Lombard

Nie mam na to precyzyjnych badań amerykańskich naukowców, ale przeczuwam złoże egzystencjalnego niepokoju w funkcjonowaniu w przestrzeni nieustalonej, ulegającej notorycznym przekształceniom. Mieście bezustannie renegocjowanym, w którym nigdy nie można niczego być pewnym.

14.12.2020

Czyta się kilka minut

Dorota Masłowska / fot. Grażyna Makara /
Dorota Masłowska / fot. Grażyna Makara /

Wygląda to często tak:

W jakimś budynku najpierw przestają wisieć firanki i palić się światła, potem niepostrzeżenie znikają ściany. Za gigazasłoną coś się roi, gramoli, rośnie jakaś konstrukcja, żurawie, łomot, warkot, szczęk, zawodzenie maszyn. Nie można nigdy domyślić się, dopowiedzieć sobie, co się zza niej wyłoni; zakopiańska chata czy chromowana półpiramida.

Miasto przekształca się prawie niezauważalnie; przekłada swoje klocki lekko, jakby było z kartonu, skazując swoich mieszkańców, zwłaszcza tych mniej doświadczonych, na ciągłe „orientuj się!”. Po prostu któregoś dnia, jadąc przez miejsca najbardziej znajome i oczywiste, przepatrzone oczami na wylot, doświadcza się charakterystycznego mikrodreszczu warszawskiej dziwności. To silne wrażenie, że wszystko jest tak samo, ale zupełnie inaczej; ktoś poprzestawiał domy, rozplątał ulice i puścił tramwaje w drugą stronę. Nielogicznie przebudowane place czy ulice stają się niemożliwe do zapamiętania. Można chodzić wte i wewte, i za każdym razem nie wiedzieć, gdzie się jest, tak jakby umysł nie potrafił ich do końca sczytać.

Architektoniczne przetasowania tak wpisały się w moje doświadczenie Warszawy, że nie zawsze je rejestruję. Co jakiś czas spośród pistacjowych bloczków wyłania się kolejny drapacz chmur z szarego szkła i luster, niby statua ku czci TVN-u. Wyobraźnia dopowiada sobie jego wnętrze, chłodne i metaliczne, portiernie, bramki, poszum ruchomych schodów. Przeszklone apartamenty piłkarzy wykończone betonem i złotem, diety pudełkowe psujące się pod drzwiami, jazgot blenderów, w których miksują się spirulinowe koktajle. Ale warszawskie enklawy nowoczesności i bogactwa nie są nigdy do końca spełnione, zawsze uporczywie podmywa je rzeczywistość. Tego nie zobaczycie w serialach o accountach i blogerkach modowych tęskniących za szczerą miłością. Niepokojąco blisko szklanych domów łopoczą na zimnym wietrze strzępy starej tkanki miejskiej – nieugięte w swojej szpetocie i niedorzeczności. Niesforny grzyb-robak, najpierw przepłoszony doniosłością budowy, stopniowo przypełza z powrotem. Rozpadające się pawilony, biblioteka miejska z witryną chwalącą 174. urodziny Henryka Sienkiewicza i szczęka z biedadrożdżówkami. Jakaś babcia zawsze zepsuje dekorum, sprzedając z gazety korale, chustkę, grzałkę do herbaty, siatkę i jeden numer „Tiny” z marca ’93.

Grudzień, ten handlarz szarzyzną, w tym roku wybitnie ospały i bez żyłki do interesów. Ale jakieś tam interesy zawsze się kręcą; codziennie sejmik zziębniętych facetów różnych nacji i ras przed lombardem. Na coś zawsze tam czekają, o coś palą papierosy, coś tam kombinują. Obok marzną – udając, że niby w zupełnie innej, niezwiązanej sprawie – zestresowane kobiety w niedzisiejszych kurtkach ściąganych w pasie, czapkach z włosami trolla. Wszyscy skracają sobie czas gapieniem się w wystawę. Ta prezentuje tajemniczy w swoim bezsensie wybór przedmiotów udających drogocenne. Tajemnicza, jakby niewystępująca w przyrodzie elektronika, lokówka nieistniejącej firmy (mało rozpakowywana), ledowy dekawitator twarzy, plastikowe popiersie prezentujące bursztynowe korale, podświetlana deskorolka, płyta Ewy Demarczyk. Bardzo dziwne to bogactwo; paradoksalna i chaotyczna kolekcja; kosztowności biednych ludzi. Jakoś cieszy mnie, że miasto przyszłości nie może uciec daleko przed miastem przeszłości, że muszą jakoś absurdalnie koegzystować, naznaczając się nawzajem dziwną melancholią. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i autorka sztuk teatralnych, od września 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zadebiutowała w 2002 r. powieścią „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną” (Paszport „Polityki”), a wydany cztery lata później „Paw królowej” przyniósł jej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51-52/2020