Łatwopalni

"Sabbatical", popularny w niektórych krajach urlop dla zmęczonych pracą lub chcących się rozwijać, zaczyna robić u nas karierę - na razie jako językowe zapożyczenie z biznesowej nomenklatury. Czy może być kołem ratunkowym dla wypalonych zawodowo Polaków?

08.03.2011

Czyta się kilka minut

/ fot. Tomasz Wiech /
/ fot. Tomasz Wiech /

O popularności wypalenia zawodowego jako tematu publicznych rozważań świadczyć może przetaczająca się przez Polskę debata nad domniemanym wycieńczeniem premiera. O przemęczeniu, zrezygnowanym wyrazie twarzy, oczach, w których "wszystko widać", oraz innych fizycznych i psychicznych objawach widocznych jakoby w zachowaniu Donalda Tuska rozprawiają z powagą publicyści i prominentni politycy różnych opcji. "On jest zmęczony. Pytanie, czy to stan, który może pokonać i być gotowym do drugiej kadencji, czy nie?" - pyta były prezydent Aleksander Kwaśniewski, zaś eurodeputowany PiS Jacek Kurski sugeruje, że mająca (według niego) miejsce katastrofa państwa może mieć związek z wypaleniem premiera.

Zapewne bez związku z tą debatą w ostatnim tygodniu pojawiła się w prasie wiadomość o pomyśle wprowadzenia rocznych urlopów na podreperowanie zdrowia dla wypalonych. "Trzydziestokilkulatkom wypadają włosy, popadają w depresję. Pracują po 20 godzin na dobę, nie śpią, nie dojadają" - powiedziała na łamach "Gazety Wyborczej" posłanka PO Magdalena Kochan, szefowa komisji pracy i polityki społecznej.

Choć w rozmowie z "Tygodnikiem" posłanka zaznacza, że szum wokół sprawy jest przesadzony - nie ma ustawy, nie powstaje nawet jej projekt, a temat zmian prawnych jest "typowym faktem medialnym" - jednocześnie przyznaje: - Sam problem wypalenia istnieje, i warto się nad nim w następnej kadencji pochylić. Zwłaszcza w kontekście nieuchronnego podniesienia w Polsce wieku emerytalnego.

Zapaleni-wypaleni

Roczny urlop dla podreperowania zdrowia przysługuje w Polsce nauczycielom. Nieprzypadkowo: zawód ten - obok lekarza, pielęgniarki, psychoterapeuty i wielu podobnych - należy do grupy najbardziej na wypalenie narażonych; jego treścią jest codzienne angażowanie emocji, w tym także, co podkreślają psychologowie, empatii.

- Żeby się wypalić, trzeba się najpierw "zapalić", a przedstawiciele tych zawodów częściej wkładają serce w pracę - mówi Jacek Santorski, psycholog biznesu, wcześniej przez 25 lat psychoterapeuta. - Z czasem, ku zaskoczeniu własnemu i innych, tracą to serce, czując frustrację na widok tych, których do niedawna kochali. Stają się bezradni.

- Najpierw było zmęczenie. To, co poprzednio nie wymagało wysiłku, urosło do rangi wielkiego problemu - opowiada Anna, matematyczka z gimnazjum na północy Polski, która kilka lat temu z powodu kłopotów wychowawczych z młodzieżą zmieniła szkołę i miejsce zamieszkania. - Wydawało mi się, że lekcja trwa godzinami, a hałas na przerwach dokuczał tak, że nie mogłam zebrać myśli. Zaczęły się objawy nerwicowe: trudno było złapać oddech, zdarzały się napady lęku. Kiedyś nie mogłam wejść na obrady rady pedagogicznej - udało się dopiero po kilkunastu minutach. Coraz trudniej było też zapanować nad negatywnymi emocjami. Moment przełomu przyszedł, gdy po rozmowie z młodym, aroganckim człowiekiem musiałam iść się wypłakać do toalety.

Jak podkreśla badająca od kilkudziesięciu lat wypalenie zawodowe Polaków prof. Helena Sęk, psycholog zdrowia, najbardziej charakterystycznym symptomem wypalenia nauczycieli i przedstawicieli podobnych zawodów jest "depersonalizacja podmiotu pracy". To "odczłowieczanie" tych, którym na co dzień służymy: uczniów, podopiecznych, pacjentów; traktowanie ich jak "przypadków", zwracanie się do nich bezosobowo. Depersonalizacja jest pancerzem: ma ochronić przed ostatecznym wypaleniem, wyprzeć emocje z zawodowej codzienności. Towarzyszy jej zanik poczucia sensu pracy.

