowanie nie był miejscem, gdzie dobrze czułby się Władimir Putin – gdyby musiał słuchać wystąpień Pence’a, Dudy, a także (ponownie) Steinmeiera.

Być może nawet ci z nas, których samokrytyczna wrażliwość mogła oburzyć się na tę masę miodu (albo, interpretując to inaczej: szacunku) wylanego na polską duszę przez Pence’a (z jego silnymi akcentami religijnymi; jest on z tego znany), zgodzą się z opinią, że 1 września mieliśmy do czynienia – w Wieluniu i w Warszawie; za sprawą Pence’a i Steinmeiera – ze swego rodzaju wielkim emocjonalnym zadośćuczynieniem: dla tamtej Rzeczypospolitej, która w 1939 r. stawiła opór, dla jej obywateli różnych narodowości (ofiar tego, co się wtedy zaczęło). I wreszcie dla nas, współczesnych, którzy – lepiej lub gorzej – staramy się radzić sobie z tą historią, z jej dobrymi i złymi rozdziałami, i wyciągać z nich lekcje, na dziś i na przyszłość.

Ale prócz tego Pence i Steinmeier mieli do powiedzenia nam coś jeszcze: była to deklaracja – przez Amerykanina ujęta bardzo po amerykańsku, z odwołaniem do Najwyższego, a przez Niemca bardziej rzeczowo – że Polska ma dziś w Ameryce oraz w Niemczech sojuszników, na których może liczyć (czego obaj nie dodali: inaczej niż wtedy). 

I w gruncie rzeczy nie powinno to zaskakiwać: polityka bezpieczeństwa Polski kształtuje się dziś przede wszystkim w trójkącie Warszawa–Waszyngton–Berlin. Owszem, relacje polsko-amerykańskie są dziś wyjątkowo dobre (to stwierdzenie faktu), a politycy obozu rządzącego umieli zbudować specjalną relację z Donaldem Trumpem (to też konstatacja rzeczywistości; być może wkrótce znajdziemy jej kolejne potwierdzenie, gdy prezydent USA nadrobi zaległość i odwiedzi Warszawę tuż przed naszymi wyborami). Owszem, to armia USA jest główną siłą sojuszniczą. Ale byłoby grzechem wobec kultury strategicznej – i wobec lekcji historii – gdyby obóz rządzący, zafascynowany Trumpem, zignorował Niemcy, najważniejszego sojusznika w Europie (to też konstatacja faktu). Budowany po 1989 r. sojusz z Niemcami to przełamanie tamtego fatalizmu okrążenia sprzed 80 lat. 


CZYTAJ WIĘCEJ: SPECJALNY DODATEK NA 80. ROCZNICĘ WYBUCHU II WOJNY ŚWIATOWEJ >>>


Być może zresztą to właśnie polsko-niemiecka współpraca wojskowa jest tą sferą, która będzie mieć najwięcej do zaoferowania, gdy zacznie się poszukiwanie alternatywy dla pewnego słowa na literę „R”. Ono nie padło 1 września, ale ciągle wisi w powietrzu – i chyba także Berlin zdaje sobie sprawę, że kwestia reparacji ma wymiar nie tylko prawny, lecz także polityczno-moralny. Jeśli więc ktoś uzna w końcu, że warto szukać alternatyw wobec słowa na „R”, pewną podpowiedzią może być np. niemiecko-izraelska współpraca wojskowa. Realizowana od dekad bez wielkich słów, ale bardzo konkretna.

„Fort Merkel” byłby dobrym uzupełnieniem do „Fort Trump”.


CZYTAJ TAKŻE

EDYTORIAL KS. ADAMA BONIECKIEGO: No i obchodzimy 80. rocznicę wybuchu II wojny światowej. Osiemdziesiąt lat to jednak dawno.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 36/2019