Męczennicy z nożyczkami

Nagroda za dźgnięcie nożem Izraelczyka jest dostępna także dla najmłodszych Palestyńczyków: to tytuł męczennika. Ceną bywa własna śmierć u progu życia.

19.03.2016

Czyta się kilka minut

Młodzi Palestyńczycy na Starym Mieście w Jerozolimie, grudzień 2015 r. / Fot. Atef Safadi / EPA / PAP
Młodzi Palestyńczycy na Starym Mieście w Jerozolimie, grudzień 2015 r. / Fot. Atef Safadi / EPA / PAP

Jeśli chcesz pokonać wroga, pokonaj go w naukach, swoją edukacją” – skoro 23-letni Mohammad Saba’neh tak wysoko stawiał sobie poprzeczkę, to jego rodzice, mieszkańcy Kabatiji na Zachodnim Brzegu Jordanu, mogli być o niego spokojni. Kończył właśnie studia licencjackie z analityki medycznej na arabsko-amerykańskim uniwersytecie w Dżaninie i ubiegał się o studia magisterskie w Jordanii. Nic nie wskazywało, że pewnego dnia Mohammad tak po prostu weźmie nóż – i razem z młodszym kuzynem zaatakuje w Nablusie izraelskich żołnierzy.

Przecież musiał wiedzieć, że jego misterny plan wojowania umysłem rozpadnie się w drobne kawałki, że w gruncie rzeczy popełnia samobójstwo. Bo tak stało się z sześcioma młodymi mieszkańcami Kabatiji, którzy od października 2015 r. przecierali ścieżkę: atakowali nożami izraelskich żołnierzy i ginęli, gdy ci, w samoobronie, otwierali do nich ogień.

Mohammad i jego kuzyn w Kabatiji otrzymali miano męczenników, a w Izraelu dołączyli do grona terrorystów – „samotnych wilków”, jak zwykło się nazywać napastników działających oddolnie, bez związku z terrorystyczną organizacją. Od jesieni ubiegłego roku izraelskie władze usiłują stawić czoło temu nowemu zjawisku: atakom samotnych nożowników. Od tego czasu izraelski wywiad wewnętrzny, Szin Bet, odnotował niemal 250 takich ataków lub ich prób. Wedle statystyki obejmującej 228 ataków, które wydarzyły się do 10 lutego, niemal trzy czwarte z nich miało miejsce na Zachodnim Brzegu i celowało w izraelskich żołnierzy i osadników. Statystyczny nożownik to mieszkaniec Zachodniego Brzegu (80 proc. przypadków), mężczyzna (89 proc.), w wieku od 16 do 20 lat (37 proc.).

Z danych Szin Betu wynika jeszcze jedna niepokojąca konkluzja: co dziesiąty atak został przeprowadzony przez dzieci poniżej 16. roku życia.

Zapłata w niebie

Dlaczego także dzieci sięgają po noże albo nawet nożyczki, bo i takie ataki się zdarzały? Z informacji zebranych przez przedstawicieli izraelskiej armii, którzy odwiedzali w więzieniach tych nielicznych młodych Palestyńczyków, którzy przeżyli i zostali aresztowani, wynika, że ich motywacja zmienia się z miesiąca na miesiąc – i wiąże się z aktualnymi wydarzeniami.

W październiku 2015 r. impulsem do działania była pogłoska – zdaniem Izraelczyków podsycana przez palestyńską propagandę – że Izrael chce zmienić status quo na Wzgórzu Świątynnym i ograniczyć Palestyńczykom dostęp do meczetu Al-Aksa. W listopadzie, gdy atmosfera gęstniała na tyle, że przewidywano już wybuch kolejnej intifady (powstania powszechnego), ataki wydawały się dobrze zorganizowane. W grudniu wynikały już raczej tylko z inspiracji poprzednimi atakami. A w kolejnych miesiącach podyktowane były także chęcią zemsty za śmierć znajomych osób.

Z rozmów z młodymi zamachowcami wojskowi dowiedzieli się też, że motorem ataków jest postępująca frustracja, związana z codziennością na Zachodnim Brzegu, sytuacją ekonomiczną, bezrobociem i jakością życia, nierzadko połączona z problemami osobistymi. To też sposób na uznanie ze strony społeczności – bo śmierć w akcie desperackiego ataku równa się przyznaniu tytułu męczennika, pogrzebowi z honorami i obietnicą miejsca w niebie. To też odkupienie swoich poprzednich win, odzyskanie dobrego imienia. Niezależnie od ceny, jaką muszą za to zapłacić, młodym ludziom taka perspektywa wydaje się wynagradzająca.

