Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pewnie od ostatniego czwartku zadajecie sobie w swej młodzieńczej naiwności pytanie: właściwie po co minister edukacji zwlekał aż do 9 kwietnia z decyzją o odłożeniu egzaminów? Po co ta tortura jeszcze na dwanaście/dwadzieścia pięć dni przed ważnym dla nas dniem? Czy stres związany z zamknięciem w czterech ścianach, newsami o epidemii, nauczaniem zdalnym to mało? Po co to czekanie, skoro każdy śledzący – przepraszam za wyrażenie – »krzywe rosnące« wiedział doskonale, że to się nie może udać?
Tak, takie pytania może zadawać tylko ktoś tak naiwny jak Wy. Zostaliście zakładnikami ministra, który jest zakładnikiem premiera, który jest zakładnikiem prezesa. Nie dziwcie się tym zanadto, proszę: najwyższa władza – której częścią jest minister od Waszych szkół – zmuszona była znowu zadbać o dobro Polski, czyli zaszachować będącą przeciw temu dobru opozycję. Gdyby trzy tygodnie temu przełożyła egzaminy, opozycja rzuciłaby się jej do gardła: »Egzaminy odwołane, a wyborcy idą do urn?! «.
Głowa do góry: co Was nie zabije, to Was wzmocni. Zresztą są na tym świecie rzeczy ważniejsze niż przelotny stres nastolatka. Im szybciej to zrozumiecie, tym szybciej wkroczycie w dorosłość,
CZYTAJ WIĘCEJ: