Kwestia czasu

Jednym z pierwszych testów dla prezydentury Bidena będzie jego odpowiedź na epidemię. Koronawirus zabija już nawet 4 tys. Amerykanów dziennie.

18.01.2021

Czyta się kilka minut

Oddział covidowy St. Joseph Hospital w mieście Orange koło Los Angeles, 7 stycznia 2021 r. / JAE C. HONG / AP / EAST NEWS
Oddział covidowy St. Joseph Hospital w mieście Orange koło Los Angeles, 7 stycznia 2021 r. / JAE C. HONG / AP / EAST NEWS

Ratownikom medycznym w Los Angeles postawiono sprawę jasno: nie przywozić do szpitala pacjentów z zawałem serca, którzy mają małe szanse przeżycia. Jeśli mimo czynności ratowniczych człowiek nie oddycha i nie można wykryć u niego pulsu, nie kwalifikuje się do hospitalizacji.

W liczącym 10 mln mieszkańców hrabstwie Los Angeles, gdzie na COVID-19 umiera średnio 230 osób dziennie (tj. jeden zgon na sześć minut), trzeba ustalać priorytety. Szpitale są przeciążone: chorzy upychani są na korytarzach, w salach konferencyjnych, na terenie szpitalnych sklepików. Karetki czekają na przyjęcie nawet po kilka godzin. Podobnie jak w szczytowym okresie epidemii w Nowym Jorku wiosną 2020 r., przepełnione są kostnice. Jest tak źle, że zmarłych przewozi się do prowizorycznych kontenerów chłodniczych, stojących na parkingu przy biurze koronera w Los Angeles.

Tylko w ciągu jednej doby, 13 stycznia, odnotowano tu 14,5 tys. nowych zakażeń. To ponad 40 proc. dobowych infekcji w całym stanie. Epidemia rozpędza się też w innych rejonach południowej Kalifornii, gdzie powstają kolejne szpitale polowe.

Nowe epicentrum

Nagły wzrost zakażeń i zgonów nastąpił pod koniec 2020 r., gdy zmęczeni restrykcjami mieszkańcy Kalifornii spotykali się w rodzinnym gronie w Święto Dziękczynienia i Boże Narodzenie. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W ciągu zaledwie miesiąca liczba covidowych zgonów w 40-milionowym stanie wzrosła z 20 tys. do 30 tys.

To bardzo duży przyrost, bo pierwszych 10 tys. zgonów odnotowano tu „dopiero” po pół roku epidemii. Koronawirus długo obchodził się z Kalifornią dość łagodnie. Niemały wpływ miała na to polityka gubernatora stanu Gavina Newsoma, który na wczesnym etapie wprowadził nakaz pozostania w domach i ostrożnie odmrażał stanową gospodarkę. Dziś o zasługach Newsoma mało kto pamięta, wielu natomiast przeklina go za to, że w niektórych częściach stanu po raz kolejny wprowadził restrykcje. Ale musiał: Kalifornia jest teraz nowym epicentrum epidemii, która w całym kraju zabiła już ponad 379 tys. Amerykanów.

Anita Sircar, lekarka chorób zakaźnych ze szpitala Providence Little Company of Mary w Torrance na przedmieściach Los Angeles, opowiada „Tygodnikowi” o sytuacji: – Od końca października nie miałam ani jednego dnia wolnego. Na oddziale spędziłam Halloween, Święto Dziękczynienia, Boże Narodzenie i Nowy Rok. Nie mogę pójść na urlop, bo mamy za mało lekarzy. Pielęgniarkom też jest ciężko, dwoją się i troją, by zająć się nowymi pacjentami. Na oddziałach jest teraz ok. 175 chorych na COVID-19. Wielu trafiło do nas, bo prawdopodobnie zarazili się od rodziny w święta. Wiesz, że mamy nawet pacjentów z Arizony, Newady czy stanu Waszyngton? Wszyscy przylecieli do Kalifornii, by odwiedzić bliskich. No i doczekali się. Zachorowali, zanim zdążyli wsiąść w samolot powrotny.

