Podróż do Bretanii

Wiemy o przyjaźni Ślewińskiego i Gauguina. Wiemy też, że tematyka bretońska inspirowała Tadeusza Makowskiego i Melę Muter. Nie byliśmy dotąd świadomi, że pobyt w Bretanii stał się istotnym składnikiem biografii wielu polskich malarzy.

20.03.2005

Czyta się kilka minut

Anna Bilińska-Bohdanowiczowa "Bretonka na progu domu", 1889 /
Anna Bilińska-Bohdanowiczowa "Bretonka na progu domu", 1889 /

Wystawa “Polscy malarze w Bretanii (1890-1939)" w warszawskim Muzeum Narodowym odkrywa ląd artystyczny dotąd mało znany. Dla młodych artystów w ostatniej ćwierci XIX wieku wszystkie drogi prowadziły do Paryża, a z Paryża - jak się okazuje - właśnie do Bretanii. Plenerowe wyjazdy stały się niejako obowiązkowym etapem artystycznej edukacji.

"Celtomania" i Gauguin

Co sprawiło, że Bretania stała się dla artystów tak pociągająca? Nawet dzisiaj różni się ona znacznie od reszty Francji, a co dopiero mówić o czasach, kiedy z Paryża jechało się tu cztery dni dyliżansem. Odrębny jest krajobraz, odrębna kultura: rzeźba atlantyckiego wybrzeża, szczególna aura rybackich wiosek-miasteczek z szarego kamienia, kalwarie bretońskie z bogactwem na poły naiwnych rzeźb (nigdzie we Francji nie ma tylu lokalnych świętych i tylu przydrożnych kapliczek), no i celtycki język. Bretania zjednoczyła się z Francją dopiero w 1532 r., a i potem zachowała sporą niezależność. Odwieczne rytuały i legendy, malowniczy folklor, a także głęboka religijność (katolicyzm o nasileniu nietypowym dla zlaicyzowanej porewolucyjnej Francji) przetrwały niezmienione aż po lata 20. zeszłego stulecia.

Modę na Bretanię wylansowali w latach 30. XIX wieku francuscy i angielscy romantycy; początki “celtomanii" sięgają roku 1804, kiedy to Napoleon powołał Akademię Celtycką, aby zbadała dzieje Bretanii. Tematyka bretońska pojawiła się na Salonach paryskich; artyści szukający wcześniej egzotyki w Afryce lub na Wschodzie, odkryli Finistčre - bretoński koniec ziemi. Dodajmy, że w oczach młodych adeptów sztuki Bretania miała jeszcze jeden niewątpliwy walor - było tam bardzo tanio.

Do Pont-Aven, malutkiego portu uroczo położonego wśród pagórków, wysyłali na plenery swoich uczniów słynni akademicy: Fernand Cormon i William Bouguereau. Wcześniej, w 1826 roku zawitał do Bretanii William Turner - jego pierwszego urzekła magia rozproszonego światła i żywioł oceanu. Za Turnerem pociągnęli malarze z Anglii, Irlandii i Skandynawii. Bywali tu Isobey, Corot, Boudin. W powszechnej świadomości Bretania związana jest jednak przede wszystkim z Gauguinem i szkołą Pont-Aven.

W Finistere Gauguina pociągało to samo, czego szukał później na dalekich Markizach - nieskażona cywilizacją natura, pierwotne wierzenia i prostota życia. W 1889 r. z Paryża do Bretanii podążył za Gauguinem nowy wyznawca syntetyzmu - Władysław Ślewiński. Poznali się przy okazji paryskiej wystawy impresjonistów i syntetystów w Café Volpini, która wywarła na Ślewińskim ogromne wrażenie.

Świadectwem przyjaźni stał się namalowany przez Gauguina portret Ślewińskiego (1890/91), ukazujący go obok bukietu astrów w glinianym dzbanie (niestety obraz zobaczyć możemy tylko na reprodukcji w katalogu). Kiedy Gauguin po raz ostatni odwiedził Bretanię w 1894 r., zatrzymał się w Le Pouldu u Ślewińskiego, który zamieszkał tam na stałe (ostatnie lata życia spędził w pobliżu Le Pouldu, w Döelan). W Bretanii polski malarz wypracował własną formułę panteistycznego symbolistycznego pejzażu, obrazującego ścieranie się elementarnych żywiołów: wody, ziemi i powietrza.

Sąsiedztwa i wpływy

Zaletą warszawskiej wystawy jest wydobycie malarskich wpływów i pokrewieństwa stylistyk poprzez odpowiednie zestawienie prac. Docenić można oryginalność spojrzenia przy wykorzystaniu podobnych motywów, obserwować artystyczne fluktuacje od realizmu i symbolizmu po kubizm i różnorodne wątki ekspresjonistyczne. Nawet dobrze znane dzieła ogląda się z zaciekawieniem w nowym dla nich kontekście.

