Co nowy rząd musi zrobić dla przyszłych emerytów? Pomoc sąsiedzka to tylko jeden z kilku elementów nowoczesnej polityki senioralnej

Od 1 listopada, dzięki nowelizacji ustawy o pomocy społecznej, państwo polskie dekretuje pomoc sąsiedzką. Na czym dokładnie polega ta zmiana? Jakich innych reform potrzebujemy?

15.10.2023

Czyta się kilka minut

Adobe Stock
  • Model oparty na wspieraniu seniorów oraz osób z niepełnosprawnościami, głównie przez najbliższą rodzinę, słabnie. 
  • Tego modelu nie mamy obecnie czym zastąpić. To sprawia, że waga wsparcia sąsiedzkiego będzie rosła – zwłaszcza w środowisku wiejskim, gdzie trudniej jest cokolwiek załatwić, bo wszystkie ważne instytucje: urzędy, sklepy i przychodnie, są daleko od domu.
  • Ale pomoc sąsiedzka to tylko jeden z co najmniej kilku elementów polityki senioralnej, które trzeba wprowadzić. Jak zatem powinny wyglądać działania przyszłego rządu? Pytamy o to kierownika Katedry Polityki Społecznej SGH, Pawła Kubickiego.

PRZEMYSŁAW WILCZYŃSKI: Od 1 listopada, dzięki nowelizacji ustawy o pomocy społecznej, państwo polskie dekretuje pomoc sąsiedzką. Na czym dokładnie polega ta zmiana?

PAWEŁ KUBICKI: Zacznijmy od tego, że w Polsce ta „instytucja” pomocy istnieje od zawsze: sąsiadka, która wpadnie do zaprzyjaźnionej seniorki z klatki obok, pogada, zrobi zakupy i posprząta – to obrazek częsty. Powiem więcej: dla wielu osób samotnych, które wymagają opieki, to jest podstawowa forma wsparcia. I to zarówno jako pomoc oddolna, jak również – do tej pory tylko w ramach lokalnych pilotaży – jako oficjalnie przyjęte przez niektóre samorządy narzędzie.

Nowością jest to, że od listopada narzędzie to zyskuje moc prawną na poziomie ustawy. Odtąd osoba mieszkająca w sąsiedztwie, która znajdzie ochotę i siłę, by pomóc swojej sąsiadce czy sąsiadowi, będzie mogła liczyć z tego tytułu na finansową gratyfikację. Organizatorem takiej usługi skierowanej do osób mieszkających samotnie zostanie gmina, która w uchwale określi zakres i warunki świadczenia usług, a wykonawcą będzie mogła stać się niespokrewniona osoba dorosła.

Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej daje na pierwszą odsłonę programu 30 milionów złotych. To mniej więcej tyle, co koszt jednego nowoczesnego czołgu.

Rzeczywiście, to kwota pasująca bardziej do pilotażu jakiegoś programu wsparcia, który chcielibyśmy przetestować, a nie do nowej i w teorii powszechnie dostępnej usługi. Zresztą jeśli chcemy ocenić adekwatność tej kwoty do potrzeb, spójrzmy na statystyki. Mamy już w tej chwili 1,6 mln osób w wieku powyżej 80. roku życia, a ponad 7 mln Polaków 65 plus. Oczywiście, nie każda z tych osób mieszka samotnie i potrzebuje codziennego wsparcia sąsiadów. Ale nawet gdyby potrzebowała go co setna z nich – 30 milionów złotych to dużo za mało.

Warto jednak odnotować tę nowelizację: to być może nieśmiałe początki czegoś, co za lat kilka bądź kilkanaście stanie się fundamentem systemu wsparcia w starzejącym się polskim społeczeństwie.

Starzejącym, ale też podlegającym zmianom społeczno-kulturowym. Model oparty na wspieraniu coraz starszego seniora czy szerzej: osób z niepełnosprawnościami, głównie przez najbliższą rodzinę, słabnie. W dodatku nie mamy go specjalnie czym zastąpić, bo dziennych placówek jest mało, a od dużych placówek całodobowych w postaci domów pomocy społecznej powinniśmy odchodzić, bo to rozwiązanie mało przyjazne człowiekowi. To wszystko sprawia, że waga wsparcia sąsiedzkiego będzie rosła – zwłaszcza w środowisku wiejskim, gdzie trudniej jest cokolwiek załatwić, bo wszystkie ważne instytucje: urzędy, sklepy i przychodnie, są daleko od domu.

