NAGRODA LITERACKA GDYNIA | Matkami się rozgrywa

Czy literatura to kraina matek? Jak o nich pisać? Gdzie szukać języka dla uchwycenia tej najintymniejszej relacji w życiu każdego człowieka? Na te pytania próbowali odpowiedzieć tegoroczni goście gdyńskiego festiwalu Miasto Słowa.

JUSTYNA SOBOLEWSKA: „Matczyzny” – jak rozumiecie to pojęcie?

MAŁGORZATA LEBDA: Jeden z moich tomików zatytułowany jest „Matecznik”, ale to wcale nie jest książka o matce, tylko o miejscu mojego pochodzenia, o którym piszę obsesyjnie we wszystkich książkach. Częściej pojawia się tam ojciec, bo jako jedyna z trójki rodzeństwa byłam z nim bardzo blisko. Być może w ogóle dlatego mogłam tę książkę napisać... Przypominam sobie wywiad, którego Waldemar udzielił dla „Dwutygodnika”. Powiedziałeś w nim, że nie masz języka, by mówić o ojcu. Ja natomiast długo nie miałam języka, by mówić o matce. Albo zdawało mi się, że go nie mam. Natomiast ojciec jest w moich książkach postacią bardzo ważną – cały czas próbuję dokonać emocjonalnego rozpoznania naszej relacji i zbadać, jak ona wpłynęła na to, kim teraz jestem.

MONIKA OCHĘDOWSKA: To prawda? Przecież Twoje „Echo słońca”, Waldemarze, zaczyna się właśnie od rozmowy o ojcu.

WALDEMAR BAWOŁEK: Ja ojca mało doświadczyłem, ojciec zawsze był gdzieś w świecie, pojawiał się tylko na chwilę. Zresztą nawet jak był w domu, to jakby go nie było. Nie uczestniczył w naszym życiu, wycofywał się, miał własne sprawy. Dlatego nie mam języka do jego opisu. Wszystko w naszym domu kręciło się wokół matki, to ona podtrzymywała ogień.

JS: W „La petite mort” jest takie zdanie: „Zaroiło się od mateczek, macior, macoch, mamuś, matczysków. Od czasu do czasu mignie między drzewami pięta jakiegoś ojca”.

WB: Jakby to skomentować… Na wsi ojciec jest mało widoczny. Rodziną zajmują się matki.

JS: Zyto, za to u Ciebie matczyzna jest ciemna, trudna. Nad bohaterkami „Krótkiej wymiany ognia” ciąży niewypowiedziana tajemnica.

ZYTA RUDZKA: Słowo „matczyzna” wydaje mi się zbyt obszerne, więc chyba bym go nie użyła. Mojej ostatniej powieści nie można też czytać w kontekście autobiograficznym. Chciałam opisać kobiety wydobyte ze stereotypowych ról społecznych i rodzinnych. Moje bohaterki są potrzaskane, wyrwane z korzeniami... Ale wracając do tego, co Waldemar powiedział o swoim ojcu – ciekawe, że język do jego opisu nie zrodził się u ciebie właśnie z tej pustki i braku, z wycofania miłości.

WB: Można by go było pewnie z pustki wykreować, ale nie byłby wtedy prawdziwy.

ZR: Dlaczego? Przecież w obliczu pragnienia ojca pojawia się język wyrażający tęsknotę.

WB: Ale u mnie ojciec jest figurą zupełnie poza dyskusją. To postać, o której się nie rozmawia. Stąd brak słów, by go opisać.

ZR: Brak słów jest już jakimś językiem.

MO: W poezji Małgorzaty z kolei tą nieobecną, niedookreśloną figurą jest matka. Pomija się ją w domu. Są rzeczy, o których ojciec i córka z matką nie rozmawiają – mają swoje tajemnice.

