Kumple Herostratesa

Mija kolejna, 2372. rocznica spalenia świątyni Artemidy w Efezie przez szewca Herostratesa. Czas leci!

27.11.2016

Czyta się kilka minut

Efezyjczycy byli wściekli. Artemizjon był ozdobą miasta, jednym z siedmiu cudów starożytnego świata. „Co szewcowi strzeliło do głowy?” – zachodzili w głowę obywatele. Wystarczyły zwykłe tortury, by sprawa się wyjaśniła. Złoczyńcą nie powodowała szewska pasja, chodziło mu o lans!

Herostrates chciał być sławny, chciał być na ustach wszystkich, tak żeby o nim plotkowano. Miał – jak to się mówi – parcie na szkło. Za potworne przestępstwo skazano go na karę podwójną: po pierwsze śmierć, po drugie zapomnienie – by jego imię już nigdy nie było powtarzane. Pierwszą część kary wykonano skutecznie, co jest przekonującym dowodem, że palenie świątyń skraca życie. Drugą część kary, jak widać, spaprano. Historyk Teopomp z Chios nie opanował się i napisał o Herostratesie. Co może świadczyć o daleko posuniętej tabloidyzacji życia w starożytnej Grecji. W każdym razie imię jego przetrwało. I to jak: Czechow, Lechoń, Puszkin, Sartre nie powstydzili się napisać o szewcu podpalaczu. Rzemieślnik z Efezu ma dziś grono wiernych naśladowców. Gotowi na wszystko, żeby tylko wzbudzić zainteresowanie mediów.

Uczniowie Herostratesa zagnieździli się nawet w gazetach polskich. Codziennie mają dostęp do łamów, więc nie powinni szukać taniej sławy. Mimo to przecież znamy takich, co są gotowi wypisywać bzdury, by ich zauważono. Gdy nad głupotami zapadnie kurtyna miłosiernego milczenia, zamiast docenić miłosierdzie, biją na alarm. Apelują do kolegów z telewizji i z polityki: „Cytujcie nasze ustalenia. Bo jak nie zacytujecie, to wystawicie sobie świadectwo kłamców i zdrajców”.

Cisza trwa, a wtedy oni gotowi są kąsać i wylewać wiadra pomyj – także na ideowych przyjaciół. Nie zawahają się nawet czepić ich żon.

Za co? Bo dostają awanse w telewizji? Kto z prawicy czy lewicy nie dostał kiedyś awansu albo nie czynił awansów np. cudzej żonie, niech pierwszy rzuci kamieniem. Bo ten jest bez grzechu!

Uczniów Herostratesa spotyka się też wśród polityków. Politycy umawiają się przecież na ustawki z tabloidami. Dają sobie robić zdjęcia w dezabilu albo i bez – a potem po faryzejsku oburzają się na podstępnego paparazzo! A są to często ludzie stateczni i na stanowiskach, więc chłodna logika powinna ich powstrzymywać przed bywaniem w pewnych miejscach, „bo to się może skończyć skandalem”.

No ale przecież tu właśnie o skandal chodzi! Łażą więc na gale, rauty i rocznice. Dają sobie wręczać tytuły i nagrody. I tylko raz na wiele miesięcy uśmiecha się szczęście i polityk znajduje się w środku małego skandalu obyczajowego. Słupki same od tego rosną! Nie ma co wybrzydzać, nawet jeśli rzecz idzie o nagą pupę i głowę mierzącego wysoko państwa. Ważne, że wszyscy o tym czytają, a słupki rosną jak oszalałe.

Herostrates ma naśladowców i wśród urzędników na stanowiskach – ci są najgroźniejsi. Patrzę na pewnego ministra, który pokłócił nas z Francją, by znaleźć się w „Wiadomościach”. Było mu mało i aby nie schodzić z ekranów, zdecydował się uzbroić harcerzy, których chce posłać do walki ze specnazem. Naszą armię zatrudnił nawet w weekendy, by uczyła Polki, jak skutecznie kopać najeźdźców po narządach. Może prezes Kurski da ministrowi jakiś program w telewizji? W innym przypadku naszą armię czeka zguba.

Różne drogi prowadzą do nieśmiertelnej sławy. Pamiętacie dzielnego żołnierza toczonego na wózku inwalidzkim przez praski plac Wacławski, ulicę Krakowską, Vodiczki aż ku Wyspie Strzeleckiej? Jak krzyczał: „Na Białogród! Na Białogród!”? Napisały o nim wszystkie gazety: „Najświętsze uczucia i interesy były wczoraj zademonstrowane przez kalekę o kulach, którego stara matuchna wiozła na wózku inwalidzkim. Ten syn narodu czeskiego z dobrej woli, nie bacząc na swoje cierpienie, zgłosił się do wojska, aby życie swoje i mienie oddać za cesarza”.

Co z tego, że nie matuchna, tylko służąca i kochanka? Co z tego, że nie kaleka, ale reumatyk? Co z tego, że nie z własnej woli, ale z poboru? Nic! Sława to sława!

Jarosław Haszek, ojciec owego żołnierza, pisał tak: „Bardzo kocham zacnego wojaka Szwejka i opisując jego losy czasu wojny światowej, mam nadzieję, że wy wszyscy będziecie sympatyzowali z tym skromnym, nieznanym bohaterem. On nie podpalił świątyni bogini w Efezie, jak to uczynił ten cymbał Herostrates, aby się dostać do gazet i do czytanek szkolnych. To wiele”.

W rzeczy samej – to bardzo wiele, Szanowni Państwo! ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2016