Małpie rachunki

Nowe badania podważają sens słynnej liczby Dunbara. Czy ludzie naprawdę mogą mieć jedynie 150 przyjaciół?

31.05.2021

Czyta się kilka minut

Orangutany stanowią dla hipotezy mózgu społecznego niewygodny problem: mają duże mózgi, ale żyją w samotności. / AGEFOTOSTOCK / ALAMY STOCK PHOTO / BEW
Orangutany stanowią dla hipotezy mózgu społecznego niewygodny problem: mają duże mózgi, ale żyją w samotności. / AGEFOTOSTOCK / ALAMY STOCK PHOTO / BEW

Dlaczego w toku ewolucji ludzkie mózgi tak bardzo urosły? Na pozór łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Wiemy przecież, że duży mózg daje ogromną przewagę adaptacyjną: pozwala lepiej przewidywać zagrożenia i ich unikać, efektywniej zdobywać pożywienie, skuteczniej współpracować i komunikować się, rozwijać coraz bardziej skomplikowane technologie.

W ewolucyjnym pytaniu „dlaczego?” nie chodzi jednak po prostu o wymienianie korzyści wynikających z posiadania dużego mózgu. Ewolucji nie wystarcza „dobry powód”, by obdarować gatunek jakąś pożyteczną cechą – gdyby tak było, to wszyscy mielibyśmy skrzydła. W pytaniu „dlaczego?”, jakie zadają sobie ewolucjoniści, chodzi o wskazanie sekwencji zdarzeń prowadzących do wzrostu rozmiaru mózgu naszych przodków.

Choć zastanawiamy się nad tym od czasów Darwina, wciąż nie możemy być pewni, jakie elementy zawiera poprawny scenariusz – i w jakiej kolejności należy je poukładać.

Machiavelli w dżungli

W połowie XX w. wśród naukowców panowało przekonanie, że zwiększanie się rozmiaru mózgu musiało mieć związek z używaniem narzędzi. Hipotezę tę możemy nazwać „ekologiczną” – to trudne warunki środowiskowe, w których nasi przodkowie żyli, wymusiły na nich tworzenie rozmaitych technologii. Wytwarzanie coraz bardziej zaawansowanych narzędzi wymagało coraz większego ­mózgu, a trzeba pamiętać, że to organ niezwykle kosztowny. U (współczesnych) ludzi odpowiada za 2 proc. masy ciała i aż 20 proc. zużycia energii. Rosnący w toku ewolucji mózg oznaczał zatem rosnące koszty metaboliczne, które zaspokoić można... coraz lepszymi narzędziami (ułatwiającymi gromadzenie zasobów, np. zdobywanie mięsa) – a więc dalszym powiększaniem się ­mózgu. Zgodnie z hipotezą ekologiczną to mózg ostatecznie sam płacił za swoje utrzymanie.

Z czasem coraz więcej uczonych zaczęło skłaniać się do tezy, że jeszcze ważniejsze dla rozwoju naszego mózgu było środowisko społeczne. Pogląd ten inspirowały badania nad małpami. Naukowcy prowadzący obserwacje terenowe i w ogrodach zoologicznych, na czele z Jane Goodall, Fransem de ­Waalem i Nicholasem Humphreyem, przekonali się, z jakimi wyzwaniami wiąże się życie w małpim stadzie.

Okazało się, że małpy – na tle innych grup zwierząt wyróżniające się sporymi mózgami – uprawiają politykę: zawierają sojusze i posiadają wrogów, próbują wspinać się po szczeblach drabiny społecznej, uciekając się nie tylko do przemocy fizycznej, ale i oszustw. Np. odwracają uwagę przywódcy stada, by potajemnie zjeść coś dobrego albo spędzić intymne chwile z partnerkami, do których najsilniejszy samiec próbował ograniczyć dostęp konkurentom.

W latach 60., 70. i 80. czasopisma naukowe zaroiły się od tego rodzaju doniesień, a prymatolodzy Richard Byrne i Andrew Whiten uporządkowali je, tworząc tzw. hipotezę inteligencji makiawelicznej (przemianowaną później na hipotezę mózgu społecznego – ang. social ­brain ­hypothesis, SBH). Głosiła ona, że u naczelnych to właśnie życie stadne i związana z nim konkurencja stworzyły potrzebę ewolucyjnej inwestycji w duże mózgi (ojcem chrzestnym określenia „inteligencja makiaweliczna” był de Waal, który w swoich popularnonaukowych książkach o małpiej polityce cytował fragmenty „Księcia”).

U ludzi – siedzących na tej samej ewolucyjnej gałęzi, co małpy – miało to wyglądać analogicznie. Cykl przemian, który doprowadził do powstania dużych ludzkich mózgów, miał się rozpocząć dlatego, że w stadach zaistniała potrzeba oszukiwania i manipulowania innymi – ten, kto robił to skuteczniej, zostawiał więcej dzieci. Umiejętności oszustów rosły z pokolenia na pokolenie, podobnie jak ich mózgi, a presja selekcyjna na dalszy wzrost mózgu nie wygasała – zgodnie z tym scenariuszem zawsze opłacało się mieć mózg sprawniejszy w manipulowaniu innymi, by móc choćby raz na czas przechytrzyć konkurencję.

