Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W raporcie zatytułowanym „Problemy ludzkiego środowiska” (1969 r.) sekretarz generalny ONZ U Thant ostrzegał przed skutkami dewastacji środowiska naturalnego i wzywał wszystkie kraje do solidarnego wysiłku dla ochrony ekosystemu. Był to pierwszy tego rodzaju głos na forum międzynarodowym. Ostrzegał: „Nie chciałbym, aby moje słowa zabrzmiały zbyt dramatycznie, ale na podstawie danych, do których mam dostęp jako sekretarz generalny, mogę wysunąć jeden tylko wniosek, a mianowicie, że członkom Narodów Zjednoczonych pozostało może 10 lat na uregulowanie zastarzałych waśni i podjęcie wspólnej ogólnoświatowej inicjatywy w celu zahamowania wyścigu zbrojeń, poprawy warunków środowiskowych człowieka, zlikwidowania groźby eksplozji demograficznej oraz nadania należytego rozmachu wysiłkom w dziedzinie rozwoju. Jeżeli w tym czasie nie zorganizuje się współdziałania na skalę światową, to obawiam się, że wspomniane przeze mnie problemy osiągną tak zatrważające rozmiary, że ich opanowanie nie będzie już w naszej mocy”.
CZYTAJ TAKŻE
Wiosną sekretarz generalny ONZ António Guterres uznał rok 2021 za przełomowy w zmaganiach z globalnym kryzysem klimatycznym. Powiedział o rosnącej koalicji rządów, przedsiębiorstw, inwestorów, miast, regionów i społeczności obywatelskich, które się zobowiązały do zerowej emisji dwutlenku węgla netto do roku 2050. Jego zdaniem teraz konieczna jest dekada transformacji. Mimo starań niektórych państw, według oceny ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych ds. klimatycznych, wysiłki dotychczas podejmowane dalekie są od potrzeb skutecznej walki z globalnym ociepleniem.
Oczywiście od czasów U Thanta świadomość zagrożenia katastrofą klimatyczną niepomiernie wzrosła, także dzięki badaniom naukowym. Chociaż na tej świadomości wyrósł pasożyt – greenwashing, czyli „ekościema” (pisze o tym w numerze Krzysztof Story), to świadomość zagrożenia katastrofą przekłada się na konkretne, międzynarodowe decyzje oraz – mimo oporów i trudności – działania.
Jednak szósty Raport IPCC (Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu), którego publikacja rozpocznie się w tym roku, a zakończy w przyszłym, nie jest pocieszający. Piąty Raport (2013-2014) stwierdzał, że z dziewięciu parametrów gwarantujących stabilność naszej planety cztery już zostały przekroczone. Z tego, co wiadomo o szóstym Raporcie, wynika, że sytuacja nie uległa poprawie i katastrofa wciąż wisi na włosku, jak miecz nad głową Damoklesa.
Pisząc o piątym Raporcie IPCC odwoływałem się do encykliki papieża Franciszka „Laudato si” (2015 r.). Dziś warto do lektury tego dokumentu wrócić. Po sześciu latach jest tak samo aktualny. Franciszek, cytując Romano Guardiniego, pisał: „Aby sprostać sytuacji tak złożonej, przed jaką staje współczesny świat, nie wystarczy, aby każdy był lepszy. Wyizolowane jednostki mogą utracić zdolność i wolność przezwyciężania logiki rozumu instrumentalnego i ostatecznie paść łupem konsumizmu bez etyki oraz bez zmysłu społecznego i ekologicznego. Na problemy społeczne odpowiada się więziami wspólnotowymi, a nie samą sumą dóbr indywidualnych: »Wymagania tego dzieła będą tak olbrzymie, że nie będą im mogły sprostać inicjatywy indywidualne ani współpraca ludzi wychowanych indywidualistycznie. Będzie to wymagało połączenia sił wszystkich i jedności w działaniu«. Nawrócenie ekologiczne, niezbędne do stworzenia dynamiki trwałej zmiany, jest także nawróceniem wspólnotowym”. A pół wieku wcześniej U Thant pisał o konieczności podjęcia „wspólnej ogólnoświatowej inicjatywy” dla ratowania naturalnego środowiska.
To oczywiste, że kiedy zagrożenie jest globalne, skuteczna może być tylko solidarna odpowiedź całego globu. Nie chciałbym, aby moje słowa zabrzmiały zbyt dramatycznie, ale jakoś jej nie słychać. ©℗