Ale pomoc sąsiedzka to tylko jeden z co najmniej kilku elementów polityki senioralnej, które trzeba wprowadzić.

Jakie są te pozostałe?

Potrzebujemy tak naprawdę już teraz, i to pilnie, porządnego systemu profilaktyki zdrowotnej, by nie rosła nam dodatkowo – niezależnie od niekorzystnych trendów demograficznych – liczba osób potrzebujących wsparcia. Potrzebujemy dostosowania mieszkań do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Potrzebujemy większej liczby wspomnianych dziennych placówek i wzmocnienia systemu wsparcia środowiskowego – zarówno opiekunek środowiskowych, jak i pielęgniarek.

Mówi Pan „pilnie”, ale ja ten alarm słyszę od lat – i niewiele się zmienia. Pomimo kolejnych dokumentów strategicznych i prognoz, jak ta najnowsza GUS-u wieszcząca, że do 2060 r. co trzeci Polak będzie miał 65 lat bądź więcej.

To prawda, ale nie jest tak, że przedstawiciele kolejnych ekip rządowych nie czytają tych prognoz. Po prostu jeszcze dokładniej czytają wyborcze słupki i potrafią ocenić, jakie zachowania, działania i obietnice na te słupki wpływają. I najwyraźniej wedle ich kalkulacji wydanie miliardów złotych na reformę całego systemu, w tym rozbudowę usług dziennego wsparcia w środowisku lokalnym, da mniej niż wprowadzanie cyklicznie kolejnych wycinkowych programów, które będą pozwalały na przekazanie przez polityka umownego kartonowego czeku: „Pieniądze od partii X czy Y”.

Łatwiej zrobić na tych milionach starszych wyborców wrażenie „trzynastką” lub „czternastką” niż działaniami systemowymi?

W dodatku działaniami, które przydadzą się bardziej przyszłym emerytom niż tym dzisiejszym. Zapewne z tego samego powodu, gdy mowa o problemach osób z niepełnosprawnościami, politycy mają najczęściej do zaproponowania świadczenia pieniężne.

Żeby wprowadzić elementy systemu, o których Pan mówi, potrzebujemy jednak miliardów. Skąd je brać?

Musimy wrócić do rozmowy albo o obowiązkowym ubezpieczeniu pielęgnacyjnym, z którego środki by szły na potrzeby osób wymagających stałego wsparcia w życiu codziennym, albo o podwyższeniu podatków, ewentualnie o podniesieniu wieku emerytalnego. Albo o wszystkich tych działaniach razem wziętych. To jedyna rozsądna droga.

Na oparach

Przerywają własne życie, by skupić się na wsparciu kogoś bliskiego. Niewidzialnych dla państwa domowych opiekunów coraz częściej dostrzegają hospicja zajmujące się ich podopiecznymi.

Jednak władza, i to każda władza, przez ostatnie dekady woli podążać inną drogą: postępującej prywatyzacji usług zdrowotnych i opiekuńczych. Woli dać „czternastkę”, za którą emeryt kupi sobie pomoc sąsiada.

Tak dłużej działać się nie da – nie zastąpimy świadczeniami usług. W 2032 r., a więc już za chwilę, z miliona sześciuset tysięcy osób 80 plus zrobi nam się dwa miliony trzysta. To dodatkowe 800 tysięcy osób sędziwych w ciągu zaledwie kilku lat!

W zakończonej dopiero co kampanii partie w zasadzie na ten temat milczały.

Tak, choć równocześnie wszystkie – może poza Konfederacją, konsekwentnie ignorującą ten elektorat – do tej grupy wyborców przemawiały. Np. PiS, PSL i Lewica obiecywały emerytury stażowe. Trzecia Droga robiła dziwny szpagat, obiecując utrzymanie tzw. trzynastek emerytom, którzy zdecydują się nadal pracować. Koalicja Obywatelska odkurzyła i odświeżyła swój stary pomysł bonu opiekuńczego. Wszystkie partie mają jakieś pomysły na rozwiązanie tu i teraz istniejących problemów osób starszych. Ale nie widzą nie tylko perspektywy roku 2060, ale nawet 2030.

Dziwi to Pana?

Nie, ale w Polsce problem jest poważniejszy. Że my w tym populistycznym trybie wyborczym pozostajemy także po wyborach. W tej konkurencji wygrywa oczywiście Prawo i Sprawiedliwość: dając „trzynastki” i „czternastki”, które mają kuriozalną konstrukcję prawną. Ugrupowanie to w mistrzowski sposób wytwarzało w ludziach przekonanie, że dostają pieniądze nawet nie od państwa, ale właśnie od partii.

