Malarz szczęśliwy

O Eugeniuszu Zaku pisali nasi najlepsi międzywojenni krytycy, Stefania Zahorska i Mieczyław Wallis. Malarz odniósł sukces komercyjny, miał kochającą żonę i liczne grono przyjaciół. Choć niewielkiego wzrostu, był bardzo przystojny i ujmujący w obejściu. Żył krótko, co zazwyczaj wspiera artystyczną legendę. Dziś możemy ją skonfrontować z rzeczywistością.

22.02.2004

Czyta się kilka minut

Wystawa w warszawskim Muzeum Narodowym idealnie realizuje pojęcie retrospektywy: niczego nie selekcjonuje, natomiast stara się pokazać cały dostępny dorobek artysty. Prezentacje takie mogą nużyć, szczególnie w przypadku kogoś, kto - jak Zak - odniósł sukces komercyjny za życia. Jego sztuka, choć ewoluująca, nie oddala się zbytnio od wartości raz zdobytych. Zachowuje klimat, kolorystykę, stylizację, motywy. Malarzowi zależało na tym, by jego dzieło było rozpoznawalne w jednej chwili. I tak też jest. Na takie zjawiska patrzeć można z uznaniem albo niechętnie. Ja oglądam te obrazy z wielką przyjemnością.

Eugeniusz Zak (1884-1926) urodził się w zasymilowanej rodzinie żydowskiej, na terenie dzisiejszej Białorusi. Dzieciństwo spędził w Kijowie i Warszawie. W wieku 16 lat wyjechał do Paryża. Tam też w 1902 r. rozpoczął studia malarskie. Odbył podróż artystyczną do Włoch. Przez kilka miesięcy studiował malarstwo w Monachium. W 1905 został stałym członkiem Salonu Jesiennego i jurorem w sekcji rysunku, zaś lato spędził w Bretanii. Do roku 1911 miał tam powracać wielokrotnie.

To bardzo ważny moment w artystycznym rozwoju malarza. Na sile zyskała syntetyczna linia jego kreski, niemal secesyjna płynność. Nie trwało to jednak zbyt długo: wkrótce przewagę zdobyła maniera rysunkowa, inspirowana rysunkami Leonarda. To piętno miało się okazać najtrwalsze, właściwie niezbywalne. Jednakże na ostateczne uformowanie się indywidualnego, łatwo rozpoznawalnego stylu Zaka najsilniej wpłynęła sztuka zaprzyjaźnionego z nim, mało dziś znanego malarza, Jerzego Merkela. Jego silnie stylizowane i idealizowane sielanki ze scenami macierzyńskimi mocno zapadły w pamięć Zaka. Około roku 1911 sam zaczął tworzyć kompozycje idylliczne. Linie są jeszcze miękkie i płynne, kolory bardziej kontrastowe.

Kontakt z południem Francji, lekcja Cezanne’a i Picassa odmieniły jego dotychczasowy styl. Postacie zyskały na wolumenie, stając się bardziej rzeźbiarskie. Rodem z Picassa są najpewniej figury żebraków i cyrkowców. Ta mieszanka z epoki tworzy jednak coś zupełnie nowego. Barbara Brus-Malinowska zauważa w katalogu wystawy, “że Zak stworzył indywidualną wersję malarstwa Art Deco zanim, dzięki wystawie paryskiej 1925 roku, nowy styl zaznaczył się w świadomości społecznej". W innym miejscu pisze: “Wydaje się, że dzieła Zaka i Łempickiej stanowią w malarstwie polskim i może światowym najbardziej oryginalne przykłady malarstwa Art Deco".

Warto dodać, że w 1922 r. Zak wykonał dekoracje malarskie ścian w willi niemieckiego architekta Fritza Augusta Breuhausa w Bonn. Są one niewątpliwymi zwiastunami nowej tendencji, której nazwa wskazuje na dekoratorski rodowód. Takie przypisanie dzieła Zaka w pierwszej chwili może się wydać nieco deprecjonujące, jednak w gruncie rzeczy trafnie i korzystnie wydobywa tę delikatną sztukę z wielkiego wora opatrzonego etykietą “Ecôle de Paris". Śmierć Zaka przypadła na moment, gdy ta tendencja dopiero nabierała ostatecznego kształtu. Może jego sztuka nabrałaby całkiem nowych walorów?

Krytycy zwracają uwagę na zainteresowania malarza malarstwem chińskim z 2. poł. XIII wieku oraz miniaturami perskimi. Reprodukcje pokazują zadziwiającą zbieżność w rozwiązaniach stylistycznych i kompozycyjnych między dawnymi dziełami z odległych stron świata a malarstwem Zaka. Zauważyć to można w umowności pejzażu i silnej stylizacji. Takie inspiracje były wówczas rzadkie i dają najlepsze świadectwo jego artystycznej świadomości.

Wystawa w warszawskim Muzeum Narodowym, choć przygotowana bardzo starannie, właściwie nie jest już wystawą. Mimo zabiegów autora oprawy plastycznej, Krzysztofa Burnatowicza, sytuacja była nie do uratowania: Muzeum Narodowe nie ma przestrzeni do prezentowania ekspozycji czasowych - i trzeba to wreszcie wyraźnie powiedzieć. Ta prezentacja to desperacka próba pokazania tego, co udało się zebrać, wszędzie tam, gdzie tylko można i nie można. Obrazy wiszące nad schodami stają się jakby plakatami z wystawy, a nie jej częścią. Płótna z westybulu to jakby przedsmak smaku, który nie nadejdzie, bo wszędzie ciasno. Podesty to też nie sale wystawowe, a tylko przejścia do nich.

Wystawa zniknie, a wraz z nią dowody w sprawie wystawienniczych grzechów głównych. Pozostaną natomiast dwie nowoczesne publikacje poświęcone w całości Eugeniuszowi Zakowi: katalog, starannie przygotowany przez Barbarę Brus-Malinowską oraz monografia-album autorstwa Artura Tanikowskiego. Mimo identycznego przedmiotu zainteresowań i wielu zbieżności w opisie i analizach, są to książki dla różnych adresatów.

Katalog autorstwa Barbary Brus-Malinowskiej to rodzaj summy wiedzy na temat zjawiska artystycznego jakim był Zak. Monografia Artura Tanikowskiego ma charakter spotkania bardziej osobistego. Jest zapisem fascynacji autora dziełem i życiem malarza, co znajduje odzwierciedlenie nawet w kompozycji książki. To dzieło “pierwszego kontaktu", podczas gdy katalog stanowi pozycję obszerniejszą, spełniającą wymagania naukowe. Pozostaje wierzyć, że książka Tanikowskiego przysporzy Zakowi wielu nowych wielbicieli. Łatwiej zachęcać, pokazując tylko to, co najlepsze, niż mnożąc wersje tematów i ich wariantów - co stanowi atut katalogu wystawy.

Zak zmarł o wiele za wcześnie na bardzo dla niego szczęśliwym paryskim bruku. Pochowano go na cmentarzu Montparnasse. W dziesiątą rocznicę śmierci malarza na jego grobie stanął nagrobek projektu Jerzego Gelbarda z rzeźbiarskim portretem wykonanym przez Charlesa Despiau. W lutym 1929 r. wdowa po artyście, Jadwiga, otworzyła Galerie Zak tuż obok kościoła Saint-Germain-des-Prčs w Paryżu. Odbyły się tu min. wystawy Modiglianiego, Chagalla, Pascina, Kramsztyka, kapistów i oczywiście patrona galerii.

Po zajęciu Francji przez Niemców w 1940 r. Jadwiga Zakowa wyjechała do Nicei. Janek Zak, syn malarza, działał we francuskim ruchu oporu. Oboje zostali aresztowani przez gestapo i osadzeni w obozie w Drancy pod Paryżem. 20 listopada zostali wywiezieni z transportem tysiąca dwustu Żydów do Oświęcimia, gdzie zginęli.

Eugeniusz Zak 1884-1926, wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie 18 grudnia 2003 - 29 lutego 2004, scenariusz i realizacja wystawy Barbara Brus-Malinowska, oprawa plastyczna Krzysztof Burnatowicz.

Katalog: koncepcja Barbara Brus-Malinowska, Jerzy Gmurek.

Artur Tanikowski “Eugeniusz Zak", Wydawnictwo “Pogranicze", Sejny 2003.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2004