Lekarka opowiada o pacjencie z przeszczepioną nerką, który nie zrezygnował z rodzinnych świąt, choć wiedział, że ma obniżoną odporność i w razie zakażenia ryzykuje powikłaniami. Pech chciał, że jeden z uczestników świątecznej kolacji miał koronawirusa. – Ma teraz poważne problemy z oddychaniem i potrzebuje coraz więcej tlenu. Niewykluczone, że konieczne będzie podłączenie go do respiratora – mówi Anita Sircar.

– Niestety coraz częściej trafiają do nas całe rodziny – opowiada lekarka. – Niektórzy tłoczą się w małych mieszkaniach i wówczas nietrudno o infekcję. Umierają nawet ludzie po czterdziestce. Często osieracają małe dzieci. Ostatnio miałam przypadek kobiety w 8. miesiącu ciąży, na szczęście udało ją się odratować. Przebywa jeszcze w szpitalu pod obserwacją, a noworodek jest już w domu z ojcem.

Anita pracuje po 12-14 godzin dziennie. Ma tak mało czasu wolnego, że duże zakupy spożywcze robi tylko raz na miesiąc. Każdy jej dzień to kurs samochodem z domu do szpitala i z powrotem. Zatrzymuje się zwykle tylko na stacji benzynowej, żeby zatankować: – Pytasz, jak sobie z tym wszystkim radzę. Po prostu zaciskam zęby i staram się o tym nie myśleć. Gdy jestem w szpitalu, skupiam się na danym pacjencie i robię wszystko, żeby mu pomóc.

Trudno mi się pozbierać

Davey Smith, lekarz chorób zakaźnych ze szpitala Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego, przyznaje w rozmowie z „Tygodnikiem”, że miewa nocne ataki paniki. Ostatnie tygodnie są dla niego szczególnie ciężkie. Do jego szpitala trafia dwa razy więcej pacjentów niż zwykle i niektórzy są lokowani w namiotach rozstawionych na parkingu. – Na szczęście w San Diego nie jest teraz tak zimno – Davey pociesza się tym, że w nocy temperatura nie spada niżej niż do 12 stopni.

Davey mówi, że największym problemem dla lekarzy są braki kadrowe: – Nie dość, że jest nas za mało, to jeszcze wciąż ktoś łapie koronawirusa i trzeba układać grafik na nowo. Ostatnio dużo do myślenia dała mi śmierć 48-letniego pacjenta. Był młodszy ode mnie tylko o rok. Choć nie miał problemów z obniżoną odpornością, wirus pokonał go w ciągu kilku dni. Na COVID-19 zmarł też mój nauczyciel matematyki z liceum i mama mojego najlepszego kolegi. Trudno mi się po tym pozbierać – dodaje lekarz.

Koronawirus nie oszczędza Amerykanów. We wtorek 12 stycznia odnotowano najwięcej zgonów od wybuchu pandemii: w ciągu jednej doby zmarło ponad 4,3 tys. ludzi. W całym kraju szybują też statystyki nowych zakażeń: średnio ponad 200 tys. dziennie. Oprócz Kalifornii najwięcej jest ich w stanach Arizona, Oklahoma, Rhode Island i Arkansas.

Tylko nie lockdown

Choć dane powinny niepokoić, niewiele stanów chce słyszeć o wprowadzaniu kolejnych restrykcji. Broni się przed tym nawet gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo, który wiosną 2020 r. zarządził 2,5-miesięczny lockdown. „Nie możemy pozwolić, by do czasu rozdystrybuowania szczepionek wszystko było zamknięte. W przeciwnym razie nie będzie już czego otwierać” – stwierdził na Twitterze. O restrykcjach nie chcą też słyszeć władze Arizony, które ignorują apele pracowników służby zdrowia, by wprowadzić stanowy nakaz noszenia masek, zamknąć bary i siłownie.

