Mamy drużynę, Polacy, mamy drużynę

To najpiękniejsze tygodnie polskiego futbolu, co ważne: najpiękniejsze nie tylko jeśli idzie o wyniki, ale o jakość gry.

27.06.2016

Czyta się kilka minut

 / Fot. Tomasz Radzik / SE / EAST NEWS
/ Fot. Tomasz Radzik / SE / EAST NEWS

​Od czasów mundialu w Hiszpanii, przed 34 laty, nie wyglądało to tak dobrze. W meczu ze Szwajcarią Polacy kontrolowali grę w pierwszej połowie, kontratakowali w drugiej, a potem bronili się w dogrywce i wykazali nadzwyczajną odporność w serii rzutów karnych. Jedyny zarzut – ten dotyczący skuteczności podczas samego meczu – wypada w świetle końcowego sukcesu uchylić.

Bramka Jakuba Błaszczykowskiego była tym rzadkim momentem, w którym futbolowy demiurg przestaje być okrutny. „Jesteś legendą, człowieku”, można by sparafrazować tytuł filmu Marcina Koszałki, nakręconego podczas poprzedniego Euro. Jesteś legendą ze względu na cały życiorys, naznaczony rodzinną tragedią, ale przede wszystkim ze względu na ostatnie lata. Niegrający w klubie, kontuzjowany, a w międzyczasie pozbawiony opaski kapitana reprezentacji na rzecz jej największej gwiazdy, Roberta Lewandowskiego – Błaszczykowski nie psuł krwi kolegom i szkoleniowcom, po prostu pracując ciężko na treningach i wykorzystując każdą okazję do przekonania trenera, że wiedział, co robi, stawiając właśnie na niego. Na tegorocznym Euro strzelił dwa gole i miał asystę, a przecież walczył także w obronie (tylko ze Szwajcarią miał sześć udanych wślizgów). O znaczeniu bramki z karnego nie ma nawet co wspominać.

Inna pozytywna opowieść dotyczy Łukasza Fabiańskiego. Bramkarz Swansea dobrze bronił przez większość meczów eliminacji, ale tuż przed turniejem stracił miejsce między słupkami na rzecz Wojciecha Szczęsnego. „Szczęsny ma charyzmę, a Fabiański jest zbyt cichy i zbyt grzeczny” – głosił stereotyp, ale w meczu z Irlandią Północną Szczęsny złapał kontuzję i do bramki Polaków wrócił ten grzeczny. Wrócił i w meczu ze Szwajcarią nie dość, że dalekim wyrzutem rozpoczął bramkową akcję, to jeszcze obronił rzut wolny (jedna z interwencji turnieju) i zatrzymał szarżującego rywala w dogrywce.

Może to właśnie wydaje się najbardziej budujące: nasze oczy od dawna nie są wpatrzone jedynie w Roberta Lewandowskiego. Grający wciąż w polskiej lidze Kapustka, Mączyński i Pazdan, stawiający na nich Adam Nawałka… Piłka nożna jest sportem drużynowym – na tym zdaniu możemy opierać nadzieję na pokonanie Portugalii w ćwierćfinale. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2016