ML: To wynika z mojej bardzo bliskiej relacji z ojcem. Myślę, że gdyby siostra albo brat pisali wiersze, otrzymalibyśmy zupełnie inną poezję – oni byli bardzo blisko matki. Kiedyś jeden z czytelników spytał mnie, w jakich barwach widzę swoje dzieciństwo, a ja bez chwili wahania odpowiedziałam, że w ciemnych. Dzień później zadaławm to samo pytanie mojej siostrze bliźniaczce, a ona zaczęła opowiadać o zieleni i błękicie... Wywiązała się z tego rozmowa o tym, jak doświadczałyśmy dzieciństwa, i wyszło, że były to dwie różne perspektywy. Basia była bliżej matki, bliżej jasności, a ja – bliżej ojca. To trudna rola, bo jeśli jest się córeczką tatusia, to dużo się od ciebie wymaga. Mieszkaliśmy na wsi i to ja jeździłam ciągnikiem, a nie mój starszy brat.

JS: Zyto, wróciłabym jeszcze do Twoich bohaterek. Co się między nimi dzieje? Co one sobie, z matki na córkę, przekazują?

ZR: W „Krótkiej wymianie ognia”, gdzie główną bohaterką jest poetka Roma, tym dziedzictwem, matczyzną, jest właściwie tylko słowo: „jo” – jedyne przekazywane z pokolenia na pokolenie. Podczas pisania prowadziło mnie pytanie: skąd biorą się poetki? Gdzie jest źródło tego daru? Najkrócej rzecz ujmując: jest to książka o losie, który został rzucony w studnię. A słowa są siłą, która może ten los wydobyć.

JS: U Ciebie, Zyto, jest tak: „matkami się rozgrywa, matki są alibi do bycia nieszczęśliwymi”.

WB: To jest zupełnie kobieca perspektywa!

ZR: Ale mężczyźni też mają często takie „alibi” – bo ktoś im zmarnował dzieciństwo, na przykład nieobecny ojciec. Z drugiej strony nieobecność ojca może być bardziej inspirująca niż jego obecność, szczególnie w przypadku takiego ojca „poczciwego”, który jest na co dzień, blisko. Waldemarze, kto tobie dał język do pisania? Czy nie właśnie nieobecny ojciec?

WB: Zgoda, pisanie bierze się z jakiegoś braku.

MO: Małgorzato, a jak to wygląda u Ciebie? Z tomiku na tomik używasz coraz krótszych fraz, język Twojej poezji jest bardzo oszczędny, a jednocześnie przecież pełen krwi i mięcha.

ML: „Granica lasu” to książka, w której dopiero szukałam dla siebie języka. Na studia wyjechałam do Krakowa, ale po czterech latach musiałam wrócić na wieś z powodu choroby mamy. Opiekowałam się nią dwa lata i stąd ta książka. To próba pisania o matce, pisania o chorobie. Czytając te teksty dziś, widzę, jak bardzo metaforycznie do tego podchodziłam, jak bardzo bałam się zbliżyć do konkretu, do szczegółu, także tego fizycznego. To było dla mnie bardzo trudne.

Kolejne książki, „Matecznik” i „Sny uckermärkerów”, to oddalanie od matki i skupienie się na ojcu... Po odejściu mamy w pół roku straciliśmy również ojca. Te książki są o utracie, dlatego język jest w nich stopniowo wyciszany. Potrzebowałam skondensowanego języka, wydawało mi się, że nie jestem w stanie używać dłuższej frazy. W moich ostatnich książkach matka jest już tłem. Ale mimo to czuję, że jej temat nie został jeszcze wyczerpany. Bycie przy niej w chorobie przez tamte dwa lata okazało się na tyle mocnym doświadczeniem, że chyba kiedyś do tego wrócę. I to „mięcho”, ta fizyczność rzeczywiście podczas pisania była niezwykle istotna. Być może wynika to także z faktu przebywania blisko ze zwierzętami, z życia blisko ziemi i lasu.

MO: Las nie jest dla Ciebie miejscem przyjemnej przechadzki, ale raczej przestrzenią wypełnioną krzykiem ginących zwierząt, chrzęstem łamanych gałęzi – w skrócie: umieraniem.

ML: Gdyby ktoś dziesięć lat temu zapytał mnie o możliwość powrotu do rodzinnej wsi, to odpowiedziałabym, że nigdy tego nie zrobię. Ale teraz, po 12 latach od wyprowadzki, na nowo się z nią oswajam, jestem w stanie tam jeździć, spędzać noce. Jeszcze pół roku temu bałam się jej, bałam się lasu, tej atmosfery. Teraz znajduję tam inspirację.

MO: Robienie zdjęć pomaga?