A cena jest wysoka: 80 proc. „samotnych wilków” ginie na miejscu. Ginie kontrowersyjnie, do tego stopnia, że głos zabrali ostatnio najwyżsi rangą przedstawiciele służb odpowiedzialnych za ochronę Izraela. Gadi Eizenkot, szef izraelskiej armii, podczas pogadanki w liceum skrytykował fakt, że żołnierze strzelają, zamiast próbować zaaresztować atakujących ich nieletnich. Zaznaczał, że jest różnica między nastolatką trzymającą nóż lub nożyczki a uzbrojonym po zęby żołnierzem. „Nie chcę widzieć żołnierza otwierającego w takiej sytuacji ogień. Powinien raczej użyć własnej siły, by ją zatrzymać” – mówił Eizenkot.

W podobnym tonie wypowiedział się Juval Diskin, były szef Szin Betu. „Żołnierz, który nie potrafi samodzielnie obezwładnić trzynastolatki uzbrojonej w nożyczki, nie jest żołnierzem” – powiedział i natychmiast ściągnął na siebie krytykę ze strony prawicowych polityków.

Obie wypowiedzi pokazują jednak, że krytykowanie postępowania wojska jest nie tylko domeną izraelskiej skrajnej lewicy, ale że pojawia się również wśród elit władzy.

Lajk dla śmierci

„Widzimy bezpośredni związek między tymi atakami a podżeganiem ze strony palestyńskich władz. Śledzimy treści emitowane w programach dla dzieci i młodzieży w palestyńskiej telewizji, wiemy, o czym mówi się w palestyńskich szkołach. Sposób, w jaki prowadzona jest palestyńska edukacja młodego pokolenia, ma przełożenie na obecną sytuację” – tak uważa izraelski minister bezpieczeństwa i informacji Gilad Erdan.

Erdan mówił tak podczas debaty o terrorze „samotnych wilków”, zorganizowanej w Międzynarodowym Instytucie ds. Zwalczania Terroryzmu przy izraelskiej uczelni IDC Herzliya. Na spotkaniu mowa była o dziecięcych motywacjach do terroru. Ale choć wzięły w niej udział najtęższe głowy, nie znaleziono odpowiedzi, jak zapobiec kolejnym tragediom.

Poszukiwanie rozwiązania komplikuje fakt, że bronią w rękach nastolatków są nie tylko ostre narzędzia, ale też media społecznościowe. Ich siłę wykorzystał w październiku 2015 r. Fadi Alun ze wschodniej Jerozolimy. Zanim sięgnął po nóż i zaatakował na starówce 15-letniego ucznia jesziwy, Moszego Malkę, napisał na swoim koncie facebookowym: „W imię Allaha zostanę szahidem”. Mosze przeżył atak, Fadi zginął na miejscu. Przedśmiertny post stał się hitem internetu, a zdjęcia wklejone za życia – przystojnego, modnie ubranego dwudziestoparolatka – wykorzystano na plakatach gloryfikujących jego śmierć.

Okazuje się, że sprawna armia nie chroni Izraela przed siłą technologii. „Często w postępowaniach prowadzonych po atakach terrorystycznych śledczy odkrywali zależność między internetowymi komentarzami napastników a późniejszymi atakami. Czasem okazuje się, że swój zamiar terroryści sygnalizowali już kilka miesięcy wcześniej. Ale mimo całej naszej wiedzy, wciąż nie mamy stuprocentowej zdolności do wychwytywania podobnych wpisów w mediach społecznościowych i zatrzymywania potencjalnych terrorystów, zanim zdarzy się nieszczęście” – mówił minister Erdan. Dodał, że dotąd dzięki wpisom na portalach społecznościowych zatrzymano 40 osób – niektóre już w drodze, z nożem w ręku.

