Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Większość życia spędziłem, słuchając wielogodzinnych przemówień dostojników partyjnych (i tak znacznie krótszych niż wystąpienia Fidela Castro) o świetlanej przyszłości. Czekałem cierpliwie ponad czterdzieści lat, ale na szczęście zapowiedzi się nie spełniły. Marksistowsko-leninowsko utopia nie została zrealizowana, chociaż pozostało po niej wiele ton drutu kolczastego do budowania ogrodzeń, za którymi cieszyli się wolnością nieświadomi niczego obywatele socjalistycznego państwa.
Te wspomnienia wróciły, kiedy słuchałem niedawno przemówienia Jarosława Kaczyńskiego na kongresie PiS w Łodzi. Wśród wielu zapewnień i planów, znowu dotyczących przyszłości, znalazły się wśród nich i takie, które każdego socjologa, a szczególnie profesorów Andrzeja Sicińskiego i Piotra Glińskiego powinny zdziwić. Wymieniam moich znakomitych kolegów i przyjaciół z nazwiska, gdyż byłem zaskoczony brakiem ich reakcji na fragment przemówienia dotyczący zasad budowania społeczeństwa obywatelskiego.
Przenikliwa teza premiera - jeśli ją dobrze zrozumiałem - brzmi następująco: by osiągnąć systemową doskonałość, jaką jest pełne, świadome uczestnictwo obywatelskich podmiotów w społecznych działaniach, trzeba najpierw zbudować silne państwo. Moi socjologiczni mistrzowie uczyli mnie, że silne państwo zwykle przeszkadza społeczeństwu obywatelskiemu, gdyż ma zupełnie inne od niego interesy i cele. Koncepcja premiera znacznie też odbiega od "kultury zaufania", głoszonej przez Francisa Fukuyamę i przez profesora Piotra Sztompkę w jego nieprzetłumaczonej jeszcze na polski (a wielka szkoda) "Sociology of Trust".
Jarosław Kaczyński z niezwykłą konsekwencją, rzec by można nawet obsesyjnie, okazuje brak zaufania do większości ludzi. Na jego nadzwyczajną łaskę zasługuje tylko kilkanaście osób. Z rozmaitych wywiadów i wypowiedzi dosyć jasno wynika, że fundamentalną jego zasadą stosowaną w interpretacji działań innych jest podejrzliwość. Nieważne są więc oświadczenia czy jasna artykulacja intencji - liczy się tylko to, co skrywa się w cieniu.
Omawiana tutaj, oczywiście mało obiektywnie, koncepcja silnego państwa da się wyrazić w metaforze wielkiej, stalowej klatki, której pilnuje armia strażników. W tej dosyć ograniczonej przestrzeni wesoło hasają niczego nieświadomi członkowie społeczeństwa obywatelskiego. Stalowa klatka mieści w sobie kilka ciasnych, małych klateczek przeznaczonych dla liberałów, przeciwników "Polski solidarnej", homoseksualistów i ludzi myślących inaczej. Nie muszę przypominać, po deklaracji premiera o fundamentalnym znaczeniu małżeństw heteroseksualnych dla przetrwania narodu polskiego, że klatka przeznaczona dla mniejszości seksualnych jest wyjątkowo ciasna.
Bawię się nieco ponuro, ale przyznaję, że mogę się mylić. W końcu nikt nie zabrania nam wypowiadania poglądów bardzo odległych od idei prezesa i premiera. Dopóki pojawiają się w księgarniach tak ciekawe książki jak "Wolność, równość, odmienność. Nowe ruchy społeczne w Polsce w początku XXI wieku" (Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne), sytuacja nie jest jeszcze zła.
Redaktorem naukowym tego tomu jest Ireneusz Krzemiński - znany socjolog i drapieżny publicysta. Na okładce możemy przeczytać, że książka jest przykładem "gorącej socjologii" i że młodzi badacze - studenci socjologii Uniwersytetu Warszawskiego - "podjęli się analizy nowych ruchów społecznych, ich celów i motywów, starając się stworzyć ich portret... Socjologowie w takiej sytuacji zawsze starają się nade wszystko zrozumieć tych, których badają, pokazać ich bez retuszu, ale i bez z góry przyjętych ocen. Pozwala to wyrobić sobie właściwy pogląd na tych, którzy są inni od nas samych lub podejmują działania, które nas dziwią i zaskakują. Żyjemy we wspólnym świecie i warto wiedzieć jak najwięcej i jak najlepiej o tym, co się wokół nas dzieje". A dzieje się wiele. Trzy części książki zatytułowane są: "Ruch alteroglobalistyczny w Polsce", "Ruchy społeczne walczące o nową tożsamość: ruch gejowsko-lesbijski", "Kryzys oraz integracja: Dni Kultury dla Tolerancji w Krakowie". Końcowa partia zawiera krótki, ale gęsty tekst Ireneusza Krzemińskiego: "Władza, polityka i stereotypy".
Bez względu na pomysły niektórych utopistów rzeczywistość nie znosi standaryzacji. I nie da się jej wprowadzić odgórnie stanowionymi ustawami, dekretami, rozporządzeniami i okólnikami. Ludzki świat rozwija się dzięki różnorodności. W smutnych czasach socjalizmu cybernetycy szeptem przypominali sobie przy kawiarnianych stolikach "prawo koniecznej różnorodności". A nieodżałowany Stanisław Lem, zabierając głos w sprawie klonowania, przypomniał naukowcom, że gatunek ludzki przetrwał dzięki genetycznej odmienności. Warto przypomnieć tę myśl niebezpiecznie nawiedzonym politykom.
"Wolność, równość, odmienność. Nowe ruchy społeczne w Polsce początku XXI wieku". Red. naukowa: Ireneusz Krzemiński, Warszawa 2006, Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne, seria "Pejzaże społeczne".