Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zmartwychwstanie nie jest wydarzeniem jak inne wydarzenia historyczne: czyjeś urodzenie, śmierć, wykonanie dzieła... Każde inne wydarzenie jest poprzedzone przez ciąg przyczyn. Pociąga szereg skutków. Wydarzenia rozumiemy, porównując z innymi, analogicznymi. Tu zaś przyczyny wymykają się doświadczeniu. Skutek jest doświadczany (Zmartwychwstałego można dotknąć, widzieć i słyszeć), a jednocześnie wymyka się wszelkim porównaniom. Jest w sferze doświadczenia i rozsadza granice ludzkiego pojmowania. Jawi się jako historyczne i, jednocześnie, jako wydarzenie wiary. "Jeśli nie zmartwychwstał - próżna jest nasza wiara... daremne przepowiadanie". Dziwny jest rozwój i dziwne trwanie chrześcijaństwa. Za centralny argument ma informację najbardziej nieprawdopodobną, że zamęczony na śmierć Człowiek powstał z martwych.
W rzymskim muzeum dusz czyśćcowych wyeksponowano, dla umocnienia wiary w ich (dusz czyśćcowych) obecność, wypalone ślady dłoni i inne dziwaczne ślady fizycznej obecności. "Dowody"... Tu zostajemy bez materialnego oparcia. Piotr: "Bóg pozwolił Mu ukazać się nie całemu ludowi, ale nam, wybranym uprzednio przez Boga na świadków..." Tylko im? Tylko wybranym? Więc zostaje wiara oparta na ich świadectwie.
Czym właściwie było zmartwychwstanie? Do X-XI w. sztuka nie pokazywała tej sceny. Pokazywała anioła na odwalonym kamieniu. Bo jak to namalować? Nie wiedzieli. Nikt nie widział. Nie wiemy.
Wiemy, że przychodził. Ten sam i przemieniony. Jadł z nimi, pozwolił się dotykać. Jak duch zjawiał się i znikał. Wtedy też udzielił im kilku najważniejszych poleceń. Odpuszczania grzechów - komu odpuścicie, są im odpuszczone. Nakaz misyjny: idźcie - bagatela - na cały świat... Określił rolę Piotra: Piotrze, paś moje owce. To wiemy, reszta jest legendą.
Odchodzili od tego, za czym całkiem niedawno poszli. Odchodzili tak głęboko zawiedzeni, że nawet jeśli informację niewiast usłyszeli, to zaliczyli ją do kategorii babskich opowieści o duchach. Rozprawiali o tym wszystkim, co się wydarzyło, a nierozpoznany Jezus prowokował ich do mówienia o rozczarowaniu. Zajęci sobą, zamknięci w świecie swoich wyobrażeń i nieziszczonych planów, powtarzali: "a myśmy się spodziewali", nie tak miało być...
Bieg spraw Boga z człowiekiem rzadko pasuje do wcześniejszych oczekiwań.
Zajęci sobą, nie są w stanie czerpać z tego, co kiedyś od Niego już wzięli.
Zajęci sobą, nie poznają Go. Nie wiedzą, że odchodząc (od swoich wyobrażeń) już z Nim idą. A On skłania ich do tego, by jasno uświadomili sobie powody zwątpienia. Do niczego ich nie przymusza. To oni Go przymusili, żeby został z nimi.
Oczy się im otworzyły nie wtedy, gdy wyjaśniał Pisma. Wtedy, owszem, serce ich pałało, ale na myśl im nie przyszło, by zawrócić. Poznali go dopiero, kiedy w gospodzie spokojnie siedli z nim przy stole, kiedy przyjęli chleb z Jego ręki. Choć żaden cud się nie zdarzył, choć nie pojawił się żaden nowy argument, poznali Go i wyszli ze swoich mesjańskich wizji. Rzeczywistość, ta sama, co przed chwilą, nagle stała się zupełnie inna. Samotni, smutni uchodźcy - odnaleźli radość i wspólnotę. Nie mieli "dowodów", ale wiedzieli. I z tą nową, otrzymaną od Niego pewnością poszli głosić - bagatela, na cały świat.