Licencja na zabijanie

Aleksander Litwinienko, kiedyś oficer rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa, dla dawnych kolegów z FSB był zdrajcą - i to nie tylko zdrajcą Ojczyzny, ale przede wszystkim zdrajcą Firmy, jak nazywają swoją instytucję. Zdradził nie tylko dlatego, że uciekł do Wielkiej Brytanii (gdzie otrzymał azyl), ale ponieważ ujawnił wiele, za wiele sekretów. Litwinienko twierdził np., że otrzymał od FSB rozkaz zabicia Borysa Bieriezowskiego, skonfliktowanego z Kremlem biznesmena-miliardera, żyjącego dziś na Zachodzie. Twierdził też, że to nie Czeczeni, ale agenci FSB wysadzili w 1999 r. kilka bloków mieszkalnych w Moskwie, aby dać władzom pretekst do rozpoczęcia tzw. drugiej wojny czeczeńskiej i stworzyć atmosferę, w której wystraszeni Rosjanie wybiorą na prezydenta "silnego człowieka": Władimira Putina. W udzielanych licznie wywiadach i w swojej książce Litwinienko opowiadał też o powiązaniach między rosyjską polityką, biznesem, specsłużbami i zorganizowaną przestępczością.

27.11.2006

Czyta się kilka minut

Kreml miał dość powodów, by Litwinienkę uciszyć. Czy prawdę mówił zatem były pułkownik FSB, gdy - umierając w londyńskim szpitalu w wyniku otrucia radioaktywną substancją - w ostatnich słowach oskarżył o to Putina? Tego nie wiemy i pewnie nie dowiemy się nigdy. Wiadomo za to, że od niedawna rosyjskie służby specjalne mają oficjalną "licencję na zabijanie": latem tego roku Duma przyjęła ustawę, która daje im wolną rękę w zabijaniu po całym świecie "terrorystów" - czytaj: ludzi niewygodnych dla władz. Pretekstem do jej przyjęcia było zamordowanie w Iraku kilku rosyjskich dyplomatów. Wywiad rosyjski nie dopadł wprawdzie winnych, za to otrzymał carte blanche dla działań, w których mieści się eliminowanie "zdrajców", jak za czasów "zimnej wojny". Do zabicia Litwinienki nie był więc nawet potrzebny rozkaz Kremla, zabić mogli go także dawni koledzy z własnej inicjatywy.

Otrucie Litwinienki nie jest zresztą pierwszym sygnałem, że w Rosji następuje powrót do starych metod. W 2003 r. w spektakularnym zamachu bombowym zginął w Katarze emigracyjny wiceprezydent Czeczenii Selimchan Jandarbijew. Władze Kataru złapały zabójców: okazali się nimi dwaj oficerowie rosyjskiego wywiadu. Zostali wprawdzie skazani, ale zaraz potem uwolnieni ("wykupieni"). Dziś Brytyjczycy nie mają wątpliwości, kto mógł zabić Litwinienkę; światowe media pełne są spekulacji i głosów oburzenia. Oburzenie, nawet powszechne, nie jest jednak czymś, co poruszyłoby ludzi rządzących dziś Rosją.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2006