Nie jesteśmy bezpieczni

Zbigniew Karaczun, sozolog: Do tej pory każda generacja myślała, co zrobić, żeby świat był dla następnych pokoleń lepszy. A my robimy wszystko, żeby im go odebrać i zostawić pustynię.

16.08.2021

Czyta się kilka minut

Wolontariusze przy pożarze na Eubei, Grecja, 9 sierpnia 2021 r. / ANGELOS TZORTZINIS / AFP / EAST NEWS
Wolontariusze przy pożarze na Eubei, Grecja, 9 sierpnia 2021 r. / ANGELOS TZORTZINIS / AFP / EAST NEWS

WOJCIECH BRZEZIŃSKI: Sekretarz generalny ONZ António Guterres najnowszy raport Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) nazwał „czerwonym alarmem” dla ludzkości.

ZBIGNIEW KARACZUN: Już poprzednie raporty z 2007 i 2014 r. ostrzegały, że to ostatnia chwila na działania, które pozwoliłyby zatrzymać zmianę klimatu na bezpiecznym poziomie. W obecnym, szóstym raporcie pojawia się informacja, że nawet jeśli dziś zaczniemy skuteczne działania, to zatrzymać ocieplenia przed przełamaniem granicy 1,5 stopnia Celsjusza już się nie uda. Ale jest też optymizm. Jeśli podejmiemy takie działania, to po tym przebiciu się przez poziom 1,5 st. i osiągnięciu ocieplenia o około 1,7 st. klimat powróci do poziomu 1,5 st., więc powstrzymamy najgorszy scenariusz.

Najgorszy, czyli właściwie jaki?

Powiem tak: nie wiem. System przyrodniczy zmienia się skokowo. Jeżeli temperatura wzrośnie o 2,5 st., to nie będzie tylko trochę gorzej niż przy 1,5 st. Może być po prostu zupełnie inaczej, bo system przejdzie na inny poziom budowania równowagi. Przez kilkadziesiąt czy kilkaset lat będzie trwał okres przejściowy, kiedy będzie coraz gorzej, kiedy ekstremalne zjawiska będą stawały się coraz częstsze i niebezpieczniejsze. Może się okazać, że po zakończeniu tego okresu przejściowego dla nas po prostu nie będzie miejsca – dla naszych wartości, więzi społecznych.

Dlaczego ekstremalne zjawiska pogodowe będą częstsze?

Zmiana klimatu polega na tym, że w atmosferze jest więcej energii. Ciepło jest rodzajem energii. Ta energia musi się częściej i gwałtowniej wyładowywać, bo system dąży do równowagi. Stąd mamy zwiększoną częstotliwość wydarzeń ekstremalnych, np. wiatr, który wieje nie 100 km/h, tylko 180 czy 200 km/h. Ale warto sobie uświadomić też to, że nie do końca jesteśmy w stanie prognozować, jak będzie funkcjonował ten nowy system równowagi klimatycznej.

Czasem porównuję system klimatyczny i zagrożenia powodowane przez jego zmianę do tego, co się stało na Wyspie Wielkanocnej. To była kiedyś zielona, zalesiona wyspa, która dawała możliwość życia 50 tys. ludzi. Zaczęto jednak wycinać drzewa, żeby stawiać kamienne głowy pokazujące potęgę tamtejszych rodów. W którymś momencie wycięto o jedno za dużo i system przestał się regenerować. Dziś to pustynia, gdzie żyje 7 tys. ludzi utrzymujących się dzięki turystyce. Tamtejszy system przyrodniczy nie daje możliwości przetrwania. W podobny sposób może się zmienić system klimatyczny. Na tym nowym poziomie równowagi natura przetrwa. Ale dla nas to będzie katastrofa.

Niedawno padł rekord wszech czasów europejskiej temperatury powietrza. Na Sycylii odnotowano 48,8 stopni Celsjusza. To nowa norma?

Nie ma co się przyzwyczajać do rekordów upału, wielkości opadów, a nawet ekstremalnie niskich temperatur. Co roku będą one bite, w tym czy innym miejscu świata.

Raport wskazuje też, że możemy dotrzeć do punktu, w którym przyszłość już nie będzie w naszych rękach, bo procesy ocieplania będą same się napędzały.

Takim procesem jest np. rozmarzanie lądolodu i uwalnianie się tzw. hydratów metanu. Do atmosfery będą się dostawały ogromne ilości metanu, zwiększając jego stężenie w powietrzu. Im będzie cieplej, tym większe ryzyko, że te mechanizmy dodatniego sprzężenia zwrotnego zostaną uruchomione. Już to widzimy po lodach Arktyki. Ich topnienie powoduje, że na powierzchni lodu pojawia się woda, która gorzej niż lód odbija światło, czyli pochłania więcej energii. A co za tym idzie, szybciej się nagrzewa, co z kolei powoduje jeszcze szybsze topnienie spoczywającego pod warstwą wody lodu.

