Meczet pod (samo)kontrolą

Wydalenie w ubiegłym roku Ahmeda Ammara, echa niedawnego zabójstwa holenderskiego reżysera Theo van Gogha, a ostatnio wypowiedź naczelnego muftiego RP Tomasza Miśkiewicza o zagrożeniu, jakie mogą stanowić mieszkający w Polsce muzułmanie pochodzenia arabskiego, budzą niepokój. Tymczasem to właśnie polscy muzułmanie mają szansę zapewnić nam bezpieczeństwo, jakiego nie jest w stanie dać polski wywiad.

06.02.2005

Czyta się kilka minut

Atmosfera wokół społeczności arabsko-muzułmańskiej w Polsce nie jest najlepsza. Szereg artykułów o konwertytach, talk-shows pokazujące islam w niekorzystnym świetle, wreszcie komunikaty ugrupowań terrorystycznych o potencjalnych zamachach w Polsce sprawiły, że ta otwarta dotąd społeczność zaczęła się zamykać. Jak pisał na jednym z internetowych forów Ibrahim Piotr Kalwas, polski konwertyta: “Gdy zobaczyłem ekipę »Polsatu« w meczecie, szybko uciekłem". Nieufność do dziennikarzy przenosi się także na wszystkich nie-muzułmanów, którzy w opinii wielu muzułmanów zajmują się głównie krytyką islamu, bez podjęcia próby zrozumienia go. Emir Popławski, przewodniczący Gminy Muzułmańskiej w Warszawie, twierdzi: - Zawsze powtarzam, że islam jest religią pokoju. Jednak większość rozmówców woli słuchać o zamachach i walce, a nie o islamie i jego zasadach.

Przeciętny Polak, który czyta doniesienia o tym, że muzułmanie dokonali samobójczego zamachu, a z drugiej strony słyszy wypowiedź polskiego muzułmanina, że islam zakazuje samobójstwa, jest skłonny raczej uwierzyć temu, co widzi w telewizorze, niż deklaracji muzułmanina. Nie rozumie, że choć podstawowe zasady islamu są wspólne, to już interpretacja szczegółów może być bardzo zróżnicowana. Ponieważ nie ma instytucji, która mogłaby ostatecznie określić “kanoniczność" pewnych praw, tylko od jednostek i wpływu organizacji zależy, jak będą wyglądały szczegóły wyznawanej wiary i postawa względem społeczeństwa.

O ile w krajach arabskich - gdzie tradycja dla danego regionu jest wspólna - nie ma problemu różnej interpretacji, o tyle w takich krajach jak Polska, gdzie stykają się tradycje kulturowe muzułmanów z wielu państw, różnice w interpretacji zasad wiary są bardziej widoczne. Problem dotyczy także konwertytów, którzy w zależności od tego, w jaki sposób dowiedzieli się o islamie i kto ich uczy nowej religii, prezentują inny stosunek do społeczeństwa i do panujących w Polsce reguł życia codziennego.

Zakazany owoc

Najstarszą organizacją zrzeszającą muzułmanów w Polsce jest Muzułmański Związek Religijny (MZR). Założony w 1925 r. jest wciąż najliczniejszą wspólnotą; zrzesza ok. 4-5 tys. sunnitów szkoły hanafickiej, w większości osób pochodzenia tatarskiego. Na jej czele stoi mufti Tomasz Miśkiewicz, który ukończył wyższe studia z teologii muzułmańskiej w Arabii Saudyjskiej, a z pochodzenia jest Tatarem.

Drugą z wielkich organizacji jest Liga Muzułmańska, która jest platformą łączącą Stowarzyszenie Studentów Muzułmańskich w Polsce i Muzułmańskie Stowarzyszenie Kształcenia Kulturalnego. Ten niedawno zarejestrowany związek wyznaniowy jest chyba najaktywniej działającą organizacją muzułmańską. Z mniejszych należy jeszcze wspomnieć o Stowarzyszeniu Jedności Muzułmańskiej i Stowarzyszeniu Braci Muzułmanów.

Warto tu dodać, że nagłaśniany ostatnio w mediach konflikt między Ligą Muzułmańską i MZR tak naprawdę nie dotyczył zasad, ale kwestii przewodnictwa nad polskimi muzułmanami. Niestety, na takich nieporozumieniach zyskują jednostki skrajne, lawirujące między jedną a drugą instytucją. Tak właśnie było z Ahmedem Ammarem, który, nieprzyjęty do Ligi Muzułmańskiej, wstąpił do Związku i założył jego oddział w Poznaniu.

Legalnie zarejestrowane stowarzyszenia i związki wyznaniowe dążą do pełnej współpracy z państwem polskim i zakładają integrację ze społeczeństwem, przy zachowaniu tożsamości muzułmańskiej. - Obrona państwa polskiego jest obowiązkiem każdej osoby mieszkającej na terenie RP, bez względu na wiarę, pochodzenie lub narodowość - mówi Iwona Alkhalayla, przewodnicząca Ligi Muzułmańskiej. - Jeśli Polska jest bezpieczna, to muzułmanie, stanowiący część społeczeństwa polskiego, też będą bezpieczni. Dlatego uświadamiamy naszemu środowisku te fakty; niejednokrotnie potępialiśmy też akty terroru i zabijanie niewinnych ludzi.

Popiera ją Abdulkarim al-Fohaidi, przewodniczący Muzułmańskiego Stowarzyszenia Kształcenia i Kultury. - Nasze organizacje stanowią autorytet religijny dla większości polskich muzułmanów i mają pozytywny wpływ na ich środowisko.