ML: Tak, mój znajomy fotograf Piotr Włodarczyk po lekturze „Granicy lasu” zaproponował, że wybierze się ze mną na wieś i zrobi zdjęcia. Spacerowaliśmy z książką w ręku – w konkretne miejsca, które opisuję. Powstały z tego niesamowite rzeczy.

JS: Skoro jesteśmy przy wyjazdach i powrotach – Waldemarze, czy można wyjechać z Ciężkowic?

WB: Ostatnio wymieniliśmy się mailami z Dorotą Masłowską – napisała mi, że wyjeżdża na dwa miesiące do Chin, a ja odpisałem, że nie wyobrażam sobie wyjazdu na dwa miesiące z Ciężkowic. No... do Gdyni może, ale góra na trzy dni! Jestem do Ciężkowic przypisany, wiem, że nigdy tej miejscowości nie opuszczę. Wszystko jest tam dla mnie poukładane, harmonijne, nie mam potrzeby niczego zmieniać.

JS: „Krótka wymiana ognia” to raczej historia opuszczenia miejsca.

ZR: Tak, Roma nie chciałaby się z pewnością budować na podstawie jakiejkolwiek geografii. Moją powieść można też czytać jako historię społecznego awansu. Główna bohaterka próbuje ustawiać własne drogowskazy, ciągle sprawdza, na ile jej los powtarza losy matki. Pisząc, sama zastanawiałam się, czy życie w oswojonym środowisku, w miejscu, gdzie żyli nasi rodzice, cokolwiek ułatwia. Dla mnie w pisaniu bardzo ważny jest opór. Nie lubię łatwego przylegania do bohatera. Sama się z moimi bohaterkami mocowałam, musiałam z nimi zbudować porozumienie – momentami było trudno. Ale nie chciałam, żeby to były osoby, z którymi łatwo złapać kontakt. Zależało mi, by bohater był dla czytelnika kimś obcym.

JS: Oprócz matczyzn jest jeszcze siostrzeństwo. O nim pisze Małgosia.

ML: To był temat tabu w naszym domu. Gdy miałyśmy mniej więcej pięć, sześć lat, dowiedziałyśmy się z Basią, zupełnie przypadkiem, że miałyśmy starszą siostrę. Byłyśmy wtedy u cioci, która nagle, wskazując na nas, powiedziała do mamy: „Weronika, zobacz, jak wspaniale – odebrano ci córkę, a dwa lata później dostałaś dwie. Ciekawe, która z nich to Magdalena”. Zaczęłyśmy sobie wtedy wyobrażać, że któraś z nas to właśnie Magdalena. Od tamtego momentu żyłyśmy z poczuciem, że jest z nami ktoś jeszcze. ©(P)

Spotkanie można obejrzeć na profilu „Tygodnika Powszechnego” na Facebooku (facebook.com/TygodnikPowszechny)

MAŁGORZATA LEBDA (ur. 1985) jest poetką i fotograficzką. W 2014 r. obroniła doktorat poświęcony związkom poezji i obrazu na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. W tym roku otrzymała Nagrodę Literacką Gdynia za tomik „Sny uckermärkerów”.

ZYTA RUDZKA (ur. 1964) jest pisarką, scenarzystką i psycholożką. Laureatka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej za dramat „Zimny bufet” (2011). W tym roku otrzymała Nagrodę Literacką Gdynia za powieść „Krótka wymiana ognia”.

WALDEMAR BAWOŁEK (ur. 1962) jest prozaikiem, autorem pięciu powieści i dwóch zbiorów opowiadań. Za książkę „To co obok” (2014) i „Echo słońca” (2017) był nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia. Mieszka w Ciężkowicach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Od 2018 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, dziennikarka i redaktorka Działu Kultury, wydawczyni strony TygodnikPowszechny.pl. W 2019 r. nominowana do nagrody Polskiej Izby Książki za najciekawszą prezentację książek i czytania w mediach drukowanych. Od… więcej
Małgorzata Lebda – urodzona w 1985 r. Dorastała w beskidzkiej wsi Żeleźnikowa Wielka. Autorka sześciu książek poetyckich, w tym nagradzanych tomów Matecznik i Sny uckermärkerów (Nagroda Literacka Gdynia 2019). Ostatni tom zatytułowany więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2019