Z drugiej strony człowiek doskonale poradził sobie w tak urozmaiconych warunkach – żyjemy i na Antarktydzie, i na Saharze, chodziliśmy po Księżycu. Może się przystosujemy?

Warto popatrzeć na zdjęcie, które nazywa się „wschód Ziemi”, zrobione 24 grudnia 1968 r. z pokładu pojazdu Apollo 8. To był pierwszy załogowy lot wokół Księżyca. Zdjęcie naszej planety wyłaniającej się zza Księżyca zrobiło dla ochrony przyrody więcej niż wszystkie wcześniejsze i wiele późniejszych raportów. Pokazało ludziom, jak ograniczone zasoby mamy, bo ta maleńka kuleczka jest jedynym miejscem, w którym możemy przetrwać.

Rzeczywiście, żyjemy na Saharze i Antarktydzie, ale tylko dzięki temu, że bardzo szybko zużywamy ogromne ilości zasobów.

Czy jednym z problemów w tłumaczeniu zmian klimatycznych nie jest też to, że każdy z nas ma inne punkty odniesienia? Pamiętam zimy trwające od listopada do marca. Dla dwudziestolatka kilka tygodni śniegu w lutym to już niemal zima stulecia.

Pewnie trochę tak jest, ale z mojego punktu widzenia problem jest gdzie indziej. Chodzi o brak zaufania do nauki, przede wszystkim u polityków. Jeśli doradca prezydenta Paweł Sałek kłamie w radiu – bo to nie jest brak wiedzy, mówimy o byłym wiceministrze środowiska – jakoby nie było pewności, że człowiek jest sprawcą zmian klimatu, to podważa się zaufanie do nauki i do tego, że musimy działać. Drugi element to szukanie wytłumaczenia dla własnej bezczynności. Niech coś robią Chiny, Amerykanie, a my dopiero po nich. Tu chyba leży najważniejszy problem. Nazwałbym go brakiem moralności, etyki, umiejętności przyjęcia odpowiedzialności za to, co będzie, w imię krótkoterminowych korzyści politycznych.

W analizach IPCC pojawia się potencjalny scenariusz „brudnych nacjonalizmów”, gdzie każdy kraj zaczyna działać na własną rękę, sięgając po czyste technologie tam, gdzie to tanie, ale jednocześnie korzystając ze wszystkich dostępnych paliw kopalnych.

Papież Franciszek w encyklice „Laudato si” spytał, po co nam politycy, którzy nie potrafią podjąć niezbędnych decyzji, kiedy są one konieczne. Dla mnie ta encyklika jest czymś, co pokazuje, że ta chciwość, zapatrzenie się w siebie, brak solidarności będą prowadzić właśnie do takiego brudnego nacjonalizmu, w którym każdy będzie robił tylko to, co przyniesie mu szybką korzyść. To strasznie krótkowzroczne, bo kryzys dotknie wszystkich.

Jak się objawi w Polsce? Chyba panuje przekonanie, że cokolwiek się stanie, akurat my będziemy się mieć nieźle.

Rzeczywiście wzrost średniej temperatury, przynajmniej początkowo, nie będzie u nas aż tak katastrofalny. Ale nie jest tak, że nie odczujemy poważnych konsekwencji. Jednym ze skutków zmian klimatycznych jest niestabilność pogody. Proszę zobaczyć, co już się dzieje z polskim rolnictwem. Mamy lata takie jak okres 2018-19, kiedy bardzo poważne susze w ogromnym stopniu wpływają na nasze rolnictwo, a my się potem dziwimy, że ceny warzyw i owoców biją rekordy. Mieliśmy też taki rok, w którym wegetacja zaczęła się wyjątkowo wcześnie, w sadach wyrosło mnóstwo owoców, z czego połowa została zmarnowana, bo nie opłacało się zbierać jabłek, które w skupie kosztowały sześć groszy za kilogram.


Łukasz Lamża: Nowy międzyrządowy raport klimatyczny nie pozostawia złudzeń – negatywne skutki globalnego ocieplenia odczujemy na całym świecie. Ale nie wszędzie będą one równie silne i równie oczywiste.