W 1911 r. odwiedził Ślewińskiego Stanisław Ignacy Witkiewicz, a plonem tego pobytu stał się szereg pejzaży morskich, z których trzy zawisły teraz naprzeciwko “morskich" dzieł Ślewińskiego. Obrazy te w kolorze i kompozycji ujawniają silną zależność od Ślewińskiego, choć brak im właściwej mu cudownej powietrzności i ujęte są zdecydowanie płasko. Ale oto widzimy, jak na jednym z płócien kontury skał i fal zaczynają się ekspresyjnie “jeżyć", stają się drapieżnie ostre - to już zaczątki witkacowskiej “Czystej Formy".

W tym samym roku co Ślewiński nad Atlantyk przyjechały Anna Bilińska i Olga Boznańska. Malarskie wrażenia zapisały w pełnych uroku studiach postaci młodych Bretonek - to subtelne przykłady przefiltrowanego przez własny styl impresjonistycznego widzenia. Boznańska zapewne poleciła Bretanię zaprzyjaźnionemu, dziś mało znanemu symboliście Leonowi Hirszenbergowi. W latach 1905-1910 mieszkał w Perros-Guirec, na Wybrzeżu Różowego Granitu, gdzie tworzył nastrojowe pejzaże i sceny rybackie.

Jedną z najsilniejszych “bretońskich" osobowości była Mela Muter. Pierwsze francuskie lato, w 1901 r., spędziła w Concarneau, skąd oczywiście wybrała się poznać Ślewińskiego i szybko się z nim zaprzyjaźniła. Powracała do Bretanii wielokrotnie, znajdując tam tematy odpowiadające jej ekspresjonistycznym predylekcjom i tworząc szereg przejmujących wizerunków mieszkańców Finistere. Zwłaszcza portret piastującej niemowlę starej Bretonki o wychudłej, pooranej twarzy (1911) uderza dramatycznym wyrazem. We wczesnych, pastelowych studiach bretońskich kalwarii formalnie znać jeszcze wpływ Ślewińskiego, ale to już spojrzenie młodej artystki nasyciło je tragiczną ekspresją.

Ślewiński stał się w Bretanii instytucją. Zawsze życzliwy młodym artystom z Polski, gościł też u siebie Henryka Haydena i Tadeusza Makowskiego, który zamieszkał u niego po wybuchu I wojny. Makowski, pod urokiem opowieści Ślewińskiego o kolonii Pont-Aven, przymierzał się do książki na ten temat, ale z czasem zaczęły się spory na gruncie artystycznym - kubistyczne eksperymenty młodego malarza wywoływały dezaprobatę o pokolenie starszego Ślewińskiego. Makowski przeniósł się wówczas na chłopską fermę pod Le Pouldu, gdzie powstał szereg obrazów związanych z wiejskim życiem. Nie zawsze pamiętamy, że bohaterowie jego malarstwa to Bretończycy: “Rybak", “Kobziarze" muzykujący na bretońskich instrumentach, “Szewc", a właściwie bretoński sabociarz. Makowski stworzył wyobrażenie Bretanii “najbardziej soczyste i smakowite, jakie kiedykolwiek namalowano" - jak napisała prof. Denise Delouche w katalogu wystawy.

Co do Haydena, to rzadko można u nas zobaczyć prace tego interesującego malarza, dobrze znanego we Francji, gdzie żył i tworzył. Pokazane na wystawie wczesne obrazy z Le Pouldu (1909) wskazują, że po swojemu zinterpretował on i przyswoił lekcję Cézanne’a, łącząc solenną kompozycję z bajkowym wdziękiem feerycznej gamy barwnej.

Niemal rówieśnikiem Ślewińskiego był Władysław Wankie, uczeń Gersona i Matejki, który studiował też w Monachium. Wankie na przełomie 1893/94 r. przebywał w Holandii i Bretanii, w rybackiej wiosce Cancale nad zatoką Mont-Saint-Michel. Najczęściej malował Bretonki zbierające ostrygi i rozładowujące łodzie z połowem. Jego złociste “Ostrygarki", o urzekających walorach luministycznych, pochodzą już z lat 20. Mimo tematyki obrazy Wankiego nie robią wrażenia rodzajowych. Podobnie jak u Ślewińskiego, wyczuwa się u niego dążenie do symbolistycznej harmonii człowieka z naturą.

W pierwszych dziesięcioleciach ubiegłego wieku liczni malarze szukali motywów w rybackich miasteczkach. Concarneau, Audierne i Duarnenez skupiały międzynarodową kolonię (Pont-Aven stało się już zbyt tłoczne). W 1911 r. do Audierne zjechał Roman Kramsztyk. “Port w Audierne" w melodyjnej gamie ściszonych zieleni, szarości i błękitów należy na pewno do najlepszych jego prac. Wewnętrzne światło srebrzystych refleksów odbitych na wodzie przywodzi na myśl subtelne tradycje sztuki weneckiej.

