Lektury pobożne

Papieskie podróże w leksykonie

20.03.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

Leksykon pielgrzymek Jana Pawła II będzie pomocą dla każdego, kto się interesuje papieskimi podróżami nie w ogólności, ale nieco bardziej szczegółowo. Bo łatwo się w nich pogubić, jedną podróż pomylić z inną - tak wiele ich było i tak bardzo różne.

Ale nawet autorzy leksykonu nie objęli całości. Ograniczyli się do podróży zagranicznych Jana Pawła II, z podróży włoskich uwzględniając tylko trzy, które ich zdaniem miały charakter wydarzeń międzynarodowych. Papież odwiedził 130 krajów, niektóre kilka razy, długość jego pielgrzymich szlaków wyniosła 1 mln 700 tys. kilometrów, a więc trzykrotną odległość między Ziemią a Księżycem. 588 dni przebywał poza Włochami, podczas podróży zagranicznych wygłosił 2400 przemówień. Na terenie Włoch odbył 145 podróży, w Rzymie odwiedził, jako biskup tego miasta, ponad 300 parafii.

Liczby są imponujące, lecz nie w nich tkwi znaczenie pielgrzymek Jana Pawła II. Wiele z nich odegrało zasadniczą rolę dla dalszego biegu historii, wszystkie były wielkim dziełem apostolskim. Miliony ludzi słuchało ewangelicznego przesłania, głoszonego tak, że trafiało w aktualną sytuację odwiedzanego kraju. Dzięki tym podróżom pojęcie powszechności Kościoła nabrało konkretnego wymiaru: ludzie, dla których Rzym i papiestwo były czymś abstrakcyjnym, mogli papieża dotknąć, a ci, których wcześniej nie interesował Kościół gdzieś na końcu świata, śledząc wraz z mediami szlaki papieskie, dowiadywali się o braciach w wierze gdzieś na antypodach.

Tego wszystkiego w leksykonie nie ma. Jest - kontynent za kontynentem, kraj za krajem - data, cel pielgrzymki (jeśli takowy da się ująć w jednym zdaniu) i jej przebieg, wreszcie charakterystyka. Podziw budzi zwłaszcza ten ostatni punkt. Autorzy starali się wynaleźć i zacytować - na ogół bardzo trafnie - kluczowy dla pielgrzymki papieski tekst.

Oczywiście ten, kto uczestniczył w papieskich podróżach, zawsze będzie czuł niedosyt. Dlaczego np. charakteryzując wizytę w Latacunga nie wspomniano słów Papieża o potrzebie ubóstwa Kościoła, który dobrze czyni, jeśli pozbywa się kosztownych liturgicznych sprzętów, by wesprzeć biednych? Rozumiem, że w nocie o pierwszym Światowym Dniu Modlitwy o Pokój nie napisano, że w chwili przybycia Jana Pawła II na ciemnym niebie ukazała się tęcza - znak przymierza, ale żałuję, że nie zacytowano powtarzanego wtedy do znudzenia zdania: "Być razem, by się modlić" (nie: Być, by się razem modlić). Ta zasada bowiem miała uchronić ową bezprecedensową w Kościele inicjatywę przed zarzutami irenizmu i relatywizmu.

Podróże są w leksykonie ułożone według kontynentów, na końcu tomu zamieszczono ich wykaz chronologiczny (niestety bez podania stron w leksykonie) oraz indeks nazw geograficznych (z podaniem stron). Przy każdej pielgrzymce zamieszczono mapkę z zaznaczoną trasą. Jednym słowem - idealna ściągaczka dla tych, którzy potem zechcą się zagłębić w materiały związane z papieskimi podróżami.

"Leksykon pielgrzymek Jana Pawła II", praca zbiorowa pod red. Antoniego Jackowskiego i Izabeli Sołjan, Kraków 2005, Wydawnictwo WAM;

Sąsiedzi

Te dokumenty przez sześćdziesiąt lat spoczywały w archiwach archidiecezji lwowskiej obrządku łacińskiego. Zapomniane? Nie sądzę. Raczej traktowano je jak powojenne niewypały, których ruszenie może się okazać niebezpieczne.

Chodzi o materiały dotyczące zbrodni ukraińskich nacjonalistów na polskiej ludności na terenach archidiecezji w latach 1939-1945. Teraz ks. Józef Wołczański, historyk z PAT-u, wydobył je na światło dzienne. Pierwszy tom zawiera kilkaset pisanych na gorąco listów księży diecezjalnych i zakonnych do Kurii Metropolitalnej we Lwowie, w których relacjonowali tragiczne wydarzenia lat 1939-1949. Druga część, która dopiero się ukaże, zawierać będzie relacje spisywane przez księży już po wojnie na polecenie rezydującego w Lubaczowie abp. Eugeniusza Baziaka. Tych sprawozdań zachowało się ponad 300.