 

Zwiększy się też zagrożenie pożarowe. W tym roku mieliśmy szczęście, bo było sporo opadów. W ubiegłym roku mieliśmy, choć to zabrzmi fatalnie, szczęście ogromne, bo kiedy w marcu i kwietniu wysuszenie lasów biło wszelkie rekordy, nadeszła pandemia i wprowadzono zakaz wstępu do lasów. Inaczej mogliśmy mieć pożary takie, jak dziś w południowej Europie. Ludzie mówią, że Bałtyk będzie cieplejszy, więc będziemy mieli swoje Morze Śródziemne. Ale Bałtyk jest płytki i zanieczyszczony, więc każdy wzrost temperatury oznacza wykwity sinic. A i to nie jest największy problem, bo w Bałtyku występują bakterie Vibrio vulnificus, które uaktywniają się w temperaturach powyżej 20 st. Są bardzo agresywne, więc jeśli wejdzie się do takiej wody z zadrapaniem, mogą spowodować sepsę. Mieliśmy w zeszłym roku pierwsze wypadki śmiertelne. Niektóre scenariusze mówią, że np. w Warszawie już w połowie wieku możemy spodziewać się kilkudniowych fal upałów o temperaturach na poziomie 43 st. Nie jesteśmy bezpieczni.

To wszystko będzie miało poważne skutki społeczne, zwłaszcza w krajach najsilniej dotkniętych zmianami.

Mówi się, że w samej Afryce będzie co najmniej 250 do 500 mln uchodźców klimatycznych, którzy nie będą mieli innego wyjścia niż ucieczka z miejsc, gdzie po prostu nie będzie się dało żyć. Myślenie, że będziemy im „pomagać na miejscu”, jest bez sensu, bo tam po prostu nie będzie warunków do przetrwania. Wielu z nich ucieknie do Europy. Jak wtedy zareagujemy?

Badania pokazują też, że skutki zmiany klimatu pogłębiają różnice, czyli najbardziej dotykają ubogich. Bogaci będą mogli uciec z terenów zagrożonych, biedni nie. Poszerzy się strefa ubóstwa, głodu, innych problemów społecznych, a w konsekwencji doprowadzi to do zwiększenia poziomu agresji, bo ludzie zdesperowani będą starali się przebić tam, gdzie jest bezpiecznie, ze wszystkimi konsekwencjami. Możemy spodziewać się konfliktów.

Czy po latach światowej bezczynności w obliczu tego kryzysu jest jeszcze miejsce na optymizm?

Mówiliśmy, że w samym raporcie IPCC jest miejsce na optymizm. Jeszcze możemy się cofnąć. To daje mi trochę nadziei, podobnie jak aktywność młodych ludzi, którzy coraz głośniej domagają się działań wiedząc, że to oni poniosą największe ofiary, że dziadkowie i rodzice szykują im świat, w którym przyjdzie im wegetować, a nie żyć i realizować marzenia. Widzę w ich aktywności trochę nadziei, ale mam jej coraz mniej. Robimy za mało, za wolno, wracamy do polityki nacjonalizmów pozbawionej empatii, solidarności, zaczynamy uważać egoizm za coś pozytywnego. To bardzo zły kierunek.

A może nadzieja jest w mechanizmach rynkowych? Coraz częściej to presja rynków i inwestorów zmusza firmy do działania w obliczu spadających zysków. Nawet największe koncerny naftowe wyznaczają sobie cele zerowych emisji netto do 2050 r.

Gdybyśmy to powiedzieli 20 lat temu, to może rzeczywiście doszukiwałbym się w tym nadziei. Wtedy mieliśmy jeszcze czas, żeby myśleć o tym w dłuższej perspektywie. Ale dzisiaj nie możemy myśleć w perspektywie 10-15 lat, bo potrzebujemy działania natychmiast. I to nie tylko w energetyce, ale wszędzie. W transporcie, rolnictwie, leśnictwie, budownictwie, w każdym sektorze musimy pilnie redukować emisje i dojść do neutralności klimatycznej. A nie widzę woli politycznej ani biznesowej.

Dlatego mam świadomość, i mówię to moim studentom, że nasze pokolenie zostawia im świat gorszy, niż myśmy dostali od naszych rodziców. Do tej pory każda generacja myślała, co zrobić, żeby świat był dla następnych pokoleń lepszy. A my robimy wszystko, żeby im go odebrać i zostawić pustynię. ©

ZBIGNIEW KARACZUN jest profesorem Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie i ekspertem Koalicji Klimatycznej. Specjalizuje się w ochronie przyrody.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz naukowy, reporter telewizyjny, twórca programu popularnonaukowego „Horyzont zdarzeń”. Współautor (z Agatą Kaźmierską) książki „Strefy cyberwojny”. Stypendysta Fundacji Knighta na MIT, laureat Prix CIRCOM i Halabardy rektora AON. Zdobywca… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2021