Izrael ma żal do właścicieli mediów społecznościowych. „Oni nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za publikowane na ich łamach akty podżegania do nienawiści, zasłaniając się wolnością wypowiedzi. Z chęcią za to maksymalizują przychody. To hipokryzja” – mówił Erdan. Minister przytaczał sytuacje, gdy administratorom Facebooka zgłaszano do usunięcia konkretne wpisy osób podejrzanych o terroryzm, a otrzymywano odpowiedź, że usunięcie jest możliwe tylko na ogólnych zasadach – po zgłoszeniu tego samego naruszenia przez wielu innych użytkowników.

Przerzucanie winy

Sima Shine, dyrektor działu badań w Mossadzie (izraelskim wywiadzie zagranicznym), mówiła na konferencji w Herzliyi, że zwalczanie internetowych kanałów komunikacji to i tak wierzchołek góry lodowej: „Podżeganie do nienawiści zaczyna się, zanim jeszcze młodzi ludzie sięgną po komunikatory: w domu, szkole, na ulicy. To zaklęty krąg”.

Minister Erdan uważa, że sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby nie upór Palestyńczyków: „Abu Mazen [prezydent Autonomii Palestyńskiej – red.] nie powinien nas bojkotować, lecz spotkać się z nami. A on nie chce się spotkać, wciąż stawia swoje warunki”.

Pytany o opinię Dżamal Dadżani, szef działu komunikacji w kancelarii palestyńskiego rządu i specjalista ds. bliskowschodnich, ma zupełnie inne zdanie co do przyczyn obecnej sytuacji. – To niekończąca się izraelska okupacja i związana z tym głęboka frustracja młodych ludzi – mówi „Tygodnikowi” Dadżani. – Dorosło nam całe pokolenie młodzieży, które urodziło się w okresie porozumienia z Oslo [ugoda izraelsko-palestyńska z 1993 r., która miała zapewnić pokój – red.]. Ci młodzi ludzie byli utrzymywani w wierze, że wkrótce będą żyć w niezależnym państwie palestyńskim. Mamy rok 2016, a zamiast państwa wyrósł im przed domem betonowy mur, który odgradza ich od świata.

Dadżani nie odpowiada wprost na pytanie, co palestyński rząd robi, aby powstrzymywać młodzież przed kolejnymi atakami. Uważa jednak za niesprawiedliwe wskazywanie palestyńskiej edukacji palcem i zapewnia, że nie ma w niej podżegania do nienawiści. – Wychowanie w duchu patriotyzmu to prawo każdego kraju. Tak robi Izrael, tak robi Polska, dlaczego więc Palestyńczycy nie mieliby mówić swoim dzieciom w szkołach, że własny kraj trzeba szanować, że trzeba go bronić? Chcę zwrócić uwagę, że to Izrael w swoim systemie edukacji promuje zmilitaryzowaną kulturę. My takiej kultury nie promujemy – przekonuje Dadżani. I dodaje, iż podżeganie do nienawiści to postępująca rozbudowa osiedli żydowskich na Zachodnim Brzegu, na zlecenie izraelskiego rządu.

– Tak długo, jak pokoju nie ma, zdeterminowani ludzie będą przedostawali się do Jerozolimy i kontynuowali ataki. Izraelska polityka rozbudowy muru, checkpointów i wszechobecności wojska nie sprawi, że przestaną atakować. Tylko trwały pokój może dać ludziom nadzieję i zapobiec eskalacji przemocy – twierdzi Dadżani.

Ciąg dalszy trwa

Tymczasem we wtorek, 8 marca, atak terrorystyczny w Jaffie zbiegł się z wizytą w Izraelu wiceprezydenta USA Joe Bidena. Z ręki palestyńskiego nożownika zginął amerykański turysta, a 12 osób zostało rannych. Następnego dnia Biden spotkał się z prezydentem Autonomii. Prezydent złożył Bidenowi kondolencje z powodu śmierci obywatela USA. Ale nie zareagował na sugestię, by potępić sam atak. Zamiast tego wskazał, że w ciągu ostatnich pięciu miesięcy z rąk Izraelczyków zginęło już 200 Palestyńczyków, i obarczył Izrael winą za całą sytuację.

Licytacja, kto jest bardziej winny, trwa. A kolejni młodzi Palestyńczycy idą śladem Mohammada Saba’neha. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. w 1987 r. w Krakowie. Dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” z Izraela, redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”. Autorka książki „Polanim. Z Polski do Izraela”, współautorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2016