- Ta utrata jest najgorsza, trudna jest też konieczność jej ukrywania. Znów trzeba zaciskać zęby, panować nad sobą, nie dawać po sobie znać, ile nerwów mnie kosztuje starcie z uczniem; wytrzymywać te przegadane rady, zrobić to i pamiętać o tamtym. O pieniądzach na wycieczkę, dokumentach do ewaluacji, do projektu, do zielonej szkoły - kontynuuje nauczycielka, której historię opisaliśmy kilka miesięcy temu w reportażu na temat szkolnej przemocy. Dziś, choć pracuje w innym mieście, nadal zmaga się z podobnymi problemami.

- Czekam na koniec roku szkolnego jak na zbawienie. Każdy kolejny dzień to męka - kończy matematyczka, przyznając, że we wrześniu uda się na roczny urlop dla podratowania zdrowia.

Nie wiadomo dokładnie, ilu nauczycieli korzysta z podobnego prawa. Wiadomo za to, że aż 40 proc. z nich odczuwa w pracy nieustanny stres (badania Instytutu Medycyny Pracy). Wysokie wskaźniki przemęczenia notują też od lat inne zawody służby publicznej, choćby pielęgniarki i lekarze.

Nowa fala

Ale to nie profesje określane z angielska jako human services zaprzątają najwięcej uwagi psychologów na początku XXI w.: w warunkach globalizacji areną wypalenia zawodowego, również w Polsce, stają się coraz częściej korporacje.

Zmienia się też, jak zauważa prof. Sęk, myślenie o samym zjawisku: już nie indywidualne kompetencje radzenia sobie ze stresem i treść pracy odgrywają pierwszoplanową rolę. - Christina Maslach i Michael Leiter, badający wypalenie zawodowe, w dwóch wydanych właśnie w Polsce książkach zwracają uwagę, że najważniejszym czynnikiem są relacje z pracą - mówi prof. Sęk. - Wypalenie w korporacjach jest zwykle skutkiem koncentrowania się na zyskach firmy kosztem kondycji pracownika. W tym ujęciu jest nie tyle indywidualną patologią, co niedopasowaniem jednostki i organizacji pracy.

"Ponad cztery lata pracowałam w branży medialno-internetowej, gdy dopadł mnie kryzys. Poczucie bezsensu pracy i niedocenienia doprowadziły mnie do kłopotów zdrowotnych - napisała w odpowiedzi na dotyczące wypalenia zawodowego ogłoszenie z »Tygodnikowej« strony portalu społecznościowego Facebook jedna z czytelniczek (otrzymane w ciągu kilku dni głosy pochodziły od pracowników dużych firm i korporacji). - Praca była wszędzie, a ja nie potrafiłam się oderwać ani od niej (bo co powie szef?), ani od poczucia misji, bo wpojono mi, że news to news, nie można czekać".

Niedopasowanie do warunków pracy, najistotniejszy czynnik sprzyjający wypaleniu - zauważa za wspomnianymi badaczami prof. Sęk - odbywa się na kilku obszarach. Pierwszy to właśnie zbyt duże obciążenie; drugi: zmniejszenie pola kontroli po stronie pracownika (brak możliwości wpływu na procedury, decyzje, sposób pracy).

"Nie wierzyłam, że cokolwiek mogę: zmienić, poprawić w tym środowisku, w swojej pracy (choć teoretycznie byłam menedżerem) - kontynuuje czytelniczka. - Myślałam o jej zmianie, ale nie miałam sił. Nie cieszył mnie żaden sukces, na hasło, że mam coś wymyśleć, uginały mi się nogi, bo jak być kreatywnym, gdy ma się stertę pracy do przerobienia i ani chwili na myślenie? Dochodził do tego brak szacunku pracodawcy".

Nieodpowiednie nagradzanie, niedocenianie, brak więzi międzyludzkich i niezgodność wartości firmy z tymi wyznawanymi przez pracownika to kolejne obszary niedopasowania sprzyjające wypaleniu. - Wartości mogą być elementem kluczowym - mówi prof. Sęk. - Dotyczy to częstej sytuacji, w której pracownik przychodzi do firmy pełen ideałów, poczucia misji, chęci służenia ludziom, a w praktyce się okazuje, że jedyną misją jest tu zarabianie pieniędzy.

Efekt, według psycholożki zdrowia, to zatracenie poczucia sensu wykonywanej pracy oraz będący jego konsekwencją cynizm. - To właśnie on, a nie, jak było w poprzedniej fali wypalenia: depersonalizacja, jest najczęstszą reakcją obronną i symptomem wypalenia w korporacyjnej rzeczywistości.

Do uniwersalnych dla tej rzeczywistości elementów dochodzi polska specyfika: pracujemy dużo, nie umiejąc efektywnie organizować pracy. - Zaharowujemy się, ale dużo pary idzie w gwizdek - mówi Jacek Santorski, dodając, że statystyczny Polak nie potrafi też współpracować z innymi. - Zgodnie z popularnym powiedzeniem: "Jeden Polak pracuje jak dwóch Niemców, ale już dwóch Polaków - jak jeden Niemiec".

