Manaus traci oddech

Brazylia, której prezydent wciąż bagatelizuje epidemię, jest drugim państwem świata o największej liczbie jej ofiar. Ostatnio szczególnie dotknięta jest znów Amazonia.
z Santiago de Chile

08.02.2021

Czyta się kilka minut

Bliscy chorych na COVID-19 czekają w kolejce na uzupełnienie butli z tlenem; ponieważ w szpitalach brakuje tlenu, krewni próbują załatwiać go na własną rękę. Manaus, 17 grudnia 2020 r. / ONNE RORIZ / BLOOMBERG / GETTY IMAGES
Bliscy chorych na COVID-19 czekają w kolejce na uzupełnienie butli z tlenem; ponieważ w szpitalach brakuje tlenu, krewni próbują załatwiać go na własną rękę. Manaus, 17 grudnia 2020 r. / ONNE RORIZ / BLOOMBERG / GETTY IMAGES

Tej wiadomości spodziewano się od dawna. A co najmniej od końca grudnia, gdy druga fala pandemii zaczęła w Ameryce Południowej przybierać na sile. Karnawału w Rio de Janeiro nie będzie. To bezprecedensowa sytuacja w dziejach hucznej i uwielbianej przez Brazylijczyków imprezy, która corocznie ściąga do „cudownego miasta” kilka milionów ludzi. W jej ponad 180-letniej historii do tej pory tylko raz przesunięto termin świętowania na inny miesiąc: w 1912 r., w związku ze śmiercią Baróna del Río Branco, cenionego polityka i patrona brazylijskiej dyplomacji.

Na takie właśnie rozwiązanie zdecydowały się początkowo lokalne władze: przeniosły celebrację z lutego na lipiec tego roku, mając nadzieję, że do tego czasu pandemia wyhamuje. Jednak pod koniec stycznia, w obliczu dramatycznie pogarszającej się sytuacji w kraju, karnawałowe obchody odwołano definitywnie.

O decyzji poinformował na Twitterze burmistrz Rio de Janeiro, Eduardo Paes: „Nigdy nie ukrywałem swojej wielkiej miłości do karnawału i mam świadomość jego ekonomicznego znaczenia dla rozwoju naszego miasta. W aktualnej jednak sytuacji nie wyobrażam sobie, abyśmy mogli myśleć o zorganizowaniu tej imprezy w lipcu tego roku. Drodzy cariocas [mieszkańcy Rio – red.], karnawał się nie odbędzie”.

Vila Formosa

Stan Rio de Janeiro jest drugim najbardziej dotkniętym przez pandemię miejscem w kraju. Pierwszym pozostaje stan São Paulo, gdzie w ostatni dzień ostatniego karnawału, 25 lutego 2020 r., potwierdzono pierwszy przypadek zakażenia SARS-CoV-2 w Brazylii. Znajduje się tu cmentarz, który stał się symbolem dla koronawirusowego dramatu: Vila Formosa (dosł. Piękne Miasto). Największa nekropolia Ameryki Łacińskiej, na której od dłuższego już czasu coraz trudniej o miejsca na nowe groby.


CZYTAJ WIĘCEJ: AKTUALIZOWANY SERWIS SPECJALNY O KORONAWIRUSIE I COVID-19 >>>


Pod koniec stycznia na Vila Formosa spoczęła jedna z tych ofiar COVID-19, o której zrobiło się głośno w całym kraju: 22-letnia influencerka Ygona Moura. Kobieta zdobyła wątpliwej natury sławę za sprawą negacjonistycznego podejścia do pandemii. W mediach społecznościowych wyśmiewała osoby noszące maseczki, namawiała do bujnego życia towarzyskiego i zapraszała tysiące fanów do udziału w nielegalnych imprezach. Sama zakaziła się 16 stycznia, wkrótce później trafiła na intensywną terapię, po tygodniu zapadła w śpiączkę, a 27 stycznia zmarła.

Był to jeden z najczarniejszych dni w ostatnich tygodniach: w Brazylii zakaziło się wówczas niemal 64 tys. osób, a 1319 zmarło. Łącznie od początku epidemii w całym kraju zainfekowało się ponad 9,3 mln ludzi, zmarło ponad 227 tys.