Dokumenty tak charakteryzuje ich wydawca: "Prezentowane tu źródła przynoszą rzetelną porcję materiału historycznego, zredagowanego przez bezpośrednich lub pośrednich świadków. Informują one o szerokiej gamie problemów związanych z represjami ukraińskich nacjonalistów: denuncjowaniu Polaków przed niemieckimi władzami okupacyjnymi, fałszywych oskarżeniach o współpracę z władzami sowieckimi, szykanach względem osób duchownych i świeckich z tytułu ich przynależności do Kościoła rzymskokatolickiego i polskiego narodu, dewastacjach zabudowań wiejskich oraz obiektów sakralnych i wreszcie zbrojnych napadach połączonych z masowymi mordami polskiej społeczności. Autorzy raportów dokładali starań, aby nie uronić żadnych znanych sobie szczegółów, nie wykluczając nazwisk napastników i ich ofiar, metod stosowanych w czasie napadów, szacunków strat poniesionych przez Polaków czy dramatycznych opisów atmosfery nieustannego lęku, braku nadziei na ratunek, dramatu bratobójczej śmierci oraz pełnej rezygnacji decyzji ludzi ocalałych z pogromów co do konieczności ekspatriacji na Ziemie Zachodnie. Dobrze oddaje ówczesne nastroje jeden z autorów sprawozdania ks. Michał Duszenko z parafii Hallerczyn, który nota bene niebawem został zamordowany: »śmierci nie ma, życia nie ma - a udręka potworna i nieustanna«. Inny duszpasterz ks. Mieczysław Krzemiński z parafii Korościatyn pismem z 29 XII 1943 r. donosił: »Ciemności duchowe okryły serca ludzkie, do tego przyłącza się zanik prawie zupełny uczuć ludzkich. Opanowała ludzi dzikość i żądza krwi«".

Lektura tych listów jest tym bardziej przejmująca, że pozbawione są one jakiejkolwiek retoryki. Piszący je księża nie są ludźmi pióra, a i okoliczności nie sprzyjają jakiejkolwiek twórczości literackiej. Lakoniczne, zwięzłe, konkretne sprawozdania, często pisane bezpośrednio pod wrażeniem straszliwych przeżyć, pod grozą tego, co może się za chwilę wydarzyć, zawierają suche fakty: lakoniczny opis morderstw, ofiary, pochowanie ofiar, zabezpieczenie mienia kościelnego, zamiary na przyszłość, czasem jakieś sprawy administracyjne, prośba o dyspensę od części obowiązujących Mszy za parafian, prośba o zajęcie się lepszą formacją wikarego, który niezbyt godnie się prowadzi, ubiera po świecku, poklepuje dziewczyny itd. I deklaracje gotowości pozostania z wiernymi nawet pod realną grozą śmierci.

Oszczędzę wstrząsających opisów morderstw (kilkadziesiąt tysięcy ofiar), podpaleń i innych okropności, których w listach jest pełno. Nie w tym jednak rzecz. Dokumenty, czy raczej wydarzenia, których dotyczą, domagają się pogłębionej refleksji. Powiedzielibyśmy chętnie, że zjawiają się one nie na czasie, gdybyśmy sprawy "oczyszczania pamięci" gruntownie nie przerobili z innych okazji. Bo rzecz w tym, czy bez rzetelnego potraktowania przeszłości można pomyślnie budować przyszłość? Nawet pisanie o tej książce ma w sobie nutę niepoprawności politycznej. Cóż, te dokumenty istnieją, więc oczywiście musiały być opublikowane i coś z ich treścią trzeba zrobić.

We wstępie pada straszne słowo - ludobójstwo. "Współczesny francuski historyk myśli społecznej i politolog Alain Besançon szukając definicji ludobójstwa określającej to zjawisko, pisze: »Żeby pozostać przy realiach historycznych i w granicach XX wieku, proponuję uznać umownie, że ludobójstwo w sensie właściwym, w odróżnieniu od zwykłej rzezi, żąda następującego kryterium: jest to rzeź zamierzona w ramach ideologii, stawiającej sobie za cel unicestwienie części ludzkości dla wprowadzenia własnej koncepcji dobra. Plan zniszczenia ma obejmować całość określonej grupy, nawet jeśli nie zostaje doprowadzony do końca w rezultacie niemożliwości materialnej czy zwrotu politycznego«". To zaś, co wyłania się z opublikowanych dokumentów, doskonale się mieści w przytoczonej definicji.

