Lidle

Mówię lidle małą literą, to nazwa zbiorcza dla dużych sklepów, w których oszczędza się pieniądze, czas i uwagę. Można tam zrobić zakupy właściwie samym ciałem, na autopilocie.

13.12.2021

Czyta się kilka minut

Dorota Masłowska / fot. Grażyna Makara /
Dorota Masłowska / fot. Grażyna Makara /

Kryzys klimatyczny, kryzys uchodźczy, kryzys pandemiczny, kryzys wartości. Kryzys złotówki, kryzys męskości i jeszcze parę innych pomniejszych. Można przebierać w kryzysach, przeplatać je i dowolnie łączyć ze sobą, personalizować je, tworzyć z nich brygady i osobiste składanki, potworne wieczorne koktajle, mieszanki na zły sen. Można zwracać uwagę raz na jeden, raz na drugi, dołować się wybranymi. Można nawet uznać je wszystkie za wysokoklikalne figury publicystyczne i normalnie żyć, zachować dobry humor, styl, słabość do dobrze zaprojektowanych wnętrz. Jednak i w takim przypadku życie w korowodzie kryzysów zmienia nasze istnienie, zmienia nasze wszystko.

Jedną z największych zmian, jakie czuję, jest cena masła, a zaraz za nią poczucie czasu. Denerwowałam się kiedyś często, że tracę czas albo że ktoś mi go marnuje swoją gadaniną. Absorbuje mnie i angażuje w jakieś czcze sprawki, podczas gdy ja cały czas staram się kompresować, optymalizować. Zachowuję produktywność. Zajęcia najmniej ważne staram się wiązać w pakiety, robić hurtem. Rozmawiając przez telefon piszę maile; czyszcząc akwarium, maluję obrazy stopami. Zwiększam wydajność. Dziś myślę, że ta oddolna ekonomizacja życia wywołana była przez złudne poczucie nieskończoności własnej i świata. To jego trwanie wydawało mi się jakieś rozlazłe, ślamazarne, niegospodarne. Chciałam żyć szybciej, więcej, tak jakbym zamierzała wszystko to jakoś przewinąć, mieć już z głowy. Wydawało mi się, że oszczędzam czas, ale oszczędzając, deprecjonowałam go, odbierałam mu doniosłość, obrażałam go, by nie powiedzieć wprost: marnowałam.

Teraz oszczędzanie czasu wydaje mi się kategorią anachroniczną, wręcz niedorzeczną. Nie mam wątpliwości, że sprawiła to bliskość i powszechność śmierci. Syreny karetek są dla mnie teraz jak śpiew ptaków, pojawiają się okresowo i choć bardzo głośne, szybko stają się niesłyszalne, gdy tak kursują wahadłowo po mieście, zapełniając szpitale i kostnice. O tak, normalność tego faktu, jego oczywistość, bezdyskusyjność zmieniły dla mnie poczucie czasu.

Myślę o tym często, gdy jeździmy do lidli. Mówię je małą literą, to nazwa zbiorcza dla dużych sklepów, w których oszczędza się pieniądze, czas i uwagę. Można tam zrobić zakupy właściwie samym ciałem, na autopilocie. Depresja lidlowa rozwija się już w samochodzie, gdy mozolimy się Bitwy Warszawskiej, a potem Grójecką w korkach, wśród ludzi, którzy też na różne sposoby oszczędzają czas, pchając się, trąbiąc, zajeżdżając sobie. Niekiedy wygląda to na jakąś warszawską grę miejską, grę o dużej zakaźności. Nie wiadomo, kiedy sami zaczynamy trąbić, wygrażać pięściami przez okna. W ten sposób jakby nastrajamy się, przysposabiamy bojowo. Wśród złorzeczeń zajeżdżamy na parking.

Tu zaczyna się wielka optymalizacja. Jak najmniej zbędnych namysłów, rozterek przed regałami. Ruchy, ruchy, ruchy. Zawsze ten sam układ półek, te same produkty, które wkładamy do koszyka w tej samej kolejności. W radiowęźle pętlą się te same parapiosenki: do sekwencji mocno zużytych akordów doklejone jakieś zdanie oznajmujące w rodzaju „This is a song” albo „Music is everything”. Wszystko to składa się na podprogowy przekaz: „Jesteś nigdzie. Jesteś nikim. Robisz nic”. Przy nim wykonujemy te same somnambuliczne choreografie z wózkiem, meandrujemy w alejkach, ulegamy kolizjom, słuchamy burknięć i poirytowanych sapań, i sami je wydajemy. Wreszcie dobijamy do kasy. Zawsze jeszcze ktoś próbuje zaoszczędzić czas drogą wepchnięcia się przed nas metodą „niby nigdy nic”, a my reagujemy z operowym oburzeniem wartym lepszej sprawy.

W kasie sprzedawcy również oszczędzają czas. Nie podejmując kontaktu wzrokowego przerzucają towary nad czytnikiem. Gdyby nie zmęczone twarze, przekrwione oczy, można by pomyśleć, że to automatyczni ludzie. Żonglują towarami tak nienawistnie szybko, jakby krzyczeli: „Chcecie maksymalizacji, macie maksymalizację! Chcecie, bym był robotem, jestem! Jestem robotem!”. Po naszej stronie kasy tworzy się w związku z tym nierozbieralna pryzma; kasjer zaczyna wymownie wzdychać: jak człowiek nie umie sprawnie, szybko, błyskawicznie kupować, to niech idzie na bazarek i tam se medytuje. Napięcie sięga zenitu. Dopiero z wpisaniem pinu do terminala i hasłem „transakcja zaakceptowana” pojawia się rodzaj przykrego rozładowania, obopólnego antyorgazmu. Drzwi hali nicości zasklepiają się za nami bezszelestnie, wyrzucając nas na parking oszołomionych, z kacem, urwanym filmem. Gdzie byliśmy? Co robiliśmy? Jak minęła ta godzina? Czy się rozebraliśmy, kogoś obrażaliśmy? A potem myśl: co zrobić z tak obrzydliwie, bezsensownie zaoszczędzonym czasem? Na co go przewalić? Tak jak istnieją „fuck you money”, tak my uzyskujemy właśnie spore ilości „fuck you time”. To nie jest dobry czas, nadaje się tylko do wrzucenia do niszczarki: scrollowania ekranu telefonu i obejrzenia 10 odcinków serialu podobnego do wszystkich seriali.

W tym świetle lidle zdają się sklepami przeszłości. W rozpadającym się świecie nie ma już czasu do zaoszczędzenia! Trzeba żyć wszystko, co się da, niepowściągliwie i rozrzutnie.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i autorka sztuk teatralnych, od września 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zadebiutowała w 2002 r. powieścią „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną” (Paszport „Polityki”), a wydany cztery lata później „Paw królowej” przyniósł jej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51-52/2021