Stu pięćdziesięciu znajomych

Na papierze wszystko się zgadzało, ale potrzebne były dowody. Tych jako pierwszy dostarczył Robin Dunbar. Na początku lat 90. udało mu się powiązać liczebność stad u naczelnych ze względnymi rozmiarami ich mózgu (to stosunek masy ­mózgu do masy ciała), a także jego złożonością (której wskaźnikiem były względne rozmiary kory nowej – najmłodszej ewolucyjnie warstwy mózgu, odpowiedzialnej za najbardziej złożone procesy poznawcze).

Wykresy przedstawione przez Dunbara były sugestywne: im większy lub bardziej złożony mózg u danego rodzaju naczelnych, tym większe grupy społeczne tworzą należące do tego rodzaju gatunki. Zależność ta wyjaśniała np., dlaczego szympansy tworzą większe stada niż makaki. Korzystając z równań Dunbara i mając dane na temat wielkości ­mózgu danego rodzaju małp, można było wyliczyć, z ilu mniej więcej osobników powinny składać się ich stada.

Odkrycie Dunbara łatwo było interpretować w kontekście SBH. Małpy łączą się w grupy z powodu presji ekologicznych – życie w grupie ułatwia radzenie sobie z drapieżnikami, zdobywanie pożywienia, ochronę zasobów i płodzenie potomstwa – ale w stadach pojawiają się zupełnie nowe problemy. Trzeba być sprawnym politykiem: śledzić relacje panujące między osobnikami, rozpoznawać członków własnego stada i obcych, przewidywać ich zachowania. Duże stado oznacza dużo informacji społecznych do przetworzenia, co wymaga sprawnego ­mózgu. Jego rozmiar nakłada więc ograniczenia na liczebność małpich stad – nie mogły one rosnąć w nieskończoność, bo w końcu utrzymanie mózgu pozwalającego odnaleźć się w takim stadzie stawało się zbyt kosztowne. Każdy gatunek musiał znaleźć swoje optimum.

Wkrótce Dunbar wyrósł na największego zwolennika SBH, która po drodze straciła trochę ze swej makiawelicznej wymowy. Nikt nie zaprzeczał, że oszustwa i manipulacje są w małpich stadach powszechne, ale coraz więcej uczonych przekonywało, że nie można pomijać współpracy, unikania konfliktów i altruizmu. Obserwacje Fransa de Waala pokazywały, że małpy wiele wysiłku wkładają w to, by w ich stadach panował porządek i harmonia (np. iskają się nawet przez kilka godzin dziennie, by rozładować napięcie) – bo przemoc i związany z nią stres nikomu nie służą. Żeby utrzymać porządek, warto być, choćby czasami, miłym. Miało to sens. Skuteczny polityk to niekoniecznie największy łajdak i manipulator – czasem to po prostu najlepszy negocjator. ­Wydźwięk SBH ewoluował, ale główna idea pozostała: to właśnie wyzwania związane z życiem w stadzie, a nie presje ekologiczne, miały napędzać ewolucję mózgu naczelnych.

Jak na ewolucjonistę przystało, Dunbar nie poprzestał na małpach – tych samych równań użył, by sprawdzić, z ilu osobników powinny składać się nasze grupy społeczne, biorąc pod uwagę rozmiary naszych mózgów. W przypadku Homo sapiens uzyskał wartość ok. 150. Tak narodziła się „liczba Dunbara”.

W wojsku i urzędzie

Liczba Dunbara zrobiła ogromną karierę medialną i zaistniała w popkulturze. Psychologowie ewolucyjni zaczęli zaś sprawdzać, czy widzimy jej emanacje w społeczeństwie. Sam Dunbar twierdzi, że 150 to średnia liczba znajomych, których aktywność śledzimy w mediach społecznościowych, mniej więcej tylu członków liczyły podstawowe jednostki taktyczne w oddziałach wojskowych – od rzymskich legionów po współczesne armie, a firmy, których pracownicy zorganizowani byli w 150-osobowe grupy, miały działać wydajniej. Również społeczności zbieracko-łowieckie, zdaniem Dunbara, liczyły średnio 150 osób. Te wszystkie tendencje mają odzwierciedlać fakt, że w grupach do 150 osób potrafimy się dobrze odnaleźć, bo nasz mózg jest w stanie efektywnie przetwarzać wszystkie potrzebne informacje społeczne.

Koncepcja Dunbara zaczęła także kształtować rzeczywistość. Szwedzki urząd podatkowy w 2007 r. ogłosił plany reorganizacji, zgodnie z którymi w każdym biurze miało pracować maksymalnie 150 osób. Autorzy tego projektu wprost odwoływali się do SBH (z czego się później wycofali – pracownikom nie spodobało się, że o ich życiu decydować mają badania prowadzone na małpach), podobnie jak producenci gier online, mediów społecznościowych, a nawet architekci.

W późniejszych pracach Dunbar rozbudował swoją koncepcję, wyróżniając kilka dodatkowych liczb: 5, 15, 35, 500 i 1500 – które miały odpowiadać kolejnym kręgom relacji społecznych. Jego zdaniem możemy stworzyć pięć intymnych relacji, mamy 15 bliskich przyjaciół, a 1500 osób potrafimy rozpoznać z imienia i nazwiska. Liczba 150 miała odpowiadać tworzonym przez nas „znaczącym relacjom”. Z jednej strony – bogatszy model powinien coraz lepiej odpowiadać rzeczywistości społecznej, ale można też zauważyć, że cała idea „liczby Dunbara” się przez to rozwadnia. Im więcej liczb i kręgów społecznych wyróżnimy, tym łatwiej dopasować do nich jakiekolwiek dane. Odchodzimy zarazem od najważniejszego elementu SBH: żadna z tych dodatkowych liczb, w przeciwieństwie do 150, nie koreluje z rozmiarami mózgu.

Po owocach ich poznacie

Problemów z SBH jest więcej. Zasadniczo wykresy Dunbara działały w przypadku małp żyjących w stadach – istnieją jednak gatunki prowadzące samotniczy tryb życia. Najbardziej wśród nich wyróżniają się orangutany – ich duże mózgi sugerowałyby, że będą tworzyć grupy złożone z dziesiątków osobników, tymczasem dorosłe żyją w pojedynkę. Dunbar tłumaczy, że orangutany stały się samotnicze wtórnie – ich przodkowie mieli być bardzo uspołecznieni, i to wtedy urosły ich mózgi, ale z czasem porzucili ten tryb życia. To jednak wyłącznie spekulacja.


Czytaj także: Łukasz Kwiatek: Ostatnie pokolenie


W 2017 r. opublikowano raport z badań, które silniej wstrząsnęły podstawami SBH. Alex DeCasien i współpracownicy wykazali, że rozmiar mózgu u małp zależy od diety, a nie liczebności grupy czy innych społecznych charakterystyk (np. struktury stada i sposobu łączenia się w pary). Gatunki zjadające liście mają małe mózgi, a te, które żywią się owocami – duże. Tę ekologiczną zależność łatwo wyjaśnić – liście łatwo znaleźć, zwłaszcza w lesie, więc nie potrzeba do tego dużych mózgów (mniejszy mózg łatwiej zaś utrzymać na niskiej jakości diecie). Zlokalizowanie owoców jest trudniejsze – ale są one bardziej kaloryczne, więc pozwalają odżywić większy mózg. Co istotne, DeCasien i współpracownicy nie musieli odwoływać się do żadnych sztuczek, by wyjaśnić duże mózgi gatunków samotniczych, a ich analiza była bardziej drobiazgowa (opierała się na gatunkach, nie rodzajach małp, i brała pod uwagę więcej zmiennych) od tej przeprowadzonej przez Dunbara.

Kolejny cios koncepcji Dunbara zadali autorzy opublikowanej niedawno w „Biology Letters” analizy. Posługując się dwiema różnymi metodami statystycznymi oraz opierając na nowszych danych dotyczących rozmiarów mózgu małp i liczebności ich stad, Patrik Lindenfors ze współpracownikami ustalili, że wartość „liczby Dunbara” dla człowieka odbiega od sugerowanej przez Dunbara wartości 150. Obliczenia wskazywały, w uśrednieniu, na wartości 16-42 lub 69-109 (w zależności od użytej metody statystycznej). Jednak są one obarczone dużym marginesem błędu – z 95-procentowym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć wyłącznie, że ta wartość mieści się w zakresie 2-336 lub 4-520. Tak szeroki przedział ufności niesie zaś niewiele użytecznych informacji.

Dunbar zareagował dość histerycznie – w artykule opublikowanym w serwisie „The Conversation” zarzucał Lindenforsowi i jego współpracownikom błędny wybór metod statystycznych. Ich kolejnym problemem ma być „zaskakująco ubogie rozumienie ludzkich i małpich relacji społecznych”. Gdyby bowiem „przeczytali, co w ostatniej dekadzie opublikowano [na temat SBH], to oszczędziliby sobie wiele niepotrzebnego wstydu”.

Trudno powiedzieć, kto w tym sporze ma rację. Niewątpliwą zaletą hipotezy mózgu społecznego jest to, że zainspirowała ona wiele badań, które poszerzyły naszą wiedzę o świecie społecznym małp i ludzi. Nie sposób jednak zapominać o jej brakach i alternatywie w postaci hipotezy ekologicznej – nawet jeśli sam Dunbar na krytykę reaguje bardziej jak urażony samiec alfa niż wytrawny polityk. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i kognitywista z Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych oraz redaktor działu Nauka „Tygodnika”, zainteresowany dwiema najbardziej niezwykłymi cechami ludzkiej natury: językiem i moralnością (również ich neuronalnym podłożem i ewolucją). Lubi się… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23/2021