Obok głównego nurtu jest jeszcze kilka innych. Bezradność, by nie powiedzieć pewna bierność Kurii lwowskiej, postawa grekokatolików, zwłaszcza metropolity Andrzeja Szeptyckiego, i nade wszystko problem motywacji ukraińskich nacjonalistów, tak okrutnie mordujących swoich sąsiadów Polaków. Przytoczona przez ks. Wołczańskiego dyrektywa Ukraińskiej Powstańczej Armii z 1943 roku jest jednoznaczna: "Powinniśmy przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu. Przy odejściu wojsk niemieckich należy wykorzystać ten dogodny moment dla zlikwidowania całej ludności męskiej w wieku od 16 do 60 lat (...) Tej walki nie możemy przegrać i za każdą cenę trzeba osłabić polskie siły. Leśne wsie oraz wioski położone obok leśnych masywów powinny zniknąć z powierzchni ziemi".

W ślad za eksterminacją ludności polskiej szła akcja usuwania materialnych przejawów jej obecności w myśl rozkazu OUN z 9 II 1944 r.: "7. Likwidować ślady polskości (...) a) zniszczyć wszystkie ściany kościołów i innych polskich budynków kultowych, b) zniszczyć drzewa przy zabudowaniach tak, aby nie pozostały nawet ślady, że tam kiedykolwiek ktoś żył, (ale nie niszczyć drzew owocowych przy drogach), c) do 21 XI 1944 roku zniszczyć wszystkie polskie chaty, w których poprzednio mieszkali Polacy (...). Zwraca się uwagę raz jeszcze na to, że, jeżeli cokolwiek polskiego pozostanie, to Polacy będą mieli pretensje do naszych ziem".

Myślę, że ta trudna książka stanie się przedmiotem dalszych opracowań. Polskich i ukraińskich.

Ks. Józef Wołczański, "Eksterminacja narodu polskiego i Kościoła rzymskokatolickiego przez ukraińskich nacjonalistów w Małopolsce Wschodniej w latach 1939-1945. Materiały źródłowe - cz. I", Kraków 2005;

Biskup w teczkach IPN

Niewielka książka księdza Bogdana Stanaszka jest przykładem, jak można dobrze korzystać z teczek. Jej tytuł - "Biskup Piotr Gołębiowski w dokumentach komunistycznej bezpieki i władz wyznaniowych" - nie oznacza, że mamy tu kolejny ekstrakt z dokumentów ubeckich. Ksiądz Stanaszek dyskretnie równoważy policyjny obraz informacjami, których tam brakuje. Nie uprawia apologetyki, ta nie jest potrzebna. "Nawet z pisanych przez wrogów Kościoła charakterystyk wyłania się postać godna uznania. Portret bpa Gołębiowskiego kreślony łapami opryszków bezpieki przemawia swoją wyrazistością..." - pisze autor w zakończeniu.

Ta książeczka zdaje się mówić: zamiast irytować się na ujawnianie dokumentów, lepiej je porządnie opracujcie. Księża-TW, choć są w niej obecni, to tam, gdzie rzeczywiście byli - na dalszym planie. Działania służb są konfrontowane z całością poczynań biskupa i Kościoła. Ważny i wzorowy przyczynek do prawdziwej historii Kościoła w PRL. A mógł powstać tylko dzięki udostępnionym archiwom i dobrze odczytanym esbeckim dokumentom.

Bogdan Stanaszek, "»Wrogo ustosunkowany do naszego państwa«. Biskup Piotr Gołębiowski w dokumentach komunistycznej bezpieki i władz wyznaniowych", Sandomierz 2006, Wydawnictwo Diecezjalne;

Pasja życia siostry Lossow

O siostrze Joannie Lossow pisaliśmy po jej śmierci. Od dawna było wiadomo, że mówiąc o ruchu ekumenicznym w Polsce, nie można nie mówić o niej. Wierze, zaangażowaniu, mądrości i uporowi tej franciszkanki z Lasek w znacznym stopniu zawdzięczamy to wszystko, co na polu dialogu ekumenicznego udało się zrobić. Teraz mamy opasły (476 stron), dobrze udokumentowany tom upamiętniający jej dzieło. Niecałe. Autorka, także franciszkanka z Lasek, informuje, że do opracowania pozostał jeszcze ostatni okres życia siostry Joanny (1995-2005), "nie mniej dynamiczny i płodny niż całe jej życie".

Książka jest pracą doktorską, materiał jest więc doskonale uporządkowany. A przy tym bardzo dobrze się ją czyta, co o pracach doktorskich nie zawsze można powiedzieć. Znakomity jest ponad sto stron liczący aneks biograficzny, noty o ludziach, którzy się pojawiają na kartach książki, oraz "Kalendarium ekumeniczne" - wybór z dziennika siostry Joanny. Obowiązkowa lektura dla interesujących się najnowszą historią Kościoła.

Maria Krystyna Rottenberg franciszkanka służebnica Krzyża, "Aby byli jedno. Pasja życia siostry Joanny Lossow (1908-2005)", Warszawa 2005, Oficyna Wydawniczo-Poligraficzna "Adam".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (13/2006)