Ukoronowaniem tej metody rządzenia byłoby już chyba tylko danie ludziom bonu na lekarzy – niech znajdą ich na prywatnym rynku sami.

A może nie mamy rozsądnej polityki senioralnej, bo państwo polskie od lat skupione jest na drugiej odsłonie demografii – tej związanej z dzietnością? Mimo że wojna o nią, także ta na świadczenia, jest już w zasadzie przegrana.

Wojna o dzietność polegająca na dążeniu do zastępowalności pokoleń jest faktycznie przegrana, ale ta prowadzona w celu zminimalizowania spadkowych trendów musi trwać. A równocześnie musi też trwać budowa systemu dostosowanego do coraz bardziej starzejącej się ludności. Tylko że w świecie nieustannej kampanii wyborczej być może nic takiego się nie stanie, dopóki nie zajrzy nam w oczy wizja krachu.

Czyli?

Czyli np. konieczności obcinania obiecanych już świadczeń emerytalnych, cięcia świadczeń zdrowotnych, redukowania wszystkich form wsparcia dziennego. I dalszego wzmocnienia prywatyzacji usług – i zdrowotnych, i opiekuńczych. To oczywiście oznacza pozostawienie wielu ludzi poza systemem wsparcia.

Do czego by to doprowadziło?

Mówiąc brutalnie: część ludzi po prostu by umierała bez odpowiedniej opieki. Żeby była jasność: już dziś się tak czasami dzieje, że pozostawieni sami sobie niepełnosprawni seniorzy gasną w swoich domach albo w placówkach. Ale krach, o którym mówię, oznaczałby, że działoby się to na znacznie większą skalę.

Ciężko o tym mówić w konwencji alarmu, bo to trochę jak powolne gotowanie żaby. Stopniowy proces, coraz bardziej dotkliwy, ale niewystarczająco bolesny, byśmy wszyscy się tym nagle przerazili. W efekcie coraz dalej przesuwamy granice tego, co jest społecznie akceptowalne – kogo możemy wyrzucić poza nawias życia społecznego, nie ryzykując sondażowych spadków.

To zjawisko może się w przyszłości paradoksalnie nasilać.

Dlaczego?

Będzie rosła liczba osób starszych wymagających stałego i wszechstronnego wsparcia, a więc także liczba należących do tej grupy wyborców. Równocześnie potrzebne będą coraz większe nakłady, choćby na opiekę długoterminową. A zatem rosła też będzie wśród nieodpowiedzialnych polityków pokusa, by mrugając okiem do młodych i zdrowych powiedzieć: „Tamci kosztują za dużo”. I by wzmocnić jeszcze prywatyzację usług opiekuńczych, tak jak w dużej mierze sprywatyzowano ochronę zdrowia czy powoli prywatyzuje się szkolnictwo.

Gdy niedawno w Warszawie sypały się wiadukty mostu Łazienkowskiego, to zanim je zburzono, otaczano je siatkami, by kamienie nie spadały na ludzi. Tak partie podchodzą dziś do polityki wobec osób starszych – siatki zamiast nowych podpór.

Błędne koło. Widzi Pan jakieś wyjście?

Jest jedno: dokonać ważnych, całkiem drogich, ale mało popularnych „kapitalnych remontów” tuż po wyborach.

Pan mówi mniej więcej tak: niech politycy po wyborach robią co innego niż to, co obiecywali przed wyborami.

Powiem inaczej. Niech rządzący – kimkolwiek będą – przez pierwsze sto dni władzy zrobią to, czego nie opłacało im się obiecać przez ostatnie sto dni kampanii. To nie przyniesie im bezpośrednich korzyści sondażowych, za to da długofalowe korzyści ich wyborcom. Niech zaryzykują: to jedyny moment, żeby wygrać Polskę, o której tak wiele mówią. ©℗

Paweł Kubicki / MATERIAŁY PRASOWE BIURA RPO

DR HAB. PAWEŁ KUBICKI jest profesorem Szkoły Głównej Handlowej, kierownikiem Katedry Polityki Społecznej SGH. Specjalizuje się m.in. w polityce senioralnej oraz polityce na rzecz osób z niepełnosprawnościami.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Polska: dom niespokojnej starości