Nurt awangardy, poza kubistycznymi pejzażami Makowskiego z 1913 r., znalazł odbicie w prawie abstrakcyjnym widoku “Saint-Malo" (1931) Marii Łunkiewicz-Rogoyskiej (jedynej w tym czasie przedstawicielki puryzmu w polskiej sztuce) i w pejzażach Louisa Marcoussisa (Ludwika Markusa), malowanych latem 1927 r. w portowej osadzie Kérity. Kameralne prace emanują skondensowanym klimatem nierealności, nostalgii i ciszy, bliskim pittura metafisica Giorgia de Chirico.

Pod koniec lat 20. zjawili się w Bretanii polscy malarze z kręgu Ecole de Paris, reprezentujący różne formy ekspresjonizmu: Rajmund Kanelba, Henryk Gotlib, Henryk Epstein, Joachim Weingart. Lubili zwłaszcza scenerię portu Concarneau, malowali też chętnie pejzaż klifowych przylądków. W ich rasowym “malarstwie malarstwie" uderza przede wszystkim radość obcowania z wizualną materią rzeczywistości, swoboda gestu i nasycony kolor. Jako przykład posłużyć tu może efektowne kolorystycznie płótno Epsteina, z rybakiem trzymającym wielką raję na pierwszym planie i łodziami w tle.

Trzeba też przypomnieć znaczącą rolę Józefa Pankiewicza: to on właśnie zapoznawał swoich uczniów z krakowskiej ASP (Kislinga, Zaka, Rubczaka) z nowymi prądami i zachęcał do wyjazdu do Paryża. Stamtąd wszyscy jeździli na bretońskie plenery. Pankiewicz sam również bywał w Concarneau i Dinan, czego dowodem cykl znakomitych akwafort.

Zapolska i Sérusier

Postimpresjonizm starała się propagować na gruncie polskim Gabriela Zapolska.

Z Paryża, dokąd wyjechała marząc o karierze aktorskiej na miarę Modrzejewskiej, słała korespondencje do “Przeglądu Tygodniowego", zapoznając czytelników z symbolistami i kręgiem Pont-Aven.

Przygoda Zapolskiej zaczęła się od wyjazdu w 1893 do Roscoff (“Tu kąt Bretanii dziki i odludny. Widoki przepyszne i gdy tak w noc księżycową morze z szumem się o brzeg rozbija, to aż się dusza wyrywa z piersi - gdzieś w świat!"). W głębi Finistčre, w Huelgoat otoczonym baśniowym lasem, ostoją celtyckich wierzeń, pisarka poznała nabistów - Paula Sérusiera i Paula Ransona. Sérusier, z którym połączył Zapolską bliski związek, stał się jej przewodnikiem i po Bretanii, i po nowej sztuce. Ofiarował jej też kilka swoich prac, co zapoczątkowało świetną kolekcję obejmującą dzieła m.in. van Gogha, Gauguina, Seurata, Pissarra i Ransona.

Choć zbiory Zapolskiej uległy niestety rozproszeniu, w warszawskim muzeum zachowały się cztery dzieła Sérusiera. Świadczą one o jego fascynacji celtyckimi legendami i obrzędami. Ciemne w tonacji, matowe jak freski, płasko i dekoracyjnie potraktowane, mają, zgodnie z duchem symbolizmu, poetycką i niejasną wymowę. Reprezentowani są też inni członkowie szkoły Pont-Aven, od samego Gauguina poczynając, ale już w skromniejszym graficznym wydaniu.

Dzieła te znalazły się w drugiej, francuskiej części wystawy. Zgromadzono tu prace realistów, akademików i symbolistów z przełomu XIX i XX wieku inspirowane Bretanią, a także jej sztukę ludową (ceramikę, snycerkę, ubiory). Organizatorki oparły się na zbiorach Edwarda Raczyńskiego (ok. 1900 r. zakupił on na Salonach paryskich szereg obrazów o bretońskiej tematyce). Wiele dzieł wypożyczyło muzeum departamentalne w Quimper.

***

Wystawa polskich “Bretończyków" unaocznia, jak szerokie i ugruntowane, aż do straszliwej cezury II wojny światowej, były nasze powiązania z europejskim nurtem sztuki. Wielu przeżywało chude lata, ale wybór był otwarty. Można było głodować “pod dachami Paryża" lub żyć skromnie w Bretanii. Warszawska ekspozycja jest reedycją wystawy, która miała miejsce w Quimper latem i jesienią 2004. Spotkała się tam z ciepłym przyjęciem. Tak więc po latach polscy artyści powrócili do Bretanii i Bretania powraca do nas...

“Malarze polscy w Bretanii (1890-1939)", Muzeum Narodowe w Warszawie od 18 lutego do 28 marca 2005. Koncepcja, scenariusz, komisariat wystawy: Barbara Brus-Malinowska, Elżbieta Charazińska - Muzeum Narodowe w Warszawie; Małgorzata Le Guellec-Dąbrowska, Philipe Le Stum - Musée Départamental Breton w Quimper.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2005