- Na dodatek nie mamy umiejętności ładowania akumulatorów - dodaje Wojciech Haman, coach i psycholog biznesu. - Inne nacje potrafią to robić przez sport, pasje, my się tego dopiero uczymy.

Plaga wypalenia to mit

Problem depresji, załamań i zdrowotnych krachów wywołanych życiem zawodowym to nie tylko pochodna klasycznego wypalenia. To również nagłe załamania, wywołane zmieniającą się

sytuacją ekonomiczną; opowieść o biznesowych i finansowych marzeniach w zderzeniu z rzeczywistością gospodarczej transformacji czy finansowego kryzysu.

Jedną z takich historii przytacza Jacek Santorski.

W ciągu jednego tygodnia do psychologa zgłaszają się dwie osoby: "kat" i "ofiara" słynnych w miesiącach kryzysu opcji walutowych. - Jeden kupował je w imieniu swojej firmy - opowiada psycholog. - Przyszedł kryzys i firma straciła pięć milionów "od ręki", stając na krawędzi upadku. Przyszedł wrak człowieka, dla którego największym okrucieństwem było to, że właściciel jego firmy powiedział: "Zawiodłeś, ale nadal ci ufam". Był zniszczony poczuciem winy, co przełożyło się na utratę odporności i sto różnych chorób, które pojawiły się z opóźnionym zapłonem.

Kilka dni później do Santorskiego zgłasza się biznesmen sprzedający opcje, dzięki którym dorobił się fortuny, kupując dom w Paryżu i zaciągając kredyty pod przewidywane dochody. - W pewnym momencie przedstawiciele firmy z Londynu, która te opcje kupowała, powiedzieli: "Dziękujemy" - opowiada Santorski. - "Jak powiedzieć żonie, że nie będzie domu w Paryżu?" - to był dla niego największy problem. Stanął w obliczu poczucia wstydu. Przeżył załamanie, które odreagowywał nałogami. Czuł się, jakby wygrał "You Can Dance", a potem dowiedział się, że nie może tańczyć, bo ma chroniczne zapalenie ścięgna.

Historia pacjentów Santorskiego pokazuje złożoność problemu "wypalenia". I tłumaczy, dlaczego fenomenu tego - przynajmniej w Polsce - nie da się precyzyjnie zdiagnozować.

- Nie ma na temat wypalenia zawodowego ogólnopolskich badań, bo pojęcie jest zbyt wieloznaczne: każdy co innego pod nim rozumie - tłumaczy prof. Wiesława Kozek z Zakładu Socjologii Pracy UW. - Czym innym będzie dla zmęczonego swoim zajęciem budowlańca, czym innym dla nauczyciela.

Różna też jest droga prowadząca do wypalenia: podczas gdy w przypadku jednego jest konsekwencją utraty poczucia sensu pracy, dla innego może być efektem zwykłego przepracowania. - Dzwonią do mnie ludzie w wieku

60 lat, którzy nie potrafią zaakceptować, że nie są już w stanie pracować po kilkanaście godzin dziennie - opowiada Wojciech Haman. - Dostajemy wzorce, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością: że każdy musi być zawsze "hop do przodu". Coraz częściej wypalenie bierze się stąd, że współczesny świat ma problem z akceptacją oczywistości, choćby starzenia się i wyczerpywania zasobów energii.

Według Jacka Santorskiego brak przyswojonej przez społeczeństwo definicji wypalenia opisuje problem psychologicznej świadomości Polaków. - Pojęcie to jest rzeczywiście terminem-wytrychem, ale nie wszędzie. Bo w krajach anglosaskich o wypaleniu, jego przyczynach, objawach, mówi się,

podobnie jak o mobbingu, od 20 lat - twierdzi psycholog, dodając, że kryteria prawdziwego wypalenia są bardzo "wymagające" i restrykcyjne.

Głęboka demotywacja, związana z nią postawa cynizmu, granicząca z niemożnością stawienia się w biurze niechęć do wykonywanej pracy - to przykładowe objawy, które pozwalają przewlekły stres związany z pracą uznać za wypalenie zawodowe. - W USA zrobiono na temat znajomości tego pojęcia badania, ustalając, że odczucia Amerykanów dotyczące wypalenia korelują z poziomem wypalenia rzeczywistego - mówi Santorski. - W Polsce takie badania by nie wyszły, bo niewielka jest liczba tych, którzy wiedzą, na czym tak naprawdę to zjawisko polega.