Choć te liczby już same w sobie wyglądają bardzo źle, czyniąc Brazylię drugim najmocniej dotkniętym przez pandemię państwem na świecie po Stanach Zjednoczonych (gdzie zmarło już pod 450 tys. ludzi), to wielu Brazylijczyków uważa, że statystyki nie do końca odpowiadają rzeczywistości. Na przykład tej, którą żyją mieszkańcy Amazonii.

Złudzenie bezpieczeństwa

– Myśleliśmy, że najgorsze mamy za sobą. Że jeśli liczba zakażeń znów wzrośnie, to tym razem będziemy lepiej przygotowani – mówi mi Uildéia Galvão, lekarka pracująca na oddziale covidowym w jednym z kilku szpitali publicznych w Manaus, stolicy stanu Amazonas.

Dwumilionowe miasto położone w sercu lasów deszczowych mocno ucierpiało w pierwszych miesiącach pandemii, szczególnie w kwietniu i maju 2020 r. System opieki zdrowotnej wówczas się załamał, przez wiele tygodni brakowało tlenu i łóżek dla nowych pacjentów. Uildéia dobrze pamięta decyzję swojego ordynatora, aby nie przyjmować już nowych osób z objawami COVID-19. Pamięta też panującą bezsilność. Chorzy przestawali dzwonić po pomoc; pozostawali we własnych domach i nierzadko w nich umierali.

Dlatego w lipcu, gdy wskaźniki zakażeń zaczęły spadać i liczby zgonów wracały do tych sprzed najgorszych dni pandemii, pracownicy szpitali w Manaus zaczęli – już na chłodno – przygotowywać się na nadejście drugiej fali. Uildéia Galvão mówi, że w ich szpitalu opracowali plan awaryjny: stworzyli szczegółowy harmonogram działania na okoliczność ponownego wzrostu zakażeń i zamówili trochę dodatkowych łóżek.

Wielu medyków uspokoił raport, który we wrześniu opublikowali badacze z uniwersytetu w São Paulo: oszacowali, że w Manaus wirusem SARS-CoV-2 zakaziło się już nawet 76 proc. mieszkańców – i stwierdzili, że miasto jest w tym sensie bezpieczne, gdyż uzyskało tzw. odporność stadną. Tę tezę powtórzono na początku grudnia na łamach prestiżowego magazynu naukowego „Science”. Brazylijska prasa błyskawicznie podchwyciła temat. Zaczęto pisać o Manaus jako o „mieście, które pokonało pandemię”.

Wkrótce później jedna ze współautorek raportu, infektolożka Ester Sabino, przyznała, że jego publikacja była błędem. Przed Bożym Narodzeniem druga fala uderzyła w brazylijską Amazonię z jeszcze większą, niespotykaną dotąd siłą.

Uderzenie mutanta

– Druga fala kompletnie nas przerosła. Zakażenia stały się dużo częstsze niż te w okresie wiosennym. Wirus był dużo szybszy i mocniejszy. O ile wcześniej nasz szpital zapełnił się zakażonymi pacjentami w ciągu dwóch tygodni, teraz trwało to krócej. Łóżek dla chorych zabrakło w ciągu jednej doby – opowiada mi Galvão.

Trudny do opanowania wybuch zakażeń ma związek z nowym wariantem wirusa, określanym jako P-1 lub B.1.1.248. Ten nieznany wcześniej typ patogenu pojawił się w Manaus najpewniej w połowie grudnia, niedługo po optymistycznej publikacji w „Science”. Według niektórych medyków stanowi kombinację pozostałych mutacji SARS-CoV-2 i ma wyjątkowo ostry charakter: ma być nie tylko silnie zaraźliwy, ale odporny na przeciwciała wytworzone po zakażeniu wcześniejszymi mutacjami. To sprawia, że nawet „miasto, które pokonało pandemię”, nie jest bezpieczne. Przeciwnie: do szpitala, gdzie pracuje Galvão, trafia wielu ozdrowieńców, którym parę miesięcy wcześniej udało się pokonać chorobę.