Gubernatorzy skupieni są teraz na dystrybucji szczepionek. A ta jak na razie idzie opornie: do połowy stycznia w całym kraju zaszczepiono tylko ponad 10 mln ludzi – znacznie mniej niż zakładano. Tylko do końca zeszłego roku pierwszą dawkę miało dostać 20 mln Amerykanów.

Jeszcze przed przekazaniem władzy Joemu Bidenowi administracja Donalda Trumpa wezwała gubernatorów do jak najszybszego zaszczepienia osób powyżej 65. roku życia. To jednak zdaniem niektórych ekspertów może wprowadzić dodatkowy chaos. Większość stanów postępowała według wcześniejszych wytycznych federalnych i skupiła się najpierw na pracownikach służby zdrowia i mieszkańcach domów seniora. Ale ostateczna decyzja, kogo szczepić, należy i tak do władz lokalnych. Przykładowo hrabstwo Los Angeles oświadczyło, że na razie nie ruszy ze szczepieniem seniorów, bo nie ma mocy przerobowych.

Walka o szczepionkę

– To chore, że władze lokalne trzymają szczepionki w zamrażarkach, zamiast podawać je starszym ludziom! – podnosi głos w rozmowie z „Tygodnikiem” Jon Cohen, którego 91-letnia matka czeka wciąż na pierwszą dawkę. Choć Jon jest dziennikarzem naukowym i pisze na co dzień o pandemii, trudno mu odnaleźć się w gąszczu sprzecznych informacji na temat szczepień.

– Dopiero po serii telefonów do firmy ubezpieczeniowej i do kilku znajomych medyków dowiedziałem się, że o dostępności szczepionki poinformuje mnie lekarz pierwszego kontaktu. Tylko kiedy to nastąpi?! – denerwuje się Jon. – Znam pielęgniarki, które wciąż czekają na szczepienie, choć są w priorytetowej grupie. Mam tego dość, że każdy mówi, by uzbroić się w cierpliwość i czekać na swoją kolej. Tu nie chodzi o mnie, ale o moją matkę, która od miesięcy prawie nie wychodzi z domu. Ona jest po prostu samotna – dodaje Jon, który w trakcie naszej rozmowy na Skypie dzwoni przez połączenie wideo do swojej mamy. Esther mieszka w Northridge, na przedmieściach Los Angeles.

W przeciwieństwie do Jona, jego mama zdaje się zachowywać stoicki spokój. Widzę, jak z promiennym uśmiechem żartuje, że i tak nie ma zbyt wielu okazji, żeby się zakazić. Mieszka sama, a w robieniu zakupów wyręcza ją młodsza siostra.

– Oczywiście boję się koronawirusa, ale wolę zbyt dużo o tym nie myśleć – przyznaje Esther. – Odpuściłam sobie nawet oglądanie w telewizji serwisów na temat pandemii. Nie chcę też śledzić relacji z przeciążonych szpitali w Los Angeles. Teraz bardziej interesuje mnie procedura impeachmentu – mówi, nawiązując do faktu, że Izba Reprezentantów właśnie przedstawiła Trumpowi zarzut „podżegania do rebelii”. Chodzi o wydarzenia z 6 stycznia, gdy tłum jego zwolenników zaatakował Kapitol – po tym, jak prezydent zagrzewał ich do walki o odkręcenie wyniku wyborów. O tym, czy Trump zostanie uznany winnym, zdecyduje Senat. Ten zbierze się jednak dopiero po zaprzysiężeniu Bidena, które odbędzie się w środę 20 stycznia.

Na razie jedno jest pewne: epidemia, która w Stanach coraz bardziej się rozpędza, będzie wymagać od nowej administracji zdecydowanych działań. To kwestia czasu. Joe Biden musi szybko dowieść, że jego wyborcze obietnice coś znaczą i potrafi stawić czoło kryzysowi. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce amerykańskiej, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. W latach 2018-2020 była korespondentką w USA, skąd m.in. relacjonowała wybory prezydenckie. Publikowała w magazynie „Press”, Weekend Gazeta.pl, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 4/2021