To dlatego do oceny zjawiska w wersji polskiej muszą wystarczyć obserwacje psychoterapeutów oraz badania, które odnoszą się do problemu tylko pośrednio. Choćby mierzony przez sondażownie poziom satysfakcji z pracy. - Płynie z nich jeden wniosek: większość Polaków deklaruje zadowolenie z pracy, widoczny jest nawet na przestrzeni lat niewielki wzrost tej satysfakcji - mówi prof. Kozek.

Jak wyjaśnić paradoks zadowolenia Polaków z życia zawodowego w zderzeniu z alarmującymi doniesieniami psychologów o pladze wypalenia?

- Paradoks jest pozorny, bo ta "plaga" to jeden z wielu obecnych u nas psychologicznych mitów - uważa Jacek Santorski. - Pokazuje nie tyle wagę problemu, co karierę nowych pojęć.

Co zatem słowo "wypalenie" opisuje w polskiej przestrzeni początku XXI wieku? - Problem, który co prawda dotyka w coraz większym stopniu niektóre grupy zawodowe, ale istnieje od dawna - ocenia Santorski. - Opisuje coś, co w latach PRL-u nazywane było wewnętrzną emigracją, a dzisiaj jest pracą na dwa albo i więcej etatów, w aurze stresu, konieczności opłacenia rat kredytu, "zusów", "leasingów", a dodatkowo w atmosferze wątpliwości moralnych w stosunku do tego, co robimy.

- Zmieniają się czasy, ale problem pozostaje z grubsza ten sam - ocenia psycholog.

Za wcześnie na "sabbatical"

Nie tylko z tego powodu pomysł wprowadzenia urlopów dla wypalonych jest kontrowersyjny. - W innych krajach wprowadzono podobne mechanizmy na zupełnie innym etapie rozwoju gospodarczego - ocenia prof. Kozek. - Nam są potrzebne raczej urlopy szkoleniowe, przeznaczone na rozwój.

Sabbatical, słowo używane w Polsce najczęściej na określenie urlopu dla wypalonych, do biznesu przyszło ze świata nauki, pierwotnie oznaczając czas wolny służący rozwojowi. W krajach, gdzie jest praktykowany, zwykle nie podlega regulacjom na poziomie ustawowym, funkcjonując raczej w sferze kultury pracy, relacji pracownik-pracodawca.

Propozycja dodatkowych urlopów płatnych nie jest w Polsce całkowicie nowa. Choć w innej wersji, pojawiła się choćby w "Strategii 2030", stanowiąc ewentualną ofertę dla tych, którzy przerwę w pracy potraktowaliby jako okazję do osobistego rozwoju. Miała też być, co ważne, elementem szerszych zmian (np. podniesienia wieku emerytalnego).

Jednak w wersji uproszczonej pojawiła się już w postaci okrojonej do odpoczynku dla wypalonych. - Może jest tak dlatego, że urlop kojarzy nam się

z "nic nierobieniem"? - zastanawia się Jacek Santorski, a prof. Helena Sęk zwraca uwagę na błąd tkwiący w założeniu, według którego tylko pracownik odpowiada za swoje przemęczenie. - Warto jeszcze raz podkreślić: wypalenie coraz rzadziej bywa problemem jednostkowym, a coraz częściej tkwi w logice działania korporacji. Wprowadzanie specjalnych urlopów bez wypełniania ich treścią prozdrowotnych przemian to zrzucanie odpowiedzialności za wypalenie na pracownika.

W dodatku, zaznaczają psychologowie, może przynieść więcej szkód niż zysków, zwłaszcza w warunkach zakorzenionego w polskiej kulturze pracy stereotypu, według którego interesy pracodawcy i pracownika pozostają w sprzeczności. - Pokutuje on w wielu korporacjach, w których istnieje zasada maksymalnej eksploatacji - ocenia Wojciech Haman. - Tak jak w pewnym znanym koncernie, do którego strategii należy maksymalne wykorzystanie, a następnie "wypluwanie" młodego pracownika, i zatrudnianie w jego miejsce jeszcze młodszego.

- Wspomniane propozycje na poziomie firmy oceniam pozytywnie, ale na poziomie ustawy mogą przynieść szkody - dodaje Jacek Santorski, zwracając uwagę, że podobne uregulowania wymagają społecznego "podglebia": kultury pracy, jej organizacji, zdrowych relacji pracownik-pracodawca. To "podglebie" - składają się nań również konkretne rozwiązania wewnątrz firm: choćby specjalne komórki zajmujące się zasobami ludzkimi, które rzetelnie diagnozują ryzyko związane z przemęczeniem pracowników - to, jak na razie, w Polsce pieśn przyszłości.

Podobnie jak sabbatical w wersji dla przemęczonych.

- Nie jesteśmy gotowi, bo za mało firm wie, jak to robić - podsumowuje Santorski. - Co z tego, że jeden pociąg pojedzie w odpowiednim kierunku, skoro dziewięć innych będzie jechać w odwrotnym?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2011