Galvão: – Choć mieliśmy za sobą traumatyczne doświadczenia z wiosny, aktualna sytuacja była dla nas ogromnym zaskoczeniem. Dostępu do respiratorów w całym mieście zabrakło w ciągu paru dni. Nadal brakuje tlenu. Dziesiątki osób, które nie mogą uzyskać opieki w szpitalu, umierają w domach. Ludzie wędrują po mieście w poszukiwaniu pomocy dla bliskich, ale niewiele można zrobić. Ta bezsilność nie ma końca.

Sytuacja jest o tyle dramatyczna, że szpitalna infrastruktura jest w Manaus bardzo skromna, a miasto jest odizolowane od reszty kraju – sprawne dostarczenie pomocy z zewnątrz pozostaje więc wyzwaniem. Największe miasto Amazonii jest otoczone przez dżunglę i szybko tu dotrzeć lub się stąd wydostać można tylko samolotem. Najbliżej położonym ośrodkiem miejskim, dokąd wojsko przenosi setki zakażonych, jest Brasilia, stolica kraju, położona o trzy godziny lotu od Manaus.

Zaniechania i błędy

W czasie, gdy kolejne szpitale w stolicy zaczęły szukać miejsc dla chorych z Manaus, Biuro Prokuratora Generalnego przygotowało akt oskarżenia wobec ministra zdrowia, Eduarda Pazuella. Dokument ujrzał światło dzienne 29 stycznia i został przyjęty przez Trybunał Stanu, który zatwierdził otwarcie procesu.

Generała Pazuella oskarża się o nieudolne przeciwdziałanie kryzysowi sanitarnemu w kraju, głównie właśnie w Manaus. Określa się go winnym całkowitego załamania się systemu, nieprzygotowania miasta na kolejny wzrost zakażeń i spóźnionego działania w obliczu pojawienia się nowego typu wirusa w regionie.

Urzędujący od września 2020 r. minister nie jest jedynym politykiem oskarżanym o błędy i zaniechania. Najwięcej zarzutów wzbudza niezmiennie postać prezydenta Jaira Bolsonara, który wciąż bagatelizuje epidemiczne zagrożenie i krytycznie podchodzi do szczepień, które jeszcze się w Brazylii na dobre nie zaczęły.

Coraz powszechniej mówi się o konieczności odsunięcia go od władzy na drodze impeachmentu. „Nie sposób dokładnie określić, ilu śmierci udałoby się uniknąć, gdyby działania rządu Bolsonara nie sprzyjały aż tak bardzo transmisji wirusa. Ale uzasadnione jest stwierdzenie, że gdyby – nie bójmy się tak to nazwać – rządowy projekt rozsiewania COVID-19 w społeczeństwie, z pewnością wiele osób nie straciłoby swoich matek, ojców, braci i dzieci” – podkreśla z gorzką ironią na łamach „El País” Eliane Brum.

Negacja systemowa

Brazylijska dziennikarka omawia głośny raport podsumowujący decyzje prezydenta na przestrzeni niemal 11 miesięcy: od marca do początku stycznia. Kilkunastostronicowy dokument przygotowały wspólnie centrum badawcze z Wydziału Zdrowia Publicznego na Uniwersytecie São Paulo i organizacja Conectas Direitos Humanos, zajmująca się prawami człowieka. Znajdziemy w nim szczegółowy opis chaotycznych działań głowy państwa, jego konfliktów z kolejnymi ministrami zdrowia i systemowej walki z lokalnymi władzami, które wbrew niemu wprowadzały obostrzenia na własną rękę. Raport przywołuje też regularne wypowiedzi Bolsonara, nawołujące do nieprzestrzegania restrykcji i wpływające na społeczne postrzeganie wirusa jako niegroźnego, co w istotny sposób miało przyczynić się i nadal się przyczynia do masowego wzrostu zakażeń.

Jedna z autorek raportu, profesor etyki medycznej Deisy Ventura, pisze wprost: „Ponad 200 tysięcy zgonów, którym dzięki odpowiednim decyzjom można było zapobiec, stanowi bezprecedensowe naruszenie prawa do życia i zdrowia Brazylijczyków. Pilna i nieodzowna jest dyskusja o tym, czy podczas kolejnych miesięcy pandemii nie popełniono w Brazylii masowej zbrodni przeciwko zdrowiu publicznemu. I zbrodni przeciwko ludzkości”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 7/2021