W ciągu ostatnich kilku lat można było jednak spotkać przynajmniej kilka ugrupowań, które nie tylko nie nawoływały do dialogu - lansując np. ideę promowania islamu na trasie pielgrzymki Papieża i mówiąc o wadach chrześcijaństwa podczas nabożeństw - ale stanowiły zagrożenie. Tak było choćby w przypadku promowania islamu przez jednego z czeczeńskich liderów za pieniądze z przemytu narkotyków i sprzedaży broni. Podobnie było z drukarnią algierskich bojowników, którą polskie służby zlikwidowały na początku lat 90. w okolicach Warszawy, i kilkoma innymi forpocztami ugrupowań związanych z Czarnym Islamem z USA czy Pakistańczykami z Wielkiej Brytanii.

Może się to wydawać dziwne, ale według danych MZR i Ligi Muzułmańskiej po 11 września 2001 r. nastąpiło gwałtowne zwiększenie liczby konwersji na islam. Zakazany owoc lepiej smakuje, a atmosfera wokół islamu przyciągnęła też różnej maści buntowników czy społecznych outsiderów, dla których islam był jeszcze jednym elementem dochodzenia do dojrzałości.

Główne muzułmańskie organizacje potraktowały takie osoby prawidłowo: nie przyjmowały ich od razu w swoje szeregi, tylko odsyłały do książek i dawały czas na przemyślenie. Zmniejszyło to może liczbę konwersji, ale pozwoliło odsiać te jednostki, których zmiana wiary była powierzchowna i które w przyszłości mogłyby być manipulowane. Na islam przechodzi bowiem coraz więcej ludzi młodych, często niepełnoletnich. Starają się ich przejąć drobne, sekciarskie organizacje - tym samym wyłączając ich spod wpływu legalnych stowarzyszeń bądź związków wyznaniowych, które stosują samokontrolę i, w sposób dyskretny, ale ustawiczny, są inwigilowane przez służby specjalne.

Terrorystów trzeba łapać

Dziś polski rząd staje przed dylematem: pozwolić działać organizacjom, a tym samym mieć na nie pewien wpływ, czy też wprowadzić zakazy, powodując ich zejście do podziemia oraz utratę choćby minimalnej kontroli. Niestety przykład Holandii, Francji czy Wielkiej Brytanii pokazuje, że zarówno likwidowanie, jak i zezwolenie na wszystko, nie gwarantują sukcesu. W Polsce brakuje spójnej polityki względem polskich muzułmanów, choć widać kroki w celu nawiązania silniejszych więzi z umiarkowanymi organizacjami.

Wydaje się, że wąska społeczność muzułmanów w Polsce może nam bardziej pomóc niż zaszkodzić. Ostatnie wydarzenia w Europie pokazują, że problem asymilacji jest bardziej skomplikowany niż to się do niedawna wydawało. Spokojna Holandia w wyniku jednego wydarzenia stała się krajem, w którym płoną meczety.

Kontrola społeczności muzułmańskiej przez służby specjalne jest konieczna i bezdyskusyjna. Jeden z ambasadorów państw arabskich w Warszawie miał ponoć stwierdzić: “U nas służby bezpieczeństwa kontrolują niektóre organizacje muzułmańskie, dlaczego u was nie mają tego robić? W końcu takie mamy czasy, że nie ma się co dziwić, tylko trzeba sobie pomagać i współpracować w łapaniu terrorystów".

Większego problemu nie widzą też same organizacje. - Nie mamy nic do ukrycia, jeżeli chcą nas podsłuchiwać i badać, mają do tego prawo - mówi Iwona Alkhalayla. - Należy jednak odróżnić przemyślaną kontrolę od szykan, których zaczątków byliśmy świadkami w momentach największego strachu Polaków przed zamachami terrorystycznymi.

Tak naprawdę najlepiej, gdy społeczność - jak w “Roku 1984" Orwella - kontroluje się sama. Dlatego tak ważna jest jedność i współpraca między organizacjami muzułmańskimi w Polsce, a także wymiana informacji z polskimi służbami specjalnymi.

"Starzy" i "nowi"

Atmosfera nagonki i nieufność środowiska muzułmańskiego nie służą ani muzułmanom, ani Polakom innych wyznań. Należy pamiętać, że tak jak Tatarzy są zintegrowani ze społeczeństwem, tak samo spora część nowych muzułmanów, Polaków z dziada pradziada, także nie powinna mieć kłopotów z integracją - etnicznie są tacy sami i poza religią niczym się nie różnią. Jeżeli zaś chodzi o Arabów, to większość z nich mieszka tu już od wielu lat - często od czasu studiów w latach 60., 70. i 80. W Polsce założyli rodziny i jeśli nawet nie oni, to drugie pokolenie muzułmanów - dzieci z małżeństw mieszanych - jest w pełni wtopione w polską kulturę.

Trzeba też pamiętać, że przeważająca część muzułmanów w Polsce nie jest aktywna społecznie i nie należy do żadnej organizacji. Mają ugruntowaną opinię na temat islamu i rzadko poszukują kontaktu z autorytetami religijnymi, a tym samym trudno wpaść im w ręce fundamentalistycznych organizacji.

Największym zagrożeniem pozostają nowi muzułmanie i przybysze. Dlatego tak ważne jest, by trafiali do sprawnie działających organizacji, takich jak MZR i Liga Muzułmańska, które promują islam otwarty na współpracę, a nie rygorystyczny i niechętny dialogowi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2005