Kwoty

Lepiej zapłacić i mieć święty spokój – uważa Paweł Kukiz.

27.06.2017

Czyta się kilka minut

Lepiej zapłacić i mieć święty spokój – uważa Paweł Kukiz. Ktoś wyliczył, że wyjdzie po niecałej złotówce na obywatela: „Nawet niech będzie to kosztowało złotówkę, to lepiej zapłacić i mieć święty spokój” – pisze więc poseł na Sejm RP.

Złotówka od łba. Co to jest złotówka? Każdego stać. Zrzućmy się solidarnie, jesteśmy przecież solidarnym narodem. Wepchnijmy przegniłym poprawnością polityczną eurokratom do ich spasionych na naszej krzywdzie gąb te pieniądze, niech się nażrą. Trudno, nasza strata. Ale przecież jaki zysk! Zapłacone, więc wara od przedmurza. Kupimy sobie wolność od rozterek, jak się kupowało kiedyś wieczne grzechów odkupienie. I skończą się szantaże, skończy się szaleństwo brukselskich elit wymierzone w nasze dobre imię, skończy się lewacka propaganda próbująca nas mamić obrazkami niby to niewinnych kobiet i dzieci. Zapłacone. Kwit na czyste sumienie wydany. Będziemy to mieli wreszcie z głowy. Może inni też zapłacą, w końcu premier Słowacji powiedział właśnie „To nie myśmy bombardowali Syrię”.

W książce Jarosława Mikołajewskiego „Wielki przypływ” czytam o jego spotkaniu z burmistrzynią Lampedusy w 2013 r. Autor tkwił wówczas w przekonaniu, że Europa po prostu nie wie jeszcze o skali tragedii, jaka ma miejsce u jej brzegów, i tylko dlatego nie reaguje. Zapewnił burmistrzynię nawet, że jak tylko szlachetna Polska dowie się o tym, że Lampedusa jest za mała, żeby pochować setki wyławianych z morza trupów, to polskie parafie rzucą się, by pomagać, a polskie władze wywrą stosowny nacisk na Brukselę. Cztery lata temu wydawało się, że tkwimy w krainie niewinności. Teraz wiemy, że ona nigdy nie istniała. Możliwe, że – jak napisał ostatnio Wojciech Tochman – kiedyś będziemy musieli odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego staliśmy się tym, kim dziś jesteśmy? Albo raczej: co nam się stało? Na razie jednak czeka nas raczej zbiórka na czyste sumienie Polaków. Umywamy ręce. Nie czekajcie na nas.

Zanim się dowiem, jak polski rząd zamierza przeliczyć moje sumienie na kwoty, czytam o zupełnie innych liczbach. „Migranci, migracje. O czym warto wiedzieć, by wyrobić sobie własne zdanie”, pod redakcją Hélène Thiollet, to skromna książeczka wydana przez Karakter. Myślę o tym (wciąż à propos kwot), by zrobić zrzutkę wśród znajomych i wysłać po egzemplarzu każdemu posłowi. Może między jedną a drugą wizytą w studiu telewizyjnym znajdą czas na lekturę. Dowiedzą się wtedy, że w 2015 r. do 28 państw członkowskich UE, które zamieszkuje w sumie 508 mln ludzi, dotarło 1 255 600 uchodźców, co stanowi 0,25 proc. wszystkich mieszkańców naszej drogiej Europy. Dla porównania warto zajrzeć tam, gdzie „Polska pomaga na miejscu”: w 4,5-milionowym Libanie przebywa ponad 1,5 mln uchodźców z Syrii, w 6,6-milionowej Jordanii – 650 tys., a Turcja ma ich u siebie 2,5 mln. 5 mln uchodźców palestyńskich żyje tuż przy granicy z Izraelem. 95 proc. uchodźców z Afganistanu mieszka w dwóch krajach – 1,5 mln w Pakistanie, 950 tys. w Iranie. 1,1 mln uchodźców z Somalii mieszka w Kenii, Jemenie i Etiopii.

W 2016 r. „Polska pomagająca na miejscu” przeznaczyła na tę pomoc 119 mln zł („Rzeczpospolita” donosiła niedawno, że BOR na nową limuzynę dla pani premier wyda 2 mln zł, o czym wspominam, byśmy mieli skalę wydatków przed oczami). Można więc śmiało postawić tezę, że koszty masowego napływu ludzi z Południa i Bliskiego Wschodu ponoszą wyłącznie kraje biedne, tam bowiem przebywa zdecydowana większość uchodźców (jeśli wierzyć danym UNHCR: 86 proc.). Dzieje się tak również dlatego, że „muzułmańskie hordy” wcale nie chcą opuszczać swoich domów. Uciekają, bo muszą, i w związku z tym wolą pozostać bliżej miejsc, z których przyszło im uciekać. W samej Syrii przecież mieszka 6 mln wewnętrznych uchodźców. Wrażenie oblężenia Europy skonfrontowane z tymi liczbami nieco więc się osłabia, zwłaszcza gdy przypomnimy sobie, że w czasie niedawnych wojen na Bałkanach w krajach UE pojawiło się również mnóstwo ludzi, którzy musieli uciekać przed prześladowaniami. Niektórzy z nich byli muzułmanami. Między 1991 a 1995 r. Unia, wówczas złożona z 15 państw, przyjęła ponad 2,3 mln osób.

Teraz zaś – specjalnie dla Pawła Kukiza i może też dla Jarosława Gowina – mała podpowiedź. Czym jest relokacja? Otóż jest to przyjmowanie na terytorium jednego państwa osoby, która NABYŁA już status uchodźcy w innym państwie, przechodząc całą skomplikowaną procedurę. Nadmienię też, że Niemcy, Włosi i inni zwariowani przedstawiciele brukselskich elit nie szastają tym statusem na prawo i lewo. Dane do sprawdzenia, jeśli mi nie wierzycie.

Hélène Thiollet pisze również o nas, cytując dane World Value Survey z 2012 r., według których Polacy w owym czasie byli bardziej otwarci na przyjmowanie uchodźców niż – uwaga! – Niemcy. Wystarczyło więc 7 lat, abyśmy wyrośli na lidera ksenofobii. W sumie niebagatelne osiągnięcie. Możecie być z siebie dumni, obracając w palcach tę złotówkę od głowy. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2017